"W ogóle dużo jest na świecie takich rzeczy, których robić nie wolno, ale można" - rzekł Józef Szwejk na temat zbombardowania pociągu Czerwonego Krzyża.
[Jarosław Haszek. Przygody dobrego wojaka Szwejka. Bellona 2017. Str. 605]
— Nie wolno, ale można — rzekł Szwejk |
"Jest wiele rzeczy, które robić można, ale nie wolno" - mawia nam obecnie nasza kochana władza - ustami premiera i ministra zdrowia.
Godziny policyjnej nie ma, nie zdążymy opublikować ustawy |
Wydano rozporządzenie o zakazie przemieszczania się bez ważnej przyczyny w noc sylwestrową. Tyle, że po refleksji (i prawdopodobnie rozmowie z prezydentem) premier przyznał, że nie da się go wprowadzić skutecznie prawnie bez ogłoszenia stanu wyjątkowego, gdyż art. 52 ustawy zasadniczej, mówi, że "Każdemu zapewnia się wolność poruszania się po terytorium Rzeczypospolitej Polskiej oraz wyboru miejsca zamieszkania i pobytu".
Po jakimś czasie premier zamilkł, a wypowiedział się sam minister zdrowia, czyli dziś ktoś chyba nawet ważniejszy niż premier. I rzecze on, że nieważne, iż rozporządzenie jest bezprawne, ważne, że policja będzie wypisywać skierowania do Państwowej Inspekcji Sanitarnej, a ta najpierw ściągnie pieniądze z konta, a potem ... obywatel może się dochodzić.
Policja będzie kierować sprawy do PIS, potem można się odwoływać |
Jest więc nawet nie że śmiesznie, jest ... strasznie. Trudno to zdiagnozować inaczej niż totalnym brakiem poszanowania prawa i jakości tworzenia tegoż prawa.
O co w tym wszystkim chodzi? Otóż chodzi o to, aby:
1. Ludzie się władzy bali i jej rozkazy wypełniali, a nie dochodzili, czy są one słuszne, prawidłowo wprowadzone, itp. Tak się zresztą dzieje. Ludzie zasadniczo się do wielu z tych obostrzeń stosują, a wspomniana policja szaleje, vide: mandaty za mycie samochodu w marcu i za jazdę z dzieckiem na sankach parę dni temu. Zresztą niedawno żartowałem, że jazda na sankach będzie zakazana. Naprawdę nie sądziłem, że rząd mój żart weźmie na poważnie.
2. Chodzi też o test, na ile można sobie z zastraszonym społeczeństwem pozwolić. Jak test wypadnie pozytywnie, to potem będzie już znacznie gorzej. Każde zagrożenie bezpieczeństwa (jak teraz choroba, wkrótce może złe zamiary militarne jakiegoś kraju lub zagrożenie trzęsieniem ziemi) zostanie wykorzystane do dalszego ograniczania praw obywateli oraz działań już całkowicie bezprawnych, ale "słusznych w narodowym interesie".
Obym się mylił!
A moim zdaniem nie będzie tak źle. Czy ludzie myślący rozsądnie już w ogóle wyparowali z terytorium Rzeczpospolitej Polskiej? Nie sądzę. Oni na razie milczą. Milczą nawet wewnątrz władzy (prezydent, wielu posłów, senatorów i europosłów).
Ale jestem niemal pewien, że jak przedstawiciele handlowi władzy (mowa o ludziach wystawionych na strzał, na dziś to premier i minister zdrowia) się już całkowicie ośmieszą (a są temu bliscy), wówczas ogłosi się konkurs na praca.gov.pl (portal ... wniosków o pomoc covidową) na nowych sprzedawców, może tym razem rozsądniejszych.
A że są bliscy całkowitej kompromitacji, nie ulega to wątpliwości. Władza, która zamyka trasy narciarskie (wg kodu PKD), ale zapomina zamknąć wyciągi do tych tras (inny kod PKD) i naraz lepi mandaty za jazdę na sankach na zamkniętych dla narciarzy stokach - delikatnie mówiąc - nie budzi poważania społecznego. Otwartym i nierozstrzygniętym prawnie pozostały pytania:
— Czy można wejść i zjechać po trasie narciarskiej na skiturach?
— Czy można wjechać kolejką i zejść pieszo po trasie?
Myślę, że jak władza nie przestanie szaleć (a trudno obecne jej działanie nazwać inaczej niż szaleństwem), to należy pamiętać, że Polacy historycznie nie są tak pokorni, jak obywatele państw zachodnich. A właśnie zabierany wielu rokadom jest chleb do życia (pozamykane interesy lub ograniczona działalność, nie wiadomo na jak długo). Z kolei w marcu, kwietniu, najdalej w maju (zależy od terminu złożenia wniosków) wygasną zobowiązania pomocowe firm w zakresie zatrudnienia. Jeśli do tego czasu władza dalej będzie eksperymentowała z godzinami policyjnymi i zamkniętymi szkołami (ktoś musi się dziećmi opiekować i te dzieci ... uczyć), uczelniami (zamknięto w domach ludzi w najbardziej nastawionym na relacje międzyludzkie wieku), knajpami (z czego utrzymać nieruchomości i pracowników), może jej już nie być tak łatwo, jak z tą godziną policyjną w sylwestra.