sobota, 21 września 2019

Transfer pieniądza samorządowego do kieszeni agentów oraz słabych obcokrajowców

Jeszcze na dobre nie rozkręciła się 9. kolejka naszej — pożal się Boże — ekstraklasy, a już statystyki są standardowe. Udział polskich piłkarzy w podstawowej jedenastce jest następujący:

  • Piast Gliwice — 5
  • Raków Częstochowa — 6
  • Lech Poznań — 5
  • Jagiellonia Białystok — 4
i są to liczby w miarę ... dobre. Być może nawet bardzo dobre, przynajmniej w porównaniu do poprzednich kolejek.
Polacy contra obcokrajowcy w ekstraklasie

W tym kontekście warto zadać sobie kilka pytań:
Kto cały ten bajzel finansuje i w jakim stopniu futbol żyje z pieniędzy podatnika, czyli ze środków samorządowych, rządowych lub ze sponsoringu spółek skarbu państwa "na rozkaz"?
Czy dzięki "otwarciu" ligi staliśmy się europejską potęgą lub może przynajmniej polskie kluby radzą sobie bez problemów ze słabeuszami?

Generalnie trend jest taki, że im więcej pieniędzy w danym klubie (a rzadko są to pieniądze prywatne, zainwestowane "na ryzyku", tym więcej tego — nie boję się użyć tego określenia — zagranicznego chłamu. Chłamu, bo żaden normalny Hiszpan nie przyjdzie grać do Polski, jeżeli może grać w swojej Primera Division. Żaden Anglik nie przyjdzie grać do Polski, jeżeli może grać w Premier Leauge. Nawet żaden Słowak nie skusi się polską ligę, jeśli biorą go z pocałowaniem ręki do ligi niemieckiej. Stąd u nas grają co najwyżej odpady, inaczej mówiąc — nieudacznicy.

I my (to znaczy prezydenci naszych miast głównie) tych nieudaczników wspomagamy finansowo. Płacimy im zapomogę, żeby jeszcze przez parę lat mogli sobie pobiegać, zamiast wziąć się do porządnej pracy na budowie apartamentowców na Costa del Sol. Czasem nawet ta zapomoga (Legia) jest liczona w ... milionach złotych za sezon. Bzdura, mości panie i panowie! Kompletna bzdura.

Kluby protestowały przeciwko konieczności wystawiania jednego młodzieżowca w składzie, powtarzam: jednego. Oczywiście u nas za młodzieżowca uznaje się nawet zawodnika 22-letniego (PZPN poszedł klubom na rękę podwyższając wiek młodzieżowca). I dla klubów jest to ... kłopot. Przyznam, że gdybym to ja był prezesem PZPN-u, przeforsowałbym konieczność wystawiania nie jednego, a co najmniej trzech piłkarzy spełniających te kryteria. To by się po prostu wszystkim, a w konsekwencji całej naszej słabej dyscyplinie, opłacało. Ale opłacało docelowo, a nie dziś. Bo dziś trzeba ciułać punktu by przede wszystkim ... nie spaść z ligi i ... nie stracić pieniędzy z transmisji, dotacji, itp.

Lubański debiutował w reprezentacji w wieku 16. lat. I strzelił w tym debiucie gola. Cieślik dopiero w wieku 19. lat, bo wcześniej ... była wojna. Niedawno Ajax nie bał się w pucharach wystawiać na stoperze 16-latka. To są talenty i to są młodzieżowcy. Widzieliśmy zresztą, co potrafią poszczególni zawodnicy kwalifikujący się do tej kategorii podczas mistrzostw świata w Polsce. Piłkarz 22-letni, to piłkarz albo ukształtowany taktycznie oraz spełniający kryteria szybkości, techniki i wydolności, albo piłkarz nienadający się do zawodowego uprawiania dyscypliny. Kandydat na ... zmianę zawodu.
Ten pan debiutował w kadrze w wieku 16. lat

A my w polskiej lidze takim polskim (źle) i zagranicznym (jeszcze gorzej) kandydatom do zmiany zawodu dajemy socjalny pakiet ochronny. A niech sobie dalej kopią piłkę, choć za dobrze tego ... nie potrafią. Za — powtórzę to po raz kolejny — pośrednio nasze pieniądze.

Uważam, że polskiej piłce potrzebne jest radykalnie wietrzenie, nie tylko szatni. Ale to głos wołającego na pustkowiu. Nikt nie jest zainteresowany rewolucją, jak pieniądze ... płyną i płyną. Już nawet nie próbujemy "zawojować Europy", bo ... po co. Polskie samorządy i tak nas utrzymają. Bo klub to przecież ... dobro społeczne w danej miejscowości. 

Basta! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz