W kończącym się właśnie sezonie ośrodek zyskał nową jakość. Przeniesiono do niego zdemontowaną wcześniej pod Pradziadem kolej linową. Czteroosobowa kolej w nowej lokalizacji została uruchomiona pod koniec lutego, a więc de facto w ostatnim stadium porządnej zimy w tym sezonie. Zważywszy na niską wysokość usytuowania ośrodka nad poziomem morza, w praktyce nowa (nowa?) inwestycja posłuży narciarzom od ... przyszłego sezonu.
Ale Mosty powinny być znane na świecie także z zupełnie innego powodu. W 1939 roku leżały nie przy granicy czesko-słowackiej, lecz polsko-słowackiej. A Słowacja w praktyce była całkowicie zależna od hitlerowskich Niemiec. Była ich wiernym sojusznikiem.
I to własnie tutaj, w przygranicznych śląskich Mostach, zgodnie z pierwotnym planem ataku od strony słowackiej, rozpoczęła się II wojna światowa. Rozpoczęła wczesnym rankiem 26 sierpnia atakiem oddziału Hansa Albrechta Herznera na tunel kolejowy.
I tak jak się rozpoczęła, tak się ... szybko skończyła. Jakimś cudem do Herznera dotarły pierwotne rozkazy, ale nie dotarło na czas polecenie przełożenia ataku. Nie poinformowano go, że chwilowo wojna została odwołana. Zaatakował małym oddziałem i zgodnie z planem czekał na posiłki. Te, o dziwo, nie nadchodziły. W ogóle nie działo się to, co powinno.
Dopiero po jakimś czasie zdziwiony dowódca oddziału postanowił się skomunikować z dowództwem. "Natychmiast zakończyć działania" - brzmiał komunikat telefoniczny.
Tak zakończyła się pierwsza potyczka II wojny światowej. To nie Wieluń, nie Westerplatte, ale śląskie Mosty zostały jako pierwsze zaatakowane przez Niemców. Mało kto dziś o tym pamięta.
A Mosty są do dziś w Czechach mocno regionalne, śląskie, także w mowie. Lata czechizacji szczęśliwym trafem jeszcze nie wpłynęły na sposób porozumiewania się między sobą tamtejszych ... górali. Zamawiający w knajpie piwo narciarze mogą poczuć się tam jak w ... Rudzie Śląskiej.
Oddział Herznera |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz