Niestety decyzja prezydenta Dudy, stanowiąca de facto ukłon i prezent w kierunku prezesa Dudy, wpisuje się w proces systematycznego psucia standardów zawodowych:
- aktem pierwszym było zniesienie przez ministra Gowina jakichkolwiek wymogów wobec osób prowadzących usługowo księgi rachunkowe;
- aktem drugim było zniesienie przez ministra Gowina jakichkolwiek wymogów wobec osób prowadzących zawodowe pośrednictwo o obrocie nieruchomościami;
- aktem trzecim jest właśnie podpisana ustawa przez prezydenta Dudę;
- czekamy jeszcze na akt czwarty, czyli zwolnienie pozostałych (jest taki pomysł: zamiast zdawać egzamin w ministerstwie, zapłać za em-bi-eja i dostaniesz uprawnienia) osób z trudów zdawania jakże wymagającego egzaminu do rad nadzorczych.
Skąd wzięła się zmiana legislacji właśnie zaakceptowana przez prezydenta? Otóż osoby "wybrane" przez załogę (to taka pozostałość ustawy o prywatyzacji i komercjalizacji) otrzymywały rok na zdanie egzaminu i standardowo miały z tym wielki problem. Po czym ... traciły nieźle płatne fuchy. Powyższe stanowiło tez problem dla organizacji związkowych (bo przecież to one wybierają "przedstawicieli załogi"), musiały one bowiem zamiast "pana Stasia" wynajmować dosłownie osoby posiadające uprawnienia.
Z drugiej strony być może kończymy z pewną fikcją. Kodeks przydziela radom nadzorczym szczególne role i szczególną pozycję. Tymczasem w rzeczywistości państwo jako właściciel zarządza swoimi spółkami raczej "bezpośrednio" przez ministrów i żadne rady nadzorcze nie są mu potrzebne. To tylko fikcja i miejsce dodatkowego zarobku dla wskazanych osób. Tylko w takim przypadku zamiast obniżać standardy personalne na wzór Stalina, może warto po prostu rady nadzorcze w spółkach państwowych zlikwidować.
Nie warto się uczyć w dzisiejszym świecie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz