No to zawsze musi być kiedyś pierwszy raz. O wyborze stacji przesądziła dokładna wizja obrazów z kamer - jakoś mi się tak wydawało, że tam wygląda najlepiej oraz zamknięcie (raczej nieotwarcie) o tej porze roku (bo mamy jeszcze kalendarzową jesień) większości innych stoków.
Jak wyszło?
Primo: stacja uruchomiła wyciągi od 8:00. To doskonała informacja w tak ciepłe dni (nawet 5 st. w rano) jak dzisiejszy. Jak wszyscy w niedzielę śpią, można (naprawdę można) w tym czasie śmigać.
Secundo: trasy rano były puste i ... zmrożone. Idealne na carving.
Tertio. Ludzi nie tylko o 8:00, ale też w późniejszych godzinach było jakoś tak mało. Ktoś tam jeździł, ale tłumów nie notowano. Widać ludzie wystraszyli się covidu i obostrzeń - nie można siedzieć w knajpie, ilość biletów może zostać ograniczona. W efekcie jedyna (z dwóch ogólnie istniejących) czynna trasa niebieska nie była zatłoczona, a nie jest to autostrada. Moim zdaniem jej szerokość sięga max. 30-35 m.
Wada? Może jedna: trasa nie ma ani fragmentu nieco ostrzejszego. Jest fajna, ciekawa (z zakrętami), umiarkowanie (jak na warunki wiślackie) długa, ale - niestety - łatwa na całej długości.
Cóż. Sezon można uznać za rozpoczęty.
Mi się jeszcze nie zdarzyło szusować, ale mam nadzieję, że w końcu mi się uda, bo nie ukrywam, że to moje małe marzenie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na stok. To fajna zabawa. Mnie się wydaje, że jazda na dwóch deskach jest łatwiejsza niż chodzenie. W czasie chodzenia częściej zresztą mi się zdarzały różne przypadki i upadki. Na nartach czuję się pewniej!
Usuń