Teza tytułowa nasunęła mi się w toku wojny (dla nich - wydaje się - bez sensu) w rządzie. Gdyby bowiem zapytać dowolnego Polaka:
— Czy uważasz, że nastawienie na ekologię jest słuszne?
Odpowiedziałby z dużą dozą prawdopodobieństwa:
— No pewnie, że tak!
To nic nie kosztuje, a jest społecznie i dla duszy właściwe.
Ale gdyby tego Polaka zapytać dodatkowo:
— Czyli jesteś gotowy zapłacić za energię elektryczną dwa razy tyle co teraz, jesteś gotowy zapłacić za żywność dwa razy tyle co teraz, zrezygnujesz z wątróbek drobiowych, krupnioków [pol. kaszanka] i żymloków [pol. bułczanka], z przelotów wakacyjnych na Kretę samolotem, a jeśli będziesz chciał kupić samochód, to proszę, w ofercie będą elektryczne: malutki już od stu pięćdziesięciu tysięcy złotych w promocji?
— No coś pan zwariował?
Moim zdaniem "Naczelnik" ogłaszając swoją partię "taranem rewolucji lewackiej" chyba zamówił złe sondaże - właśnie takie ogólne.
Moim zdaniem z tą naszą ekologią (co nie przeszkadzało podpalać wysypisk, jak to w Sosnowcu) i prawami zwierząt (co nie przeszkadzało wyrzucać kotów i psów z domów jak wybuchła rzekoma epidemia) jest tak, jak ze stosunkiem Polaków do Unii Europejskiej. Otóż ogólnie prawie każdy jest za. Chcemy bowiem być ludźmi Zachodu, a nie Wschodu, a sama unia kojarzy nam się z kasą na autostrady, z kasą dla rolników oraz z bogactwem Niemców.
— Czyli jesteś za ograniczeniem praw polskich firm transportowych, za całkowitą likwidacją górnictwa w Polsce i w konsekwencji za bezrobociem na Śląsku, za likwidacją co najmniej kilkunastu elektrowni w kraju, za przyjęciem tysiąca Hassanów i Mehmetów konkretnie w twojej gminie, za legalizacją eutanazji na twojej babci?
— No coś pan zwariował?
No właśnie. Co było do udowodnienia.
Trochę szkoda że nie ma żadnych komentarzy pod tym artykułem. To mi się nie podoba.
OdpowiedzUsuń