piątek, 1 marca 2019

Hanys na wakacjach. A może Nafplion?

Topnieją śniegi, wkrótce zakwitną trawy i wszyscy alergicy zaczną kichać. I w trakcie kichania zaczną myśleć o wakacjach. Był już na tym blogu cykl W klapkach i skarpetach frotte, był Ciekawe miejsca, teraz pora na coś nowego, przynajmniej z nazwy. Rusza cykl Hanys na wakacjach. A może ...? 

Cykl będzie dotyczył miejsc popularnych i w miarę dostępnych dla normalsów. Nie będzie tu o Tajlandii, Hollywood, ani o innych miejscach dostępnych tylko za grube pieniądze. Różne miejsca w Polsce, Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Chorwacja - to popularne destynacje samochodowe; Grecja, Bułgaria, Turcja, Hiszpania - samolotowe w wersji "w miarę tanio lecz ciekawie".

Na początek coś z moich wspomnień sprzed lat z bardzo popularnej dziś Grecji, konkretnie z Peloponezu, a jeszcze konkretniej z miejscowości Nafplion. Ze wspomnień z anegdotą. Nad urokliwym miasteczkiem rozpościera się twierdza. Parkujesz w "centrum" - jeśli mały placyk można uznać za centrum. Pytasz się miejscowych, jak tam (to znaczy do widocznej z każdej strony twierdzy) dotrzeć. A oni wskazują na schody. I istotnie - można do niej dotrzeć z miasteczka urokliwymi schodami. Jest naprawdę co dreptać. Jakieś pół godziny wspinaczki. A jak już wyzioniesz ducha (w peloponeskim upale, on - wierzcie mi - jest doprawdy wyjątkowy) i staniesz u celu, twoja towarzyszka życiowa zdąży cię po drodze trzy razy rzucić (w końcu nie po to jej facet, aby było trudniej), wówczas na górze okazuje się, że można też się tam dostać ... drogą dla samochodów, co prawda bardzo okrężną, ale z dużym parkingiem przy twierdzy. Ale o tym życzliwi mieszkańcy "zapomnieli" wspomnieć. Z drugiej strony chyba właśnie urok tych schodów jest chyba największą atrakcją twierdzy.

A twierdza na wzgórzu jest wspaniała:
 (zdjęcia aktualne od wujka Google'a)



A w gratisie widokowym z drugiej strony miasteczka otrzymujemy tak zwany ekstras:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz