Pojawiają się coraz powszechniej pytania o legalność wprowadzonych zakazów i nakazów. Moim zdaniem cześć z nich jest legalna, hmm, pośrednio - dzięki istniejącym ustawom, czyli póki ktoś nie sprawdzi ich zgodności (a raczej: niezgodności) z konstytucją, np. zakaz prowadzenia określonej działalności.
Zresztą po analizie zapisów ustawy zasadniczej moim zdaniem w ogóle wszystkie te:
- ograniczenia działalności gospodarczej,
- zakazy przemieszczania się,
- nakazy pozostawania w pomieszczeniach zamkniętych,
- nakazy noszenia określonej odzieży, czyli masek (a czemu nie różowych sweterków, sorry - nie widzę różnicy)
Wprowadzone ustawy, na bazie których wychodzą rozporządzenia, już nie mówiąc o rozporządzeniach wydanych bez ustawy, są bowiem ewidentnie niezgodne z konstytucją. Konstytucją nadającą szereg praw obywatelskich i gospodarczych, które mogą być ograniczone tylko w warunkach stanu wyjątkowego.
Wszystkie te nakazy i zakazy są więc legalne tylko i wyłącznie do momentu, póki ktoś nie zapyta o ich zgodność z ustawą zasadniczą Trybunału Konstytucyjnego. Są na razie legalne, istnieje bowiem prawne domniemanie konstytucyjności wprowadzanych ustaw - nawet tych z nią absolutnie niezgodnych.
Trybunał jest, jaki jest, ale jeśli ktoś zada mu pytanie w tej sprawie, on po prostu nie będzie miał wyjścia: stwierdzi niekonstytucyjność tych obostrzeń.
Tak jak nie miały wyjścia sądy uchylające z mozołem te sanepidowskie kary i policyjne mandaty.
Niemniej z sanepidowskimi karami jest gorzej z punktu widzenia ukaranego: są one ewidentnie niezgodne prawnie (patrz wyżej), ale decyduje tu tryb nakładania. Jeśli policja nie wystawia sama mandatów, ale kieruje je do PIS (Państwowa Inspekcja Sanitarna), a ta PIS najpierw ... zabiera pieniądze z konta, a potem ... możesz się sądzić w WSA. Tam wygrasz, może za rok, może za dwa.
Reasumując powiem, że w całej tej hucpie więc chodzi o to, aby ludzie się bali i do tych obostrzeń się stosowali. Jeśli bowiem się będą stosowali, to pytanie o legalność ich wprowadzenia stanie się drugoplanowe, wręcz nieistotne. Zresztą można wyczuć i czasem władza sama puści farbę, że ona wie (jak z godz. policyjną w sylwestra), że to wszystko jest niezgodne z obowiązującym w Polsce porządkiem prawnym, ale fajnie jakby się społeczeństwo zastosowało. A w sumie to to są przecież zalecenia, na co przytaczam dowód na fotografii ze stacji narciarskiej (niżej). Tak jak zalecenie stanowią godziny dla emerytów oraz zakaz wyjścia tychże emerytów poza tymi godzinami. Nie można bowiem tych praw ograniczać bez złamania konstytucji, która głosi równość obywateli wobec prawa oraz zakaz dyskryminacji ze względu na wiek, stan zdrowia (stąd wszelkie "przywileje szczepionkowe będą też ... niezgodne z prawem) i parę innych kwestii.
Jest jeszcze inna kwestia. Otóż normalny obywatel nie ma czasu, siły i pieniędzy, aby dochodzić się państwem, czy ono swoje prawa wprowadziło w sposób zgodny z zasadami legislacji, czy nie. I pewnie, póki te restrykcje są dla niego w miarę znośne, po prostu jakoś się do nich zastosuje lub będzie udawał, że się stosuje. Decyduje tu też matematyka. Emerytów posłusznie stosujących się do tych "zaleceń" i wierzących we wszystko TVP jest ok. 10 mln karnie głosujących sztuk, a przedsiębiorców prowadzących swoje biznesy (w dużej mierze w warunkach tej narodowej kwarantanny już nieprowadzących) jest zaledwie ok. 2 mln sztuk - czytaj: głosów.
Decyduje też własność. Państwo jest dziś właścicielem wielkich firm i pracodawcą w tych firmach (banki, energetyka, gazownia, kopalnie, teraz nawet gazety lokalne) oraz urzędach, wojsku, pośrednio też szkołach - choć tu wiele do powiedzenia mają też samorządy. Nie ma więc znaczenia, czy np. nakaz szczepień będzie zgodny z prawem, czy nie (a moim zdaniem to dyskryminacja ze względu na stan zdrowia, ponadto występuje znacząca niezgodność z RODO), bowiem i tak wszyscy w tych firmach i instytucjach zależnych od państwa karnie wykonają to, czego pracodawca od nich oczekuje, a czego z pewnością nawet nie napisze w poleceniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz