(…)
Jak mówiła w grudniu ub. r. w wywiadzie
dla PAP Emilewicz, tzw. projekt "Mała firma - mały ZUS" uzależnia
składki ubezpieczeniowe, fundusz pracy oraz składki zdrowotne od wysokości
uzyskanych przychodów. Przedsiębiorca, który nie uzyskuje równowartości
dwuipółkrotności minimalnego wynagrodzenia, będzie miał naliczaną obniżoną
składkę. Jeśli przychody nie
przekraczają 2,5 tys. zł, będzie płacił tych połączonych składek nie więcej niż
800 zł. Obecnie musiałby płacić 1300 zł. Przedsiębiorca będzie miał wybór -
nie musi decydować się na taki system rozliczania."Pani minister Emilewicz sprawia wrażenie naprawdę fajnej i - co chyba ważniejsze - kompetentnej babki. Ale ten jej prezent, jest skierowany doprawdy do ... nikogo. To i tak lepiej, niż efekt podniesienia kwoty wolnej od podatków, która dla absolutnej większości podatników została rok temu obniżona, bądź zlikwidowana. A w tym przypadku chyba nikt nie poinformował pani minister, że przy przychodach (zaznaczam: przychodach, nie dochodach, a to nie to samo) w wysokości 2,5 tys. zł nikomu nie opłaca się prowadzić biznesu.
Takich przedsiębiorców praktycznie nie ma, o ile mówimy o prawdziwych przedsiębiorcach.
Jedynymi beneficjentami prezentu pani minister mogą być bowiem tylko pseudoprzedsiębiorcy. Albo po prostu oszuści, albo dzisiejsze pracownice Lidla bądź Biedronki, którym pracodawca może zasugerować przejście na samozatrudnienie przy niższych kosztach pracy. Ale czy o to w tym pomyśle chodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz