środa, 29 maja 2019

Inwestycje. Ruda Śląska dokończy małą obwodnicę odciążającą ul. 1 Maja

Prasa ekonomiczna ostatnio podawała, że "ruszyły wreszcie inwestycje" w Polsce:

"W IV kwartale 2017 r. inwestycje w polskiej gospodarce zwiększyły się o 11,3 proc. rok do roku, najbardziej od blisko trzech lat. Tym samym przejęły od konsumpcji rolę głównego motoru wzrostu PKB." — czytamy w Parkiecie.

W całej tej statystyce brakuje rozróżnienia na te "państwowe" (rządowe, samorządowe, ale też firm państwowych), czyli zależne od celów politycznych oraz "prywatne", czyli niezależne od celów politycznych, a tylko uwarunkowane interesem ekonomicznym. Ale nie czepiajmy się. Dziś interes ekonomiczny nie jest tym, co "kręci" ludzi i co jest głównym motywatorem działania. Żyjemy w czasach różnych "dochodów gwarantowanych" (Włochy), ograniczeń rynku (Francja) oraz świadczeń bezpośrednich (Polska). Nikogo więc nie obchodzi, czy dana inwestycja ma sens ekonomiczny, czy nie, ważne, że pełni ona istotną rolę "społeczną". Z drugiej strony, jakby nie inicjatywa państw oraz samorządów, to w wielu krajach nic lub prawie nic by nie powstało. Inwestycje prywatne bowiem ruszają najczęściej na stworzonej już przez państwo infrastrukturze.

Taką inwestycją "społeczną", ale leżącą w interesie mieszkańców danego miasta oraz znacząco poprawiającą ich komfort życia są drogi lokalne. Samorząd Rudy Śląskiej właśnie pokazał, jak będzie wyglądało po dodaniu ostatniego odcinka nowe połączenie autostrady A4 z DTŚ-ką. Połączenie pozwoli odciążyć starą, kolizyjną (liczne światła) i dziś już mocno zakorkowaną ul. 1 Maja. W kluczowym miejscu (szkoła, przejazd na górce, skrzyżowanie) objazd będzie wyglądał tak:

Źródło: www.facebook.com/rudaslaska

Przy okazji nasuwa się wątpliwość: jak to jest, że biedna Ruda potrafi wybudować drogę północ-południe i tak zwaną małą obwodnicę, potrafi połączyć autostradę ze średnicówką, a bogate Katowice - nie potrafią. Teoretycznie (ale tylko teoretycznie: czytaj dalej) nie ma się co ani tym denerwować, ani komuś doradzać. W końcu każdy u siebie tak zarządza, jak chce.

A na ukończenie drogi N-S w Rudzie Śląskiej czekamy z niecierpliwością i ... obawami. Jeśli bowiem jedyną w okolicy drogą łączącą autostradę ze średnicówką będzie ... ta rudzka, stanie się ona głównym łącznikiem dla ... całej aglomeracji. Jeśli nie poprawią swoich dróg ani Katowice, ani Świętochłowice, ani Chorzów (gdzie obwodnica), ani Bytom, wówczas za środki rudzkiego samorządu powstanie jedyna porządna - oprócz oddalonej o 15 km na zachód autostrady A1 - droga na linii północ-południe na Śląsku. 

poniedziałek, 27 maja 2019

Polak zawsze sobie poradzi. Jesteśmy po prostu zaradni

Obywatele oczekują od rządu ochrony i pomocy, także finansowej

Co zmieni się wobec znanego już układu na scenie politycznej w gospodarce? Ano niewiele. Jak głosi główny ekonomista ING Banku na Interii:

"- Właściwie nic się nie zmienia. Mamy mocny wzrost napompowany konsumpcją, a inwestycje w końcu ruszyły. To sygnał dla firm, że duży fiskalizm i warunki nie za bardzo sprzyjające biznesowi będą dalej towarzyszyły ich działalności i po prostu w takich warunkach firmy muszą sobie radzić - wskazuje Benecki."

Jest faktem, że warunki do prowadzenia biznesu nie są cieplarniane: nieustannie pojawiają się nowe obciążenia i regulacje, a ceny na wielu rynkach (paliwa, surowce, energia elektryczna) są nie tylko wysokie, ale stały się też - co może i istotniejsze - nieprzewidywalne. I jest faktem, że Polacy sobie w tych warunkach jakoś radzą. 

Rząd radzi sobie dobrze z polityką. Przyjął założenie, że Polacy są (a) konserwatywni obyczajowo  oraz (b) lewicowi gospodarczo.  Brak tej wiedzy (nie znacie swojego społeczeństwa, czy co) wśród innych ugrupowań niż rządzące spowodował lawinę drastycznych błędów skutkujących ogromną mobilizacją przestraszonego społeczeństwa, że "tamci" mogą naprawdę wprowadzić to, co głoszą (laickie państwo, walutę euro) lub zabrać to, co rząd "daje".

Zostawmy u boku kwestie obyczajowe i bardzo istotny w skutkach atak na Kościół katolicki (moim zdaniem przestraszeni wierni poszli szturmem z długopisami na ... komisje obwodowe do wyborów, na które ... zasadniczo nie chodzą), skupmy się na tym czego chce i czego nie chce decydująca większość społeczeństwa (a przecież mamy demokrację, czyli decyduje właśnie większość) w gospodarce.

Ano nie chce:
  • globalizacji i - zwłaszcza - narażania się na jej skutki rynkowe;
  • dyktowania rozwiązań gospodarczych z zewnątrz;
  • waluty euro;
  • niepracujących imigrantów do utrzymania (tak, to też kwestia ekonomiczna, choć czynniki obyczajowe mają tu zdecydowanie większe znaczenie).

Za to dzisiejszy Polak zdecydowanie oczekuje od "władzy":
  • protekcjonizmu gospodarczego, w tym ochrony interesów polskich firm;
  • zapewnienia co najmniej minimalnego bytu ekonomicznego, nawet jeśli są to po prostu wypłacane przez rząd pieniądze;
  • godziwych emerytur;
  • niskich ... cen;
  • różnych dopłat, np. do nieekonomicznej produkcji rolnej;
  • transferów ekonomicznych i logistycznych z "bogatych" miast na "biedną" prowincję.

W większości nie przeszkadza nam monopolizacja i upaństwowienie gospodarki, coś na kształt słów: 

- A pal licho wolny rynek, ważne, aby była robota i pieniądze na życie!

W większości nie przeszkadzają nam też niekompetentni (bo, nie da się ukryć, tacy się też zdarzają) i czasem (to też się zdarza) wybierani z partyjnego klucza menedżerowie wielkich państwowych koncernów. Ot, cena za taki, a nie inny wybór polityczny, całkowicie możliwa do zapłacenia i tyle:

- A co nas to obchodzi? - powie niejeden Polak.

I szczerze mówiąc podobne postawy dominują ... w większości krajów Europy. To nie w Polsce, to w innych krajach nie tylko pojawiają się lecz - co istotniejsze - są realizowane m. in. takie pomysły, jak:
  • ograniczenie rynku dla polskich firm transportowych;
  • wypłata dochodu gwarantowanego;
  • świadczenia społeczne dla niepracujących imigrantów.

Wybory polityczne Polaków potwierdzają stawiane przeze mnie od jakiegoś czasu tezy ... ekonomiczne. Kto nie wierzy, oto linki (od najstarszych do najnowszych):













niedziela, 26 maja 2019

Tychy. "Ale nasz stadion jest ładniejszy, prawda?"


Było już o Bielsku-Białej, może trochę złośliwie, bo mam też w pamięci wizytę swego czasu na świeżo oddanym stadionie, gdy okoliczni mieszkańcy ... dzwonili na straż miejską aby ładowała mandaty chcącym oglądać mecz kierowcom szukającym (brakujących) miejsc parkingowych.

Dziś o wizycie w Tychach. Argentyna - RPA 5-2. Łatwe zwycięstwo faworytów? Tak, ale dopiero po ... dwóch interwencjach VAR-u na początku II połowy meczu skutkujących rzutem karnym dla Argentyny oraz czerwoną kartką dla gracza RPA. Wcześniej bój był jak  najbardziej wyrównany.

A co mistrzostw w Tychach, jest tak:

  • "Ale nasz stadion jest ładniejszy, prawda?" - zapytał mnie siedzący obok tyszanin usłyszawszy o mojej wczorajszej wizycie w Białej. "Jak kto woli? Oba są bardzo ładne, choć nieco inne" - brzmiała nie do końca poprawna politycznie odpowiedź.
  • Tak jak w Białej tu też wyłączono z ruchu ulicę pod stadionem (Edukacji) i przystadionowe parkingi.
  • Frekwencja była dużo lepsza niż u południowych dla tyszan niemal sąsiadów. Na mecz przyszło prawie 9 tys. kibiców, a stadion wypełniony w znaczącej mierze faktycznie robił znakomite wrażenie, zwłaszcza pozbawiony codziennych ligowych płotów. Publiczność zresztą też się świetnie bawiła. Pojawia się więc kluczowe w ocenie słowo "atmosfera". 
  • Tychy są miastem mistrza Polski w hokeju. To jednak nie blokuje zainteresowania mistrzostwami piłkarskich juniorów. Choć wiem, że znaczącym magnesem była marka "Argentyna". Zresztą kto wie, czy np. taki Vera (nr 15 na koszulce albicelestes) nie będzie kiedyś kapitanem drużyny mistrza świata w dorosłej piłce?
Tyle. Na dokładkę parę zdjęć, najpierw dokumentujące pobyt Blogu o ekonomii... na juniorskim mundialu:






Zdjęcia samego stadionu:











I z meczu:











sobota, 25 maja 2019

Mundial U20 w Bielsku-Białej. Na pewno nie dla mieszkańców

Wczoraj miała miejsce inauguracja z mistrzostw świata U20 w Bielsku-Białej. I od razu trafiło na bardzo ciekawy mecz: Ukraina - USA.


Wnioski z wizyty w mieście łączącym tradycje śląskie z małopolskimi opisane zostały niżej.

Organizacja:

  • Nie wiem komu potrzebne były te mistrzostwa pod Klimczokiem, ale ... na pewno nie mieszkańcom miasta. Na trybunach pięknego obiektu ... pustki, a samych mieszkańców Bielska-Białej było może (z naciskiem na słowo "może") na meczu kilkuset. Większość stanowili Ukraińcy.
  • To, co wymyślili organizatorzy z "opłotowaniem" wejść i stadionu oraz zmuszeniem widzów do pokonywania setek metrów w stworzonych w ten sposób labiryntów zdało być może egzamin przy 4,3 tys. ludzi, ale gdyby na mecz raczył przybyć komplet, nie uniknięto by co najmniej chaosu.
  • Stadion jest piękny, ale - zwłaszcza przy zamknięciu ul. Żywieckiej - brakuje przy nim parkingów. Znów przy większym zainteresowaniu - co na szczęście w tym mieście praktycznie się nie zdarza - będą kłopoty.
  • Aż nasuwa się wniosek: weźcie ten stadion i tak jak wygląda ... przenieście po prostu do Chorzowa. Tam się zapełni prędzej niż w Bielsku-Białej, nawet w ... III lidze.
  • Powyższe tłumaczy "stan" sportowy Podbeskidzia i BKS-u. Przecież meczu na takim poziomie nie było tu latami, a na stadionie miejskim codzienne widowiska nie są przecież na najwyższym - delikatnie mówiąc - poziomie. W tych klubach ... po prostu nie ma presji. Piłkarze mogą wyjść na miasto i ... nikt się nimi nie interesuje. Nikt nawet pewnie ich nie rozpozna. Na GKS Katowice chodzi średnio raptem 2 tys. kibiców, ale kompletnie nie da się o nich tego samego powiedzieć. Tam presja na piłkarzy jest ogromna, kto wie czy nawet nie za duża (ściąganie koszulek, rozmowy dyscyplinujące). Tak jak w Katowicach sympatycy mają (czy to dobrze, czy źle to osobny temat) ewidentny przerost ego, tak w Bielsku-Białej traktuje się futbol jako ... coś paraliżującego spokój miasta, mieszkańców i osób przejeżdżających przez miasto (zamknięte drogi).
  • Jest to w dużej mierze niezrozumiałe dla mnie, czyli osoby mieszkającej w Rudzie Śląskiej - mieście żyjącym futbolem. Tu każdy jest albo kibicem Ruchu, albo Górnika. Ciekawe jak będzie w Tychach, ale wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że ... jednak inaczej.







Sportowo:
  • Mecz zapowiadał się ciekawie i był niezwykle ciekawy. Ukraina wygrała 2-1 grając z kontry. Amerykanie grali zbyt koronkowo, ale ich umiejętności indywidualne robiły wrażenie. Trzy gole, słupek, poprzeczka, parady bramkarzy, niespodzianka - czego chcieć więcej?
  • Każdy, dosłownie każdy gracz tego meczu na dzień dobry mógłby zostać ... gwiazdą ekstraklasy polskiej. Szybkość rozgrywania akcji - dla niej niedostępna. Technika - tak samo. Płynność gry - tak samo. Tylko pewnej niefrasobliwości i braku zmysłu cwaniactwa u Amerykanów było trochę mało. Styl Legii - gramy w kulki przez 70 min. meczu i w końcówce rozwalamy (przestraszonego i samemu proszącego o wyrok) rywala - nie jest chyba znany za oceanem. Ukraińcy byli trochę sprytniejsi, w końcu to też "strefa wschodnia".
  • Jeśli juniorzy z innych krajów grają tak szybko, potrafią radzić sobie tak dobrze pod presją i mają taką technikę, to niestety ... polska piłka (przynajmniej klubowa) długo jeszcze nie zawojuje ani świata, ani Europy.





piątek, 24 maja 2019

W szklanej kuli można zobaczyć przyszłość

W TV polska piłka wygląda całkiem dobrze, a na boisku...

Tak jak kilka lat temu w dyskusji między kibicami w sumie przewidzieliśmy przyszłość Ruchu Chorzów widząc stan organizacji i finansów klubu, który ostatecznie - abstrahując od emocji, błędów w zarządzaniu i zmian właścicielskich - jest dziś mniej więcej tam (doliny polskiej piłki), gdzie się spodziewaliśmy, tak dziś możemy przewidzieć przyszłość całej dyscypliny w Polsce, w tym:

  • ligi krajowej zwanej niezasłużenie ekstraklasą;
  • klubów w europejskich pucharach
oraz
  • reprezentacji narodowej.

Jak ocenić mecz młodzieży? Po pierwsze: jakiej młodzieży, to powinni być w tym wieku ukształtowani piłkarze zawodowi. W Ajaksie trener nie wahał się swego czasu wystawiać 16-latka na stoperze w europejskich pucharach i wcale nie uważał, że ma on czas na naukę gry w piłkę. Po drugie: należy go ocenić w szerszym kontekście.

Kolumbijczycy niestety szybko biegali. Kto to wytrzyma?


Jak wygląda ten szerszy kontekst. Ano tak:
  • Nic tak nie poprawia perspektywy, jak oglądanie meczu na żywo. Oglądam na co dzień mecze polskich lig. Ale widziałem w swoim życiu parę spotkań z trybun zarówno ligi angielskiej, jak i niemieckiej. No dobra, mowa o poziomach nieosiągalnych. To z innej beczki. Widziałem 2 lata temu na stadionie Cracovii (uważam, że jeden z najpiękniejszych architektonicznie w Polsce, jedyny odstający od ... szablonu) mecz EURO U21 Włochy-Dania. Włosi wygrali 2-0 po golach Pellegriniego i Petagny - jednej akcji piękniejszej od drugiej. W bramce Włochów grał wówczas Donnarumma, w ataku Federico Chiesa. To robiło wrażenie, ale nie było najistotniejsze. Najistotniejsza była technika, motoryka, szybkość akcji i ... (tak, tak, na tym poziomie wiekowym) dyscyplina taktyczna obu drużyn. Krótko mówiąc: piłka chodziła jak po sznurku. Już wówczas pomyślałem, że każdy, dosłownie każdy zawodnik z tego meczu przewyższał poziomem laureatów gali ekstraklasy.
  • Gala na koniec sezonu: blichtr, profesjonalizm realizacji, piękne garnitury i ... suknia reporterki Mai tłumaczącej wypowiedzi najlepszych w naszej lidze ... Hiszpanów. Galę zresztą zdominował ... Śląsk, w każdym razie śląskie kluby, co dla warszawiaków musiało być trochę trudne. To jedna strona medalu. Bardzo słaba szybkość rozgrywania akcji, brak techniki piłkarzy i problemy z przyjęciem trudniejszych piłek, kryzysy niektórych drużyn (Legia) w 1. lub 2. połowie meczu. To druga strona medalu i - niestety - bliższy prawdy obraz ekstraklasy.
  • Ruch dostaje 0-5 w Pilznie. Śląsk dostaje u siebie w zęby 0-5 od rezerw Sevilli. To tylko była zapowiedź przyszłych kłopotów. W bieżącym sezonie wszystkie polskie drużyny udały się na eurowakacje 16 sierpnia 2018 r. Na dzień przed ... inauguracyjnym meczem ligi hiszpańskiej. Wypadliśmy więc z pucharów zanim ... tak naprawdę sezon w Europie się w ogóle zaczął. W tym zadufana w sobie Legia zdążyła odpaść dwukrotnie dzięki regulaminowi dla "mistrzów" (tu koniecznie w cudzysłowie): ze Słowakami oraz z ... Luksemburczykami. Zwłaszcza ten drugi wyczyn nie mieści się starszym kibicom (oczywiście poza kibicami ŁKS-u) w głowie.
  • Nasza wizytówka, czyli reprezentacja narodowa, skompromitowała się na dorosłych mistrzostwach w Rosji rok temu. Prymat reklam nad formą, wewnętrzne spory, zgrupowania w stolicy i w hotelu nad morzem z basenami, ewidentny brak motoryki oraz mobilizacji, pudłujący w oczywistych sytuacjach nasz topowy ponoć na świecie napastnik, na koniec kompromitujący zawodowców "niski pressing" z Japonią oraz niewidzący problemów trener - tak wyglądał ostatni nasz mundial. Oby nie ostatni na lata!

Problem nie dotyczy więc tylko personaliów i formy kadry Magiery. Ona zresztą może się pozbierać, bo: 
  • Mimo drastycznej różnicy w technice, szybkości rozgrywania akcji, motoryce do Kolumbijczyków (oczywiście - patrz wyżej) stać ją na więcej. Kolumbia to zagłębie techników i dobrych piłkarzy, i to światowego formatu - najsilniejszy rywal w grupie. Zresztą przy odrobinie szczęścia nasza kadra mogła ten mecz nawet ... zremisować. Zaczęła w ogóle grać w piłkę dopiero w ostatnim kwadransie (dobre prostopadłe piłki), a wcześniej grała jakoś tak "bez cojones".
  • Miałem wrażenie, jakby murawa zaskoczyła drużyny, w tym w szczególności ... naszą. To dziwne, gdyż jesteśmy gospodarzem tej imprezy. Ale to Kolumbijczycy zrozumieli po 5 minutach, że trzeba grać mocną piłką i wyżej, bo po ziemi się nie da. Piłka bowiem ... zatrzymuje się. Nie wiem, czy na wodzie, zbyt wysokiej murawie, czy zbyt nierównej murawie. To nie ma znaczenia. Ale granie lekką piłką po ziemi (pierwszy gol) to była w tej sytuacji głupota. Nie skorygował tego sztab szkoleniowy, nie skorygował kapitan drużyny. Ale myślę, że drugi raz już takiego błędu nie popełnimy.
  • Kluczowy będzie mecz z Senegalem (skąd my to znamy, jak ta historia jest zabawna) , bo zakładam, że z Tahiti to nawet GKS Katowice by wygrał, o ile ... ktoś przypilnuje bramkarza rywali.

Ale nawet jeśli kadra Magiery wyjdzie z grupy, nie przykryje to problemu przyszłości polskiej piłki. Widać ją jak na dłoni i nie trzeba nawet szklanej kuli. Liga jest samozadowolona, bo finanse się zgadzają. Burdel ten jest wspierany przez telewizję, pieniądze rządowe, samorządowe i w jakimś stopniu także prywatne. Piłkarze w niej są samozadowoleni, bo kontrakty są godziwe, a "rynek" kilka lat temu zepsuła Legia. Kwintesencją tego zepsucia są fakty:
  • Najdroższy piłkarz ligi (Jędrzejczyk) potykał się o własne nogi na Stadionie Śląskim w meczach Ligi Narodów. 
  • "Ja się nie męczę i nie biegam, ty się nie męczysz i nie biegasz" - oto generalne porozumienie "gwiazd" ekstraklasy.
  • Coś jest nie tak ze szkoleniem na wszystkich poziomach w Polsce. Piłkarze nie potrafią przyjąć trudniejszej piłki, gubią się (i nie ma się co dziwić) przy każdej szybszej akcji rywala, nie potrafią minąć rywala (wczorajszy mecz), nie dają rady biegać tak szybko jak rywale (druga bramka wczoraj), w ogóle nie są przyzwyczajeni do ... rywalizacji. Grają - jak to się mawia na Śląsku - alibifusbal.

Problem chyba w tym, że w cieniu pięknych gal ekstraklasowych, wystrzałowej sukni reporterki Mai, skrojonego na miarę garnituru Angulo oraz rozradowanego trenera Fornalika (największy sukces w karierze trenerskiej, gratulacje dla trenera i dla całego gliwickiego środowiska) chyba nikt tak naprawdę ... nie widzi problemu.

My lubimy działać reaktywnie. W polityce jak wybuchnie nagle (wynikający z wieloletnich zaniedbań) problem - piszemy ustawę. W piłce - też coś zrobimy: zmniejszymy lub zwiększymy ligę, zmniejszymy lub zwiększymy środki na dyscyplinę, na koniec obetniemy i tak słabym piłkarzom kontrakty, co przecież ... nie zmieni ich poziomu. Nie lubimy pracy u podstaw.

Stąd potwierdzam tezę tytułową: dziś w szklanej kuli można zobaczyć przyszłość polskiej piłki. I nie jest ona usłana sukcesami. 

czwartek, 23 maja 2019

Stadion Śląski a zarządzanie państwowe. Czy w spółkach akcyjnych zmierzamy ku menedżerce ... społecznej?

Portal Stadiony.net podaje:



Mam do tej informacji kilka pytań:

  • Co takiego zmieniło się w strategii biznesowej firmy Tauron, że w ciągu dwóch tygodni postanowiła ona odstąpić od udzielenia swojego "brandu" Stadionowi Śląskiemu?
  • Co takiego wpłynęło na strategię biznesową Polskiej Grupy Górniczej, że w ciągu dwóch tygodni zdecydowała się na tak nagły sponsoring, że ... szczegóły umowy będą ustalane później?
  • Ile za podobną usługę oferowały firmy prywatne?

Wiem, wiem, nie jestem aż tak naiwny. Państwo znają odpowiedzi na te pytania, zresztą ja ... też.

Z drugiej strony utrzymywanie potężnego stadionu jest niełatwe. I każda "pomoc" się liczy. I chyba, nie i jeszcze raz nie "chyba", raczej "na pewno" właśnie w tych kategoriach należy ten sponsoring traktować

Może zresztą także w kategoriach ... wyborczych, bo na zdjęciu lansuje się przecież jeden z kandydatów na europensję. Ten, który "zrestrukturyzował górnictwo", czytaj: znalazł inne firmy państwowe, które w sektor "zainwestowały" zgromadzone środki i stworzył praktyczny monopol - właśnie Polską Grupę Górniczą. Jak to oceniać? Nie wiem. Mieszkam w Rudzie Śląskiej (jak i ten kandydat na europensję), a tu likwidacja kopalń (i tak znacząco postępująca, także w wyniku reformy kandydata) w znacznej mierze oznacza ... likwidację miasta. Z drugiej strony w tym mieście większość moich kumpli z rocznika jest już dziś na ... emeryturze górniczej. A mnie pozostało jeszcze ... 20 lat pracy.

Jak oceniać taki "sponsoring" (koniecznie w cudzysłowie) stadionowy? Też nie wiem. Na pewno ma on niewiele wspólnego z korzyściami biznesowymi, trochę ma coś wspólnego z wizerunkiem społecznym firmy - choć bym tego nie przeceniał w przypadku monopolistów (bo w znacznej mierze zarówno Polska Grupa Górnicza, jak i Tauron, są przecież praktycznie monopolistami) w swoich branżach. Zresztą kibice zasadniczo nie przywiązują większej wagi do takich sponsoringów i czasem nawet niespecjalnie kojarzą, czy stadion w Kielcach to dalej Kolporter Arena, czy - jak jest już dziś - Suzuki Arena. Ot, ktoś ma zapłacić i ... tyle. Nie powoduje to ani większej sympatii, ani antypatii kibiców do marki, nie mówiąc już o postawach ... zakupowych. Kibice Górnika i tak śmiało ubezpieczali swoje samochody w najtańszej firmie, nawet jeśli nie był to występujący na koszulkach zabrzan Allianz. Nie widziałem też swego czasu żadnego szturmu kibiców Ruchu na sklepy sponsorującego chorzowian Reportera. No cóż, "taki lajf".

Ale Stadion Śląski jest największej w kraju aglomeracji potrzebny, a za jego istnienie i właściwy stan przecież ... ktoś musi zapłacić. Nie, nie, rynkowo to on się nie utrzyma, bo nie utrzymuje się ... żaden obiekt w kraju. To też już wiemy. On pełni rolę społeczną. Oczywiście każdy ekonomista zapyta: a ile jest warta ta rola społeczna, ile możemy maksymalnie za to zapłacić? 

Ale dzięki stadionowi w regionie mogą się odbywać wielkie imprezy. A wielkie imprezy są czymś przyciągającym mieszkańców, zwłaszcza młodych. 


No cóż, "taki lajf". Dziś prymat ekonomii i w ogóle ekonomia (zwłaszcza liberalna) są passe, a trendy są transfery i zachowania społeczne.


środa, 22 maja 2019

Dziękuję, panie Kühnert! Eurosocjalizm rulezzz!

Oni przewracają się w grobach ... ze śmiechu
Od paru lat odważnie stawiam tezę, że europejska (a w jakiejś mierze i światowa) gospodarka porzuciła swego boga utożsamianego z ideą o nazwie globalizacja. Pisałem kilkukrotnie, że dziś globalizacja jest już passe, a trendy są różne formy protekcjonizmu. Tezę opieram na obserwacjach. Widzę, że Trump zamyka dla obcych towarów amerykański rynek, że toczy wojnę handlową z Chinami, że Francuzi gotowi byli na wojnę dyplomatyczną z Polską w sprawie niezakupionych caracali (za ile, było kwestią drugorzędną, tak jak i jakość helikopterów), że Niemcy szczególnie dbają o swoje firmy produkcyjne, a cała wielka Unia Europejska (i tak utożsamiana jako źródło interesów niemieckich z lekką domieszką języka francuskiego) głosząca wolny przepływ pracowników postanowiła ... utrudnić życie firmom zatrudniającym polskich kierowców.

Do tego socjalizm fiskalny. Mechanizm luzowania ilościowego jest jawnym drukiem pieniądza - dziś raczej elektronicznego. Kraje Europy ścigają się na programy socjalne. Włosi nawet odważyli się na ustanowienie tzw. dochodu gwarantowanego, czyli płacenie mieszkańcom za to, że nie są bogaci. Nie płaci się już dziś za pracę, płaci za ... istnienie. Myślę, że towarzysz Uljanow (a i towarzysz Dżugaszwili, bo ten też marzył o eurokomunizmie, choć jego celem nadrzędnym był raczej euroimperializm pod światłym przywództwem wiadomo kogo) potajemnie wybucha śmiechem w tym swoim mauzoleum.

Całość wynika z tego, że ludzie zasadniczo lubią kapitalizm i wolny rynek wówczas, kiedy daje im on określone korzyści i przewagi. W sytuacji, gdy może on dać określone korzyści i przewagi innym, całkowicie się dogmaty samoistnego regulowania świata przez prawo popytu i podaży porzuca.

W Polsce jest ... tak samo. Polak akceptuje wolny rynek (dostęp do niemieckich towarów, brytyjskiego rynku pracy, brak kontroli na granicach, Ukrainka sprzątająca w domu) dopóty mu się to opłaca oraz całkowicie go odrzuca (niepewność zatrudnienia, niska płaca, konkurencja pracowników budowlanych z Ukrainy), gdy zaczyna on stanowić jakiekolwiek zagrożenie. I trudno z tym polemizować.

I dziś złapałem wypowiedź niemieckiego polityka całkowicie potwierdzającego moje tezy. Oto fragment znalezionego artykułu:

"O Niemcach i ich samochodach można pisać całe tomy opowieści. I choć w ostatnich latach skandale wokół oszustw przy danych o emisji spalin naraziły na szwank wizerunek motoryzacyjnych gigantów, biznes motoryzacyjny nadal jest dla wielu mieszkańców kraju nad Szprewą powodem do dumy. Volkswagen i jego liczne marki jako samochody dla szerokich mas, Porsche, Daimler-Mercedes, Audi i BMW są synonimami wyrafinowanego luksusu.
Teraz jedna z tych pereł niemieckiego kapitalizmu stała się symbolem w debacie politycznej, która porusza cały kraj. A wszystko za sprawą wywiadu, jakiego udzielił Kevin Kühnert, 29-letni szef młodzieżówki socjaldemokracji (SPD), współrządzącej w Berlinie jako mniejszy partner koalicji z chadecją (CDU/CSU). Kühnert wprowadził do debaty publicznej, i to tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, możliwość wywłaszczania i kolektywizacji dużych koncernów oraz długofalowego odejścia od systemu kapitalistycznego. "Dla mnie drugorzędne jest to, czy na szyldzie firmowym BMW widnieje napis »państwowa firma motoryzacyjna« lub »spółdzielczy producent samochodów«, czy też kolektyw zadecyduje, że BMW w tej formie nie jest już potrzebne. Podział profitów musi być demokratycznie kontrolowany."

Cały artykuł znajdziecie tutaj: link!
Panie Kühnert! Dziękuję panu za tę wypowiedź, ona całkowicie potwierdza moją tezę. Choć problem tkwi w tym, że my nieco starsi, tu - w Polsce - takie pomysły już doskonale znamy. I wiemy do czego prowadzą.

Do czego prowadzą? Ano do demotywacji działania biznesu. "Biznes jest chciwy" - to oczywisty dogmat. I na tym dogmacie zbudowana jest gospodarka kapitalistyczna. "Chcę się wzbogacić, chcę mieć lepsze auto niż Jürgen i ... będę na to ciężko pracować" - na tym zbudowano system. Ale jak braknie motywacji do pomnażania dóbr, wówczas ... wszyscy zgłoszą się po pieniądze "od państwa". I kraje tak zorganizowane zbankrutują.

Tymczasem wprowadzany jest wcale nie takimi bocznymi drogami w tej naszej Europie kompletny eurosocjalizm. Stał się on odpowiedzią na ogromne bezrobocie (Grecja, Włochy, Hiszpania) i brak perspektyw wśród całego pokolenia młodych ludzi. Stał się on też odpowiedzią na drożyznę (warto sprawdzić, ile w Niemczech kosztuje wynajęcie mieszkania w dużym mieście, gdzie jest praca) i lęki zatrudnionych oraz emerytów. "Jak zapewnić trwanie systemu emerytalnego gwarantującego niemieckim emerytom wczasy na Kanarach?" - nad tym głowią się politycy i ... finansiści.

Po prostu politycy kupują czas. Odwlekają rzeczywiste reformy (czyli de facto rewolucję) w czasie. I nic innego ich nie interesuje, bo dzięki temu ... zachowują swoje posady. Eurosocjalizm nie jest ideą powszechnie lubianą. Ale jest po prostu kosztem ubocznym zapewnienia, przynajmniej na jakiś czas, spokoju społecznego. "Albo Eurosocjalizm, albo rewolucja!" - taki wybór mają dziś politycy. Co wybiorą? Odpowiedź jest oczywista.

PS. Niżej kilka cytatów już wcześniej zaczerpniętych do innych artykułów:



Wiktor Suworow. Klęska:

"W normalnym kraju gospodarką rządzi zażarta konkurencja. Przetrwa tylko ten, kto jest zdolny do wytwarzania najlepszych towarów w dowolnych wymaganych ilościach po najniższych cenach.
(...)
A w kraju socjalistycznym cała gospodarka znajduje się pod kontrolą państwa, czyli pod kontrolą rządu, czyli pod kontrolą urzędników, czyli pod kontrolą biurokracji. Konkurencja w takim układzie jest niemożliwa z założenia. Nie jest tu nikomu potrzebna [patrz współcześnie: losy potencjalnego ponownego uruchomienia kopalni Krupiński przez "prywaciarza" - MS].
(...)
Coś jeszcze: Właściciel fabryki ryzykuje własne pieniądze i fabrykę.
(...)
W socjalizmie biurokrata nie ryzykuje własnych pieniędzy Wszystko należy do państwa, czyli do nikogo konkretnie. Za niewłaściwą decyzję biurokratę mogą skarcić, a mogą i mu wybaczyć, nie widząc błędu. Albo starając się nie zobaczyć. Najważniejsze to złożyć przełożonym sprawozdanie."


Kwintesencja inwestycji publicznych (za stadiony.net):

"W Budapeszcie powołano właśnie oficjalny Komitet ds. Nadzoru nad Postępami na Stadionie Ferenca Puskasa (…). Jego rola jest ujęta już w nazwie: wysocy rangą urzędnicy mają dopilnować, by największy stadion w tej części Europy powstał zgodnie z planem, to jest do 31 października 2019."


Jeremy Clarkson. Świat według Clarksona 5. Strona 580: 

"Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby to rząd budował londyński The Shard, nie działałyby w nim windy."

wtorek, 21 maja 2019

Ropa drożeje? Zależy w jakiej perspektywie. Zależy też gdzie


Podjeżdżając na stację benzynową w ostatnim czasie "łapiemy się za głowy". Paliwa drożeją. Powodem są ... światowe ceny. Czy na pewno?

"Benzyna Pb98 za 5,24-5,35 zł/l, Pb95 za 4,92-5,03 zł/l, olej napędowy ON za 4,85-4,96 zł/l, autogaz LPG za 2,07-2,14 zł/l - to prognozowane ceny paliw w tygodniu 14-20 maja 2018 r." — pisał 13 maja 2018 r. Business Insider.

A jakie ceny mamy dziś? Oto dane ze strony E-petrol.pl:


Faktycznie, przyznajemy, paliwa są dziś droższe niż rok temu. Jest to o tyle istotne, także z polityczno-ekonomicznego punktu widzenia, że żaden strajk nauczycieli (do tej pory nie rozumiem, dlaczego belfrzy dali się wciągnąć w tę hucpę), żadna ustawa o IPN, nawet kompromitacja konferencji "irańskiej" w Polsce (goście z USA i Izraela pouczali i obrażali polskich gospodarzy), ani nawet totalny bałagan w energetyce (niepewność w zakresie implementacji ustawy o cenach prądu, niepewność kierunku w jakim w ogóle zmierza sektor) nie naruszyło porządku ani spokoju władzy. Takie rzeczy Polaków specjalnie nie ruszają. Ale ceny benzyny już ruszyć mogą. 

"Drożejąca ropa na rynkach światowych ..." — takie uzasadnienie zmian cen na stacjach (w górę, rzecz jasna) znamy od lat i to wielu. Używa go każda władza, także ta poprzednia. Ale tym razem jest to uzasadnienie tylko częściowo słuszne. Zobaczmy, oto dane ze strony Money.pl dotyczące ropy brent:


Z powyższego wynika, że faktycznie dzisiejsza cena (ok. 72 dolary za baryłkę) jest wyższa, niż ta z końca roku (minimum ok. 50 dolarów za baryłkę). Ale - analizując dalej - dochodzimy też do wniosku, że jest ona dziś ... niższa, niż rok temu (ok. 80 dolarów za baryłkę).

Coś jednak z tą ceną na stacjach jest nie "teges". Co konkretnie? Nie wiadomo. Ale ja mam swoją teorię w zakresie istnienia co najmniej dwóch czynników cenotwórczych. Są to odpowiednio:
  • opłata emisyjna;
  • Robert Kubica.
"W środę 6 czerwca Sejm ostatecznie uchwalił ustawę, która wprowadza tzw. opłatę emisyjną. Na dodatek nie w wysokości 8 groszy, ale 10 groszy od litra. rząd tłumaczy, że opłatę uiszczą dystrybutorzy paliw - w żadnym przypadku konsumenci. Ale jak świat światem tak tłumaczy każdy rząd, a w praktyce ceny idą w górę." — pisał swego czasu Dziennik Polski.

"O tym, że Orlen w związku z powrotem Roberta Kubicy do Formuły 1 będzie sponsorem zespołu Williams Racing, informowano już w zeszłym tygodniu. Według nieoficjalnych ustaleń firma podpisała roczną umowę z opcją przedłużenia na kolejny rok (jeśli Kubica dalej będzie jeździł w Williamsie). Rocznie ma płacić za to ok. 40 mln zł." — mogliśmy przeczytać na stronie Wirtualnemedia.pl.

Efekt pokazuje analiza zamieszczona poniżej:

Paliwo J.m. Od  Do Rok temu Teraz Proc. do ub.r. Zmiana
Diesel zł/l 4,85 4,96 4,91 5,17 105,30% 5,30%
PB95 zł/l 4,92 5,03 4,98 5,21 104,62% 4,62%
PB98 zł/l 5,24 5,35 5,30 5,51 103,96% 3,96%
LPG zł/l 2,07 2,14 2,11 2,22 105,21% 5,21%
Brent $/bar. - - 79,44 72,11 90,77% -9,23%
Rok temu - przyjęto średnie ceny z art.


Powyższe oznacza, że w ciągu 12 miesięcy ropa "na rynkach światowych" staniała o ok. 10 proc., a na stacjach benzynowych ... zdrożała średnio o ok. 5 proc. Takie są "nowe prawa ekonomii" w zmonopolizowanej i upaństwowionej gospodarce. Czy po podobnym tworze na rynku energetycznym należy się teraz spodziewać ustawy o cenach benzyny?

To upaństwowienie, monopolizacja i upolitycznienie gospodarki jest czymś, co - przyznam szczerze - w działalności tej władzy podoba mi się najmniej. Boję się o długofalowe skutki takich działań. Zbudujemy gospodarkę, w której układy, a nie kompetencje, będą najwyższą cnotą.

Mamy tytuł po 30 latach. Progres śląskiej piłki, czy raczej upadek?

Lista regionalnej chwały

40 lat temu mistrzem Polski został Ruch Chorzów. 39 lat temu - Szombierki Bytom, co nawet wówczas było niespodzianką. 34, 33, 32 i 31 lat temu - Górnik Zabrze. 30 lat temu po raz ostatni przed "wielką śląską posuchą" - Ruch Chorzów. 

Byłem już bliski pisania artykułu, jak to "dziki kapitalizm" dobił śląskie kluby i śląską piłkę, wszystkie fakty prawie mi zresztą pasowały do tezy, ale pozostaje to drobne słowo "prawie". Tym "prawie" rąbnął mi w tezę nagle Piast Gliwice - uwaga, to niewyobrażalne - tegoroczny mistrz Polski.

Berło wróciło na Śląsk. Korona wróciła na Śląsk. Mistrzostwo wróciło na Śląsk. W całej tej degrengoladzie mamy więc mistrza. Czy tytuł Piasta rozrusza śląską piłkę, jak - przymierzając - sukces jednostkowy Adama Małysza rozruszał polskie skoki narciarskie? Pożyjemy, zobaczymy!

30 lat temu ligę wygrał Ruch Chorzów przed GKS-em Katowice i przed Górnikiem Zabrze. Na szczeblu centralnym (I liga oraz 2 grupy II ligi) grało wówczas 10 drużyn z regionu, jeśli za takowy (aby uniknąć dyskusji co jest śląskie, co nie, gdzie są granice Śląska, co należy do aglomeracji, co nie, itp.) uznać kluby z ówczesnego województwa katowickiego, nieznacznie różniącego się od dzisiejszego śląskiego. Całe podium zajęły kluby z regionu. Ale - jak dziś - patrząc dalej nie dostrzegaliśmy już tak złotych zgłosek. Losy "tamtych" klubów "dziś" przedstawiają się tak:


Jak widać z tych 10 klubów aż trzy w tamtym sezonie spadły ze szczebla centralnego (w tym - uwaga - Piast Gliwice!), Jastrzębie było co prawda w ekstraklasie, ale spadło też niżej (do ówczesnej I ligi), a i dorobek reszty nie powalał na kolana.

Co dziś dzieje się z tymi klubami? Oto odpowiedzi:

  • Jako jedyny potężny progres zanotował Piast. Jest dziś (po raz  pierwszy) mistrzem Polski.
  • Złoty medalista sprzed 30 lat (Ruch) właśnie spadł ze szczebla centralnego (dziś ekstraklasa, I liga i II liga) na 4. szczebel rozgrywkowy w kraju. To katastrofa.
  • Srebrny medalista (GKS Katowice) spadł na 3. szczebel rozgrywkowy (II liga). To również katastrofa.
  • Brązowy medalista jakoś się trzyma (11. miejsce w ekstraklasie), ale do dawnej sławy mu daleko.
  • Wówczas spadające z ekstraklasy (I liga) Jastrzębie dziś jest w I lidze, czyli na 2. szczeblu rozgrywkowym. Ni to spadek, ni to progres. Mniej więcej status quo.
  • Wówczas wygrywające II ligę Zagłębie dziś spada z ekstraklasy. Trudno ocenić, czy to spadek, czy to progres.
  • Kolejno Polonii Bytom, Odry Wodzisław, Górnika Knurów (otarł się niegdyś o ekstraklasę) oraz Górnika Pszów nie ma na szczeblu centralnym. Z futbolu bytomskiego oraz na południe od Gliwic pozostały niemal zgliszcza.
Z drugiej strony dziś na szczeblu centralnym pokazały się drużyny wówczas dołujące oraz niebyłe: 
  • Całkiem zgrabnie w I lidze radzą sobie Podbeskidzie Bielsko-Biała (30 lat temu nie było takiego klubu) oraz GKS Tychy (wiele lat temu wicemistrz Polski), a do ekstraklasy awansował Raków Częstochowa (też woj. śląskie). 
  • Z kolei w II lidze (też szczebel centralny) jeszcze tym sezonie grały takie kluby jak Skra Częstochowa (też woj. śląskie) ROW Rybnik oraz Rozwój Katowice. Ale niestety - spadły niżej.

Po sezonie pełnym spadków dla regionu (znów dla uproszczenia przyjmę, że reprezentują go kluby z dzisiejszego województwa śląskiego) tak będzie wyglądał skład kolejnego - 2019/20:
  • Ekstraklasa: Piast Gliwice, Górnik Zabrze oraz Raków Częstochowa (to też dziś woj. śląskie) - 3 kluby.
  • I liga: Zagłębie Sosnowiec, GKS Jastrzębie, Podbeskidzie Bielsko-Biała, GKS Tychy - 4 kluby. W zestawieniu nie ma Odry Opole (klub śląski, ale nie z woj. śląskiego - konsekwentnie).
  • II liga: Skra Częstochowa (konsekwentnie jw.), GKS Katowice - tylko 2 kluby, bo wszystkie inne ... spadły niżej.
Razem będziemy mieli 9 klubów w województwie na szczeblu centralnym (ale tylko 7 z byłego województwa katowickiego, a 2 - z częstochowskiego). Nie ma wśród nich aż trzech mistrzów Polski sprzed lat: Ruchu Chorzów, Polonii Bytom (być może, jeśli bytomianie wygrają baraż, będą derby z Ruchem  w ... III lidze) oraz Szombierek Bytom

A Piast Gliwice został mistrzem Polski! I jak tu ocenić ten niespodziewanie (acz zasłużenie) "złoty" sezon dla regionu?

niedziela, 19 maja 2019

Gratulacje!


Blog o ekonomii, sporcie, fantastyce i obyczajach serdecznie gratuluje piłkarzom Piasta Gliwice pierwszego w historii tytułu mistrza Polski. Gliwice na tronie? To nie do uwierzenia. Przyznaję, że sam na nich nie stawiałem.

30 lat temu ostatni tytuł dla Śląska zdobył Ruch Chorzów z Waldemarem Fornalikem na obronie. Dziś historia zatoczyła pętlę. Trener Fornalik osiągnął największy sukces w karierze szkoleniowca i powtórzył swoje osiągnięcie sprzed 30 lat. Dzięki temu też słaby dziś jak nigdy Ruch Chorzów ... pozostał liderem klasyfikacji medalowej mistrzostw Polski. Z 14 tytułami. Tyle samo (ale mniej srebrnych medali) ma Górnik Zabrze. A tylko 1 mniej dzisiejszy przegrany - Legia Warszawa.

Ruch, Górnik, Polonia, Szombierki i ... Piast Gliwice - oto uzupełniona lista mistrzów że Śląska.

Czy to jednorazowy wyskok? Znając umiejętność rozsądnego gospodarowania działaczy klubu i władz Gliwic wcale bym nie był tego taki pewien.

Piast mistrzem Polski. GKS Katowice leci do II ligi. ROW Rybnik, Rozwój Katowice oraz ... Ruch Chorzów lecą do III ligi. Ten dramatyczny dla regionu sezon przynosi mu ... 32. gwiazdkę. Po 30 latach oczekiwania. Po 23 latach od ostatniego trofeum (puchar Polski ... Ruchu Chorzów) w ogóle.

Jeszcze raz wielkie gratulacje dla Piasta. W rundzie mistrzowskiej dokonaliście niemożliwego. I zagraliście ... mistrzowsko: 6 zwycięstw, 1 remis, bez porażki, 19 punktów zdobytych. Zasłużyliście na ten tytuł jak nikt inny.

Jaka piękna katastrofa

Przyznam, że z artykułem czekałem na rozstrzygnięcie wyników sportowych, aby nie być posądzonym o stronniczość. Ale cóż, właśnie nastał czas, aby ostro ruszyć z tematem. Z jakim tematem? Z "inwestycją" katowickiego samorządu w znakomity wielosekcyjny klub w Katowicach.

Jak temat wygląda sportowo? Wydawałoby się, że w miarę nieźle. Hokeiści z brązowym medalem, siatkarze w środku tabeli najwyższej klasy rozgrywkowej, a piłkarze ... nadal na szczeblu centralnym. Ale tak można spojrzeć na temat tylko i wyłącznie wówczas, jeśli oderwie się wyniki sportowe od zaangażowania finansowego "inwestorów". Bo jeśli się przyjmie, że była to kluczowa i strategiczna inwestycja sportowa jednego z najbogatszych miast nie tylko w regionie, ale i w kraju, to pozostaje tylko ... piękna katastrofa. Powinno się na "temat" bowiem spojrzeć tak:

  • Miejska drużyna z najwyższym budżetem w lidze hokejowej, w dodatku naszpikowana reprezentantami kraju oraz dobrymi obcokrajowcami, dowodzona przez zagranicznego trenera nie potrafiła obronić pierwszego miejsca po sezonie zasadniczym i dała się ograć "prywaciarzowi" z Krakowa.
  • Miejska drużyna z dobrym budżetem w lidze siatkarskiej z renomowanym trenerem i renomowanymi siatkarzami utknęła gdzieś w strefie "bez większych ambicji".
  • Miejska drużyna piłkarska mająca walczyć o ekstraklasę właśnie w spektakularnych okolicznościach spadła na ... trzeci szczebel rozgrywkowy. Nie, nie będzie nawet derbów z Ruchem Chorzów, bo ten postanowił "strategicznie" fiknąć jeszcze niżej.
Obrazu katastrofy dopełniają jednak liczby. I te one są tu najważniejsze. Ile kosztowała mieszkańców w dwóch ubiegłych latach ta "zabawa" możemy wyczytać z raportu rocznego grupy kapitałowej:

Dane w tysiącach złotych


Z raportu dowiadujemy się, że "inwestorzy" (czytaj: samorząd) dopłacili do tego biznesu w 2017 r. ponad 10 mln zł oraz w 2018 r. ponad 17 mln zł. W końcu "potrzeby rosną", a poziom ... miał iść w górę.

Skąd bierze się taka potrzeba dofinansowywania? Otóż sport zawodowy w Polsce jest deficytowy. To już wiemy. Jego funkcjonowanie w formie spółek akcyjnych (a już nie mówię notowanych jak GKS) z założenia nastawionych na zysk, w przypadku działalności sportowej trąci ... idiotyzmem. Polska to nie Niemcy, ani Anglia. Nie mamy kibica płacącego krocie za transmisje wydarzeń sportowych i zostawiającego kolejne krocie na stadionach, lodowiskach i halach. Gdyby w Polsce bilet na wydarzenie ligowe kosztował równowartość np. 50 funtów - to pies z kulawą nogą by tego wydarzenia nie oglądał. Sport jest potrzebny mieszkańcom. Sport ma zapewniać rozrywkę. Sport świadczy też o atrakcyjności miejscowości dla obecnych i potencjalnych mieszkańców. W czasach, gdy radykalnie spada zainteresowanie książkami, teatrem, sztuką wysoką, jedyną "atrakcją" pozostaje w wielu miejscach ... mecz.

Ale czy to musi kosztować aż tyle. O tej godzinie jeszcze nie znamy wyniku walki Piasta Gliwice o mistrzostwo Polski, ale jestem w stanie się założyć, że rozsądne Gliwice osiągnęły tak wysoki poziom sportowy za ... znacznie mniejsze pieniądze mieszkańców niż Katowice. Postaram wkrótce sprawdzić też tamtejsze dane, choć będzie to trudniejsze, bo Piast ... nie jest spółką notowaną.

Było już wyżej, że sport jest deficytowy. A w Katowicach jest on ... wybitnie deficytowy. Oto dowód:

Dane w tysiącach złotych

Z powyższego zestawienia dowiadujemy się, że spółka "ma" rocznie ok. 23-24 mln zł kosztów oraz była w stanie sama "zarobić" na odpowiednio ok. 30 proc. w 2017 r. oraz 25 proc. w 2018 r. swoich kosztów. Resztę trzeba było ... dofinansować lub ... zaciągnąć zobowiązania. Takie są prawa natury, czyli - w tym przypadku - ekonomii. A jak wygląda sytuacja bilansowa i wspomniane zobowiązania? Oto odpowiedź:

Dane w tysiącach złotych



Z powyższego zestawienia dowiadujemy się z kolei, że zobowiązania na koniec 2018 r. wynoszą ponad 12 mln zł. W ciągu roku wzrosły o ok. 5 mln zł. Ponadto na "wejściu" w 2017 r. kapitał spółki (utożsamiany z księgową wartością przedsiębiorstwa) był dodatni i wynosił nieco ponad 3 mln zł. Po dwóch latach jest ujemny i wynosi minus 8 mln zł. W trakcie dwóch lat więc zmniejszył się o ponad 11 mln zł.

Obrazu katastrofy dopełnia nie najlepsza frekwencja na wydarzeniach sportowych wielosekcyjnego GKS-u, gdyż:

  • Hokeiści grają na "kurniku", a pomysły gdy w Janowie (dzielnica rywalizującego z GKS-em klubu hokejowego) z kibicami bardzo słusznie (to trudne do wyobrażenia z punktu widzenia bezpieczeństwa) storpedowała policja.
  • Siatkarze pod szyldem "GKS" grają w Szopienicach (dzielnica kibiców Ruchu), co stanowi trudność logistyczną z zapewnieniem bezpieczeństwa docierającym na mecz widzom.
  • Piłkarze co prawda grają w ... Chorzowie, ale na "własnym" kibicowsko dla odmiany stadionie. Przyzwoitym, starym, ale niezłym. Co z tego, jak średnio piłkarski GKS oglądało w tym sezonie ok. 2000 widzów. To bardzo mało. O wiele za mało, jak na plany budowy stadionu na kilkanaście tysięcy miejsc (pieniądze!) i na plany budowy silnego (pieniądze!) klubu przez miasto.
Wniosek jest taki, że obecna spółka ... baz sowitych dalszych dopłat nie ma prawa przetrwać. Czy te dopłaty będą miały miejsce? Oczywiście, że tak. W przeciwnym wypadku samorząd miasta Katowice musiałby się bowiem przyznać do porażki. Zresztą w przypadku sportu tak jest ... niemal w każdym mieście, tylko skala środków potrzebnych na utrzymanie różnych Górników, Ruchów czy GKS-ów jest różny.

Oto link do raportu grupy kapitałowej (dla zainteresowanych): LINK!

Oto w miarę przyjazne zestawienie kluczowych danych (dla zainteresowanych):


[dane w tysiącach złotych]
Tytuł/okres 2017 r. 2018 r. Reguła
Dane wynikowe:
Przychody 7662 5906 A
Podstawowe koszty działalności 19966 19970 B
Koszty ogólnego zarządu 3919 3308 C
Wynik bez uwzgl. dotacji -16223 -17372 D=A-B-C
Dotacje 8070 9580 E
Inne korekty 1110 -735 F
Wynik netto -7043 -8527 G=D+E+F
Dane bilansowe:
Aktywa 2548 4258 H
Kapitał na pocz. okresu 3404 -4439 I
Wynik netto -7043 -8527 G
Dopłaty 2000 7800 J
Inne korekty -2800 -3000 K
Kapitały własne -4439 -8166 L=I+G+J+K
Zobowiązania 6987 12424 L=H-L
Dane o dofinansowaniach:
Dotacje 8070 9580 E
Dopłaty 2000 7800 J
Dofinansowania ogółem 10070 17380 M=E+J
[informacja: dane z raportu rocznego 2018]