Dziś mała lekcja ekonomii piłkarskiej. Najpierw wiadomość, potem tłumaczenie.
Wiadomość
Cytuję treść wiadomości za art. w dzisiejszym Sporcie:
"Kontrola Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wykazała, że GKS Katowice jest mu winny blisko 4 miliony złotych. To pokłosie zawierania podwójnych umów z pracownikami w latach 2014-2019. Klub z Bukowej odwołuje się do sądu."
Generalnie chodzi o to, że w klubie zawierano umowy tak, aby "obejść ZUS". Skończył z tym zwyczajem dopiero prezes Szczerbowski. Jak już ZUS przyszedł na kontrolę, to mu się te "obejścia" nie spodobały, co nie dziwi.
Tłumaczenie
Więc tłumaczę tę sytuację następująco:
Klub z Bukowej nie musi wcale odwoływać się do sądu, gdzie ... pewnie przegra. Można zrobić to tak, jak się robi w całej Polsce. To znaczy skoro miejski klub "musi" zapłacić 4 miliony złotych, to miasto da. Miasto da, bo miasto ma. Nikt inny nie ma, bo skąd, ale miasto ma. To jak z Twoim dzieckiem, które okradło stację benzynową. Dzwoni właściciel stacji i mu płacisz ile trzeba, a nawet więcej, byle odpuścił. Jako odpowiedzialny rodzic.
Tu odpowiedzialnymi rodzicami są mieszkańcy Katowic, dla których upadek klubu to dramat, więc (za pośrednictwem Młyńskiej) zapłacą za wybryki swego niesfornego dziecka. W końcu to odpowiedzialni rodzice. Ile zapłacą? Ile trzeba, a nawet więcej. W końcu dziecko (tu GKS Katowice) jest ważniejsze od wszelkich innych potrzeb rodziny (miasta).
Ot, zaszczyt posiadania klubu piłkarskiego w (każdym) mieście. I prosta zasada:
- dochody są klubowe;
- długi są miejskie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz