|
Mem z Dziennika Zachodniego |
— EURO, EURO i po EURO! — powie realista, w naszych warunkach zwany pesymistą.
Po czasie okazuje się, że Brzęczek był realistą ("Gramy polskie catenaccio, panowie – autobus, jedna kontra i gol"), a Boniek, przykro to przyznać – durniem ("Mamy świetnych piłkarzy, powinniśmy grać odważniej i lepiej"). Do tego jeszcze doszły (po raz kolejny) ustawiczne błędy personalne Sousy. Grał młodymi na pełne ryzyko, bo uznał, że starzy już nie poradzą (widział w końcu, do [cenzura] ich na treningach, wiedział na co ich stać), przegrywał, ale szło z tym coraz lepiej, więc na końcu postawił na... starych.
— Szczęsny, Bereszyński, Rybus, Krychowiak – to przecież skład Nawałki — skonstatujemy.
Nie, to nie skład Nawałki. To skład Bońka ułożony chyba na bazie podpowiedzi... dziennikarzy. Boniek jest bowiem bardzo podatny na tzw. PR. Czy to nasz jedyny problem? Nie, to nie jest nasz jedyny problem, bo do tego dochodzi:
- zaskakujący brak szybkości;
- zaskakujący brak kondycji (może nie aż taki zaskakujący, w końcu Sousa postawił na weteranów);
- no i ten tradycyjnie nieszczęsny Szczęsny.
Wojtek (celowo nie piszę Wojciech, bo na to trzeba dojrzeć) Szczęsny czy Wojtek nie–Szczęsny? Chyba to drugie. To czwarta impreza, w której nie odegra żadnej roli lub raczej odegra rolę negatywną. Po EURO2012 (katastrofa), EURO2016 (na szczęście: kontuzja), MUNDIALU2018 (katastrofa), mamy teraz na EURO2020(2021?) kolejną katastrofę. Ile tych nieszczęść zaserwuje nam Wojtek jeszcze? Że jest kluczowym graczem Juve? A co mnie to obchodzi, na EURO znów zawalił. Jak zwykle. Jak zawsze. Tak samo, jak do historii polskiej piłki nie przejdzie Lewandowski: bo niczego wielkiego nie zdziałał z kadrą na wielkich imprezach. Sorry, nie ja to wymyśliłem – tak po prostu jest. Idolem Argentyńczyków nie jest Messi – symbol porażek, idolem Argentyńczyków nadal jest Maradona – symbol triumfu!
Co dalej? Ano nic. Zmieniamy pampersy i jedziemy na lekcję hiszpańskiego. Obyśmy nie uczyli się liczebników:
— Uno, dos, tres, cuatro, cinco, seis, siete, ocho, nueve, diez... — śniło mi się już tej nocy. Mam nadzieję, że nie–Szczęsnemu śniło się coś innego.
— Hiszpania leje wszystkich, ale my lejemy Słowaków i remisujemy ze Szwedami — ten scenariusz już wziął w łeb.
— My się uczymy hiszpańskich liczebników, a Szwecja po zaciętym boju pokonuje Słowację i mamy EURO z głowy – zajmujemy bezwzględne 4. miejsce w grupie już ugruntowane po 2. meczach — ten scenariusz nosi w sobie duże pokłady prawdopodobieństwa. Niestety.
España? Niemcy od nich dostali szóstkę. Ale, na nasze szczęście, podobno każdy mecz jest inny.
— Remisujemy z Hiszpanią, lejemy Szwecję, która wcześniej leje Słowację, równolegle Hiszpania leje Słowaków i wychodzimy z 2. miejsca z grupy — zważy aktualną tabelę optymista.
Optymista? Idiota nieznający się na futbolu raczej. Chciałbym, aby ten idiota miał rację. Szkoda, że to tak mało prawdopodobne!
|
Czy Szczęsny już uczy się hiszpańskich liczebników? |
ten wpis jest super!
OdpowiedzUsuńinteligentny wpis
OdpowiedzUsuńinteligentny wpis
OdpowiedzUsuń