Ruda Śląska, 29.03.2013
Związek
filmu i literatury z bieżącymi zdarzeniami ekonomicznymi
Jak wytłumaczyć dzisiejsze zjawiska gospodarcze? Skąd się
biorą „afery”?
Skąd ludzie czerpią inspirację? Nie sądzę, aby ci, których lud pospolity nazywa dziś po prostu „oszustami”, byli wysoce wykształconymi znawcami literatury światowej i arcydzieł sztuki filmowej. Ale sięgając do tych źródeł znajdziemy bez pudła opisy zdarzeń, które mają miejsce w teraźniejszości lub w niedalekiej przeszłości. Naprawdę, nie żartuję.
Skąd ludzie czerpią inspirację? Nie sądzę, aby ci, których lud pospolity nazywa dziś po prostu „oszustami”, byli wysoce wykształconymi znawcami literatury światowej i arcydzieł sztuki filmowej. Ale sięgając do tych źródeł znajdziemy bez pudła opisy zdarzeń, które mają miejsce w teraźniejszości lub w niedalekiej przeszłości. Naprawdę, nie żartuję.
O niedawne aferze
„Amber Gold” pisał już w 1999 roku niejaki „kryminalista” (tzn. autor książek
kryminalnych) z nielubianej u nas Rosji (a akurat literaturę mają świetną)
Boris Akunin w pozycji „Walet pikowy”. Książka stanowiąca fikcję literacką
opisuje działalność pewnego kombinatora w czasach carskich jeszcze. Aby nie
zanudzać opisem cytuję wprost: „Wielce
udanie poszła w pozaprzeszłym roku operacja z Towarzystwem Kredytowym Butterfly
w Niżnym Nowogrodzie. Pomysł był prosty i genialny, obliczony na bardzo
rozpowszechniony typ ludzi, u których wiara w bezpłatny cud jest silniejsza niż
wrodzona ostrożność. Towarzystwo przyjmowało od mieszczuchów wkłady pieniężne
na niesłychanie wysoki procent. W pierwszym tygodniu wkłady wniosło zaledwie
dziesięć osób, w tym dziewięć podstawionych przez Momusa. Kiedy jednak w
następny poniedziałek (procenty naliczano codziennie) otrzymali oni wszyscy po
dziesięć kopiejek od każdego wpłaconego rubla, miasto wprost oszalało. Kolejka
do kantoru Towarzystwa ciągnęła się przez trzy przecznice. W następnym tygodniu
Momus znowu wypłacił po dziesięć procent, po czym musiał wynająć jeszcze dwa
pomieszczenia i dwunastu nowych kasjerów. Czwartego poniedziałku na drzwiach
kantoru pojawiły się kłódki. Tęczowy Butterfly na zawsze odpłynął znad brzegów
Wołgi w siną dal”. Chyba nie muszę do tego nic już więcej dodawać.
Istną kopalnią wiedzy o
czasach dzisiejszych są „Losy dobrego wojaka Szwejka…” niedokończone niestety
przez Jarosława Haszka z powodu śmierci w 1923 roku. Możemy tam między innymi
znaleźć świetny cytat „a przecież
panowie oficerowie to w ogóle mało czytają” lepiej ode mnie tłumaczący problem
„sztucznej inteligencji”. Z kolei w „Ziemi Obiecanej” Władysława Stanisława Reymonta,
znanego obecnie jako patron ulicy, przy której stoi stadion Wisły Kraków,
możemy znaleźć analogie do niedawnych „afer budowlanych”. Cytuję: „nie sztuka jest upaść sto za sto, tu
trzeba myśleć, tu trzeba bankrutować trzydzieści za sto, co ja mówię dwadzieścia
…”. Podobnie jak sienkiewiczowski
Zagłoba radzi „podarować Karolowi
Gustawowi Niderlandy”, tak samo postępują partie przed wyborami na całym
świecie obiecując w zamian za głosy różnorakie rzeczy i dobra, które do nich
nie należą.
Czytając rozdział
„Sejmokracja” książki „Gorzka chwała. Polska i jej los 1918-1939”
zafascynowanego Józefem Piłsudskim amerykańskiego pisarza Richarda Watta (swoją
drogą ciekawe, jak pięknie naszą historię opisują cudzoziemcy) nie sposób nie
znaleźć analogii do czasów dzisiejszych i obecnego stylu organizowania sobie
życia politycznego przez Polaków. Rozrost administracji, nepotyzm, korupcja,
przekładanie korzyści osobistych nad społecznymi, itd. Proszę Państwa, to
wszystko już było. Oby nie skończyło się podobnie jak niemal wiek temu.
Z kolei Agatha Christie
uczy nas, iż nie należy powierzać kasy pięknemu młodzieńcowi o budzących
zaufanie niebieskich oczach, bo on je niechybnie „źle zainwestuje”. Potem nie
zostanie mu już nic innego jak próba zamordowania staruszki-powierniczki. Wypisz-wymaluj
niektóre fundusze inwestycyjne i emerytalne.
Związki filmy i
literatury z życiem realnym są niezwykle silne. W gospodarce i ekonomii mimo
postępu technicznego generalne zjawiska rządzące tą sferą są stare jak świat i
dawno zbadane. Zmieniają się tylko dekoracje i narzędzia.
W jednej tylko pozycji
pod tytułem „Cichym ścigałam go lotem” autora „arcydzieł literatury brukowej” -
jak sam się określił Maciej Słomczyński - publikującego kryminały pod
pseudonimem Joe Alex, znajdujemy wiele cytatów odnoszących się pośrednio do
życia i ekonomii zarazem.
„Mitologia
w przeciwieństwie do śledztwa ma pewien plus, mianowicie to, że wszystko w niej
jest niezmienne i nie można oczekiwać żadnych niespodzianek”.
Wstawcie Państwo słowo „ekonomia” w miejsce słowa „mitologia” i ten cytat nic
nie straci na aktualności. Reguły generalne rządzące tą sferą życie są stałe i
nie ma tu żadnych cudów. Pieniądze jako ekwiwalent wymiany towarowo-usługowej
nie pochodzą „ze ściany” lub „z drukarki” i nie ma na świecie „nadzwyczajnych
okazji” i „super bezpiecznych lokat kapitału”.
„Jest
młodsza od swojego męża o trzydzieści, a nawet trzydzieści jeden lat. Ona ma
dwadzieścia siedem a on miał pięćdziesiąt osiem. Shakespeare umiałby z tej
prostej arytmetycznej różnicy uformować dramacik, w którym by było pięć razy
więcej trupów, niż mamy w tym pokoju”. Czyli określone
sytuacje prowokują określone problemy, zachowania i reakcje. Tak jak swego
czasu obniżka stawki CIT spowodowała wzrost wpływów budżetowych, a teraz słyszy
się, iż … mimo podniesienia stawki VAT z dwudziestu dwóch do dwudziestu trzech
procent wpływy z tego podatku spadły o … miliardy złotych. Tak jest i takie są
odwieczne prawa ekonomii. Obawiam się tylko, iż jedyną reakcją na występującą
sytuację będzie … dalsze podniesienie stawki VAT. Jak to się skończy? Wiecie
już Państwo, prawda?
„Wyjadę
za piętnaście minut. Muszę się ogolić. Nie umiem myśleć, kiedy jestem nieumyty
i nieogolony. No tak, ale wy nie musicie myśleć. Policja nie myśli, policja
działa” mówi Joe Alex do Inspektora Parkera. Podobnie jak
brytyjska policja (czy tylko brytyjska?) tak samo wiele przedsiębiorstw w
sytuacji kryzysowej odkłada „myślenie” na półkę, gdyż tu trzeba działać i
ratować sytuację. Skutki w dłuższej perspektywie nie mogą być dobre. Działanie
„pod presją” jest zawsze obarczone większym ryzykiem i stanowi niebywałą okazję
dla rozmaitych „łowców okazji”. Nieprzypadkowo czytam ostatnio, iż zagraniczne
banki w Polsce notują w warunkach „kryzysowej gospodarki” nienotowane wcześniej
zyski.
O istocie komunizmu
pięknie pisze Wiktor Suworow w „Matce diabła”: „Wszyscy socjaliści wyznają w
takiej lub innej formie to samo. Weźcie program dowolnej partii
socjalistycznej, materiały z jakiegokolwiek ich kongresu, przemówienie
płomiennego rewolucjonisty lub hasła postępowego związku zawodowego, odrzućcie
puste słowa i frazesy – a jest ich tam sporo – dokładnie wyciśnijcie i w tym,
co pozostanie, odkryjecie istotę: będziemy
pracować coraz mniej, a brać coraz więcej. Najważniejsze jest to, że
człowiek, grupa ludzi, związek zawodowy czy partia realizują tą zasadę, wydają
się być bojownikami o wolność i sprawiedliwość: przecież nie dla siebie się
staramy, ale dla dobra całego cechu czy całej klasy, całego kraju i ludzkości.
Wykorzystując to gładkie hasło (oczywiście nie w gołej i szczerej postaci, a w
otoczeniu pięknych frazesów), można zniszczyć każdą, nawet najpotężniejszą
gospodarkę. To hasło pomaga torować drogę do władzy. Tłum zawsze was poprze:
czy ktoś by nie chciał pracować coraz mniej, a brać coraz więcej? Ale ci,
którzy na grzbiecie zasad sprawiedliwości dorwą się do władzy, będą musieli
natychmiast z nich zrezygnować. Ponieważ pracując coraz mniej, nie można
dostawać coraz więcej. Państwo upadnie.” Oczywiście jakiekolwiek podobieństwo
przedstawionej przez Suworowa istoty komunizmu do fundamentów funkcjonowania
Unii Europejskiej jest zupełnie przypadkowe i niezamierzone.
Czytałem ostatnio
niezmiernie ciekawą książkę Marka Wałkuskiego pod tytułem „Wałkowanie Ameryki”.
Opisał on w niej między innymi amerykański system edukacji. Jest on tak
naprawdę dwuczłonowy. Większa jego część jest bliźniaczo podobna do wdrażanych
u nas systemów idio-tele i jest ukierunkowana na mniej zdolny „ogół”
przygotowywany do pracy „pod nadzorem”. Ale druga jego część, ta ukierunkowana
na „przyszłe elity intelektualne” jest osadzona na zupełnie innych podstawach.
Tutaj uczniów lub/i studentów uczy się przede wszystkim samodzielnego myślenia,
wynalazczości, tworzenia własnych projektów. System jest nastawiony na odwagę w
formułowaniu własnych wniosków i rozwiązań na zasadzie” nawet najgłupszy pomysł
jest świetny, jeśli jest innowacyjny i własny”. Jakże różne to podejście od
naszego. W efekcie Amerykanie mają wiele osiągnięć naukowych oraz promują
później „własne rozwiązania jako najlepsze dla świata”. W ich strategii zawsze
funkcjonowało też zielone światło dla imigracji z innych krajów, ale ukierunkowane
zwłaszcza na ludzi wybitnych i zdolnych.
Nieprzypadkowo
niemieccy fizycy po kapitulacji III Rzeszy w maju 1945 roku tak łatwo znaleźli
zatrudnienie przy projekcie „Manhattan”*). Dziwnym trafem skutki ich pracy były
niezwykle „szybkie i spektakularne”.
A więc polecam Państwu,
czytajcie prasę, książki, oglądajcie wielkie filmy, no i przy okazji myślcie i
wyciągajcie wnioski z tego co objawia się przed Wami.
Powtórzę po raz
kolejny, to co widzicie, to wszystko już było. Istota zdarzeń i mechanizmy są
te same, reszta to dekoracja. Takie dajmy na to piramidy finansowe są wieczne,
tylko „podróżują po świecie”. Bardzo dawno temu pionierem były Stany
Zjednoczone, w bliższej przeszłości problem przeszedł brutalnie przez Albanię
(tu skala „dotknięcia społeczeństwa stratami” była niesłychana i doprowadziła
do rozruchów). Całkiem niedawno piramidą okazał się rynek nieruchomości
komercyjnych w Hiszpanii oraz rynek nieruchomości mieszkaniowych w Irlandii i w
Polsce, za moment „nauki” pobiorą inni mieszkańcy naszego globu. Numery w danym
kraju da się powtórzyć jednak nie częściej niż co 10-15 lat w „produkcie”
kierowanym do przemysłu (wymiana pokolenia zarządzających) i mniej więcej 20-25
lat w „produkcie” dla gospodarstw domowych (wymiana pokolenia decydującego o
finansach).
Gdyby się jednak komuś
wydawało, że jak już posiądzie wszystkie literackie mądrości, to zrobi karierę
w biznesie, jak Bill Gates na przykład, to muszę mu uświadomić, że się myli.
Nie znam żadnego wybitnego naukowca, literata czy myśliciela, który zostałby
wybitnym biznesmenem. Spotkałem natomiast wielu świetnych biznesmenów, którzy
nie mają zielonego pojęcia, kto to był Onufry Zagłoba, o czym pisał Adam
Mickiewicz, ani na czy polegał kodeks Hammurabiego. Nie mówiąc już o zrozumieniu
przyczyn, wskutek których zwiedzamy zabytki kultury greckiej na wycieczce do …
Turcji, polskie cmentarze położone na Litwie i Ukrainie oraz perełkę
architektury krzyżackiej (czyli dzisiaj mniej więcej niemieckiej) na wycieczce
do Malborka.
Szczerze mówiąc wszechstronna
wiedza o świecie, kulturze i historii nie jest potrzebna do skutecznego
prowadzenia interesów, a czasem może nawet … przeszkadzać. Każdy bowiem myśli o
rynku trochę na bazie własnych doświadczeń i potrzeb. Przecież taki człowiek
wszechstronnie wykształcony (nie należy mylić z posiadającym dyplom wydany
przez uczelnię) bazując na własnym rozumieniu świata, pewnie otwarłby interes w
postaci księgarni zawalonej tomami encyklopedii i wydań klasyków. Szczerze
wątpię, czy w tym przypadku słowa rentowność i wyobrażenie właściciela o
wysokiej jakości produktów stanowiłyby parę. Tak jest, proszę Państwa, człowiek
zbyt inteligentny nie nadaje się na biznesmena.
A dajcie taki sam
interes poprowadzić komuś (z góry przepraszam za wyrażenie) normalnemu,
przeciętnemu. On lepiej targetuje produkt do potrzeb. On wie, że w dzisiejszym
nowoczesnym świecie książka musi być łatwa w odbiorze, napisana
nieskomplikowanym językiem, musi być o wampirach (taka moda) i ociekać seksem i
przemocą. To ma jakieś szanse. Zresztą po jakimś czasie normalny (sorry po raz
drugi), przeciętny biznesmen dojdzie wreszcie do jedynego słusznego wniosku, że
szkoda powierzchni handlowej na księgarnię i jakieś tam książki, które czyta
garstka zapaleńców. Otworzy kram z telefonami komórkowymi z ekranem dotykowym,
a może nawet nawet od razu budkę z kebabami, seks-shop lub jeszcze coś innego
dającego szansę na kasę. Wtedy odniesie sukces.
*) prace nad bombą atomową, gotową „do akcji” i użytą przez USA nad Hiroszimą i Nagasaki 6 i 9 sierpnia 1945 roku.
*) prace nad bombą atomową, gotową „do akcji” i użytą przez USA nad Hiroszimą i Nagasaki 6 i 9 sierpnia 1945 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz