Są takie momenty w historii kraju i świata (tym razem moralny i militarny rozpad imperium Stanów Zjednoczonych Ameryki połączony z roszczeniami Izraela do Polski za... wojnę), że nie ma sensu wielce rzeczywistości komentować, wystarczy się posłużyć cytatami z księgi czasów wszech:
— Przyszedł pan po pieniądze dane mi na weksel, jeśli się nie mylę? — zapytał feldkurat swego gościa.
— Człowiek znajduje się niekiedy w takiej sytuacji, że nie pozostaje mu nic innego, tylko mieć nadzieję. (...) Niech pan nie traci nadziei i ufa stale, że spłacę panu tysiąc dwieście koron, gdy w kieszeni mam niecałych sto.
— Mój Szwejku, mnie to wszystko zaczyna już nudzić — rzekł feldkurat, jakby nie dostrzegał gościa. — Myślałem, że nas ten człowiek zabawi, że opowie nam jakieś anegdotki, a on chce, żebym wam rozkazał nie wtrącać się do tej sprawy, chociaż mieliście z nim już dwa razy do czynienia. Wieczorem w wigilię dnia tak ważnego, gdy trzeba skupić wszystkie myśli i uczucia wokół Boga, zamęcza mnie jakąś idiotyczną historią o nędznych tysiąc dwieście koron. Odwraca myśl moją od spraw wyższych i chce, abym mu jeszcze raz powiedział, że mu teraz nic nie dam. Nie będę z nim więcej rozmawiał, aby mi nie zepsuł reszty tego świętego wieczoru. Powiedzcie wy mu, Szwejku: „Pan feldkurat nic panu nie da”.
Szwejk wypełnił rozkaz, wrzaskliwie powtórzywszy te słowa nad uchem gościa.
Ale wytrwały gość nie ruszył się z miejsca.
— Zapytajcie, Szwejku — nalegał kapelan — jak długo ten jegomość zamierza rozsiadywać się tutaj.
— Nie ruszę się stąd, dopóki nie otrzymam swej należności — twierdził z uporem wytrwały człowiek.
Kapelan wstał, podszedł do okna i rzekł: — W takim razie oddaję go wam, Szwejku; róbcie sobie z nim, co się wam podoba.
I Szwejk (po raz trzeci tego dnia) zrzucił natręta ze schodów.
Ciekawa propozycja na poczytanie
OdpowiedzUsuń