W ostatnim czasie miały miejsce ciekawe wydarzenia na "rynku" piłkarskim, w tym między innymi:
- Skończył się sen Korony o inwestorach z Senegalu. Przyjechali, pojedli, może nawet popili. Kto wie, z jak wielką gościnnością można się spotkać w Kieleckiem? Po czym odjechali, obiecali wpłacić pierwsze drobne na wielkie spodziewane inwestycje (milion złotych), nie zapłacili i zniknęli. Swoją drogą ciekawe, jak to jest, że kolejni Dyzmowie ciągle się objawiają i ciągle różni urzędnicy dają się im nabierać. Mieliśmy już wielki brazylijski futbol w Szczecinie, mieliśmy największe kasyna i lotnisko w Białej-Podlaskiej i teraz mieliśmy z kolei wielki afrykański futbol w Kielcach. Skutek? Ten sam, co w poprzednich przypadkach. Teoretycznie ludzie powinni uczyć się na błędach, ale przykład kielecki pokazuje, że jednak tak nie jest.
- W Warszawie euforia. Legia strzeliła cztery bramki BVB. Wyczyn doprawdy godny pozazdroszczenia. Gdyby nie drobny problem. W tym samym meczu straciła ich aż osiem, a w całym dwumeczu - czternaście. Średnio w LM Legia traci na mecz ... pięć goli. Doprawdy surowa to lekcja futbolu. Jak w potyczkach seniorów z juniorami. Ci pierwsi, jak już są pewni swojej przewagi, też czasem pozwolą tym drugim coś pokazać. W końcu i tak są lepsi.
- A w Chorzowie debaty. Klub nie odda "na razie" 1/3 uzyskanej jakiś czas temu miejskiej pożyczki. Termin wpłaty 6 mln zł właściwie minął. Część z tych środków wpłynęła na konto urzędu, ale część nie. Trwają rozmowy o prolongacie terminu. Z tego, co można przeczytać w prasie, wizja kształtu porozumienia jest różna u obu stron. No cóż. Taka specyfika jest tego biznesu. Biznesu? Mam wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz