— To tylko - w zależności od szacunków - od tysiąca do czterech tysięcy miejsc pracy. Wszyscy dobrzy ludzie powinni to poprzeć. To kwestia człowieczeństwa — głosi partia rządząca niemal (niemal, bo są tzw. "wyłomy") jednym głosem.
I w tej kwestii partia rządząca zaprzecza sama sobie i wystawia złe świadectwo samej sobie. Przecież ona ma wpływ na:
- przepisy odnośnie zasad przechowywania zwierząt i postępowania ze zwierzętami;
- działania licznych podległych pośrednio władzy instytucji kontrolnych;
- możliwości regulowania zasad przyznawania pozwoleń na działalność.
Jeśli przyjmiemy fakty wskazane wyżej, wówczas procedowany zakaz hodowli zwierząt futerkowych (poza wyjątkami) tworzy niebezpieczny precedens. Władza pokazuje bowiem, że może nagle, ot tak, być może ze względów etycznych lub innych "ważnych dla kraju" pozbawić dochodów i pracy KAŻDEGO!
Dlaczego każdego? Bo która branża nie jest nieetyczna, niestrategiczna dla kraju lub przeszkadzająca w osiągnięciu jakiegoś celu społecznego? Odpowiadam: KAŻDA!
Na dzień dobry pójdą:
- górnicy
- oraz energetycy.
Górnictwo jest niedobre, bo tak chce lewicowy i ekologiczny "świat". Ale tak się składa, że polskie górnictwo ma znaczący udział w rynku światowym, na na rynku europejskim jesteśmy (obok - uwaga - Niemiec!) potentatem. Podobnie jak w branży futrzarskiej, obok ... Danii. Ale Dania - oczywiście - "ma odpowiednie warunki chowu", rzecz jasna: w narracji.
Energetyka już teraz "skręca w lewo i ku ekologii". Polska Grupa Energetyczna (potentat w branży w Polsce) ogłasza tubalnie wszem i wobec, że wkrótce będzie "zielona". Nie chce już niedobrego węgla, nie chce elektrowni węglowych (które państwowe firmy w ostatnich latach wybudowały od zera lub wyremontowały, za w sumie - bagatela - kilkadziesiąt miliardów złotych).
Pomijając już fakt, że "rząd oszalał" (jak piszą wyborcy partii rządzącej w komentarzach do niemal rządowego portalu wPolityce.pl - polecam przegląd pod artykułami o "ustawie futrzarskiej" i innych "zielonych pomysłach"), całość stanowi bardzo niebezpieczną realizację interesów OBCYCH zamiast POLSKICH. Bo jeśli nie będzie przemysłu futrzarskiego w Polsce, to rozwinie się on w bardziej przyjaznym biznesowo (a nie dla zwierząt) kraju. Jeśli nie będzie wybycia węgla w Polsce, to będzie ono kwitło w bardziej przyjaznym biznesowo (a nie ekologii) kraju. Nie zlikwidujemy "zła". My tylko to zło wyeksportujemy gdzieś indziej, w dodatku ze szkodą dla PKB i miejsc pracy w Polsce.
Dlaczego zagrożony jest KAŻDY biznes? To proste. Dla zamknięcia z dnia na dzień ZAWSZE znajdą się argumenty. Oto przykłady, tylko kilka, taka nowa "piątka ku prawie i sprawiedliwości świata":
- TRANSPORT DROGOWY - niedobre ciężarówki rozjeżdżają żaby i jeże, w dodatku kopcą i zatruwają środowisko;
- HODOWLA TRZODY CHLEWNEJ - w zasadzie czym (poza niby nietrzymaniem norm sanepidowskich) różni się to od hodowli zwierząt na futra?
- PRALNIE - strasznie dużo detergentów trafia do "środowiska";
- LOTNISKA I SAMOLOTY - strasznie dużo paliwa zużywają, w dodatku to ce-o-dwa;
- HUTNICTWO - tu już nie ma co gadać, wobec takiej polityki ekologicznej zamknięcie tej branży jest w zasadzie przesądzone.
A jeszcze w tle jest przyszła skłonność (lub raczej zniechęcenie) przedsiębiorców do inwestowania, czyli wydawania pieniędzy w celach długoterminowych. Przedsiębiorcy już dostali po zębach:
- niestabilnością zachowań i cen wielu rynków (główna przyczyna małej skali inwestycji w czasach boomu);
- licznymi nowymi parapodatkami (PPK, wzrost płacy minimalnej, składek ZUS, podatek od deszczu, wzrost cen energii el., wkrótce dalszy wzrost ww. cen - rynek mocy);
- a teraz jeszcze licznymi ograniczeniami lub całkowitym paraliżem działalności w związku ze stanem epidemicznym.
A teraz jeszcze dodatkowo rząd im mówi:
— Nie znacie dnia, ani godziny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz