- Już tak nie jest? - zakrzykną obrońcy równouprawnienia.
- Otóż jest! - odpowiadam - I mam do tego fakty, których nie zawaham się użyć.
Wg Angory w ub.r. ok. 4,7 tys. małżeństw zawarły Polki (głównie) i Polacy z cudzoziemcami i cudzoziemkami. Ale nie ma tu równości stron. Otóż "najczęstszymi partnerami polskich kobiet stają się Anglicy (603), Niemcy (342) i Włosi (211)". Natomiast "Polacy żenią się głownie z Ukrainkami (505), Rosjankami (140) i Białorusinkami (118).
Wnioski:
- Migracja matrymonialna kobiet odbywa się ze wschodu na zachód - w kierunku wyższego PKB na mieszkańca i w kierunku rosnącej roli feminizmu.
- Kobiety zrobią wszystko, nawet chętnie się przeprowadzą do innego kraju, byle znaleźć swego księcia, oczywiście byłoby znacząco lepiej, gdyby był to książę dobrze sytuowany.
- Za to mężczyźni nigdzie nie migrują (w końcu to leniwe plemię), oni ... czekają.
- Ale jak w Polsce pojawią się imigrantki z krajów o patriarchalnych tradycjach, które jeszcze potrafią prać i gotować, stają się one wymarzonymi żonami Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz