- Narodowe lotnisko;
- Narodową elektrownię atomową;
- Narodowego czempiona paliwowego (i zupełny monopol na rynku);
- Narodowy koncern energetyczny (na razie dwa, ale docelowo - pewnie jeden);
- Narodowe przedsiębiorstwo bankowo-ubezpieczeniowe (i zupełny monopol na rynku);
- Narodowego producenta samochodów elektrycznych.
- Narodowy koncern wydobywczy (i zupełny monopol na rynku);
- Narodową wyprawę alpinistyczną na K2.
- Nic z tych rzeczy, przynajmniej w sferze nazewnictwa. To po prostu ... Francja w Polsce. Francuzi już tak mają, i jakoś żyją. Przy czym są pewne różnice. Na przykład:
- We Francji niezwykle trudno jest zwolnić pracownika;
- A kilka milionów ludzi (urzędników, pracowników firm państwowych, itp.) zwolnić się nie da w ogóle. Oni tam mają zagwarantowane dożywotnie zatrudnienie;
- "Za protekcjonizm zawsze płaci konsument" - to wiemy w Polsce. Tymczasem Francuzi wypracowali sobie sposób radzenia sobie z rządami (bez względu na to z jakiej opcji) w takich warunkach, jakie są. Po prostu każda podwyżka cen lub każdy brak odpowiedniej podwyżki płacy dla pracowników kończy się tam bezwzględnym strajkiem generalnym jakiejś branży lub wszystkich branż. Jak tylko rząd wymyśli coś niepopularnego, to za godzinę ma zatrzymane pociągi lub nieposprzątane ulice.
- Mimo wszystko francuskie produkty są wysokiej jakości. Po światowym niebie latają francuskie airbusy, po światowych drogach jeżdżą francuskie renaulty i ... dacie, świat jeździ chętnie na wczasy do Francji i na Lazurowe Wybrzeże (ponad 80 mln turystów zagranicznych w 2017 roku: patrz artykuł Francja liderem turystyki). Nawet uroda Francuzek też ma światową renomę, ale tu zajmą trzecie miejsce po Polkach i Rosjankach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz