piątek, 28 kwietnia 2017

Centralne lotnisko? Nie lubię słowa "centralne"

Dziś o centralnym lotnisku. Ale zacznę od zupełnie innej kwestii. Program Rodzina 500 plus udał się społecznie i w jakimś stopniu ekonomicznie (wywołał podaż pieniądza, popyt na towary i wyrwał kraj z deflacji) głównie z jednej przyczyny. Ponieważ decyzje w zakresie kierunków wydawania środków zostały ZDECENTRALIZOWANE. To nie urzędnik w Warszawie decydował, co można za uzyskaną kasę kupić, lecz przeszkadzająca nad morzem bogatym i wypasionym turystom "matka trójki bachorów z Podkarpacia". Ponadto program był w miarę PROSTY. W przeciwieństwie na przykład do systemu winiet Pola, gdzie państwo więcej wydało na obsługę administracyjną i dopłaty do "prywaciarzy", niż zebrało od kierowców.

Między innymi dlatego w centralnym lotnisku nie podoba mi się zwłaszcza słowo "centralne". Załóżmy, że zapotrzebowanie na usługi lotnicze będzie rosło, tak jak przewiduje to minister Morawiecki, a Okęciu "skończy" się przepustowość. I załóżmy, że centralne lotnisko wówczas nie powstanie.
- Co się wówczas stanie? - można zapytać.
- Radykalnie wzrośnie rola i wyniki finansowe Pyrzowic, Balic, Jasionki, Radomia i Modlina. Wzrośnie rola wszystkich regionów, zarazem spadnie rozwarstwienie dochodowe i skończy się dominacja Warszawy.

Załóżmy z kolei, że centralne lotnisko jednak powstanie.
- Co się wówczas stanie? - można zapytać.
- Wówczas centralne lotnisko pozwoli dalej Warszawie rozwijać swoją dominację ekonomiczną nad resztą kraju, rola Pyrzowic, Balic i Jasionki spadnie, a niedawno uruchomione lotniska w Radomiu i Modlinie trzeba będzie zamknąć.

Rozumiem, że minister Morawiecki chce zagrać w lidze europejskiej, ale niestety równolegle może ustawić ligę krajową na wiele lat i skazać niektóre regiony na zapaść. Chyba, że wie coś więcej.

1 komentarz: