środa, 23 listopada 2016

Za protekcjonizm zawsze płaci konsument

"Protekcjonizm to narzędzie polityki państwowej polegające na stwarzaniu barier i utrudnień dla importu. Jak każde narzędzie może być używane sensownie, lub nie."*

Obserwujemy postępujący proces repolonizacji banków, właśnie negocjowana jest między innymi transakcja nabycia pakietu kontrolnego Pekao SA przez należący do PZU Alior Bank. Uchwaliliśmy ustawę anty-wiatrakową i zdecydowanie stawiamy na polski węgiel. Nie kupimy francuskich caracali. Będziemy produkowali polskie eloktromobilne pojazdy. I tak dalej i tym podobnie.

Oczywiście każda z tych decyzji ma sens i uzasadnienie. Sprzedane lata temu banki są odpowiedzialne za aferę z opcjami walutowymi oraz aferę frankową. Z wiatraków zysk mieli głownie zagraniczni producenci. Cena jednostkowa caracala odpowiadała kosztom budowy całkiem ładnego i niemałego stadionu sportowego, czyli była absurdalna. Jeśli mamy w Polsce montownie, to dlaczego nie mielibyśmy zbudować własnych fabryk z zapleczem technologicznym? To przecież już zrobili na znacznie większą skalę Chińczycy. Ponadto cały świat robi się taki nieco narodowy i samolubny. Globalizacja staje się passe.

Jest tylko jeden problem. Większość podręczników do ekonomii zawiera twierdzenie, że "za protekcjonizm zawsze płaci konsument". Niestety. Płaci w cenie mleka, cukru, paliw, energii oraz płaci pogarszającą się jakością dostępnych produktów.

Jak to będzie wyglądało w Polsce? Zobaczymy. Być może, jeśli zarządowi takiej firmy, jak państwo, starczyłoby odwagi na obniżenie podatków jako następstwo transferów społecznych likwidujących biedę strukturalną, gospodarka jednak ruszyłaby z kopyta?

* http://maczetaockhama.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz