piątek, 6 września 2019

Samotność Nowego Sącza i całej Galicji, Cejrowskiego i jemu podobnych

Czy pieniądz bierze się z ciężkiej pracy, czy daje nam go państwo?
Społeczeństwa w sprawach szeroko rozumianej polityki zasadniczo mogą przyjąć wobec swoich reprezentantów dwie postawy:

  • Chcę być wolny! A "wolność zaczyna się od samodzielności i odpowiedzialności za siebie i najbliższych" [1]. Taka postawa stanowi "pochwałę życiowej zaradności, kreatywności, przedsiębiorczości i brania losu we własne ręce" [1]. To kwintesencja konserwatyzmu — nadal mocno obecna np. w polityce w Stanach Zjednoczonych lub w książkach Wojciecha Cejrowskiego. W polskich warunkach to — wydawałoby się — taki mentalny Nowy Sącz i praktycznie cała Galicja, gdzie dziadkowie wpajali ducha pracowitości, a życie od lat uczyło ludzi zaradności. Bo bez tej zaradności by nie przeżyli. Mowa o ludziach, którzy wiedzą, że pieniądz i żywność bierze się z ciężkiej pracy.
  • Oczekuję od przedstawicieli państwa, których wybrałem, że rozwiążą moje życiowe problemy! Dopłacą do hektara lub cen owoców ("Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma raz w roku ustalać cenę minimalną m.in. jabłek, porzeczek i truskawek do mrożenia oraz na koncentrat, pszenicy czy kukurydzy.") [2] wypłacą trzynastkę, zdejmą koszty ze spółek prawa handlowego na państwo (deputaty węglowe), uratują upadające kopalnie (transformacja KW i KHW w PGG) oraz huty (ponadpartyjny apel o przejęcie przez państwo akcji Huty Częstochowa). To taki mentalny (piszę to z bólem jako Ślązak, ale tak jest) Górny Śląsk, gdzie drzewiej Niemcy dawali pracę, wikt i opierunek w zamian za grzeczność, a potem jeszcze do pieca dołożyła komuna — z różnymi książeczkami górniczymi, uprzywilejowanymi bramkami na nartach, specjalnie wyposażonymi sklepami i szeregiem innych przywilejów. Nie jest przypadkiem, że dziś najdziwniejsze składowe wynagrodzenia, różne trzynastki, czternastki, ołówkowe, itp. spotyka się w ostatnich pozostałościach dużych zakładów na Górnym Śląsku lub w okolicach. Mowa o ludziach, którzy wiedzą (a raczej wierzą), że pieniądz daje państwo. To kwintesencja socjalizmu.
Jak jednak czytamy w Rzeczpospolitej w zbliżającej się kampanii politycznej "możemy chyba mówić o wyborczym osieroceniu wielu pracowitych i przedsiębiorczych Polaków, którzy od roku 1989 tworzą polski cud gospodarczy. A w kampanijnych licytacjach na patriotyzm bardzo rzadko słychać, że ważnym jego wymiarem jest codzienna praca czy solidność w biznesie". [1] Warto też zauważyć, że "ok. 3 mln Polaków prowadzi formalnie działalność gospodarczą". [1] 

Ciekawe, że ten elektorat (znaczny ilościowo, ale nie krytyczny) próbowało zagospodarować kilka partii satelickich lub przejściowych i — co charakterystyczne na polskiej scenie — najczęściej ... skrajnie lewicowych. To chichot z tradycji i norm politycznych. W Stanach Zjednoczonych socjalem kuszą demokraci (lewica), a o przedsiębiorców dbają republikanie (prawica). W Polsce się to kompletnie porąbało. 

W zasadzie porąbało się do tego stopnia, że nie ma dziś ani jednej partii, która powiesiłaby na sztandarach idee kapitalizmu i wzorce amerykańskiej prawicy:
  • Dbaj sam o siebie, o swój sukces ekonomiczny i o swoje bezpieczeństwo!
  • My ci obniżymy podatki, abyś mógł się bogacić!
  • Zamożność jest dobra!
  • W celu wzrostu zamożności obywateli postawimy na wolny rynek i konkurencyjność!
  • Przestaniemy odbierać pieniądze obywatelom i rozdawać je innym obywatelom! "Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy". [3]
Nie ma dziś ważnej żadnej partii w Polsce z szansami na wejście do sejmu, która głosiłaby taki program. Wszystkie licytują się na obietnice socjalne lub ukierunkowują swoją kampanię na zupełnie inne tory: obyczajowe, dyskredytację przeciwników, geopolityczne.

Cóż! Od lat twierdzę, że jesteśmy społeczeństwem pokryzysowym. I kształt naszej sceny politycznej jest tego odzwierciedleniem. Polak nie oczekuje od Państwa wolności, tylko rozwiązania jego konkretnych problemów. Na to pierwsze jest jeszcze zbyt biedny majątkowo i zbyt mało zarabiający na co dzień. Nie ma się co tym denerwować. Ot, taki lajf.

[1] - Sławomir Sowiński. Samotność kapitalizmu. Rzeczpospolita
[3] - Margaret Thatcher


2 komentarze:

  1. Konferedacja ma taki program. Jest jaka jest po połączeniu JKM z Braunem i narodowcami ale nie można mówić, że nie ma "ani jednej", bo sondaże dają im powyżej 5%.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj TVP pokazała (Orwell był słabym fantastą, rzeczywistość jest ciekawsza), jak w razie "zagrożenia" ta Konfederacja zostanie potraktowana - tym razem przez komisje. Nawet, jakby głosowało 10 proc., to w lokalach wyjdzie 4,5 proc. Taki lajf!

    OdpowiedzUsuń