czwartek, 26 września 2019

Eksperyment się nie udał, ale Polska go powtórzy?

Z Gazety MSP:

"Wydarzenia w Korei Południowej jasno pokazują, że zbyt gwałtowne i niepowiązane z poprawą kwalifikacji pracowników podnoszenie minimalnego wynagrodzenia powoduje wyłącznie problemy. Skutkuje ono zwolnieniami oraz protestami najpierw mikroprzedsiębiorców, a potem zawiedzionych pracowników."

Link: Artykuł!

środa, 25 września 2019

Kolejny kryzys?

  • W 1850 r. powstał bank Lehman Brothers.
  • Upadł w 2008 r. — wywołując światowy kryzys finansowy, spowodowany pęknięciem bańki związanej głownie z przeinwestowaniem w nieruchomości i udzielaniem wieloletnich kredytów hipotecznych ludziom, którzy nigdy nie powinni ich dostać.
  • W 1841 r. powstało biuro podróży Thomas Cook.
  • Upadło w 2019 r. — może wywołać światowy kryzys finansowy, spowodowany zadłużaniem się firm (rządów, samorządów) ponad miarę i możliwości oraz kreowaniem "pustego" pieniądza na potrzeby długu.

Kolejne rządy systematycznie naprawiają błąd Wilczka

Pamiętacie państwo "ustawę Wilczka" — uchwaloną jeszcze w poprzednim i niesłusznym ustroju? Ciocia Wiki pisze o niej dziś tak:

"Ustawa obowiązywała od 1 stycznia 1989 do 31 grudnia 2000 i regulowała w sposób liberalny działalność gospodarczą. Ustawa zalegalizowała prywatną działalność gospodarczą. Funkcjonowała na zasadach: „co nie jest zakazane, jest dozwolone” i „pozwólcie działać”. Po kilku nowelizacjach została zastąpiona ustawą – Prawo działalności gospodarczej, która weszła w życie 1 stycznia 2001".


"Ustawa Wilczka" wpłynęła realnie na wysyp działalności gospodarczych oraz drastyczny wzrost przedsiębiorczości Polaków. Oczywiście większość tych biznesów to były małe sklepy, bary i warsztaty, nie to co oferta wielkiego centrum handlowego. 

Wszystko wskazuje na to, że zdaniem kolejnych rządów (aby nie było: poprzednich również) "ustawa Wilczka" narobiła wiele ... złego. I ten problem kolejne rządy starają się rozwiązać. Myślenie polityków (także, a może zwłaszcza, obecnie rządzących) dokładnie (zgodnie z tym, co sam obserwuję) scharakteryzowała redakcja Gazety Małych i Średnich Przedsiębiorstw:

"W Polsce nadal funkcjonuje przekonanie, że prowadzenie działalności gospodarczej to coś podejrzanego, co tak naprawdę nie podoba się rządzącym, a wśród „normalnych” obywateli jest traktowane jako co najmniej szara strefa, która jak nowotwór rozprzestrzenia się w zdrowej tkance narodu. Przedsiębiorca w naszym kraju to ktoś dziwny, który nie potrafi znaleźć sobie pracy na etacie, a który z pewnością potrafi doskonale kombinować."

Dokładnie tak myślą politycy i — prawdopodobnie — pół narodu. Pracownik nie patrzy na przedsiębiorcę jak na wspólnika w zapewnieniu sobie sukcesu życiowego i mającego z pracownikiem wspólny interes dalszego funkcjonowania (i w domyśle: zatrudnienia pracownika) przedsiębiorstwa. 
On patrzy na przedsiębiorcę jak na niedobrego kapitalistę, który tylko i wyłącznie z chytrości wykorzystuje pracownika karząc go ciężką pracą (każąc mu nie obijać się w pracy) i zbyt mało (zawsze jest zbyt mało) płacąc. Mało który pracownik liczy sobie własne koszty pracy, a najlepiej świadczy o tym każda dyskusja o wynagrodzeniach (lekarzy, nauczycieli, górników), gdzie strona społeczna zawsze przedstawia do argumentacji pensję netto. Nikt nie bierze pod uwagę, że pracodawcę zatrudnienie kosztuje dużo więcej. 

Ale powinien to brać pod uwagę każdy rozsądny rząd, któremu zależy na istnieniu drobnych biznesów i miejsc pracy przez nie nadal istniejących.

Kto będzie beneficjentem "dociśnięcia" tych drobnych "geszefciarzy"? Ano, jak zawsze, duże koncerny państwowe oraz zagraniczne korporacje. Rząd wykończy "geszefciarzy", tak jak duże hipermarkety wygoniły handel z miejskich ulic. Jestem ciekaw, czy rząd jest tego świadom!?

wtorek, 24 września 2019

Niższy ZUS wcale nie dla zatrudniających pracowników. Decydują trudne kryteria


Wicepremier Gowin mówi, że wzrost płacy minimalnej zostanie zneutralizowany przez mniejszy ZUS dla małych i mikroprzedsiębiorstw. Wg definicji zawartej w ustawie Prawo przedsiębiorców małe firmy — to takie zatrudniające do 50 osób, a mikro — do 10. Brzmiało dobrze, ale do czasu, aż nie wypowiedział się przełożony Gowina.


Ano gdyż tymczasem sam premier ujawnij kryteria uprawniające przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą z pełną odpowiedzialnością na własne nazwisko uprawniające do otrzymania tzw. niższego ZUS-u, czyli ulgi o — podobno — 500 zł miesięcznie:
  • do 6 tys. zł miesięcznie dochodu — co wydaje się racjonalne
oraz
  • do 10 tys. zł miesięcznie przychodu — co eliminuje wszelkie firmy handlowe (sklepy) oraz wszelkie firmy zatrudniające pracowników na pełny etat. 
Wystarczy bowiem policzyć podstawowe koszty funkcjonowania jakiejkolwiek firmy i dodatkowo koszty etatu brutto z ZUS-em pracodawcy, aby wiedzieć, że z przychodu 10 tys. zł miesięcznie firma zatrudniająca pracowników się nie utrzyma, nawet jeśli tylko świadczy usługi. Bo handlowa nie utrzyma się żadna.

Dla kogo skierowana jest więc ta propozycja. Można przypuszczać, że dla:
  • wcale nie przedsiębiorców, tylko dla otoczenia politycznego i grupy wyborców — aby powiedzieć, że "zrobiliśmy coś dla biznesu: napisaliśmy konstytucję dla biznesu, obniżyliśmy ZUS, podnieśliśmy kryteria ryczałtu..."
oraz
  • dla "samozatrudnionych", którzy "normalnie" pracują dla korporacji — tylko nie na etat, a na kontakt z pensją niższą niż kryteria.
Regulacja może też  — paradoksalnie  — wpłynąć na rozwinięcie zjawiska "wypychania" w miarę samodzielnych pracowników z etatów na kontrakty. Na niższy ZUS załapią się też pewnie biznesy prowadzone całkowicie samodzielnie z niewielkimi obrotami i rentownością, w tym np. jakaś część jednoosobowych biur księgowych

poniedziałek, 23 września 2019

Liczby Thomasa Cooka


Ratingi można wyrzucić do kosza. Upadek Thomasa Cooka — spółki matki także polskiego odłamu Neckermanna

Upadło chyba jedno z najbardziej — co ja mówię — najbardziej renomowane biuro podróży na świecie. Upadł Thomas Cook. Anglików, Szkotów, Walijczyków i Irlandczyków, jak niegdyś naszych klientów Triady, wyrzucają z pokoi hotelowych i biorą za zakładników. Rząd wraz z organizacją ubezpieczającą brytyjskich turystów organizuje samoloty dla zapewnienia powrotu obywateli brytyjskich do Londynu, Edynburga, Cardiff i Belfastu. Skąd my to znamy?

Problem w tym, że Thomas Cook nie jest (był?) zwykłym biurem podróży. To — nie bójmy się użycia tego słowa — legenda! To niegdyś gwarancja udanych podróży i dobrej organizacji. Niegdyś, czyli w czasach, gdy turystyka była elitarna. I wówczas wszyscy — wystarczy poczytać Agatę Christie — podróżowali z Thomasem Cookiem. A katalogi Cooka (a w niemieckojęzycznej części Europy — także Neckermanna — spółki córki) były towarem deficytowym i wzorcowym.

Thomasa Cooka zabiły dwie rzeczy:

  • masowość turystyki dla zwykłego Johna z Norwich
oraz
  • majstrowanie przy akcjach i oddanie ich w ... chińskie ręce.
Tak, tak, dziś Thomas Cook to firma należąca do ... Chińczyków. Churchillowi nie mieściłoby się to w głowie.

A dla nas, Polaków, problem jest — jakby to rzec — uderzający rykoszetem. Trudno sobie wyobrazić, aby suchą nogą bankructwo spółki matki przeszedł Neckermann Polska. Już się słyszy o powołaniu sztabu kryzysowego.

Przy okazji można wysnuć wniosek, że ratingi nadawane polskim biurom ... można wyrzucić do kosza. Tak wyglądają one wobec TOP10 biur w kraju — klasyfikacja wg przychodów 2018:



Jak widać spółka córka bankrutującego Cooka została tu oceniona jako podmiot z wysoką wiarygodnością (ocena A+), mimo ... spadku przychodów, ujemnego wyniku i nieimponującego kapitału:



niedziela, 22 września 2019

Tunel. Cytaty. Niemcy mają swoje tematy, o których za nic nie chcą rozmawiać

Fabuła oraz niemal wszystkie wątki kręcą się wokół historii budowy tunelu między dwoma światami jednego miasta i jednego narodu — pod murem berlińskim.

Tunel miał służyć do ucieczki za Zachód, a w praktyce — jak to często bywało — cel okazał się mistyfikacją inspirowaną przez Stasi i tunel ostatecznie posłużył do realizacji interesów ekonomicznych Wschodu.

Autorka ostro każe Niemcom zmierzyć się ze swoją historią, jakże się powtarzającą: stosunki panujące w NRD były w wielu aspektach kopią życia w III Rzeszy. Rozprawia się także z ich kompleksami i wadami.

O ojcach współczesnych ojców i organizacji Hitlerjugend (str. 235-236):
"— Wypisz mnie stamtąd!
— Co?! — Matka przewracała oczami i łapała się za serce (...).
—  Wypisz mnie!
Rita, zamknij okno, jeszcze kto usłyszy! — matce brakowało słów (...) — Jakie nieszczęście jeszcze na nas sprowadzisz — powiedziała po dłuższej chwili ostro. — Weź się w garść, dziecko!"

Niemiecki mundur (str. 242, 246):
"Nie byłem zachwycony, oglądając żołnierskie masy, ale elegancki mundur wuja Henryka, oficera, robił wrażenie.
(...)
Dzisiaj, kiedy przechodzę obok sklepów Hugo Bossa i przypatruję się szykownym butom, staram się nie porównywać ich do munduru wujka. Projektanci czarnych mundurów SS już dawno nie żyją i nikt nie pamięta, że zaprojektowała je firma Boss."

Układy (ojca) zawsze były ważne (str. 247, 250):
"Nastawiał głośniej radio, z którego leciały meldunki o zaciętych i zawsze zwycięskich walkach. Słuchał ich w napięciu, tym bardziej że połowę z nich napisał sam.
(...)
— Macie naprawdę wyjątkowego ojca! — powiedziała Rita. — Zawdzięczamy mu wszyscy życie.
(...)
Chodziło o to, że wpływy ojca uchroniły nas od bohaterstwa w magicznym mundurze."

Części do tunelu (str. 308-309):
"— Rozłożyłem te Fleischsatten na części! I wiesz, co się okazało?
— Że na wszystkich częściach jest napisane Made in GDR. (...) Ci cali hurtownicy zamawiali nam części zamienne w Düsseldorfie, tak? (...) Ale jak mogli nam je zamiawiać w Düsseldorfie, skoro one nie były produkowane w Düsseldorfie, takie Fleischsatten produkowali wtedy tylko w Dreźnie! (...)
— To jeszcze nic nie znaczy."

Okazało się, że jednak znaczy (str. 311):
"— Nie było żadnego NBC. To on podstawił ludzi. To byli podstawieni agenci Stasi! Myśmy budowali cały ten tunel dla niego i dla jego ludzi, rozumiesz?"

I dalej o celu powstania tunelu (str. 312-313) dla Stasi:
"— A jak ty sobie wyobrażasz taki przemyt?
— Jaki przemyt?
— Obrazów, człowieku!
— Obrazy?!
— Obrazy, rzeźby! Zrabowane podczas wojny! Co mieli z nimi zrobić? Chyba nie oddać, co? Ani ich wystawić, ani oficjalnie sprzedać, bo jak? Weź wystaw zrabowanego Van Gogha w stolicy wschodnich Niemiec!"

Pieniądze finansujące proceder po obu stronach granicy (str. 351):
"Przekaz na pięćset tysięcy marek — takie sumy musiał zgłaszać. Mocno zaniepokojony podszedł so prawy jak urzędnik. Ponownie zapytał przełożonych, czy takie kwoty wypłacane regularnie co miesiąc nie nadwyrężą budżetu. Do tej pory stawiał pytania, wyrażał wątpliwości i zawsze chodziło o pieniądze. Nigdy nie było z tym kłopotu. To była jego praca! Tym razem stało się inaczej. Kilka dni później zaoferowano mu działkę, a zaraz potem stracił pracę."

I skutek (str. 356):
"W miarę możliwości wszystkie osoby mogące wiedzieć na temat tunelu więcej niż trzeba były systematycznie usuwane..."

Ruda Śląska skrajnym zagrożeniem. Żołnierki WOT nas zaatakują?

"Waldemar Andzel mówi, że Wojska Obrony Terytorialnej, które chce utworzyć MON jak najszybciej powinny trafić na Śląsk. Według polityka jest duże zagrożenie dla polskości ze strony już nie ukrytej, a jawnej opcji niemieckiej. Sprawdzamy, skąd takie kontrowersyjne wnioski i kogo poseł PiS boi się najbardziej."

Źródło: Superstacja

No cóż. My tu, w Rudzie Śląskiej, naprawdę mamy czego się obawiać. Ja co prawda nie przepadam za niemieckim porządkiem i niemieckimi zwyczajami (w osobnym artykule będą cytaty z książki Tunel), ale nie da się ukryć, że mieszkam na Frynie, inaczej — Fryncicie — a nazwa potoczna pochodzi od — jakże by inaczej — niemieckiej nazwy Friedenshütte. Do Fryncity należą Neubau i Kaufhaus. A w pobliżu jest jeszcze Schwarzwald.

I właśnie na Schwarzwaldzie mogą nas zaatakować ... żołnierki WOT — Sofia Ennaoui, Justyna Święty-Ersetic czy Iga Baumgard-Witan. Czy budujemy już barykady? Otóż nie, zamiast barykad wybudowaliśmy dla naszych żołnierek ... stadion lekkoatletyczny. 

W związku z powyższym serdecznie zapraszamy nasze Wojska Obrony Terytorialnej na treningi oraz (co nam się marzy) zawody na stadionie Pogoni Ruda Śląska:



Może zobaczymy takie obrazki jak w Toruniu:

sobota, 21 września 2019

Transfer pieniądza samorządowego do kieszeni agentów oraz słabych obcokrajowców

Jeszcze na dobre nie rozkręciła się 9. kolejka naszej — pożal się Boże — ekstraklasy, a już statystyki są standardowe. Udział polskich piłkarzy w podstawowej jedenastce jest następujący:

  • Piast Gliwice — 5
  • Raków Częstochowa — 6
  • Lech Poznań — 5
  • Jagiellonia Białystok — 4
i są to liczby w miarę ... dobre. Być może nawet bardzo dobre, przynajmniej w porównaniu do poprzednich kolejek.
Polacy contra obcokrajowcy w ekstraklasie

W tym kontekście warto zadać sobie kilka pytań:
Kto cały ten bajzel finansuje i w jakim stopniu futbol żyje z pieniędzy podatnika, czyli ze środków samorządowych, rządowych lub ze sponsoringu spółek skarbu państwa "na rozkaz"?
Czy dzięki "otwarciu" ligi staliśmy się europejską potęgą lub może przynajmniej polskie kluby radzą sobie bez problemów ze słabeuszami?

Generalnie trend jest taki, że im więcej pieniędzy w danym klubie (a rzadko są to pieniądze prywatne, zainwestowane "na ryzyku", tym więcej tego — nie boję się użyć tego określenia — zagranicznego chłamu. Chłamu, bo żaden normalny Hiszpan nie przyjdzie grać do Polski, jeżeli może grać w swojej Primera Division. Żaden Anglik nie przyjdzie grać do Polski, jeżeli może grać w Premier Leauge. Nawet żaden Słowak nie skusi się polską ligę, jeśli biorą go z pocałowaniem ręki do ligi niemieckiej. Stąd u nas grają co najwyżej odpady, inaczej mówiąc — nieudacznicy.

I my (to znaczy prezydenci naszych miast głównie) tych nieudaczników wspomagamy finansowo. Płacimy im zapomogę, żeby jeszcze przez parę lat mogli sobie pobiegać, zamiast wziąć się do porządnej pracy na budowie apartamentowców na Costa del Sol. Czasem nawet ta zapomoga (Legia) jest liczona w ... milionach złotych za sezon. Bzdura, mości panie i panowie! Kompletna bzdura.

Kluby protestowały przeciwko konieczności wystawiania jednego młodzieżowca w składzie, powtarzam: jednego. Oczywiście u nas za młodzieżowca uznaje się nawet zawodnika 22-letniego (PZPN poszedł klubom na rękę podwyższając wiek młodzieżowca). I dla klubów jest to ... kłopot. Przyznam, że gdybym to ja był prezesem PZPN-u, przeforsowałbym konieczność wystawiania nie jednego, a co najmniej trzech piłkarzy spełniających te kryteria. To by się po prostu wszystkim, a w konsekwencji całej naszej słabej dyscyplinie, opłacało. Ale opłacało docelowo, a nie dziś. Bo dziś trzeba ciułać punktu by przede wszystkim ... nie spaść z ligi i ... nie stracić pieniędzy z transmisji, dotacji, itp.

Lubański debiutował w reprezentacji w wieku 16. lat. I strzelił w tym debiucie gola. Cieślik dopiero w wieku 19. lat, bo wcześniej ... była wojna. Niedawno Ajax nie bał się w pucharach wystawiać na stoperze 16-latka. To są talenty i to są młodzieżowcy. Widzieliśmy zresztą, co potrafią poszczególni zawodnicy kwalifikujący się do tej kategorii podczas mistrzostw świata w Polsce. Piłkarz 22-letni, to piłkarz albo ukształtowany taktycznie oraz spełniający kryteria szybkości, techniki i wydolności, albo piłkarz nienadający się do zawodowego uprawiania dyscypliny. Kandydat na ... zmianę zawodu.
Ten pan debiutował w kadrze w wieku 16. lat

A my w polskiej lidze takim polskim (źle) i zagranicznym (jeszcze gorzej) kandydatom do zmiany zawodu dajemy socjalny pakiet ochronny. A niech sobie dalej kopią piłkę, choć za dobrze tego ... nie potrafią. Za — powtórzę to po raz kolejny — pośrednio nasze pieniądze.

Uważam, że polskiej piłce potrzebne jest radykalnie wietrzenie, nie tylko szatni. Ale to głos wołającego na pustkowiu. Nikt nie jest zainteresowany rewolucją, jak pieniądze ... płyną i płyną. Już nawet nie próbujemy "zawojować Europy", bo ... po co. Polskie samorządy i tak nas utrzymają. Bo klub to przecież ... dobro społeczne w danej miejscowości. 

Basta! 

piątek, 20 września 2019

Budujemy państwo dobrobytu!

— Budujemy państwo dobrobytu — zadeklarowali ostatnio politycy związani z partią rządzącą. Nikt w to już nie powątpiewa. Można na przykład trafić wypowiedź jednego z ministrów, który tłumaczy, że "w państwie dobrobytu należy także pamiętać o czystym powietrzu".

No i skoro rząd chce zadekretować ustawą i rozporządzeniami budowę tego państwa dobrobytu (na razie przez pensję minimalną 4000 zł miesięcznie), to nie ma co z tym dyskutować. A jak fakty temu przeczą, to na pohybel faktom. Tak też podeszli do sprawy śląscy górnicy, w każdym razie ich reprezentant związkowy:

"Ceny węgla spadają, zapasy rosną, a zatem zapewne czekają nas chudsze lata - mówi Jarosław Grzesik, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność i dodaje, że z drugiej strony propaganda sukcesu, z którą mamy do czynienia już od dłuższego czasu, wzmaga apetyty pracowników.

— Ludzie słysząc o tym, jakie górnictwo ma zyski, jak branża rozkwita, jak to będziemy inwestować, jak to stajemy się krainą mlekiem i miodem płynącą  chcieliby też, by pracodawcy i zarządzający naszą branżą podzielili się tymi zyskami z pracownikami — mówi Jarosław Grzesik. — Nie ma się więc co dziwić pracownikom, że są roszczenia płacowe, skoro zewsząd słyszą, jak to w górnictwie jest dobrze - dodaje Jarosław Grzesik."

W sumie trzeba przyznać panu Grzesikowi, że jego wypowiedź jest dziwnie rozsądna, na pewno zbyt mało entuzjastyczna i zawiera pewne odstępstwa od oficjalnej linii narracji. Przecież to oczywiste, że jest coraz lepiej, wystarczy posłuchać Wiadomości w TVP. A chwilowe wypaczenia od idei socjalizmu wraz z chwilowymi brakami spowodowanymi przez szkodników z sektora prywatnego już powoli są zwalczane. 

Mógłbym w dalszej części artykułu pojechać faktami, tj. danymi udowadniającymi jak wygląda ta "Polska dobrobytu" w przeciwieństwie do jeszcze niedawnej "Polski w ruinie". Kto by jednak w dzisiejszych czasach miał ochotę analizować jakieś liczby.

Posłużę się więc własnymi zdjęciami, oczywiście dobranymi subiektywnie, ale niech tam. W końcu telewizyjna propaganda (i to bez znaczenia, czy tęczowa, czy patriotyczna) robi dokładnie to samo.

Oto kwitnące centrum Lipin:
Główna aleja Lipin i jej otoczenie

Wersja przybliżenie

Oto kwitnące centrum Bytomia:
Kamienica z mieszkaniami w wersji luksus

Jest nawet sklep firmowy

Oto kwitnąca Ruda Śląska:
Huta właśnie jest ratowana przez Węglokoks

A kopalnia poszła w dym


A do tego dorzucę zdjęcia użytkownika fejsbuka, Adama Sieronia, który cudownie nam fotografuje swoje Lipiny i okolice, raz pięknie, raz ... nieco mniej pięknie, choć same zdjęcia zawsze są ekstraklasowe (link: kliknij tutaj!:
Bobrek w nocy

Lipiny wersja standard

Sień w Lipinach wersja standard


Polska państwem dobrobytu? Obawiam się, że jeszcze nam do tego bardzo daleko. Obawiam się, że nie wystarczy ustawowe podniesienie płac wobec słabej kondycji małych biznesów, które jeszcze w dodatku dostają po zębach regulacjami, biurokracją, dodatkowymi obowiązkami, energią elektryczną, wywozem śmieci, jotpekiem, splitpejmentem, dodatkowymi składkami emerytalnymi oraz konkurencją dotowanych molochów.

Nawet prasa podaje, że (jednak będą liczby, ale — wybaczcie — w bardzo ograniczonej ilości):

"Według badań Retail Institute, monitorującego 120 centrów handlowych w Polsce, zakaz handlu w niedzielę w I kwartale br. przełożył się na mniejsze zainteresowanie centrami handlowymi o 0,5%, przy czym największe spadki odnotowują centra małe (4,8%) i średnie (1,8%), natomiast centra o powierzchni pow. 40 tys. mkw. odnotowały wzrosty rzędu 2,2%."

To nie jest kraj dla małych firm!


środa, 18 września 2019

Jeszcze parę słów o skokowym podnoszeniu płacy minimalnej

Business Insider:

"Pracodawcy RP zapytali również, jak zadeklarowane przez polityków podnoszenie płacy minimalnej w przyszłych latach może wpłynąć na plany rozwoju firm. Wielu odpowiadających zapowiedziało ograniczenie inwestycji lub zatrudnienia. Wśród rozważanych scenariuszy są m.in. przeniesienie działalności za granicę, przebranżowienie w celu zmniejszenia zatrudnienia, czy też robotyzacja i wprowadzenie automatyki. Zwracano ponadto uwagę, że podniesienie płacy minimalnej wymusi podwyżki również dla osób bardziej wykwalifikowanych, których pensje muszą być stosunkowo większe w stosunku do najniższej płacy.

Ankieta wśród firm zrzeszonych w Pracodawcach RP została przeprowadzona kilka dni po ogłoszeniu politycznych deklaracji o skokowym wzroście płacy minimalnej."

Wywiad z Markiem Belką:

"— A dla gospodarki są jakieś plusy podwyższenia pensji minimalnej?
— Płaca minimalna powinna wynosić około połowy płacy przeciętnej. I ona w tej chwili już jest, ona jest w tej chwili bodaj najwyższa w naszym regionie. I wcale nie tak znacznie niższa niż w krajach o średnim poziomie życia w starej Unii Europejskiej. Bo przecież musimy wziąć pod uwagę, że u nas ceny są znacznie niższe niż na przykład w Hiszpanii. Podniesienie płacy minimalnej w sposób skokowy, nieliczący się z realiami, nieliczący się z możliwościami gospodarki, nie ma żadnych plusów. Oczywiście oprócz politycznych. 
— Część ekonomistów pisała jednak, że zwiększy to popyt, więc też w jakiś sposób napędzi gospodarkę, że zmusi przedsiębiorstwa do tego, żeby się restrukturyzowały i pozwoli też zatrzymać w kraju część tych osób, które wyjeżdżają na zachód, czy do Stanów Zjednoczonych z tego powodu, że nie są w stanie tutaj dobrze zarobić. Zgadza się pan z tym?
— Po pierwsze - już nie wyjeżdżają, to już się skończyło. Kto dzisiaj do Stanów Zjednoczonych wyjeżdża, kiedy tam są "biedazarobki"? Natomiast jest inna sprawa. Być może część firm - szczególnie większych - rzeczywiście będzie zmuszonych do podjęcia wysiłku modernizacyjnego. Ale jeżeli chodzi o małe firmy, to one są za biedne. W związku z tym raczej nie zmodernizują się, tylko umrą."

Wynagrodzenia średnie brutto w regionach wg dostępnych statystyk GUS w najniżej sklasyfikowanej "płacowo" branży kształtują się następująco:


To wynagrodzenia średnie, czyli zawierające również pensje "prezesów". GUS nie publikuje (jak ma to miejsce np. w Stanach) mediany wynagrodzeń, wg ostatnich dostępnych danych historycznych wiemy jednak, że zasadniczo jest ona o ok. 20 proc. niższa niż średnia arytmetyczna. Jeśli więc przyjąć, że tak jest nadal, wówczas w "najbiedniejszych" województwach przeciętne (nie średnie) wynagrodzenie jest obecnie następujące:


Powyższe oznacza, że we wskazanych województwach w branżach słabiej płatnych podniesienie płacy minimalnej w obiecanym zakresie będzie oznaczało rewolucję obejmującą praktycznie ... wszystkich pracowników. 

Oznacza to też, że koszt pracy dla firm wzrośnie znacząco, do ok. 5000 zł miesięcznie (z ZUS-em pracodawcy) za każdy etat bez kosztów pośrednich. Nie jestem pewien, czy wytrzymają to firmy sprzątające, małe sklepy (są jeszcze sieci delikatesów), małe bary, biznesy sezonowe (narciarstwo, turystyka). Przecież każdemu, nawet studentowi, trzeba będzie minimalną stawkę zapłacić. Bo wielcy wytrzymają, zresztą oni już od dawna (poza praktykami) płacą więcej, gdyż po prostu za o wiele więcej fakturują swoich równie dużych klientów. Duży biznes lubi ... duży biznes.

Do tego dojdzie jeszcze jeden problem. Przy pensji minimalnej 4000 zł brutto "stary pracownik" zarobi "na rękę" — z potrąceniem ZUS-u, podatku 17 proc., PPK oraz podatku od PPK — ok. 2750 zł. A "młody pracownik" bez doświadczenia — ok. 3150 zł. Czyli zdecydowanie ... więcej od "starego".

Czasem mam wrażenie, że ludzie w różnych ministerstwach, którzy wymyślają regulacje skutkujące problemami dla mniejszych biznesów (ZUS od średniej, PPK, teraz wzrost płacy minimalnej) kompletnie zasad prowadzenia tej małej działalności nie pojmują. I nie pojmą nigdy, bo sami albo nigdy nie pracowali w biznesie, a jak już — to w wielkich korporacjach lub w wielkich firmach państwowych, których życie nie zmuszało do liczenia każdej wydanej złotówki. Pojawiły się nawet komentarze zadowolonych polityków, że to dobrze, że płaca minimalna wzrośnie i nie widać na horyzoncie z tym związanych żadnych zagrożeń. Gratuluję im optymizmu.

wtorek, 17 września 2019

Ważne, aby dobrze wyglądało w telewizji! W Hiszpanii, bo w Polsce już nie

Przy okazji kupienia klubu sportowego w Hiszpanii przez byłego króla strzelców mundialu — Ronaldo, dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy. Po pierwsze — Real Valladoid przebudowuje stadion. Przebudowa jest niewielka i polega na ... likwidacji fosy oddzielającej boisko od trybun. Okazuje się bowiem, że w Hiszpanii nie lubią takich barier, które ... źle wyglądają w telewizji. Ponadto — skoro nie ma realnego zagrożenia atakiem chuliganów na murawę i piłkarzy (takie coś jest w zasadzie nie do pomyślenia), można dodatkowo zyskać prawie 2 tys. miejsc i przybliżyć trybuny do murawy. Co też ... dużo lepiej wygląda w telewizji. Bo telewizja — wyjątkowo dobrze — płaci, więc wymaga.

Podobne prace wykonano niedawno temu w Leganes pod Madrytem i efekt jest niezły. Trybuny zaczynały się tam niemal (bo w odniesieniu do tego przypadku raczej wszędzie jest "niemal") tak wysoko, jak na stadionie Piasta w Gliwicach. Ta sytuacja już jest przeszłością, a obiekt wygląda tak:





Różnice widać na zdjęciu sektora — dobudowano dolne trybuny:

Stadion wcześniej wyglądał tak:


Przy okazji nachodzi mnie refleksja, że to otwarte podejście do kibiców idzie na przekór temu, co w Polsce. Nie widać na stadionie żadnych szczególnych barier, nawet w oddzielaniu sektora kibiców gości. Tymczasem u nas:


— A czy w Polsce mogłoby być jak w Hiszpanii? — zapytacie.
— A pewnie, że mogłoby — odpowiadam. — oczywiście u nas policja żąda różnych barier, wygrodzeń i sektorów buforowych, ale tak naprawdę ... nie ma to uzasadnienia. W Polsce wtargnięcia kibiców na murawę dotyczą chyba tylko świętowania mistrzostwa kraju (co zrozumiałe) oraz ... spadku z ligi Ruchu Chorzów (co już mniej zrozumiałe), a bójki na trybunach praktycznie się już nie zdarzają. Bójki są, i owszem, ale "na mieście", niekoniecznie w dniach meczowych. Ale to problem ogólnego bezpieczeństwa mieszkańców, a nie bezpieczeństwa meczowego. Tak naprawdę likwidacja tych barier przyczyniłaby się do ... poprawy bezpieczeństwa, bo ... kibic przestałby być traktowany jak lew w klatce i musiałby dostosować się do ogólnie panujących na stadionie porządków. A jakby się nie dostosował, to on i jego koledzy nie zostaliby po prostu kolejny raz zaproszeni. Fajne widowisko jest z kibicami obu drużyn i z co najmniej minimalnym szacunkiem lub przynajmniej tolerancją. A w ogóle w Polsce na stadionach problemem przecież nie jest chuligaństwo ogólnie pojęte, lecz ... race na trybunach. A to można wyeliminować po prostu rzetelną kontrolą przy wejściu (przecież sto rac raczej wjeżdża ciężarówką niż jest przemycane pod spódnicą), której jak na razie ... nikt nie chce przeprowadzać skutecznie.

A... i jeszcze jedno. Z rozmowy z Ronaldo dowiedzieliśmy się, że budżet Realu Valladolid, czyli w miarę solidnej drużyny hiszpańskiej ekstraklasy jest niższy niż ... budżet Legii i to niemal ... dwukrotnie. Przy poziomie jaki nasze drużyny prezentują w pucharach — to absurd.

środa, 11 września 2019

Sterowanie gospodarką. Czy płaca minimalna nie zabije mniejszych przedsiębiorstw?

Umknął mi "gdzieś" już raz napisany artykuł w gąszczu nowych tekstów, więc w części odtwarzam. Ale tak to już jest, że ... nie pamiętam wszystkiego, co napisałem wcześniej.

Niżej zestawienie danych i wykresów w kontekście wypowiedzi polityków, że "kogo nie stać na pensję minimalną, nie powinien prowadzić biznesu".

Ja widzę, że władza powoli uczy się sterowania ręcznego gospodarką, przy czym ... bardzo jej się to spodobało. Co więcej, nie przyniosło to jak do tej pory negatywnych skutków.

I operatorzy stają się coraz odważniejsi. Tyle, że prawdopodobnie ... idzie małe spowolnienie. Oby te zapowiedzi wzrostu płacy minimalnej w połączeniu z:
  • wzrostem składek ZUS dla małych przedsiębiorców;
  • wdrożeniem PPK z obciążeniami bezpośrednimi i pośrednimi dla pracodawców;
  • oraz obowiązkowym split-paymentem w niektórych branżach
nie zabiło naszej małej, pokryzysowej przecież, gospodarki.



Tabela. Minimalne miesięczne wynagrodzenie brutto w Polsce w latach 2003–2023
Data wprowadzenia Stawka minimalna brutto Wzrost/spadek Inflacja
2003 r. 800 -
2004 r. 824 3,0% 3,5%
2005 r. 849 3,0% 2,1%
2006 r. 899 5,9% 1,0%
2007 r. 936 4,1% 2,5%
2008 r. 1126 20,3% 4,2%
2009 r. 1276 13,3% 3,5%
2010 r. 1317 3,2% 2,6%
2011 r. 1386 5,2% 4,3%
2012 r. 1500 8,2% 3,7%
2013 r. 1600 6,7% 0,9%
2014 r. 1680 5,0% 0,0%
2015 r. 1750 4,2% -0,9%
2016 r. 1850 5,7% -0,6%
2017 r. 2000 8,1% 2,0%
2018 r. 2100 5,0% 1,6%
2019 r. 2250 7,1% 2,0%
2020 r. 2600 15,6% 2,0%
2021 r. 3000 15,4% 2,0%
2022 r. 3500 16,7% 2,0%
2023 r. 4000 14,3% 2,0%
Na szaro: założenia w l. 2019-2024
przyjęto średnią
z lat poprzednich



Dwójpak władzy

Pan wiceminister Kaleta:

Obraz może zawierać: 1 osoba, siedzi i zbliżenie

"Nie możemy ciągle oglądać się tylko i wyłącznie na kwestię, czy przedsiębiorcy będę w stanie wypłacać te pensje."

Sam prezes partii wiodącej:

"Jeśli nie potraficie prowadzić działalności w warunkach, jakie narzuca wam państwo to znaczy, że się do prowadzenia tej działalności nie nadajecie."

Bez komentarza.

Śląska róznorodność

Śląska różnorodność jest niezrozumiała dla przybysza z zewnątrz. Ot, piękne osiedle na Dębiu Katowicach i ... 2 km dalej walące się familoki przypominające fawele na Załężu.

Ta różnorodność (nie tylko ekonomiczna, bo w niektórych dzielnicach i miastach mamy niemal wyłącznie hanysów, a w niektórych tylko ludność napływową) wyszła też w statystykach dotyczących bezrobocia w powiatach i miastach województwa po lipcu 2019 r. Jest doprawdy ciekawa, w tym pokazuje nam, że w Bytomiu stopa bezrobocia jest niemal ... siedmiokrotnie wyższa niż w Katowicach. Powtarzam: siedmiokrotnie.

Ale oto i fakty:

wtorek, 10 września 2019

Dolny Śląsk. Zagłębie zamków, pałaców i cudów architektury

Dolny Śląsk jest zagłębiem zamków, pałaców i perełek architektonicznych. A byłby dziś wręcz światowym potentatem w tej mierze, gdyby nie to, że wiele z pięknych zameczków podpaliła Armia Czerwona, a do pieca dołożyła jeszcze potem Polska Rzeczpospolita Ludowa odbudowując ... Warszawę. Tak, tak, warszawską starówkę odbudowane z użyciem cegieł i kamienia pochodzących z ... rozbieranych dolnośląskich zamków. Bo "trofiejne" uznawano wówczas za gorsze, wręcz bezwartościowe.

Dziś wiele z pięknych miejsc odżyło. Najznamienitsze perełki to Książ i zabytki Wrocławia. Ale to takie strzały jak u bukmachera z kursem jeden do jednego. Jest jeszcze wiele innych ciekawych miejsc.

Niżej przegląd tylko z publikacji wrzucanych przez internautów na grupie facebookowej Przystanek Dolny Śląsk w absolutnie ostatnim czasie. Grupa zresztą jest wręcz biblioteką promującą region. Zaimportowałem zdjęcia opublikowane przez użytkowników i trochę je uporządkowałem, zakładając, że autorzy (skoro opublikowali) nie wniosą pretensji. Jeśli jest inaczej, proszę o taką interwencję.

Wojanów/ Wojanowice


niedziela, 8 września 2019

Sposób na nudę. Stadion na wodzie

I kontynuacja zabawy:

Ile to tysięcy km nowych linii kolejowych ma powstać "za chwilę" w kraju w ramach projektu CPK?

Dziś o kolei i linii Katowice — Kraków, mojej ... "ulubionej". Jak podaje Onet:

"Po wykolejeniu się w nocy z soboty na niedzielę wagonów z tłuczniem między Jaworznem Szczakową a Trzebinią zablokowany został jedyny czynny tor remontowanej trasy kolejowej Katowice-Kraków – wynika z informacji służb kryzysowych wojewody śląskiego."

To przykre zdarzenie uświadamia nam szerszy problem. Ta linia jest de facto nieprzejezdna lub — aby użyć mniej drastycznych słów — przejezdna w stopniu bardzo ograniczonym, a czasy przejazdu i rozkład jazdy są kompletnie niepraktyczne, od lat. Od bardzo wielu lat. Remont tej linii zaczął się w ... 2011 r. i ... trwa nadal. Mowa o miastach, stolicach aglomeracji, które dzieli raptem ok. 80 km.

"Całość trwających remontów między Jaworznem a Krakowem, powinna zakończyć się w 2020 r. W I półroczu br. PLK informowały, że jeszcze w III kw. 2019 r. powinna zakończyć się będąca ich częścią warta blisko 300 mln zł modernizacja linii kolejowej między Jaworznem a Trzebinią. Zakładająca wykorzystanie środków unijnych na lata 2007-2013 modernizacja trasy E30 Katowice – Kraków (w tytułach projektów podawany jest zakres Zabrze - Kraków) rozpoczęła się w 2011 r. i pierwotnie miała zakończyć w czerwcu 2014 r. Na niemal wszystkich odcinkach realizacyjnych powstały problemy. W 2014 r., gdy wiadomo było, że nie uda się zrealizować robót przy wykorzystaniu poprzednich środków unijnych, poprzenoszono je na inne zadania (do czerwca 2016 zrealizowano tylko prace między Sosnowcem Jęzorem a Jaworznem Szczakową - 12,3 km). Zasadniczą część modernizacji linii Kraków - Katowice przewidziano do realizacji w perspektywie finansowej 2014-2020. Umowy z nowymi wykonawcami większości odcinków podpisywano w latach 2016 i 2017. Dokończenie modernizacji linii Katowice-Kraków zakłada zaktualizowany Krajowy Program Kolejowy do 2023 r. Przewidziana w KPK wartość prac do przeprowadzenia to 2,275 mld zł."

Źródło: link