środa, 28 sierpnia 2019

Czy firmy są dla klientów, czy dla pracowników? Czy żyjemy w gospodarce rynkowej, czy sterowanej?

Likwidowany szyb KWK Mysłowice
W prasie pojawił się tekst o sporze płacowym w PGG:

Według Hutka obecna sytuacja PGG jest dobra i uzasadnia zgłoszone przez związkowców roszczenia płacowe. Problemem - jak powiedział związkowiec - jest poziom węgla na zwałach (według Hutka, jest to obecnie ok. 2,3 mln ton) oraz nieodbieranie całości zakontraktowanego surowca przez energetykę. 
"Czekamy, co zrobi zarząd, żeby energetyka odebrała zakontraktowany węgiel - bo jeżeli go nie odbierze, to PGG będzie miała rzeczywiście problemy finansowe z końcem roku lub na początku przyszłego roku, czyli na wiosnę" - powiedział przewodniczący. 
"Jeżeli pogorszą się wyniki PGG, (...) będzie to wina wyłącznie zarządu i Ministerstwa Energii, które nie potrafią wyegzekwować od polskich spółek energetycznych, żeby nie sprowadzały węgla z Rosji i tym samym nie działały na szkodę PGG" - ocenił Hutek.

Nie mam nic przeciw PGG, górnikom oraz ich roszczeniom płacowym, o ile byłyby zasadne rynkowo. Tymczasem średni koszt produkcji węgla w polskim górnictwie, wynoszący ok. 320 zł/t w 2018 r., odbiega niestety znacząco od cen światowych. Węgiel w portach ARA dziś (w momencie pisania tego artykułu)  kosztuje 56 dolarów i 80 centów, czyli wg archiwum kursów średnich NBP na dziś (kurs: 3,9548) jest to dokładnie 224 zł 63 gr, czyli o ... 30 procent mniej niż wynosi koszt wydobycia w polskich kopalniach.

Równie ciekawie o polskiej gospodarce już dziś nierynkowej pisze Stefan Sękowski w Do Rzeczy:
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma raz w roku ustalać cenę minimalną m.in. jałbłek, porzeczek i truskawek do mrożenia oraz na koncentrat, pszenicy czy kukurydzy.
W myśl projektu minister ma je ustalać raz w roku. Mają obowiązywać od 1 kwietnia do 31 marca kolejnego roku. Ich wysokość określa bardzo skomplikowany wzór matematyczny.

No cóż! Każdy, komu się wydawało, że Polacy, strajkując w 1989 r. i obalając komunę, walczyli o gospodarkę rynkową, solidnie się myli. Polacy ówcześni walczyli o zachodnie dobra, zachodni poziom życia oraz zachodnie auta w garażu, ale ... gospodarka rynkowa (jako ówczesny złoty środek) była tylko kartą w tej grze.

Współczesny Polak nie różni się od tego z czasów komuny. Chce mieć jak najwięcej (co zrozumiałe) - jak najmniejszym wysiłkiem (co też zrozumiałe) i bez ryzyka (co nie może się udać). Jeśli na polu walki o płace, ceny skupu, ratowanie miejsc pracy - cokolwiek to oznacza - trzeba poświęcić tę mityczną gospodarkę rynkową, Polak ją poświęci bez mrugnięcia okiem.

Co było do udowodnienia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz