W tym samym czasie, dziadek Anny Lisy, po śmierci rodziców jej najbliższy pozostały przy życiu krewny, chodził niezmiernie strapiony. Nie opuszczał go strach. Co prawda po rozmowie z proboszczem podjął wszelkie możliwe środki ostrożności, ale nadal nie mógł spać spokojnie. W zasadzie nie sypiał dobrze od momentu pierwszej z nim rozmowy, odbytej dwa miesiące przed planowanym ślubem. Pamiętał ją doskonale.
− Wiem, wiem, pańska córka pragnie ślubu w tym miejscu. Chciałbym być bardzo delikatny, ale wie pan, my jakiś czas temu, hmmm, jakby to powiedzieć, od czasu…, no … ponownego … odzyskania… pfu… waszego nadejścia, nie udzielamy tu ślubów – powiedział wiekowy proboszcz Jojko – Nasza parafia wie doskonale, że uruchomił pan z powrotem tę zamkniętą przed laty hutę w przysiółku Kaufhaus. Zresztą nasi parafianie mają o panu doskonałe zdanie. Ale mimo wszystko…− nie dokończył.
− Proszę księdza – rzekł z rozpaczą Mueller – proszę wziąć pod uwagę, że mogę wesprzeć parafię na przykład drobną cegiełką na remont i na cele parafialne.
− Nie o to chodzi.
− A o co?
− Widzi pan, problem jest, że tak powiem, innej natury. Proszę mnie źle nie zrozumieć, on jest trochę z pogranicza wiary i … zabobonu. Widzi pan, my byśmy bardzo chcieli udzielić tego ślubu, ale… się boimy.
− Dlaczego?
−To przez te anioły. One nie pozwalają.
− Ksiądz sobie ze mnie kpi?
− Nic podobnego.
…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz