niedziela, 13 grudnia 2020

Czytanie książek. Jest trochę lepiej. Czy to efekt pandemii?

Stacja Biblioteka w Rudzie Śląskiej - Chebziu

Biblioteka Narodowa opublikowała coroczny raport dotyczący czytelnictwa Polaków. Najnowszy raport dotyczy 2019 r.

Zdaniem Bilbioteki Narodowej:  "Znamy już najnowsze wyniki badań czytelnictwa. Jak wynika z raportu Biblioteki Narodowej, w 2019 roku można odnotować trwałe zatrzymanie spadku czytelnictwa, a nawet niewielki wzrost deklaracji czytelniczych. Jest to w pewnej mierze wynik dobrej koniunktury, która pozwoliła na wzmożone zakupy nowości książkowych, ale również podsycania zainteresowań czytelniczych przez ekranizacje, seriale czy gry komputerowe. Niewątpliwie znaczącą rolę w kształtowaniu gustów czytelniczych mają prestiżowe nagrody literackie, jak Nagroda Nobla dla Olgi Tokarczuk."

Moim zdaniem Biblioteka Narodowa pominęła w tym opisie tzw. "efekt pandemii". 

"Zostań w domu!" — namawiał nas rząd oraz telewizja. No to coś w tym domu trzeba było robić.

"Przecież nie będę rozmawiał z  domownikami!" — pomyślał niejeden Polak i sprawdził ... zasoby własnej biblioteki. Ja sam przyznam ze wstydem (bo dziś czytanie książek to strata czasu, a ten czas można by było wykorzystać na coś pożytecznego, już nie mówię robotę), że sam mocno zawyżyłem normę: królowa Agata (Christie), król Jarosław (Haszek), prawnik John (Grisham) oraz as wywiadu Frederic (Forsyth) - wykonałem ponowny przegląd tych zbiorów. Leciały i lecą też w aucie audiobooki Joe Alexa. Przede mną jeszcze samochodziarz Jeremiasz Urzędniczysyn (Jeremy Clarkson) - i lista ulubionych autorów (nie licząc książek historycznych) zostanie odzapomniana. 

Ale do rzeczy. Oto graficzne przedstawienie stanu czytelnictwa w Polsce:

Źródło: Biblioteka Narodowa

Wysunąłem kiedyś tezę, że wraz ze ... wzrostem liczby studentów ... gwałtownie spadł odsetek wśród Polaków ludzi czytających książki - czytaj: "prawdziwej inteligencji". 
Niemniej korelacja jest: więcej studentów - to mniej ludzi czytających, mniej studentów - więcej ludzi czytających

Dlaczego tak jest, Bóg raczy wiedzieć.

Teraz studentów ubywa:

Źródło: Studencka Marka

No cóż. Jest, jak jest. Natomiast jest parę elementów niebudzących optymizmu:

  • Od paru lat odsetek ludzi regularnie czytających książki (to "prawdziwa inteligencja") jest taki sam i wynosi ok. 9 proc. Należy dodać: zaledwie 9 proc.
  • Chciałoby się rzecz, że "nieważne co czytają, ważne, że w ogóle cokolwiek czytają". Ale lektura tytułów najpopularniejszych książek od lat budzi zdumienie, albo "Harry Potter", albo "Pięćdziesiąt twarzy Greya", albo burdelmama Blanka Lipińska i jej "360 dni". W 2019 roku do pieca dołożyła Olga Tokarczuk ze swoją Nagrodą Nobla. Cóż, jedni ją lubią, inni nie - nie są to jednak (w przeciwieństwie do twórczości pani Blanki z "Zatoki Sztuki") pozycje łatwe. Są ambitne, choć są one w dużej mierze (co obniża ich ocenę, ale nabija "licznik") mocno ideologiczne.
  • Uznanie budzi nadal bardzo wysoka pozycja w rankingu Henryka Sienkiewicza i Adama Mickiewicza. Mam jednak nadzieję, że wynika to z samodzielnej chęci do sięgnięcia po te lektury (nie wykluczam), a nie z ... przymusu szkolnego.
  • Cieszy mnie odrodzenie kryminałów (Mróz, Bonda) - i to rodzimych. Obawiam się, że nie są to pozycje na poziomie króla Artura (Conan-Doyle'a), ale też nie czepiajmy się. Zastanawia natomiast powrót po latach do czołówki niejakiego Orwella. A może jednak nie powinien zastanawiać ... 
  • Niestety w krajach ościennych ludzie czytają więcej. Np. u Czechów lub Austriaków wcześniejszy spadek czytelnictwa nie był tak spektakularny jak u nas. Jak to wygląda obecnie? Brakuje mi w raporcie takiego aktualnego benchmarku.
    Biblioteka w Admont

Pełny raport jest dostępny TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz