Paweł Zarzeczny nie był z mojej parafii, w dodatku był wrogiem "po szalu". Nie prowadził pewnie "sportowego" trybu życia, ale na sporcie się znał, bez dwóch zdań. Miał też jedną, coraz rzadszą w dzisiejszym świecie, cechę. On miał swoje zdanie i nie bał się go wypowiadać.
Był więc tylko i aż dobrym dziennikarzem.
Bycie dobrym dziennikarzem to tak niewiele i tak wiele zarazem. Nie można po prostu przepisywać wiadomości z PAP lub z netu metodą ctrl c/ ctrl v. Trzeba napisać coś od siebie. Trzeba to zrobić w sposób interesujący. Trzeba to zrobić, nie robiąc błędów ortograficznych. Trzeba pisać prawdę. Trzeba opisywać fakty. I nie bać się własnych wniosków. Tylko i aż tyle. Dla wielu (bardzo wielu) nieosiągalne.
Szanujmy ostatnich dziennikarzy, tak szybko odchodzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz