Str. 11:
"Marszałek Iwan K. Kozłow miał sześćdziesiąt siedem lat i już o dwa lata przekroczył wiek emerytalny. Jednak w Związku Radzieckim, tak jak gdzie indziej, ludzie, którzy ustanawiają prawa, wcale nie uważają, że powinny się one stosować również do nich."
Str. 13:
"Są dwie przyczyny popytu na ropę. Po pierwsze, od czasu wprowadzenia nowych reform gospodarczych wynika to ze wzrostu produkcji przemysłowej, głownie w zakresie dóbr konsumpcyjnych, zgodnie z dyrektywami Biura Politycznego. Po drugie, ze zbyt dużego zapotrzebowania na paliwo tych niewydolnych gałęzi przemysłu, i to nie tych tradycyjnych, lecz również nowych. Nasz przemysł [MS: radziecki] jest, mówiąc w skrócie, zbyt energochłonny. Stosowanie przestarzałych maszyn w wielu dziedzinach prowadzi do monstrualnych przerostów zużycia energii."
Str. 18-19
"Zaryzykował więc, wbrew temu co radziła służba bezpieczeństwa (...) i zgodził się na życzenie prezydenta. John Cormack chciał przemówić do narodu radzieckiego w transmisji na żywo. (...) Telewizja "na żywo" właściwie nie istnieje w ZSRR; wszystko się cenzuruje, redaguje, przetwarza i dopiero wtedy przekazuje społeczeństwu. (...) [MS: Specjaliści z telewizji] zauważyli, że po pierwsze tylko niewielki procent obywateli radzieckich zrozumie Amerykanina, pozostali muszą polegać na przekładzie — a ten można spreparować. (...)
— Zwracam się do was, mężczyźni, kobiety i dzieci Związku Radzieckiego.
Marszałek Kozłow zerwał się z fotela w swoim gabinecie ze wzrokiem utkwionym w ekranie. (...) Bo John Cormack nie mówił po angielsku lecz płynnie po rosyjsku."
Str. 57:
"... tym, co w rzeczywistości niepokoi naszych planistów, nie jest marnie zorganizowana armia radziecka, lecz armia o połowę mniejsza, za to profesjonalna."
Str. 96:
"Gdy połączone siły międzynarodowych środków przekazu tracą umiar, ich działanie wywołuje przerażenie. Ich apetyt jest nienasycony, metody brutalne."
Str. 99:
"Scotland Yard przyznaje nieoficjalnie, że ma z prasą brytyjską lepsze układy, niż się wydaje. Czasem drażnią się nawzajem przy drobiazgach, ale jeśli sprawa jest rzeczywiście poważna, redaktorzy pism i właściciele słuchają i siedzą cicho."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz