Jak pisze Interia, rząd nie zdecydował się na ingerencję w ewidentny szwindel banków, gdyż (cyt.):
"Z kolei w roku 1990 wprowadzony został przepis, który wykluczył sądowe dochodzenie waloryzacji wkładów, także tych zgromadzonych na książeczkach mieszkaniowych. Miało to chronić system bankowy przed załamaniem w trakcie transformacji ustrojowej."
Wątek "ochrony systemu bankowego przed załamaniem" mówi coś również Polakom współczesnym. Jest powszechnie używany przy okazji teoretycznej (teoretycznej, bo pewnie, tak jak budowa stadionu Ruchu, nigdy nie będzie miała miejsca) akcji rozliczenia banków za kredyty denominowane we franku szwajcarskim.
Tak się jakoś dziwnie składa, że w naszej kochanej Rzeczpospolitej nie znalazł się jeszcze żaden rząd, który chciałby zadrzeć ze światem banków i finansów. Odwaga Victora Orbana jest dla naszych polityków czymś rodem z powieści science fiction. Każdy (podkreślam: każdy) rząd prędzej, czy później wymięka, idzie na jakiś zgniły kompromis (czytaj: przyjmuje warunki podyktowane przez banki) i zaczyna lansować narrację o "zagrożeniu systemu bankowego". Jest to zjawisko bardzo interesujące.
Nie da się ukryć, że problem kredytów denominowanych nieco zmienił optykę naszych polityków po ... repolonizacji (czytaj: upaństwowieniu) systemu bankowego. Przy okazji pewnie znaczenie ma też fakt, że książeczki mieszkaniowe wydawał bank PKO!
Przy okazji nasuwa się refleksja, że świat banków i finansów co jakiś czas wymyśla jakiś fajny pomysł (czytaj: szwindel), aby dobrać się do naszych pieniędzy. Można to nazwać strzyżeniem baranów, przy czym w stadzie podaż jest niestety niemal zawsze godziwa.
Z rynku światowego warto przypomnieć:
- kryzys finansowy (po bańce na rynku akcji) z lat 20. XX w.;
- skasowanie przez banki szwajcarskie pieniędzy tam zdeponowanych w czasie II wojny światowej;
- bankę internetową zakończoną "szczęśliwie" przez rozpoczętą w 2001 r. wojnę z terroryzmem;
- bańkę nieruchomościową w Hiszpanii i Irlandii;
- szwindel przy totalnie przewartościowanym debiucie Facebooka;
A z rynku polskiego:
- książeczki mieszkaniowe skasowane przez inflację;
- sprzedaż samochodów poprzez loterie (lata 90.);
- opcje walutowe w przedsiębiorstwach (2008 r.);
- kredyty denominowane we franku szwajcarskich dla ludności (2008 r.);
- polisolokaty oferowane przez banki zamiast depozytów (temat sprzed kilku lat), które po czasie ... rozpłynęły się we mgle.
Charakterystycznym zachowaniem ludności jest też skłonność do oszczędzania latami, po czym za namową przystojnego i ładnie ubranego doradcy władowanie wszystkich oszczędności na przykład w ... cudowną lokatę w prywatną spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością o jakże pięknej i budzącej zaufanie nazwie: Amber Gold.
W tym miejscu warto rzucić radą: Polaku, pilnuj swoich pieniędzy. Nie dowierzaj doradcom klienta. Zakładaj różne, w tym także negatywne, scenariusze zdarzeń w przyszłości. Nie zakładaj, że dzisiejsza sytuacja się nie zmieni. W ogóle to tak po prostu: myśl! Nikt po drugiej stronie w świecie banków i finansów nie chce twojego dobra. Banki to nie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. To przedsiębiorstwa nastawione na zysk dla akcjonariuszy. Jeśli będą mogły na tobie zarobić, zrobią to z użyciem najbardziej bezwzględnych metod, jakie jesteś w stanie sobie wyobrazić. I z tą świadomością możesz z nimi usiąść do stołu i negocjować jak równy z równym, a nie jak baran z wilkiem!
Artykuł Interii znajdziesz TUTAJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz