poniedziałek, 13 listopada 2017

Po czeskiej stronie Beskidów. Niewykorzystany potencjał narciarski

Przywykliśmy do narzekania na nasze polskie beskidzkie niedoinwestowanie w infrastrukturę narciarską ośrodki. Ale w ostatnich latach sytuacja zaczęła się powoli zmieniać, co niestety nie dotyczyło miejsc największych i z największym potencjałem (Szczyrk, Korbielów). Ale skromne (bo żaden nie jest jakiś chociaż w miarę duży) ośrodki w Ustroniu, Wiśle i Istebnej były i są systematycznie modernizowane. W większości mimo skromnych warunków i naturalnych ograniczeń (Stok w Jaworniku, Soszów, Nowa Osada, Złoty Groń) właściciele wyciągają z nich maksimum. Niektóre wymagałyby jednak szeregu usprawnień (Czantoria, Stożek), ale generalnie idzie to jakoś do przodu. A od najbliższego sezonu wręcz pędzi, bo do wyścigu dołączył odrestaurowany koń - Szczyrk.

Nie da się tego samego powiedzieć o Beskidzie Śląsko-Morawskim w Czechach. Mowa w dużej mierze o rejonie z polskim lub - jak kto woli - śląskim rodowodzie. Oczywiście dyskusja gdzie kończy i zaczyna się Śląsk jest - delikatnie mówiąc - trudna. Stąd według jednych historyków najwyższym szczytem Śląska jest Łysa Góra (1324 mnpm), zdaniem innych jednak Pradziad (1491 mnpm, który według cioci Wiki: "jest najwyższym szczytem Śląska Czeskiego, Górnego Śląska i Moraw"). Ale do rzeczy. Region ten jest w jeszcze gorszym stanie infrastrukturalnym, niż ten po polskiej stronie granicy. Na narty 100 km od Katowic za granicę? Pewnie, że można, tylko po co?

Dość rzec, że najlepszym ośrodkiem narciarskim jest ten w Białej (cz. Bila; www.skibila.cz), jakieś 50 km od Ostrawy szybką drogą. Jedna czteroosobowa kolej linowa, dwa wyciągi orczykowe, kilka tras o długości dochodzącej do kilometra i jazda (także wieczorna) po obu stronach góry.

Biała to maksimum, co oferuje nam czeska strona Śląska. Dalej już jest tylko gorzej.

Jest jeszcze przyzwoity "treningowy" i bardzo popularny wśród Polaków areał w Mostach obok Jabłonkowa (cz. Mosty u Jablunkova; www.skimosty.cz).
 
Mosty to doskonałe położenie dla jednodniowych narciarzy (przy głównej drodze i blisko z Cieszyna) oraz trzy naprawdę sportowe i szerokie, ale niestety krótkie (ok. 600 m każda) trasy. Ale ośrodek oferuje pewne urozmaicenie i przyzwoitą (choć bez wyciągów krzesełkowych) infrastrukturę, zwłaszcza towarzyszącą (parking, restauracja).

Oprócz ww. dwóch ośrodków Beskidy dysponują szeregiem małych i bardzo małych terenów narciarskich obsługiwanych w najlepszym wypadku starymi dwuosobowymi krzesłami, a przeważnie po prostu odchodzącymi już do lamusa nawet w Szczyrku orczykami lub "pomami" (jednosobowy wyprzęgany wyciąg). Jest też kilka miejsc, gdzie potencjał do odnowienia lub uruchomienia znakomitego ośrodka narciarskiego jest, ale z różnych przyczyn na razie chyba się nie da. Oto moje TOP3 marzeń (tam, gdzie trasy mogłyby być naprawdę długie) w Beskidzie Śląsko-Morawskim:

Miejsce 1 - Jaworowy Szczyt (cz. Javorovy Vrch) 

Mapa (choć skromna) nie oddaje rzeczywistości. Z posiadanych przeze mnie informacji jest już historyczna (ośrodek nie funkcjonuje), a trasy na sam dół nie było tam od wielu lat. Funkcjonuje jeszcze z trudem odnawiana co roku jednoosobowa kolej krzesełkowa o doprawdy zabytkowym wyglądzie krzeseł i zwłaszcza słupów. Ale tylko dla turystów. Góra jest doskonale widoczna z grani szczytów Ustronie i Wisły. Jest doprawdy spora: różnica poziomów wynosi ok. 550 m. Ponadto jest położona praktycznie u stóp dużego miasta: Trzyńca. Z tego co słyszałem, problemy Jaworowego wynikają z sytuacji znanej i w Polsce: spory własnościowe o prawa do działek (zwłaszcza u podnóża góry).

Miejsce 2 - Pustevny

To taki czeski "Szczyrk". Wiele niegdyś tras położonych w naturalnym kotle. A w zasadzie w "kole". Miejsce bardzo perspektywiczne i od lat bardzo zaniedbane narciarsko. W zasadzie to zwijające się narciarsko, bo z kilkunastu wyciągów pozostało już niewiele. A mapy zniknęły użytkowane jeszcze kilka lat temu trasy.
Problemem ośrodka jest prawdopodobnie "ochrona przyrody". Ponadto Pustevny zawsze miały problem z "ujednoliceniem biletu" oraz "ilością właścicieli wyciągów".

Miejsce 3 - Łysa Góra (cz. Lysa Hora)

Miejsce bez ośrodka narciarskiego, choć niegdyś przy szczycie funkcjonował krótki orczyk. Potężna góra w najlepszą w całych Beskidach dyferencją: 1000 m. Ostrawice (cz. Ostravice) u stóp góry położone są na wysokości ok. 300 mnpm, a Łysa - 1324). Nie można mówić w przypadku postawienia ośrodka o dewastacji góry, bo ta ... już jest zdewastowana. Na szczyt prowadzi turystyczna asfaltowa droga, a na nim usytuowana jest potężna budowla z wieżą.

Miejsce ma fantastyczny potencjał narciarski dla ludzi z wyobraźnią (taki Kronplatz w Beskidach, z trasami o długości ok. 4 km). Ale, jak znam życie, jest wiele czynników go blokujących: ochrona przyrody, prawa własności, no i oczywiście ... kasa.

W podsumowaniu napiszę, że trudno o bardziej zaniedbany narciarsko (czy tylko narciarsko?) region w Czechach, niż Beskid Śląsko-Morawski.

A następnym artykule o nartach napiszę o czeskim potencjalnym "lodowcu" - Pradziadzie. Ale to już nie Beskidy, tylko Jesioniki (cz. Jeseniky).






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz