Półtoramiesięczne zamknięcie stoków spowodowało teraz powrót niesamowitego popytu na tę formę rekreacji. Mimo wielu ograniczeń, w tym wielu poważnych (gastronomia z posiłkami wydawanymi tylko na zewnątrz, brak miejsca do ogrzania się), mimo odstraszających mrozów i śnieżyc, sezon ruszył. I od razu nawiało ... narciarzy.
Wasz ulubiony autor i instruktor sprawdził przygotowanie (?) do wznowionego sezonu (?) największej (?) w Polsce stacji.
Pierwszy wniosek jest znamienny: wróciły korki na dojeździe do Szczyrku. Nie jakieś nieziemskie (przynajmniej jak na godz. 7:30), ale wróciły. Na nowej dojazdówce jest pusto, ale od ronda przy stacji Orlen się zaczyna. I tak okresowo trwa aż do parkingu pod gondolą.
Na miejscu zaskoczenia pozytywne i negatywne. Pozytywne: znakomite warunki do ... freeride'u. Zarówno w piątek jak i w sobotę sypało śniegiem w nocy, rano i w trakcie dnia. Mnie to pasowało, po puchu jeździło się świetnie, niemniej zwolennicy "płyty równej jak stół" mogliby być zawiedzeni.
Zaskoczenie negatywne dotyczy zamkniętych tras, a jest (mam nadzieję, że na razie) takich wiele. W zasadzie mało która była otwarta, a te, które były, miały tylko i wyłącznie oznaczenia niebieskie.
Stąd w sobotę wybrałem Juliany, mój ulubiony teren niemal freeride'owy. Mogę tam jeździć na okrągło, te trasy (a od soboty otwarto też trasę nr 8) nie znudzą mi się nigdy. Choć bardzo żałuję górnego orczyka, bo mógłbym też nie zjeżdżać na Solisko w sytuacji, gdy Golgota jest nieczynna. Nieczynna nie wiedzieć czemu, bo śniegu na niej po pachy.
Sobotnia jazda na Julianach była możliwa mniej więcej do godz. 13:00, potem nastąpił najazd wyspanych narciarzy, więc należało zakończyć piękny dzień narciarski i wrócić do domu, rzecz jasna przez Salmopol i Wisłę.
Tyle. Jest połowa lutego, a ja zapraszam na ponowne ... rozpoczęcie sezonu narciarskiego.Do zobaczenia na stoku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz