wtorek, 23 lipca 2019

Górnictwo nasze kochane

Dziś dane z branży górniczej, zebrane z trudem (na bazie starych i nowych art. prasowych, część spisana z wykresów, istnieje możliwość niewielkiego błędu), bo ARP przestała bez logowania udostępniać część liczb.

Ale bez względu na źródła danych (za ost. lata każdy rok z innego artykułu), widać jeden problem: branża ma potężną zdolność do generowania natychmiastowego wzrostu kosztów w ślad za rosnącymi przychodami. A ponadto wydajność (wydobycie w t na 1 zatr.) w ost. dwóch latach zaczęła spadać.

Ale oto dane w postaci użytecznych wykresów:





Wniosek? Ano jest taki, że głośne mówienie o ... udanej restrukturyzacji branży jest lekką nieodpowiedzialnością. Wcale nie jestem pewien, czy branża jest odporna na kolejny kryzys cenowy.

A ten może nadejść:

Ceny ARA - 1 rok. Źródło: WNP
Rozwiązania w tej sytuacji są dwa:

  • albo rzeczywista restrukturyzacja operacyjna oraz kosztów, przy czym wcale nie mam na myśli zwolnień kadrowych, gdyż w branży od lat pracuje coraz mniej osób - aktualnie mamy zaledwie ok. 80 tys. górników,
  • albo totalne "zamknięcie" i "odcięcie się od rynku".

Paradoksalnie rozwiązanie pierwsze jest trudne do wyobrażenia, więc skupmy się na drugim. W sytuacji kiedy nie ma konkurencji w górnictwie dla energetyki (niemal monopolistą jest PGG, a inne spółki wydobywcze też zasadniczo są kontrolowane przez państwo), konkurencja w produkcji energii jest iluzoryczna (tylko PAK z dużych graczy nie jest kontrolowany przez państwo), a i w sprzedaży i dystrybucji energii jest podobnie (mamy cztery duże konglomeraty zależne od państwa i tylko Warszawa jest w prywatnych rękach) jest to możliwe. W obecnej sytuacji, każdy, kto zarządza branżą, wybierze prawdopodobnie rozwiązanie drugie.

Prawdopodobnie powstanie więc wewnętrzny "rynek" - od wydobycia przez produkcję energii do jej dostarczenia i sprzedaży, który totalnie odetnie się od ... jakichkolwiek cen światowych oraz jakichkolwiek mechanizmów rynkowych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz