Radiostacja z wieżą, piękny rynek, palmiarnia, w miarę nowy stadion a przy nim wieża wodociągowa — to symbole Gliwic. Ale nie jest to pełna lista.
Można ją z pewnością uzupełnić o symbole naukowo-architektoniczne, czyli budynki Politechniki Śląskiej — najlepszej na Górnym Śląsku uczelni założonej przez ... lwowskich matematyków. Można ją także uzupełnić o zupełnie nową budowlę — największą w Polsce halę widowiskowo-sportową.
Oto te symbole w oku fotografa. Wpierw bardzo dłuuuuugi budynek (na mapach wójka Google'a zmierzyłem 275 m):
Potem jego sąsiedzi:
poniedziałek, 5 sierpnia 2019
sobota, 3 sierpnia 2019
Zasady zarządzania przedsiębiorstwem. Controlling czy kontrola? I controlling, i kontrola
Joe Alex (Maciej Słomczyński). Powiem wam jak zginął:
"— Mam do ciebie niewielką prośbę.
— Prywatną?
— Nie.
— To ciekawe — powiedział Joe Alex. — Mamy dwadzieścia minut do rozpoczęcia przedstawienia, muszę jeszcze po drodze kupić kwiaty. Gdzie po ciebie podjechać?
— Nigdzie — brzmiała spokojna odpowiedź. — Jestem w barze naprzeciw twoich okien, a jeżeli odsłonisz firankę, zobaczysz przed tym barem czarny samochód. Za kierownicą siedzi pyzaty młody człowiek w szarym kapeluszu. Nazwisko jego brzmi Jones i jest on sierżantem.
— To znaczy, że jesteś w tej chwili na służbie, prawda?
— Jestem tylko słabym człowiekiem — roześmiał się Parker.
Ale Joe znał go zbyt długo, aby nie wiedzieć, że Ben prędzej strzeliłby sobie w głowę ze służbowego pistoletu, niżby miał użyć służbowego samochodu dla prywatnych celów.
— Zaraz zejdę! — odłożył słuchawkę."
Ferderick Forsyth. Negocjator:
"Jednak z Związku Radzieckim ludzie, którzy ustanawiają prawa, wcale nie uważają, że powinny się one stosować również do nich."
Wszelkie podręczniki ekonomii, ale napisane przecież w warunkach zachodniego rozwiniętego kapitalizmu, mówią, że controlling jest narzędziem decentralizacji zarządzania. Mówią, że kontrolowanie ludzi nie ma sensu, że dużo kosztuje, że systemy kontroli są niezwykle czasochłonne i nieskuteczne. Mówią, że zamiast kontrolować, należy wdrażać narzędzia motywujące (pozytywnie) do po prostu do wydajnej pracy. Czyli nie ma sensu szpiegować ludzi, czy przypadkiem nie jeżdżą służbowymi samochodami na obiadki do kochanki, wystarczy po prostu wyznaczyć im odpowiednie cele, rozliczyć ich z realizacji tychże celów i na końcu godnie im za to zapłacić.
Niegdyś tłumaczyłem mojej lepszej połowie, interesującej się zasadniczo sportami, w których albo jacyś chudzielce skaczą w przepaść (skoki narciarskie), albo jacyś gladiatorzy w plastronach ryzykują na co dzień utratą zdrowia i życia (żużel):
— Dziś prawdziwi mężczyźni nie idą na wojnę, tylko robią w korporacjach czelendże asap na dedlajny!
— Tak, tak... — jakoś kompletnie nieprzekonująco odnosiła się do tego lepsza połowa.
— Tak, tak... — podobnie ja kiwam głową z niedowierzaniem, chłonąc te mądre controllingowe korpometody. I nawet zaczynam w nie trochę wierzyć, póki nie trafi się nam taki temat, jak podróże pana marszałka. Przy tej okazji widać wyraźnie, że bez pewnej dozy kontroli nawet komuś tak ostrożnemu życiowo, jak prezesowi partii rządzącej, potrafią się wymknąć z krajobrazu pewne sprawy.
Wadą tych podręczników jest bowiem geografia.
O zimie myśl ... latem. Najdłuższe koleje narciarskie w Polsce
Gdzie mieści się najdłuższy wyciąg w Polsce?
- Na Kasprowym? Nie!
- W Szczyrku? A gdzież tam!
- A może w Białce? To już zupełnie nie!
- To może na Pilsku? A skądże?
- Więc gdzieś w Sudetach? Tak!
Otóż najdłuższym wyciągiem narciarskim w Polsce jest Karnonosz Ekspres umiejscowiony w Szklarskiej Porębie:
Okazuje się, że 2 najdłuższe polskie wyciągi znajdują się w Sudetach, a jeszcze konkretniej - w Karkonoszach. W obu przypadkach mowa o konstrukcjach nowych, w Karpaczu - nawet o zupełniej nowości, czyli inwestycji w miejsce starego Zbyszka. Sudety zresztą reprezentowane są godnie, gdyż na 6. miejscu mamy świeradowską gondolę.
Do czołówki załapało się także kilka wyciągów o nienarciarskim charakterze, w tym chorzowska Elka - czyli wyciąg po ... płaskim. Na granicy śmierci technicznej są:
- Na Kasprowym? Nie!
- W Szczyrku? A gdzież tam!
- A może w Białce? To już zupełnie nie!
- To może na Pilsku? A skądże?
- Więc gdzieś w Sudetach? Tak!
Otóż najdłuższym wyciągiem narciarskim w Polsce jest Karnonosz Ekspres umiejscowiony w Szklarskiej Porębie:
Okazuje się, że 2 najdłuższe polskie wyciągi znajdują się w Sudetach, a jeszcze konkretniej - w Karkonoszach. W obu przypadkach mowa o konstrukcjach nowych, w Karpaczu - nawet o zupełniej nowości, czyli inwestycji w miejsce starego Zbyszka. Sudety zresztą reprezentowane są godnie, gdyż na 6. miejscu mamy świeradowską gondolę.
Do czołówki załapało się także kilka wyciągów o nienarciarskim charakterze, w tym chorzowska Elka - czyli wyciąg po ... płaskim. Na granicy śmierci technicznej są:
- jednoosobowa kolej na Chełm w Myślenicach
- oraz dwuosobowa kolej na Butorowy Wierch w Zakopanem.
piątek, 2 sierpnia 2019
Jak uzdrowić polską ligę? Zacznijmy od trzech kluczowych decyzji!
![]() |
Polska ekstraklasa tonie, choć kasy jej nie brakuje |
Co można zmienić? Ano można na szybko podjąć co najmniej 3 kluczowe decyzje:
- Salary cap!
- No public money for pro!
- Foreigners limit!
Już wyjaśniam szczegóły planu.
Odnośnie p. 1:
Limit płacowy dla zawodników ekstraklasy na poziomie indywidualnym nie wyższym niż 600 tys. zł rocznie. Na drużynę - nie więcej niż 10 mln rocznie dla drużyn grających w pucharach i nie więcej niż 7,5 mln rocznie dla pozostałych. W I lidze - 5 mln zł na drużynę. W II lidze - 1 mln zł. W niższych ligach - 100 tys. zł. Ligi te (zgodnie z poziomem) winny być pełne amatorów. Czy limit będzie obchodzony? jeśli tak, to na własne ryzyko piłkarzy, bo procedura licencyjna powinna chronić tylko zarobki w ramach limitu.
Odnośnie p. 2:
Proponuję wprowadzić zakaz finansowania (dotacje, dokapitalizowania) drużyn profesjonalnych publicznymi (rządowe, samorządowe) pieniędzmi, za wyjątkiem poziomów niższych niż II liga. Zasadniczo pieniądze publiczne będą mogły wspierać rozsądną infrastrukturę (budowa i utrzymanie obiektów) oraz wsparcie dla szkolenia i drużyn młodzieżowych. W przypadku posiadania akcji przez organy publiczne (miasta), winny one się ich pozbyć w czasie do 2 lat, po cenie nie niższej niż wartość księgowa akcji, a w przypadkach, gdy wartość ta jest ujemna (raczej to standard) - po cenie nie niższej niż 1 zł za cały pakiet.
Odnośnie p. 3
Mistrz Polski, czyli reprezentant naszego kraju, wyszedł na mecz z reprezentantem Łotwy w następującym układzie podstawowej jedenastki: 5 Polaków oraz 6 obcokrajowców. I jest to i tak dla naszej ligi proporcja bardzo narodowa, bo inni mają i wystawiają tych foreignersów więcej. Należy więc przypomnieć sobie rozwiązania angielskie: obcokrajowiec - tak, ale tylko i wyłącznie wówczas, jak jest etatowym reprezentantem (min. 10 występów) danego kraju. Do tego limit - maksimum 3 obcokrajowców w drużynie.
Wprowadzenie tych zasad wymaga swego rodzaju porozumienia ponad podziałami, nie może się nikt, jak niegdyś Legia, wyłamać.
Kompromitacja ligi. Kompromitacja mistrza Polski. Załatwiają nas odrzuty z ekstraklasy
Jak to jest, że dwa miesiące po wygraniu ligi w cuglach mistrz Polski jest ... kompletnie bez formy oraz ... kompletnie bez sił na grę przez 90 minut? Oto fragment relacji z wczorajszego meczu z Interii:
"Gospodarze dopięli swego dwie minuty później. Po serii błędów piłkarzy Piasta w obronie do pustej bramki z dwóch metrów trafił wprowadzony chwilę wcześniej Kamil Biliński. Piłkę idealnie dograł mu Deniss Rakels."
"Gospodarze dopięli swego dwie minuty później. Po serii błędów piłkarzy Piasta w obronie do pustej bramki z dwóch metrów trafił wprowadzony chwilę wcześniej Kamil Biliński. Piłkę idealnie dograł mu Deniss Rakels."
Wniosek:
Dajcie na tę ekstraklasę jeszcze więcej pieniędzy, jeszcze wyższe kontrakty telewizyjne, jeszcze wyższe wynagrodzenia zawodników!
Niech miasta dalej, wzorem Katowic (już 25 mln zł "pomocy" w tym roku), wrzucają środki na tę zabawę!
Niech każdy piłkarz w Polsce dostanie taką pensję jak Jędza swego czasu (3 mln zł rocznie, teraz zmniejszona o połowę i rozłożona w czasie), przecież im się należy!
I zobaczycie: będzie jeszcze "lepiej", tzn. ... zabawniej!
PS. Szykuję się na osobny tekst na temat kondycji tej ligi, poparty m.in. liczbami z raportu Deloitte!
czwartek, 1 sierpnia 2019
Standardowa tragedia. Licznik wstydu. W rocznicę powstania w Warszawie została nam tylko Warszawa. I to ... bez formy
- Piast: 2 punkty (za porażkę i przegranie dwumeczu);
- Lechia: 2 punkty (za porażkę i przegranie dwumeczu);
no i została nam tylko Legia, w dodatku ... bez formy (remis z półamatorami z Finlandii).
To sportowa tragedia. Mój licznik wstydu zgromadził w tym sezonie już 7 pkt. Zasady (przypominam) są następujące:
- za każdy przegrany mecz - 1 punkt;
- za każdy przegrany dwumecz lub odpadnięcie z grupy - 1 punkt;
- w przypadku wyjścia z grupy dalsze punkty nie są przyznawane (premia za sukces).
No i mamy nowy (kolejny) sezon eurowpadek. Piast odpadł definitywnie i zgromadził już 4 pkt. (2 porażki i 2 przegrane w dwumeczach), Lechia - 2 pkt. (1 porażka i przegrana w dwumeczu), Cracovia - 1 pkt. (przegrana w dwumeczu).
Jeśli Legia nie da rady Atromitosowi Ateny (klub niegdyś Marcina Baszczyńskiego, mojego niemal sąsiada), wówczas (tradycyjnie niemal) pożegnamy się z pucharami zanim ... poważne drużyny zaczną sezon.
O kierunku, w którym zmierza nasza (o...) ekstraklasa, będzie osobny tekst.
PS. Tak dziadowsko i chaotycznie (chaos - to dominujące słowo konfrontacji z Łotyszami) grającego Piasta jeszcze nie widziałem.
PS2. Przypominam, że w zeszłym sezonie polskie drużyny zakończyły sezon pucharowy 16 sierpnia. Tym razem rewanż Legii z Atromitosem (nie wyobrażam sobie takiej wtopy) przypada na 15 sierpnia. Czy będzie nowy rekord?
PS3. Przypominam mój tekst sprzed roku:
"Dziś przegrywamy z drużynami, o których istnieniu kiedyś nie miałem zielonego (poza Utrechtem, ale - umówmy się - to też nie potęga) pojęcia, i które historycznie różne Górniki, Ruchy, Legie, Lechy a nawet Stale z Mielca na rozgrzewkę lały niemożliwie."
PS2. Przypominam, że w zeszłym sezonie polskie drużyny zakończyły sezon pucharowy 16 sierpnia. Tym razem rewanż Legii z Atromitosem (nie wyobrażam sobie takiej wtopy) przypada na 15 sierpnia. Czy będzie nowy rekord?
PS3. Przypominam mój tekst sprzed roku:
"Dziś przegrywamy z drużynami, o których istnieniu kiedyś nie miałem zielonego (poza Utrechtem, ale - umówmy się - to też nie potęga) pojęcia, i które historycznie różne Górniki, Ruchy, Legie, Lechy a nawet Stale z Mielca na rozgrzewkę lały niemożliwie."
Jak na badaniach dla kierowców
W Polsce ludzie lubią działać pod presją w konkretnej sytuacji, czasem nawet robią to dobrze: vide akcja ratowania Wisły Kraków. Tymczasem najskuteczniejszą strategią działania jest niemal zawsze praca u podstaw. Ale tej strategii nie lubimy, bo jest zbyt wymagająca. Jesteśmy mistrzami gaszenia pożarów. Ale nie każdy pożar da się ugasić.
Dziś okazuje się, że miasto nie chce ot tak dać padającemu Ruchowi Chorzów (z konkretnymi akcjonariuszami w tle, w dodatku prowadzącymi - wydawałoby się - konkretne biznesy) 600 tys. zł z umowy na działania promocyjne, tylko - 150 tys. zł, bo na tyle wykonane działania oszacowano.
No tak, Ruch nie wywiązał się z pełni z umowy (konkretne eventy), bo dopuścił do strajku pracowników. Co więcej: nie będzie się też wywiązywał dalej, bo dopuścił do konfliktu z kibicami (ilość widzów na stadionie). To proszę mi do jasnej powiedzieć, na jakiej podstawie urzędnicy (sic!) mieliby przelać środki za działania, których nie wykonano? Przecież to dla nich co najmniej RIO, być może NIK, a może nawet w wersji hard (tego mogą się bać naprawdę) ... prezes partii panującej piszący na szybko specustawy na podstawie artykułów Faktu (niestety, tak to w Polsce działa) na nadużywających przywilejów funkcjonariuszy publicznych.
Nie da się wiecznie funkcjonować na zasadzie gaszenia zapalających się światełek - jak na badaniach dla kierowców. Tu naciszniesz - tam się zapali. Znowu naciszniesz - znów się gdzieś indziej zapali. Niestety urok tego badania jest taki, że światełka zaczynają się zapalać coraz szybciej i w coraz mniej spodziewanych miejscach. Starasz się za tym nadążać, aż jest coraz trudniej. A w końcowej fazie - tylko mistrzowie dają rady. I tak właśnie jest w Chorzowie z tym klubem. Tylko już brakuje mistrzów od nadążania za światełkami, bo tych jest za dużo i świecą dosłownie wszędzie i coraz intensywniej.
Kto by tam w końcu te światełka ogarnął!?
Subskrybuj:
Posty (Atom)