Dziś o zasadach amerykańskich (rano) i europejskich (wieczorem).
Naturalna skłonność do poszukiwania zasad ujednolicających uniwersalne zasady rachunkowości. GAAP jako pierwsza próba stworzenia uniwersalnych zasad
Pierwszą próbę ujednolicenia reguł rządzących rachunkowością
podjęto w USA. Spisano regulacje adresowane do wszystkich spółek notowanych na
giełdzie, z założeniem możliwego stosowania ich również przez inne podmioty.
Powstał zestaw reguł i wytycznych, które nazywa się ogólnie
przyjętymi zasadami rachunkowości (ang. Generally Accepted Accounting Principles,
GAAP). Standardy obejmują reguły, normy i procedury stosowane w firmach podczas
przygotowywania dokumentacji finansowej. Zasady te zostały wyznaczone przez Financial Accounting Standards Board,
czyli FASB, oraz przez American Institute of Certified Public Accountants,
czyli AICPA. Spółki notowane na giełdzie papierów wartościowych mają obowiązek
stosować GAAP. Wymóg ten nakłada na nie amerykańska komisja papierów
wartościowych i giełd (ang. Securities
and Exchange Commission, SEC). Większość firm nienotowanych na
giełdzie, organizacji typu non profit i podmiotów pozarządowych również przestrzega
wytycznych zawartych w GAAP.
Intencja stworzenia jednolitej regulacji była następująca:
„GAAP powstały po to, aby publikowane informacje finansowe
były bardziej przydatne dla inwestorów, wierzycieli oraz wszystkich tych,
którzy podejmują decyzje na podstawie dokumentów finansowych spółek.
Sprawozdawczość finansowa zgodna z wytycznymi […] ma również na celu
skuteczniejsze informowanie kierownictwa firmy. Informacje te mają przełożyć
się na poprawę wyników biznesowych firmy i pomóc w prowadzeniu wewnętrznej
dokumentacji”.
Reguły ujęte w GAAP nie są jednak takie, jak wyobraża je
sobie większość ludzi. Nie przybierają postaci nakazowej, na przykład: „Taki
koszt należy ująć następująco” albo „Taki przychód należy zaksięgować tak i
tak”. Są to raczej wytyczne i zasady, w związku z czym podlegają interpretacji
i subiektywnym ocenom. Księgowi danej firmy muszą sami ustalić, jakie
przełożenie ma dana zasada na działalność ich firmy. To bardzo istotny element
sztuki finansów. Pamiętajmy, że księgowi i specjaliści od finansów starają się
nakreślić obraz rzeczywistości za pomocą liczb. Obraz ten nigdy nie będzie
dokładny ani idealny, powinien być jednak dostosowany do konkretnej sytuacji
danego przedsiębiorstwa. GAAP pozwalają osiągnąć ten cel.
Są to jednak regulacje dość szczegółowe (w przeciwieństwie
chociażby do IFRS). Gdyby wszystkie zasady i wytyczne GAAP przedstawić strona
po stronie na papierze, podobno mogłyby liczyć nawet powyżej stu tysięcy stron.
Księgowi, którzy stosują je do przygotowywania dokumentów finansowych, zwykle
są ekspertami w wybranym obszarze rachunkowości, na przykład w amortyzacji. Do
tej pory nie spotkaliśmy nikogo, kto przeczytałby cały katalog tych norm i
uznawał się za eksperta w ich dziedzinie.
Czytając przypisy w sprawozdaniach finansowych spółek
notowanych na giełdzie, można znaleźć zapisy dotyczące sposobu interpretacji
wytycznych GAAP (tak naprawdę wypaczenia ich intencji). Poniżej przedstawiamy
przykładowy przypis z dokumentów finansowych firmy Ford za 2010 r.:
„Zgodnie z amerykańskimi normami GAAP jesteśmy zobligowani
do agregowania wszystkich aktywów i zobowiązań grup za okres, w którym dana
grupa jest przeznaczona na sprzedaż. W ramach przygotowywania porównawczych
zestawień bilansowych agregujemy również aktywa i pasywa istotnych grup
przeznaczonych na sprzedaż ujętych w bilansie za poprzedni okres”.
Wow! To się nazywa żargon finansowy! Wszystko jasne, prawda?
Taki sposób raportowania nie wynika jednak z regulacji, lecz jest
reprezentatywny dla wielu podmiotów w każdej części świata (również w Polsce),
gdzie komunikacją z otoczeniem (w tym akcjonariuszami) zajmują się ludzie
będący specjalistami w dziedzinach finansowych, lecz posiadający swoistą cechę
braku umiejętności napisania raportu „ludzkim językiem”. Wydaje im się, że
użycie trudnych sformułowań świadczy o ich elokwencji i wiedzy, tymczasem
odbiór niekoniecznie jest właśnie taki.
Nie da się jednak ukryć, że GAAP jako pierwsze poradziły
sobie z usystematyzowaniem życia ewidencyjnego. W dalszej fazie na innych
kontynentach w ślad za udaną syntezą z USA zaczęły rozpychać się łokciami IFRS[1].
Pewna słabość GAAP — nadużycia, w tym wyprzedaż zapasów i wycena aktywów metodą DCF
Standardy GAAP istnieją również po to, aby wszystko odbywało się zgodnie z obowiązującym prawem. Ludzie nieustannie poszukują nowych sposobów na obchodzenie reguł, taka już nasza natura. Warren Buffett, legendarny inwestor, słynie z publikowanych przez siebie ostrzeżeń związanych z tym procederem. Oto fragment napisanego przez niego klasycznego listu do swoich akcjonariuszy z 1988 r.:
„Niektórzy menedżerowie świadomie wykorzystują GAAP z myślą
o oszustwie i defraudacji. Wiedzą, że wielu inwestorów i wierzycieli w ciemno
akceptuje GAAP, traktując je niemal na równi z Biblią. W związku z tym ci szarlatani
»kreatywnie« interpretują normy GAAP i księgują transakcje biznesowe w sposób
technicznie zgodny z tymi standardami, lecz jednocześnie fundujący światu
ekonomiczną iluzję. Dopóki inwestorzy — w tym rzekomo fachowe instytucje
finansowe — będą przywiązywać dużą wagę do raportowanych »zysków«, które
regularnie rosną, możemy mieć pewność, że część menedżerów będzie wykorzystywać
GAAP do osiągania takich właśnie danych liczbowych. Nie będą się liczyć z tym,
jak faktycznie kształtuje się sytuacja ich firm. Przez lata Charlie Munger [mój
wspólnik] i ja zidentyfikowaliśmy wiele przypadków oszustw księgowych na
olbrzymią skalę. Niewielu z tych ludzi zostało ukaranych, a wielu z nich w
ogóle nie zostało napiętnowanych. Znacznie bezpieczniej jest dziś kraść duże
kwoty za pomocą długopisu niż małe kwoty z bronią w ręku”.
Pomimo tego rodzaju nadużyć GAAP to swego rodzaju punkt
odniesienia, katalog wytycznych stosowanych precyzyjnie przez większość, jeśli
nie przez wszystkie firmy[2]. FASB
i AICPA nieustannie modyfikują i aktualizują te normy, dostosowując je do
nowych problemów. Można więc powiedzieć, że GAAP to żywy organizm, który
ewoluuje z biegiem czasu[3].
Nie da się też ukryć, że GAAP ma słaby punkt w postaci
możliwych nadużyć „zgodnych z prawem” przy stosowaniu tak popularnej w USA
identyfikacji zapasów LIFO. Regularne stosowanie tej metody w
przedsiębiorstwach produkcyjnych i handlowych oznacza, że na zapasach pozostają
(ewidencyjnie, bo w rzeczywistości nie zawsze tak musi być) najstarsze produkty
lub towary. Czasem dotyczy to zakupów dokonanych wiele lat temu, najczęściej po
o wiele niższych cenach niż te obowiązujące obecnie. Te elementy, które zostały
kupione po bieżących cenach, zgodnie z regułą wykazano jako koszty w pierwszej
kolejności.
Teraz musimy sobie wyobrazić takie przedsiębiorstwo
zarządzane przez „rezolutnych” prezesów. To oni bowiem wzywają szefa
zaopatrzenia i wydają mu teoretycznie absurdalne polecenie: „Słuchaj, John,
powstrzymaj się, proszę, w najbliższym czasie z zakupami — do odwołania”.
Magazyn zostaje „wyczyszczony” do zera, a do ewidencji jako koszty współmierne
do przychodów trafiają zakupy sprzed lat dokonane po bardzo niskich na dziś
cenach. Zarząd osiąga papierowo „zyski” bez wielkiego wysiłku.
GAAP a sprawa polska
Tutaj w zasadzie sprawa jest prosta. GAAP nie są akceptowane przez przepisy polskie, co sprowadza się do tego, że jeśli komuś bardzo zależy, to może w swojej spółce zależnej nad Wisłą prowadzić równoległą do zgodnej z krajowymi regulacjami ewidencję. W praktyce dotyczy to bardzo niewielkiej grupy przedsiębiorstw, jeśli ktoś więc liczy na to, że zostanie poszukiwanym i cenionym na rynku pracy księgowym, gdyż wykształci się w temacie GAAP, to musi pamiętać o tym, że rynek na taką wiedzę i kompetencje jest w kraju bardzo wąski. Takie osoby, w dodatku ze znajomością krajowej specyfiki i krajowych reguł, mogą być jednak bardzo cenne dla potencjalnych filii firm amerykańskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz