Małe Ciche
Przy okazji sukces Białki oznacza rozwój i sukces okolicznych miejscowości. Powstał bardzo fajny ośrodek w Jurgowie, mniejszy w Czarnej Górze a jeszcze wcześniej zbudowano długi wyciąg krzesełkowy (niedawno zmodernizowanym na szybszy) w miejscu, które też warto opisać. Nazywa się ono Małe Ciche. Tam zrealizowano projekt iście nowatorski. Zrobiono niemal jak w Białce. Zbudowano parking i karczmę na dole oraz parking i karczmę u góry, wyznaczono szeroką trasę, postawiono słupy, naciągnięto liny i na koniec wpięto w nie czteroosobowe krzesła. Cały ten projekt musiał kosztować całkiem sporo kasy i zaangażowania. I przyznasz czytelniku, że to co przeczytałeś do tej pory brzmi nieźle. Inwestorzy zrobili to, co opisałem wcześniej i pewnie chcieli sobie pogratulować udanej realizacji. Ale zamiast tego jestem pewien, że ich reakcja była inna, mianowicie złapali się oni za głowy i stwierdzili: co myśmy zrobili? Zbudowaliśmy wyciąg, przygotowaliśmy trasę, powstała do tego infrastruktura jak trzeba, wszystko pięknie, ale jest jeden mały problem. TU NIE MA GÓRY! Drogi czytelniku, ośrodek Małe Ciche przypomina mi nieco inną kolej linową, tę w parku chorzowskim. Nachylenia są podobne. Trochę sobie dworuję, ale jest faktem, że w Małym Cichym po prostu … nie sposób się rozpędzić, jest tak płasko.
Wydawałoby się, że taki projekt jest skazany na porażkę, ale nic z tego. To jest miejsce bardzo dziś popularne i zwłaszcza chętnie odwiedzane przez rodziny z dziećmi, które dopiero się uczą jeździć na nartach. Zapewniam, że trudno o bezpieczniejszą lokalizację. Nie dość, że ryzyko upadku jest niemal żadne, to zminimalizowane jest też ryzyko jeszcze istotniejsze. Nikt w twoje dzieci nie wjedzie z zabójczą prędkością z jednego prostego powodu, tam nie sposób się w ogóle rozpędzić. I to działa, dlatego możliwa była modernizacja ośrodka.
Przy okazji sukces Białki oznacza rozwój i sukces okolicznych miejscowości. Powstał bardzo fajny ośrodek w Jurgowie, mniejszy w Czarnej Górze a jeszcze wcześniej zbudowano długi wyciąg krzesełkowy (niedawno zmodernizowanym na szybszy) w miejscu, które też warto opisać. Nazywa się ono Małe Ciche. Tam zrealizowano projekt iście nowatorski. Zrobiono niemal jak w Białce. Zbudowano parking i karczmę na dole oraz parking i karczmę u góry, wyznaczono szeroką trasę, postawiono słupy, naciągnięto liny i na koniec wpięto w nie czteroosobowe krzesła. Cały ten projekt musiał kosztować całkiem sporo kasy i zaangażowania. I przyznasz czytelniku, że to co przeczytałeś do tej pory brzmi nieźle. Inwestorzy zrobili to, co opisałem wcześniej i pewnie chcieli sobie pogratulować udanej realizacji. Ale zamiast tego jestem pewien, że ich reakcja była inna, mianowicie złapali się oni za głowy i stwierdzili: co myśmy zrobili? Zbudowaliśmy wyciąg, przygotowaliśmy trasę, powstała do tego infrastruktura jak trzeba, wszystko pięknie, ale jest jeden mały problem. TU NIE MA GÓRY! Drogi czytelniku, ośrodek Małe Ciche przypomina mi nieco inną kolej linową, tę w parku chorzowskim. Nachylenia są podobne. Trochę sobie dworuję, ale jest faktem, że w Małym Cichym po prostu … nie sposób się rozpędzić, jest tak płasko.
Wydawałoby się, że taki projekt jest skazany na porażkę, ale nic z tego. To jest miejsce bardzo dziś popularne i zwłaszcza chętnie odwiedzane przez rodziny z dziećmi, które dopiero się uczą jeździć na nartach. Zapewniam, że trudno o bezpieczniejszą lokalizację. Nie dość, że ryzyko upadku jest niemal żadne, to zminimalizowane jest też ryzyko jeszcze istotniejsze. Nikt w twoje dzieci nie wjedzie z zabójczą prędkością z jednego prostego powodu, tam nie sposób się w ogóle rozpędzić. I to działa, dlatego możliwa była modernizacja ośrodka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz