Wicepremier Gowin mówi, że wzrost płacy minimalnej zostanie zneutralizowany przez mniejszy ZUS dla małych i mikroprzedsiębiorstw. Wg definicji zawartej w ustawie Prawo przedsiębiorców małe firmy — to takie zatrudniające do 50 osób, a mikro — do 10. Brzmiało dobrze, ale do czasu, aż nie wypowiedział się przełożony Gowina.
Ano gdyż tymczasem sam premier ujawnij kryteria uprawniające przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą z pełną odpowiedzialnością na własne nazwisko uprawniające do otrzymania tzw. niższego ZUS-u, czyli ulgi o — podobno — 500 zł miesięcznie:
- do 6 tys. zł miesięcznie dochodu — co wydaje się racjonalne
- do 10 tys. zł miesięcznie przychodu — co eliminuje wszelkie firmy handlowe (sklepy) oraz wszelkie firmy zatrudniające pracowników na pełny etat.
Dla kogo skierowana jest więc ta propozycja. Można przypuszczać, że dla:
- wcale nie przedsiębiorców, tylko dla otoczenia politycznego i grupy wyborców — aby powiedzieć, że "zrobiliśmy coś dla biznesu: napisaliśmy konstytucję dla biznesu, obniżyliśmy ZUS, podnieśliśmy kryteria ryczałtu..."
oraz
- dla "samozatrudnionych", którzy "normalnie" pracują dla korporacji — tylko nie na etat, a na kontakt z pensją niższą niż kryteria.
Regulacja może też — paradoksalnie — wpłynąć na rozwinięcie zjawiska "wypychania" w miarę samodzielnych pracowników z etatów na kontrakty. Na niższy ZUS załapią się też pewnie biznesy prowadzone całkowicie samodzielnie z niewielkimi obrotami i rentownością, w tym np. jakaś część jednoosobowych biur księgowych.
Właśnie wszystko bardzo fajnie wygląda dopóki nie wejdzie się w szczegóły. Przedsiębiorcy chyba już się do tego przyzwyczaili...
OdpowiedzUsuńTeraz to może być różnie, nikt nie wie co się stanie po tej epidemii
OdpowiedzUsuń