Mecz, trzeba przyznać słaby w naszym wykonaniu, ale nadal z korzystnym wynikiem - remisem - dobiega końca. Włosi byli lepsi, ale już są pogodzeni z tym, że nie uda im się tego dnia wygrać. Polacy są słabsi, ale fura szczęścia plus mądra gra obronna przybliża ich do końcowego gwizdka.
I cóż w tej sytuacji robi trener Brzęczek? Wpuszcza na ostatnie kilka minut ogrywanego niemiłosiernie kilka dni wcześniej Jędrzejczyka. Gość sprawia wrażenie, jakby otrzymał nokaut, ale trenerowi to nie przeszkadza. Brzęczek swoją decyzją wprowadza chaos w obronie i desygnuje na murawę gościa, któremu już nawet widownia Stadionu Śląskiego nie ufa - co werbalizuje gwizdami.
Efekt fatalnej zmiany Brzęczka jest tragiczny. Włochom spada z nieba cud. Jędza nie nadąża za Biraghim i dostajemy gola w 92. minucie.
Dobry trener winien mieć farta - to truizm. Ale decyzja Brzęczka nie była niefartowna, była po prostu głupia, nielogiczna i stało się to, co się stać musiało. Kompletnie brakło mu wyczucia, intuicji i rozumu. Po meczu, którego omal nie wygraliśmy (sytuacje Grosika), a w którym byliśmy w grze w polu drastycznie słabsi. Ale liczy się to co w sieci.
Jest coś, co mi się nie podobało też po meczu. To symbioza wypowiedzi Bońka i Brzęczka. Ta symbioza nasuwa pytanie:
- Kto, do jasnej, rządzi tą reprezentacją? Czy trener podejmuje decyzje samodzielnie?
Nasuwa się wiele wątpliwości, czy można odpowiedzieć: tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz