czwartek, 30 listopada 2017

Przed sezonem. Niszowe ośrodki narciarskie. Planneralm

Ośrodek nie ma naśnieżania. Chyba jednak nie stanowi to wielkiego problemu, gdyż dziś u progu sezonu (30 listopada) jest tam od 67 (dół) do 86 (góra) cm śniegu. Ośrodek składa się z raptem dwóch czteroosobowych "krzeseł" oraz dwóch orczyków. Tras jest osiem. Najdłuższy wyciąg liczy 1400 m. Najdłuższa ratrakowana trasa ok. 2 km. Niby nic imponującego.

Ale ośrodek ma cechy, które całkowicie rekompensują, a być może nawet podnoszą do rangi cnoty, jego ograniczenia.

Po pierwsze: położenie. Wysoko, między górami, nad najwyżej w Austrii położoną wioską narciarską (1600 mnpm).

Po drugie: widoki. Jedyne. Niezapomniane.

Po trzecie: dojazd. Dojazd dziesięciokilometrową, krętą, zawsze białą, odludną, położoną między nawisami gór, prowadzącą tylko do wioski narciarskiej drogą.

Po czwarte: wrażenie totalnego odseparowania i odludzia. Po prostu ośrodek jest położony na końcu świata. Dalej już nic nie ma. Naprawdę.

Po piąte i decydujące: narciarstwo. Świetna jazda, bez kolejek, po wielu wariantach tras, nieco sportowa, ale z możliwością znalezienia tras dla każdego narciarza. A na trasach przestrzeń i pusto. Do tego ten śnieg. Nie ma go nigdzie indziej. Bez ingerencji armat. Tam mamy zawsze jazdę po naturalnym śniegu. Są narciarze, dla których ma to znaczenie. I to niemałe.



 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz