Jestem w trakcie "lektury" (o ile za takową można uznać odsłuchiwanie audiobooka w samochodzie) Kamieniarza. Nie znam jeszcze zakończenia, ale już po mniej więcej połowie można stwierdzić, że autorka bardzo przerysowuje rysy psychologiczne postaci. Szwedzka prowincja jest tu absolutnie zamkniętym kręgiem osób z potężnym gorsetem ukrytych tajemnic, ukrytych własnych myśli, ukrytego gniewu i przy tym wszystkim prób dochowania konwenansów.
Rozróżniamy u Kamili cztery typy postaci:
1. Postać damska - zły człowiek - kompletnie wyzbyta uczuć i grająca na emocjach innych manipulatorka;
2. Postać damska - dobry człowiek - pozbawiona własnego zdania uwięziona w tradycji kompletnie podporządkowana mężczyźnie i otoczeniu idiotka;
3. Postać męska - trochę zły człowiek - zagubiony facet, kompletny egoista i dupek, ale zdolny do refleksji;
4. Postać męska - dobry człowiek - nierozumiejący kobiet, nieco zagubiony, ale zawsze rycerski i odpowiedzialny.
Oczywiście w książce postaci występują w parach. W konfiguracji - tu się pewnie Czytelnicy domyślają: 1 - 4 oraz 2 - 3. Innych postaci i konfiguracji nie zauważono.
Ten przykład widzenia świata przez - było, nie było - świetną autorkę kryminałów pokazuje wręcz łopatologicznie, dlaczego Szwedki stały się takimi feministkami. Bo skoro same tak postrzegają życie...
Oczywiście rosnące grono "imigrantów" prędzej, czy później, (raczej prędzej) może radykalnie wpłynąć na nastawienie szwedzkiej prowincji do szeroko rozumianej własnej "tradycji" i "zaściankowości". Krótko mówiąc, Szwedzi (a zwłaszcza Szwedki) mogą z powrotem polubić sami siebie, bo na razie mają z tym nielichy problem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz