wtorek, 20 kwietnia 2021

Wojna o Superligę? Dla nas to... szansa

Nie wiem, jak zakończy się futbolowa wojna o Superligę, tak samo jak nie wiem, jak zakończy się wojna w polityce w Zjednoczonej (?) Prawicy (?). Niemniej znam kulisy finansowe tego problemu: parę wielkich klubów ma tak wielkie zadłużenie, że nie może sobie pozwolić na ryzyko w sporcie. Czyli na coś, co w rywalizacji jest oczywistością. Niemniej gdyby Real raz się nie dostał do elity (finansowej) europejskiego futbolu, wówczas... byłby to koniec (finansowy) Realu, jaki znamy.

Czy powinniśmy tej Superlidze sprzyjać? A czemu nie, ale... pod jednym warunkiem: że UEFA pozostanie konsekwentna i wyrzuci te kluby ze swojego grona i poukłada europejskie puchary na nowo. Odejdzie od ich elitarności, bo ta elitarność... właśnie opuszcza te puchary dla Superligi.  

A fakty są nieubłagane. Przypomnijmy trochę historii, nieco już dawnej:

  • Jesteśmy w Sewilli. Jest rok 1986. Przed momentem zakończyła się seria rzutów karnych w finale Pucharu Europy. Barcelona została pokonana przez jednego człowieka: Helmutha Duckadama, który... obronił wszystkie rzuty karne bite przez asów Barcelony w serii kończącej nudny mecz, w którym nawet po dogrywce było 0–0. Puchar Europy zdobyła Steaua Bukareszt! Kilka lat później w ślady Steauy pójdzie Crvena Zvezda Belbrad! I na tym... koniec sukcesów klubów z byłych demoludów w Pucharze Mistrzów, zwanym potem Ligą Mistrzów.
  • Jesteśmy w Warszawie. Jest rok 1991. Raptem ok. 10 tys. ludzi przyszło oglądać mecz Legii Warszawa z Manchesterem United w... półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów. Legia przegrała 1–3, choć przez... kilkadziesiąt sekund prowadziła 1–0.
  • Jesteśmy w Atenach. Jest rok 1996. Panathinaikos Ateny pokonał 3–0 Legię Warszawa w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dwa gole dla greckiego klubu strzelił Krzysztof Warzycha. Przez następne 25 lat żaden polski klub nie zbliży się do tego poziomu! Grecki też – aby nie było wątpliwości.
    Steaua Bukareszt po finale Pucharu Europy z Barceloną


Przypomnijmy historię nowszą:
  • Jesteśmy w Wiedniu. Jest rok 2010. Ruch Chorzów rozpoczyna grę z Austrią Wiedeń w europejskich pucharach. Pierwsza akcja wiedeńczyków: 1–0, druga: 2–0, trzecia: 3–0. Austriacy są litościwi i więcej nie strzelają, a na trybunach trwa zabawa: miejscowych i 1500 kibiców Ruchu. Cóż innego im zostało?
  • Jesteśmy w Pilznie – pięknym czeskim mieście niedaleko granicy z Niemcami. Jest rok 2012. Ruch Chorzów rozpoczyna grę z Viktorią Pilzno w europejskich pucharach. Pierwsza akcja pepików: 1–0, druga: 2–0, trzecia: 3–0. Czesi nie są litościwi i kończą na 5–0, a na trybunach trwa zabawa: miejscowych i 1150 kibiców Ruchu. Cóż innego im zostało?
  • Jesteśmy we Wrocławiu w analogicznym czasie. Śląsk Wrocław gra z FC Sevilla. Komuniści wystawili na mecz z Polakami drugi skład. Jak to się kończy? Śląsk – Sevilla 0–5!
    Ruch Chorzów w Pilznie


Wówczas nas to jeszcze dziwiło. Jak jest dzisiaj:
  • Polska jest aktualnie na 30. miejscu w klasyfikacji klubowej UEFA. Przed nami: Azerbejdżan, Węgry, Kazachstan, Białoruś. Za nami: Słowenia, Słowacja, Liechtenstein, Litwa. 

Gorzej już być więc nie może. Przepaść między futbolem czołówki i futbolem polskim obrazuje graf:
Dysproporcja sił w futbolu


Jakakolwiek wojna w europejskim futbolu i jakiekolwiek układanie tego na nowo jest więc dla polskiego futbolu szansą, nie zagrożeniem. Do Superligi i tak nas nie zaproszą, a każda rewolucja niwelująca przepaść między Barceloną a mistrzami lig z Węgier, Rumunii, Serbii, czy Słowacji. Jeśli kosztem wyrzucenia Barcelony, Manczesterów oraz Juve z europejskiej rodziny byłoby możliwe poukładanie tego inaczej: JESTEM CAŁYM SERCEM ZA!

I jeszcze jedno: wyrzućcie tych paralityków z zagranicy z Cracovii! Przywróćcie w ogóle limit obcokrajowców, bo ci co grają u nas, to goście, którzy w III lidzie hiszpańskiej nadawaliby się do... podawania piłek.
Ilość zagranicznych patałachów w składzie Craxy oszałamia


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz