piątek, 28 grudnia 2018

Sytuacja w polskim hokeju. To już nie komedia, to dramat!

W tle niespodzianek w półfinałach pucharu krajowego (czeka nas finał: Podhale - Jastrzębie) w małym podsumowaniu roku warto zastanowić się nad kondycją polskiego hokeja na lodzie, a tak naprawdę nad jego systematycznym upadaniem. Nie, nie jednorazowym i widowiskowym upadkiem, lecz nad powolną i przez nikogo niedostrzegalną agonią. Niedostrzegalną właśnie z tej przyczyny, że została rozłożona w czasie.

30 lat temu

W 1988 roku (ze względu na udział reprezentacji narodowej w olimpiadzie w Calgary) decydujące mecze ligi rozgrywano w systemie play-off tylko do dwóch zwycięstw. W finale Polonia Bytom łatwo w dwóch meczach pokonała niespodziewanego finalistę - GKS Tychy. Dla bytomskiej Polonii oznaczało to trzeci triumf w historii zapoczątkowujący serię czterech tytułów z rzędu, kolejno po zwycięstwach finałowych z Naprzodem Janów, Podhalem Nowy Targ (po jednym meczu - ze względu na MŚ) oraz Unią Oświęcim. Następnie pierwszy swój tytuł zdobyła Unia, potem mieliśmy serię Podhala (do dziś pamiętam grę tego ataku "smierci" - Prima, Copija Gusow).

W 1988 roku hokej był niezwykle popularną dyscypliną. Lodowiska co prawda przypominały stadiony, często były odkryte (Jastrzębie) lub nie do końca zakryte (Sanok). Na trybunach dominowały miejsca stojące (Polonia, Sanok, Podhale) lub ławki (Naprzód Janów, Podhale). Nowoczesne lodowiska (na owe czasy) posiadały Unia Oświęcim oraz GKS Tychy.

Ale za to normą na trybunach były komplety, a problemem - zdobycie biletów na ważniejsze mecze.

Na igrzyskach w Calgary cały naród po nocach śledził zmagania hokeistów (jakże wyrównane) z Kanadą (0-1) i Szwecją (1-1). Gdyby nie afera dopingowa Morawieckiego, nasi mieli poważne szanse na wyjście z grupy. Ale - co ważne - nie mieli wówczas problemu z rywalizacją z najlepszymi, a dzisiejszych naszych rywali (Korea, Węgry, Wlk. Brytania) to zlałyby wówczas rezerwy w wymiarze dwucyfrowym.

Hokej był drugą (po piłce nożnej) - pod względem popularności - dyscypliną sportową w Polsce, daleko przed siatkówką, koszykówką, piłką ręczną i wieloma innymi sportami drużynowymi.

Skład mistrza kraju sprzed 30 lat zawiera wiele znanych nazwisk: Samolej, Puzio, Christ, Steblecki, Stebnicki, Kądziołka, Kuźniecow.

Ponadto 30 lat temu z ligi spadł ŁKS Łódź z Janem Stopczykiem w składzie. Na razie wygląda na to, że ... na zawsze.
Kadra Polski sprzed wielu lat

Dziś

Jeśli chodzi o poziom i miejsce hokeja w hierarchii światowej - nie ma co mówić. Jesteśmy w "trzeciej lidze".

Jeśli chodzi o popularność, hokej też spadł do "trzeciej ligi". Nie ma nas na olimpiadzie, nie ma na MŚ elity - i to od wielu lat. Nie potrafimy wyjść z tego dziadostwa, choć raz (Kraków) byliśmy dość blisko. Ale lepsi okazali się wówczas Węgrzy. Problemem polskiego hokeja jest to, że niestety zawsze jest ktoś lepszy, ktoś aktualnie w formie lub ktoś lepiej przygotowany, choć naprzemiennie są to inne zespoły - Korea Płd., Wlk. Brytania, Kazachstan, Ukraina, itp.

Ten brak sukcesów, zwłaszcza medialnych (to ważne, bo awans wywalczony bez telewizji przeszedłby pewnie bez echa), spowodował, że po lodowiskach wieje wiatrem na trybunach. 1000 osób jest dziś zadowalającą frekwencją dla topowych spotkań, a bywają i takie, które ogląda po 150 osób. Na MŚ grupy B nie udało się zapełnić nawet na meczach Polaków ani wielkiej hali w Krakowie, ani nieco mniejszego katowickiego Spodka, choć tu było odrobinę lepiej. Lepiej oznacza do 8000 ludzi. Tyle osób jeszcze jesteśmy w stanie przyciągnąć na najlepszy w roku "event". To mało. Serdecznie mało, jak na każdą dyscyplinę, a już zwłaszcza tak drogą w utrzymaniu.

Do tego dochodzi infrastruktura. Najnowszym lodowiskiem klubowym jest dziś to w Sanoku. Ale... Sanok obraził się na rzeczywistość oraz związek (pewnie z konkretnych powodów) i gra w ... niższej lidze słowackiej. W miarę nowoczesne lodowiska są w Tychach (po remoncie), Janowie (dzielnica Katowic - też po remoncie), Toruniu (po remoncie), Krakowie (po remoncie), Krynicy (po remoncie) i Jastrzębiu (praktycznie nowa konstrukcja, choć zbudowana "po taniemu" - co widać). W przypadku remontów mowa o takich raczej generalnych. I tyle.
Niewielkie dziś (2000 miejsc), ale nowoczesne lodowisko Jantor
Jedne z najlepszych w Polsce lodowisko w Krynicy

Ale za to żadne, dosłownie żadne z naszych lodowisk nie przypomina na przykład trzynieckiego.

Kilka klubów (Unia, Podhale, Stoczniowiec, Orlik) gra w konstrukcjach co prawda leciwych, ale jeszcze trzymających się jako tako. Ale są to hale mniej więcej trzydziesto- lub czterdziestoletnie.

Kilka klubów gra w "kurnikach" pod względem wielkości (Dębica, Poznań oraz GKS Katowice) - takich raczej obiektach treningowych. Zastępczych. Ale zastępcze (Katowice) pozostały obiektami głównymi, gdyż tych głównych (Torkat) nigdy nie odbudowano.
"Kurnik" aktualnego wicemistrza Polski
No i są jeszcze "perły" - "Stodoła" w Bytomiu oraz Stadion Zimowy w Sosnowcu. Stan tych obiektów jest taki, że aż dziwi, że różne służby wciąż zgadzają się na wpuszczanie tam ludzi. Na szczęście - zgadzają się. Gdyby tak nie było, dyscyplina w Bytomiu (6 tytułów) oraz Sosnowcu (5 tytułów) by umarła. W obu miastach mówi się o nowych obiektach, ale na razie głównie właśnie "się mówi". W Bytomiu (na Szombierkach) zbudowano parę lat temu nawet nowoczesną halę, ale - trzeba trafu lub idiotów w samorządzie - nie nadaje się ona do wstawienia tam lodowiska. A innych dyscyplin na poziomie w mieście nie ma. Ledwie zipie nawet sekcja niegdyś najlepszych w Polsce dżudoków.
Bytomska "Stodoła" od wewnątrz - widok lepszy niż zewn.

Być może problemem polskiego hokeja jest też to, że nie ma go tam, gdzie są podejmowane decyzje i gdzie są największe dostępne źródła finansowania - w Warszawie. Legia Warszawa, przypomnijmy, że trzynastokrotny mistrz hokeja, wycofał się parę lat temu z rywalizacji po przegranym półfinale o awans do ekstraligi z Naprzodem Janów i ... już tak zostało.

Może też problemem hokeja jest to, że świetnie ogląda się go na żywo, ale za to jakoś tak średnio w telewizji. Choć kiedyś tak było też z żużlem, a dziś (dzięki większym telewizorom, technologiom HD oraz innym ustawieniom kamer) jest to dyscyplina całkiem telewizyjna. Z hokejem może być podobnie, przecież transmisje z MŚ elity ogląda się świetnie.

Słowo oddające rzeczywistość to "chaos"!

Poziom sportowy, frekwencja na meczach i medialność to jedno. Ale czymś innym, i moim zdaniem decydującym, jest chaos. To on stanowi kwintesencję stanu dyscypliny i on decyduje ostatecznie, że ludzie (kibice, sponsorzy, inwestorzy) odwracają się do niej plecami. A przejawów tego chaosu jest mnóstwo. Wymieńmy te najwidoczniejsze:
  • Związek jest zadłużony i nie zapłacił kadrowiczom dniówek (słynne 300 zł) za zgrupowania i mecze. Zawodnicy się buntują i przed każdym turniejem nie wiadomo, w jakim składzie zagra kadra i nie chodzi tu o selekcję pozytywną. 
  • Co roku do rozgrywek obu lig przystępuje inna liczna drużyn i co roku ekstraliga oraz jej zaplecze grają innym systemem i w innej liczebności. Nie było takich dwóch sezonów, aby system był ten sam.
  • Związek gubi się w "otwieraniu" i "zamykaniu" ligi. Raz jest bez spadków (liga zamknięta), raz z grozi spadek połowie drużyn, raz mamy system 10+1 (ze szkółką w ekstraklasie) raz 11+1 (teraz), za rok chyba (słowo "chyba" jest tu kluczowe) wracamy do 10+1. Raz są play offy o awans do ekstraligi, raz są baraże (teraz), które ... nie wiadomo czy się odbędą.
  • No właśnie: baraże. Na zapleczu ekstraligi jest jeszcze śmieszniej. Nie ma już wątpliwości, kto wygra tę śmieszną rywalizację - Naprzód Janów. Wygra, bo ... nie ma kim przegrać. Drużyna łącząca kilku oldbojów (Polh, Jaros, Woźnica, Gryc) z juniorami stanowi zbyt wysoki poziom dla rywali, którzy niemal w komplecie ... uczą się gry w hokeja. Wydawało się, że z Janowem podejmie rywalizację odroczona Krynica, ale ta ... nie przyjechała na bezpośrednie mecze. Mistrzostwo zaplecza zostało oddane walkowerem. No więc wspomniany Naprzód zgodnie z regulaminem (co nie oznacza, że zgodnie z rzeczywistością) powinien zagrać w barażach. Tyle, że być może ... nie będzie miał z kim zagrać. Nie ma pieniędzy w Bytomiu, nie ma w Opolu, a i w Sosnowcu (rok wyborczy minął) coś entuzjazmu dla budowy "dream teamu" brakuje. Stąd nie wiadomo, czy te baraże w ogóle dojdą do skutku i co zrobi związek.
  • A związek jest nieobliczalny, to już wiemy i ćwiczyliśmy. Może po prostu zapytać wszystkich, kto w ogóle chce grać w ekstralidze, może nagle wymyślić (co jest w sytuacji związku najbardziej prawdopodobne) jakieś trudne kryteria finansowe, aby grali ci, co zapłacą, może też nagle niedemokratycznie ograniczyć ligę, dajmy na to, do ośmiu drużyn grających w tym roku w play-offach. 
  • Zapowiadany "przegląd kosztów" w spółkach energetycznych, gdzie marketing i sponsoring (nie mylić z mieszkaniem dla studentki za seks, choć nie wiem...) nie ma nic wspólnego z rozsądkiem, może ostatecznie zaważyć na losach ... mistrzostwa kraju i spadku z ligi. Aktualny lider (grający w lidze za pieniądze, gdyż ... nigdy do niej nie awansował) jest przecież sponsorowany przez jeden koncern z branży, a walcząca o utrzymanie drużyna z Opola - przez drugi. 
W podsumowaniu stwierdzam, że jak nie uda się opanować tego chaosu i zagrać przez kilka sezonów w jednolitym systemie i wg sprawiedliwych zasad, wówczas będzie jeszcze gorzej. A jak przyjdzie kryzys ekonomiczny, z bardzo popularnej niegdyś dyscypliny pozostaną zgliszcza. Dziś szkoli wychowanków jeszcze tylko parę klubów (Podhale, Naprzód, Jastrzębie, Tychy), cała reszta zespołów (zwłaszcza Cracovia i GKS Katowice) to kolosy na glinianych nogach. Mogą się wkrótce zawalić, tak jak kolos z Rodos.
Czy dyscyplina się ostatecznie zawali wskutek trzęsienia ziemi?

Polskiemu hokejowi na nowy rok nie można życzyć wiele, bo od "wielości" zgłupieje i upadnie.

Życzę mu więc najważniejszego, czyli odrobiny normalności.




6 komentarzy:

  1. zajebiste podsumowanie "tego bagna"

    OdpowiedzUsuń
  2. Unia też szkoli a na lodowisku wymienili oświetlenie na ledowe, jest też nowy telebim zamiast starej kostki. Tak więc spory plus jeśli chodzi o oglądanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kosmetyka. Przydatna, ale kosmetyka. Lodowisko od czasu pierwszego mistrzostwa Polski (1992 r. - te czasy już pamiętam) nie przeszło żadnej generalki. Co do szkolenia młodzieży - zgadzam się. W artykule podano przykłady, nie oznaczało to, że inne kluby nie szkolą w ogóle.

      Usuń
  3. jeden mały pozytyw niezwykle rozwinął się w tym czasie hokej amatorski

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety ale w przypadku kilku klubów autor minął się z prawdą, (podejrzewam, że z braku wiedzy, wyciągnął swoje przemyslenia i postawił nie prawdziwe hipotezy. Poza tymi błedami opisanie tego hokejowego bagna wyjątkowo trafne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może chodzić o dwie sprawy: 1. Szkolenie 2. Zagłębie lub Cracovię lub GKS.
      Ad1. W art podano przykłady, zdecydowała o odbiorze gra słów. To nie oznacza, że nie ma innych klubów, niż wymienione, które szkolą.
      Ad2. Pożyjemy, zobaczymy, może ja się mylę (nie wykluczam), może nie (też nie wykluczam). Spółka hokejowa w K-cach jest właśnie wchłaniana przez piłkarską (z ujemnym kapitałem). Sosnowiec? Bez nowego lodowiska będzie tam jak w Bytomiu. Czy starczy determinacji i kasy (!) na nowe lodowisko? Czy zacznie się oszczędzanie i powstanie tylko stadion dla kopaczy? Czy nic nie powstanie? Kraków? Problemem jest cierpliwość Filipiaka (na razie niewyczerpana) i słabe zainteresowanie. O wszystkie kluby, gdzie hokej "rywalizuje" z piłką poważnie się obawiam. Hokej nie jest tam priorytetem.
      Ale znów stwierdzam: pożyjemy, zobaczymy!

      Usuń