Z felietonu Roberta Gwiazdowskiego z dzisiejszej Rzeczpospolitej:
"Wyszło to na jaw przy
okazji Black Friday. Niektórzy byli na wyprzedażach w sklepach, gdzie
można było okazyjnie kupić za 100 zł coś przecenionego z 200 zł, co
jeszcze w Wednesday kosztowało 80 zł."
A ja rok temu pisałem tak:
"...wieszały się komputery od nawału ruchu sieciowego. Zamierała praca w
korporacjach. Tworzyły się korki do wjazdu i wyjazdu z centrów
handlowych. A wszystko przez sprytny pomysł marketingowy: Black
Friday.
Rzucając się na przecenione ciuchy, buty, sprzęt sportowy, czy nawet
usługi, warto pamiętać o jednej podstawowej zasadzie ekonomicznej: nikt Ci niczego nie da za darmo. Sklepy nigdy nie zrobią niczego, co
pogarszałoby ich rentowność. Czyli kupiona wczoraj "okazyjnie" torebka
przeceniona z 999,90 zł na 599,90 zł, może być już za jakiś czas
wystawiona za 399,90 zł lub zastąpiona nowym modelem, co dla pragnącej
się pokazać na przyjęciu damy jest jeszcze większa katastrofą."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz