poniedziałek, 28 stycznia 2019

Ja też mam hobby i też planuję coś fascynującego

Podaję za Onetem:

"Cały projekt wyprawy na K2, zaplanowanej na grudzień 2019, pochłonie ok. dwa miliony złotych. Himalaiści liczą, że państwo pokryje praktycznie całość kosztów - Złożyliśmy wnioski o dofinansowanie w wysokości dwóch milionów. Wszystko jest na dobrej drodze, teraz czekamy na odpowiedź ministerstwa - mówi Onetowi szef programu Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 Piotr Tomala."

I dalej:

"- Byłoby idealnie, gdyby państwo pokryło całość kosztów - zaznacza himalaista. W ramach przygotowań Polacy mieli ruszyć na Pik Awicenny, ale wyprawa nie dojdzie do skutku. Plany mogą pokrzyżować im dwie wyprawy, które działają pod K2. Sponsorzy liczą, że nasze wejście będzie pierwszym zimowym wejściem na K2, w tę stronę idą wszystkie rozmowy - przyznaje Tomala."

W komentarzu do powyższego napiszę, że ja też mam plany. Chętnie zwiedzę na nartach Trzy Doliny (to we Francji), w wersji dla ubogich przynajmniej zjadę z dachu Spodka, chętnie pojadę do Lizbony na ŚDM (kurczę, nie mogę, nie kwalifikuję się już od dawna do młodzieży, nie mogę tam jechać), bardzo mnie interesują też MŚ w piłce kopanej w Katarze. Czy ministerstwo pokryje mi całość kosztów?

Co oznacza szukanie sponsora (i że jest coś takiego jak sponsor) dowiedzieliśmy się po transformacji ustrojowej. Pierwsze ogłoszenia pojawiły się w prasie na początku lat 90. - coś typu: 
"Studentka [tu zdjęcie] szuka sponsora na wycieczkę do USA".

Zachodziłem wtedy w głowę, jaki interes może mieć sponsor w finansowaniu wycieczki studentki. Przecież nawet chodzenie w koszulce firmy X lub Y nie ma sensu ekonomicznego. Wiem, wiem, i wy też wiecie. Tłumaczy mnie tylko to, że nie mieliśmy z tym nowym dla nas kapitalizmem wcześniej do czynienia, więc takie ogłoszenie było totalną nowością.

Każdy ma jakieś hobby. Jeden bierze udział w ustawkach kiboli, drugi podrywa wszystkie blondynki w okolicy, trzeci pracuje nad rzeźbą ... na siłowni. Jeśli twoim hobby jest uprawianie himalaizmu, to masz trochę ... pecha. Twoje hobby jest bowiem nieco kosztowne, nawet bardziej niż ustawki, blondynki i puszki syntetycznego białka. Kosztuje mnóstwo pieniędzy, mnóstwo ryzyka i jako skutek uboczny rozwalenie życia rodzinnego. Ryzyka, rozłąki i niechęci do życia z kimś, dla kogo góry są istotniejsze od małżeństwa i dzieci (a może są ucieczką przed tym) nie da się wyeliminować. Zazwyczaj też samemu trzeba płacić za sprzęt, podróże, pomocników. W końcu każdy ma jakieś hobby i zazwyczaj sam ponosi tego konsekwencje. Ale gdyby to państwo pokryło całość kosztów... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz