W prasie trwa "nawalanka" na temat pobierania, bądź nie, wynagrodzenia na zwolnieniu lekarskim przez byłego już prezesa zarządu PZU - Michała Krupińskiego. Radio Zet podało (link), że Krupiński natychmiast po odwołaniu udał się na L4, które zostało wystawione przez ... "NZOZ Krupińska G." w Jodłowniku. Sam Krupiński twierdzi, że ... nie zamierza pobierać nienależnego wynagrodzenia (link), cokolwiek te słowa oznaczają.
Olejmy te dywagacje, natomiast skupmy się na meritum. Na wszelkich kursach dla kandydatów do rad nadzorczych uczą, jak należy skutecznie zwolnić członka zarządu. Otóż zalecenia są następujące:
- Primo: prewencja. Należy obok powołania tak sformułować umowę o pracę (na przykład na pracę na stanowisku dyrektora generalnego) z członkiem zarządu, aby było tam jak byk napisane, że ulega ona rozwiązaniu z dniem odwołania. Innym rozwiązaniem jest uniknięcie w ogóle umowy o pracę i wypłata wynagrodzenia wprost z powołania (nie mamy jednak wówczas ustalonych zasad współpracy), albo podpisanie z członkiem zarządu kontraktu menadżerskiego, który wygasa w dniu odwołania.
- Secundo: radzenie sobie w sytuacji zastanej. Po prostu w dniu (lub raczej w momencie) odwołania należy wręczyć członkowi zarządu wypowiedzenie umowy lub po prostu przed odwołaniem wynegocjować z nim warunki odejścia za porozumieniem stron.
Takich rzeczy uczą na kursach dla kandydatów do rad nadzorczych spółek skarbu państwa lub/i prywatnych. Można się tam też dowiedzieć, co oznacza wymóg posiedzeń w siedzibie (czytaj mieście, w którym spółka jest zarejestrowana) i jeszcze paru innych pożytecznych rzeczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz