Szczęśliwa i dumna z brązowego medalu Lindsey Vonn |
Artykuł tutaj
"Włoszka Sofia Goggia ze złotem, sensacyjna Norweżka Ragnhild Mowinckel ze srebrem, ale najwięcej i tak wszyscy mówili o tej, która zdobyła brąz. Dla 33-letniej Lindsey Vonn, która nie schodzi z czołówek amerykańskich wiadomości, był to ostatni olimpijski zjazd w karierze. Kiedyś ulubienica Ameryki. Nietrudno zrozumieć dlaczego. Nie dość, że najwybitniejsza alpejka w dziejach (rekordowe 81 zwycięstw w Pucharze Świata), to jeszcze z biografią, w którą upakowane jest kilka filmowych historii. Poważne kontuzje i spektakularne powroty, upadki na stoku i w życiu osobistym, głośne związki i jeszcze głośniejsze rozstania, walka z depresją. Ludzie kochają takie historie."
Jestem trzecia! Jestem szczęśliwa! |
I dalej:
"Dla Amerykanki czas od igrzysk w Vancouver – w Soczi nie wystartowała z powodu kontuzji – to było trudne osiem lat. - Tylko ja wiem przez co przeszłam, żeby znaleźć się w Korei. Zrobiłam wszystko, że zdobyć tu medal. Jasne, złoto byłoby jeszcze lepsze, ale trzeba na to spojrzeć z odpowiedniej perspektywy. Ten brąz to spełnienie marzeń. Jestem z siebie dumna."
Pozdrawiam wszystkich fanów |
W ten sposób Lindsey uczy nas, jak cieszyć się z wcale nie takich małych rzeczy. Pojawiają się pytania:
- Jak to się ma do faktu, że niektóre polskie media ogłosiły stan klęski narodowej wobec dorobku Polaków na igrzyskach? A przecież mamy dwa medale, w tym jeden złoty.
- Jak to się ma do - dosłownie - marudzenia skoczka Kota ("Nie po to tu przyjechałem, aby tak skakać" i takie tam) wobec swoich wyczynów na igrzyskach? Panie Kot! Pan masz medal z olimpiady! To wyczyn i chwała!
- Klęska narodowa? Przecież na tej olimpiadzie my - Polacy - zdobyliśmy pierwszy zimowy medal drużynowy! Powtarzam: drużynowy! To wyczyn dla narodu indywidualistów. Niemcy, ok. Oni mają w genach podporządkowywanie się rozkazom ("Arbeiten schneller!" i takie tam) oraz ciężkim treningom. Ale Polacy? Dokonaliśmy niemal niemożliwego.
A w tle wiecznie niezadowolony Kot "maruda"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz