czwartek, 30 listopada 2017

Przed sezonem. Niszowe ośrodki narciarskie. Planneralm

Ośrodek nie ma naśnieżania. Chyba jednak nie stanowi to wielkiego problemu, gdyż dziś u progu sezonu (30 listopada) jest tam od 67 (dół) do 86 (góra) cm śniegu. Ośrodek składa się z raptem dwóch czteroosobowych "krzeseł" oraz dwóch orczyków. Tras jest osiem. Najdłuższy wyciąg liczy 1400 m. Najdłuższa ratrakowana trasa ok. 2 km. Niby nic imponującego.

Ale ośrodek ma cechy, które całkowicie rekompensują, a być może nawet podnoszą do rangi cnoty, jego ograniczenia.

Po pierwsze: położenie. Wysoko, między górami, nad najwyżej w Austrii położoną wioską narciarską (1600 mnpm).

Po drugie: widoki. Jedyne. Niezapomniane.

Po trzecie: dojazd. Dojazd dziesięciokilometrową, krętą, zawsze białą, odludną, położoną między nawisami gór, prowadzącą tylko do wioski narciarskiej drogą.

Po czwarte: wrażenie totalnego odseparowania i odludzia. Po prostu ośrodek jest położony na końcu świata. Dalej już nic nie ma. Naprawdę.

Po piąte i decydujące: narciarstwo. Świetna jazda, bez kolejek, po wielu wariantach tras, nieco sportowa, ale z możliwością znalezienia tras dla każdego narciarza. A na trasach przestrzeń i pusto. Do tego ten śnieg. Nie ma go nigdzie indziej. Bez ingerencji armat. Tam mamy zawsze jazdę po naturalnym śniegu. Są narciarze, dla których ma to znaczenie. I to niemałe.



 







Szczyrk czy Białka? Tego się nie da porównać

Na narciarskich forach użytkownicy już zaczęli porównywać dwa prawdopodobnie najpopularniejsze w tym sezonie ośrodki narciarskie: Szczyrk (mam na myśli ośrodek TMR) i Białkę.

Drodzy narciarze! Moim zdaniem takie porównania nie mają sensu. Dlaczego? Gdyż zestawiamy ze sobą samochód terenowy z autobusem. Oba służą tylko teoretycznie do tych samych celów. Wymieńmy najistotniejszych 5 różnic niżej.

POZYCJA W ŚWIADOMOŚCI KLIENTÓW

Białka jest ośrodkiem działającym i budującym swoją markę od lat. Szczyrk, nie obraźcie się inwestorzy, jest dla dzisiejszego narciarza nowym ośrodkiem. Mimo ponad czterdziestoletniej tradycji tego co było przed inwestycją nie dało się nazwać pełnoprawnym ośrodkiem narciarskim. To był skansen.

TRASY

Po pierwsze długość. Najdłuższy zjazd w Białce (ok. 1300 m) ma się nijak do każdej nowej (bo praktycznie są nowe) trasy w Szczyrku. A najdłuższy zjazd w Szczyrku to ok. 4-5 km. Po drugie różnica poziomów. W Białce to 210 m. A nowe koleje (i trasy) w Szczyrku mają dyferencję od 350 do 410 m. Do tego można doliczyć zjazd wzdłuż orczyka z Małego Skrzycznego - 200 m. Po prostu są to inne światy. Pagórki contra prawdziwe góry.

TYP  INWESTYCJI

Białka zaczęła od Kotelnicy. Potem rozbudowała Kotelnicę i Banię u stóp Kotelnicy. Ostatecznie na jednej górze uplasowano  ... 9 wyciągów, z czego 6 spotyka się na szczycie. Tłok na trasach musi być siłą rzeczy niemiłosierny. Jak w "oszołomie" na święta. Dalszy rozwój ośrodka to model: jeden wyciąg - jedna trasa, na szczęście szeroka. Szczyrk mógł (bo startuje później) i - z tego co widać - wyeliminował błędy Białki. Model jest nieco inny: jeden wyciąg- dwie (poszerzone i wyprofilowane) trasy. Do tego wszystkie trzy nowe wyciągi TMR-u są wyprzęgane, bardzo szybkie i bardzo nowoczesne. W Białce takowe są tylko te nowsze.

INFRASTRUKTURA WOKÓŁ

Białka jest pod tym względem liderem w Polsce. Utwardzone parkingi, organizacja dojazdów, restauracje i noclegi. Wszystko to działa jak trzeba, a może i lepiej, bo znalezienie wolnej kwatery w sezonie jest trudne. W Szczyrku na pewno ruszą wyciągi i trasy, i ... tyle. Na tym pewniki się kończą. Dojazd będzie trudny. Parkingów jest kilka, w komplecie są one ... niewielkie. Większość na dziś jest niemiłosiernie błotnista. Restauracje? Noclegi? Coś jest, ale tak naprawdę porządna pożądana infrastruktura pewnie (co naturalne) powstanie wraz z corocznym napływem klientów.

KLIENT

I różnica najistotniejsza. Wynika ona chyba z geografii i przyzwyczajeń "od dziecka". Podhale narciarskie to hale i łąki. Beskid Śląski to ostre góry z ciemnymi dolinami. Wobec czego do Białki jeździ "narciarz rodzinny", przez co należy rozumieć takiego "piknika", który lubi łatwe trasy, potrzebuje knajpy na dole, knajpy na górze i jeszcze najlepiej knajpy w połowie stoku (to znaczy polany). Nie przeszkadzają mu ani kolejki do wyciągów, ani tłum ludzi na trasie. Ten narciarz niezbyt chętnie przyjedzie do Szczyrku, gdzie trasy są trudniejsze, nie da się wstać o jedenastej, bo stok o czwartej zamkną, i nie ma piwa i golonki co pół kilometra. Do Szczyrku przyjedzie narciarz "zaawansowany", można rzec "alpejski". To obniża wymagania w zakresie infrastruktury związanej z jedzeniem, ale podnosi wymagania w zakresie długości, jakości i przygotowania tras. Ten sam narciarz już dziś omija szerokim łukiem Białkę, zwłaszcza w szczycie sezonu. Ale, reasumując, mowa o klientach, którzy chodzą do "innych sklepów". Dlatego te dwa "sklepy" tak się od siebie różnią.

środa, 29 listopada 2017

Analiza WIG20. Polska giełda jest państwowa

Analiza na bazie danych z www.bankier.pl z 29 listopada 2017 roku z notowań ok. godz. 19:00:

 

Ciekawy cytat z Rzepy

Z felietonu Roberta Gwiazdowskiego z dzisiejszej Rzeczpospolitej:

"Wyszło to na jaw przy okazji Black Friday. Niektórzy byli na wyprzedażach w sklepach, gdzie można było okazyjnie kupić za 100 zł coś przecenionego z 200 zł, co jeszcze w Wednesday kosztowało 80 zł."

A ja rok temu pisałem tak:
"...wieszały się komputery od nawału ruchu sieciowego. Zamierała praca w korporacjach. Tworzyły się korki do wjazdu i wyjazdu z centrów handlowych. A wszystko przez sprytny pomysł marketingowy: Black Friday.

Rzucając się na przecenione ciuchy, buty, sprzęt sportowy, czy nawet usługi, warto pamiętać o jednej podstawowej zasadzie ekonomicznej: nikt Ci niczego nie da za darmo. Sklepy nigdy nie zrobią niczego, co pogarszałoby ich rentowność. Czyli kupiona wczoraj "okazyjnie" torebka przeceniona z 999,90 zł na 599,90 zł, może być już za jakiś czas wystawiona za 399,90 zł lub zastąpiona nowym modelem, co dla pragnącej się pokazać na przyjęciu damy jest jeszcze większa katastrofą."

wtorek, 28 listopada 2017

Przed sezonem. Niszowe ośrodki narciarskie. Paprsek

Kraj: Czechy
Region: Jesioniki
Miejscowość: Velke Vrbno
Dojazd: trudny, ok. 5 km wspinaczki autem.

Ośrodek w zasadzie składa się z jednego długiego na niemal równy kilometr wyciągu krzesełkowego. Krzesło jest dwuosobowe, częściowo z "bublinami", co przy tym standardzie jest rzadkością. W sumie niby nudno. Ale:
- położenie (wysoko "pod Śnieżnikiem") gwarantuje naturalny śnieg zimą;
- niemal cały jeden wariant zjazdu to "jeden wielki snowpark";
- ośrodek jest niezatłoczony, trasy bardzo szerokie, stąd jazda po trasach jest doprawdy "luźna" i bezpieczna;
- zjazd jest niby łatwy, ale ciekawy i zróżnicowany;
- chata na szczycie jest piękna i zabytkowa;
- bufet na dole też jest całkiem teges;
- ceny są niskie;
- i te widoki (zdjęcia z zeszłego sezonu):
 


Obyczaje. Pięć małych świnek

Stopklatka przypomina ekranizacje kolejnych powieści Agaty Christie. Jakiś czas temu "padło" na Pięć małych świnek. Ciekawa intryga, znakomite zdjęcia i świetna gra aktorska. A w tle charakterystyczny dla zmysłu obserwacyjnego autorki książkowego scenariusza "odwrócony wątek obyczajowy". Jest mąż, jest żona i jest kochanka. Wszyscy uważają żonę za ofiarę tego galimatiasu, a kochankę za agresorkę. Tymczasem to kochanka jest na straconej pozycji. Posłużyła tylko jako inspiracja dla malarza i ... tło do obrazu. Dlatego, doprowadzona do wściekłości po odkryciu prawdy, zabija. Zagadkę oczywiście rozwikłuje Herkules Poirot.
Kadr z ekranizacji Pięciu małych świnek

Agata Christie pisała tak zwane "kryminały obyczajowe". Tak, jak u Artura Conan-Doyle'a Sherlock Holmes odkrywał prawdę metodą dedukcji faktów i analizy ubrań czy przedmiotów, tak u Agaty Christie Herkules Poirot odkrywa prawdę badając ... zachowania i psychikę podejrzanych osób i (może nawet przede wszystkim) ofiary. Nie da się ukryć, że znamienita angielska autorka kryminałów była świetnym psychologiem i obserwatorem życia. Jej nieco udramatyzowane historie (bo pewnie w prawdziwym życiu nie dochodziło do morderstw) z pewnością pochodzą z własnych obserwacji, a być może także z własnych doświadczeń.

A "odwrócony wątek obyczajowy" pojawiał się w jej powieściach często. Nie ta osoba jest ofiarą, której wszyscy współczują: Śmierć na Nilu, Zło czai się wszędzie i co najmniej kilka innych tytułów.

Przed sezonem. Niszowe ośrodki narciarskie. Dachstein-Krippenstein

Ośrodek jest położony nieco na uboczu, z dala od głównych dróg, w kraju związkowym Górna Austria, którego flaga wygląda nieco podobnie do polskiej:
Flaga Górnej Austrii
W ogóle to nazywanie tego miejsca ośrodkiem jest pewnym nadużyciem. Na miejscu mamy bowiem dwa odcinki bardzo nowoczesnej i szybkiej kolei wiszącej (jak na Kasprowy Wierch), jeden krótki wyciąg krzesełkowy (bardzo krótki) oraz mało przepustową starą kolej wiszącą obsługującą część (niebieską) jedynej ratrakowanej trasy nr 1. Właśnie: jedynej. Ośrodek jest mekką freeriderów, ale dla "normalsów" jest tam tylko jedna trasa. Za to jaka: piękna, zróżnicowana, szeroka i licząca sobie (oznakowane!) jedyne ... 11 kilometrów porządnego zjazdu. Zjazdu z wysokości 2109 mnpm w dolinę położoną na wysokości 690 mnpm.

Trasa pokonuje różnicę poziomów równą 1500 m. Po drodze mamy różne jej odcinki:
- pierwszy wzdłuż trasy starej kolei wiszącej (ok. 3 km) - wybitnie alpejski, łatwy i nie za szeroki, między wysokimi nawisami śniegu;
- drugi (ok. 2 km) do schroniska - nieco trudniejszy i zróżnicowany, ale nadal wysokogórski;
- trzeci (ok. 6 km) do doliny - taki "beskidzki", szeroki, z zakrętami, w lesie, dość stromy i trudny.
Zjechanie "na raz" (bez zatrzymania) całości trasy jest wyczynem dla każdych nóg.

- Ile razy zjechałeś dzisiaj?
- Bardzo dużo - siedem.
- Tylko siedem razy?
- Tak, koledzy, ale te siedem razy to 77 km wcale nie takiego łatwego zjazdu!

niedziela, 26 listopada 2017

Narciarskie bankructwo pod Soszowem. Rówienki

Wisła i okolice to cały zestaw mniejszych i większych ośrodków. Mniej więcej w latach 2012-15 region przeżywał dość odczuwalny kryzys. Jeśli w portfelu jest krucho, wówczas wydatki na takie zbytki jak wyjazdy na narty (paliwo, karnety, wyżywienie, noclegi) są pierwszymi, które można ograniczyć. Stąd w okresie dekoniunktury gospodarczej dekoniunktura w obiektach żyjących z turystyki narciarskiej jest "wielokrotna".

Tego kryzysu chyba nie wytrzymał ośrodek "na dojeździe" do Soszowa, czyli Rówienki. Miejsce to nadawało się na dość krótkie zjazdy, ale ułożony mniej więcej jak logo firmy Shell teren sprawia wrażenie gotowego na przyjęcie co najmniej dwu (a może i trzech) wyrównanych i szerokich tras. Wystarczyłoby jedno krzesło, naśnieżanie, porządny ratrak i oświetlenie, i mielibyśmy doskonałą stację zarówno do jazdy treningowej, jak i do nauki u stóp Soszowa. Taka mała nie tyle alternatywa, co raczej uzupełnienie. A wyobraźnia wręcz podpowiada połączenie ośrodków, co stworzyłoby największą w Wiśle stację narciarską. 130 m różnicy poziomów na Rówienkach co prawda nie powala na kolana, ale - dla przykładu - całkiem przyzwoity ośrodek w Mostach ma dyferencję raptem o ... 10 m większą.

Tak reklamowały się Rówienki jeszcze parę lat temu:


Jednak co najmniej zeszłego sezonu na Rówienkach budynki sprawiają wrażenie opuszczonych, wyciągi rozebrano, a po łąkach tworzących "trasy" hula wiatr. Nawet domena www.rowienki.pl okazuje się być wystawioną na sprzedaż. Coś tam się stało bardzo negatywnego. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś narciarze zapełnią te idealnie nadające się do carvingu łąki?

A wystarczyłaby jedna krótka (zdaniem wujka Google'a długa na ... 165 m!) gondola, aby połączyć górę Rówienek z dolną stacją ośrodka Soszów:

sobota, 25 listopada 2017

Ekonomia "konserwatywna" contra ekonomia "nowoczesna"

Czy ekonomia jedna? Może - inaczej formułując pytanie - czy jest jednolita? A gdzież tam! Ekonomia jest nauką badawczą. Zasadniczo bada zachowania ludzi w określonych sytuacjach. W tym kontekście bliżej jej do psychologii, niż na przykład do matematyki.

Ekonomia nie ma wielkiego problemu w opowiedzeniu tego, "co było". W tym kontekście spojrzenia na wskaźniki badawcze są w miarę ujednolicone. Ale ekonomia ma potężny problem z przewidzeniem tego "co będzie" oraz ze wskazaniem tego "jak postąpić", aby było dobrze.

W tej ostatniej kwestii przyznam, że jestem tak zwanym ekonomicznym "konserwatystą". Czym charakteryzuje się taki typ. Ano głosi on takie tezy, jak między innymi:
- Dobry zwyczaj, nie pożyczaj.
- W dzisiejszym świecie nie ma okazji, na sukces trzeba zapracować.

I tu trzeba rzec, że jestem w ... mniejszości. Dzisiejsze szkoły uczą zamiast ekonomii "konserwatywnej" tak zwanej ekonomii "nowoczesnej". Na czymże ta "nowoczesność" polega? Już tłumaczę:
- Dług nie jest problemem, jeśli stać cię na jego obsługę.
- Łap okazje, które się trafiają, łatwiej jest żyć z odsetek z kapitału, niż z pracy.

Problem polega na tym, że:
- Primo: na tej "nowoczesnej" ekonomii stopniowo budowana jest na całym świecie "bańka zadłużeniowa". Kiedy wybuchnie? Nie wiadomo. Było już blisko, ale obecny boom gospodarczy (w Europie i USA) skutecznie zgasił erupcję. Oddalił ją na czasy kolejnego kryzysu, czyli prawdopodobnie na kilka lat. Co się stanie, jak wybuchnie "bańka zadłużeniowa"? Ano nic szczególnego. Po prostu świat "wyczyści" się z oszczędności i dokona radykalnej przeceny akcji, udziałów i jednostek uczestnictwa. Ten, kto coś tworzy, wyrabia lub buduje, będzie miał za co żyć. Ten, co się ustawił do życia z kapitału i odsetek - zbankrutuje.
- Secundo: jak wyglądają okazje, pokazał nam "Black Friday". Rzeczy, które niezbyt "schodziły" zostały nagle przecenione o kilkadziesiąt procent. Ludzie rzucili się na galerie handlowe. Można było podziwiać te korki "do" i "z" nich. No i "nabili" świeżą, jakże potrzebną, gotówkę na kasy handlowców, którzy przy okazji pozbyli się kosztownych w przechowaniu zapasów.

PS. Jako ekonomiczny "konserwatysta" uważam także, że ministrem finansów NIGDY nie powinien być bankowiec. Tę niedobrą tradycję zapoczątkował poprzedni rząd (minister Szczurek - prosto z ING do rządu), a kontynuuje obecny (minister Morawiecki - prosto z BZ WBK do rządu).

Nie, że mam coś konkretnie do pana ministra, ale układ jest moim zdaniem, jak to się dziś mówi, "nie teges". Tak jak ja pewnie na odpowiednich stanowiskach nie zrobiłbym krzywdy branżom energetycznej i zbrojeniowej (takie mam sentymenty), tak trudno oczekiwać, aby bankowiec postawił się bankom. A w nich ... swoim kolegom. Jako ekonomiczny "konserwatysta" mam także słabą wiarę w wielkie projekty, które mają powstać za pożyczone (bo jakie inne?) pieniądze. Obawiam się, że kiedyś te pieniądze będą oddawały nasze dzieci. Co będzie, jeśli na przykład lotnisko marzeń okaże się klapą? Ano płacz będzie. I dług będzie. Jeszcze większy, niż obecnie, choć za ministra Morawieckiego rośnie on i tak w znaczącym tempie. Ale może to nie ja, ale "nowocześni" ekonomiści mają rację.

Gdzie na narty w najbliższym sezonie? (2)

Pisałem już o kluczowych inwestycjach w polskich górach (TUTAJ), dziś w uzupełnieniu (cz. 2. i ost.) skupię się na opisie stanu faktycznego w ośrodkach bliskich dla śląskiego narciarza, w których nie zaszły istotne zmiany. Wybór (z racji wysokiej podaży) jest subiektywny.

NA JAZDY DZIENNE

USTROŃ CZANTORIA - mapka wygląda ładnie. Długości tras na mapce (1900 m i 2600 m) również. W praktyce naśnieżana (na razie) jest tylko czerwona, jest to ponadto trasa na przeważającej długości dość wąska, stąd często jest ona solidnie "zrąbana". Perłą ośrodka mogłaby być naśnieżana niebieska na całej długości, bardzo szeroka u góry i ciekawa w dolnej części (łagodna, z zakrętami). Niestety na razie na to się nie zanosi. Dochodzą jeszcze wysokie ceny i ... płatny parking (!). Stąd jak spadnie dużo naturalnego śniegu, Czantorię będzie można odwiedzić, jak nie ...

USTROŃ PONIWIEC - typowo polska inwestycyjna typu: knajpa na dole, porządny jeden wyciąg o dużej przepustowości i ... jedna trasa. Nie jest to do końca winą właścicieli ośrodka, przeszkód w rozwoju (polany u góry, stoki Małej Czantorii, alternatywna niebieska) jest pewnie wiele (problemy własnościowe, ekologiczne, itp.).

WISŁA SOSZÓW - perłą ośrodka jest długa niebieska trasa (1900 m), aczkolwiek nie jest ona pozbawiona wad. W dolnej części jest wąska. Dostać się do niej można korzystając z dwóch wyciągów. Ale całość rekompensuje długość, odpowiednie nachylenie, dobre przygotowanie i szerokość w górnej części. Od zeszłego roku ośrodek zrozumiał, że tę perłę posiada i włączył trasę do priorytetów naśnieżania. Zaletą całego ośrodka jest duże (jak na region) zróżnicowanie tras. Wadą liczne zwężenia tras.

WISŁA STOŻEK - ośrodek stracił wobec rozwoju konkurencji status jednej z najlepszych stacji w okolicy. Ale nadal to miejsce, gdzie można pojeździć sportowo. Problemem Stożka jest jego położenie, z ograniczoną możliwością dojazdu. Gdzie te czasy, kiedy nieprzebrane tłumy szły kilometr pod górę pieszo lub korzystały z (płatnych) dojazdów sankami ciągniętymi przez konie? No właśnie, to nie na współczesnego wygodnego narciarza.

KORBIELÓW - ośrodek - zagadka. Nie wiadomo, w jakim zakresie zostanie uruchomiony. Wersja max jest całkiem okazała, wersja mini (tylko pierwszy wyciąg) sprowadza Korbielów do roli małego ośrodka na wsi.

NA JAZDY WIECZORNE

Od jakiegoś czasu ośrodki beskidzkie wreszcie wprowadziły przerwę i ratrakowanie tras przed wieczorem. Wcześniej było jak w Białce, czyli dało się jeździć tylko teoretycznie. W tym kontekście wieczorne wypady na narty nabrały sensu. Wybrałem też ośrodki, gdzie oświetlenie jest naprawdę dobre, co nie zawsze stanowi standard.

WISŁA SOSZÓW (raz jeszcze) - trzy warianty zjazdu (od 800 m do 1300 m) obsługiwane przez stosunkowo krótkie (ale dlatego pozwalające na solidną ilość powtórzeń) krzesło. Do tego naprawdę konkurencyjne ceny.

WISŁA JAWORNIK - STOK - nowa pozycja w notesie narciarzy. Hotel Stok przed zeszłym sezonem zainwestował w kanapę i poszerzenie trasy. Zalety: blisko i sportowa (aczkolwiek nieco nudna) jazda.

WISŁA NOWA OSADA - w dzień ośrodek typu polskiego (przypominam: jeden wyciąg i praktycznie jedna trasa) solidnie zatłoczony. Przyczyna: jedna z łatwiejszych w miarę długich i szerokich tras w okolicy. Wieczorem całkiem do rzeczy. Po jakimś czasie jednak nudno. Przydałaby się alternatywa, a rzut oka na ośrodek z linii szczytów Czantoria - Soszów - Stożek daje odpowiedź, że możliwość (poszerzenie niebieskiej ścieżki i połączenie polan) jest.

ISTEBNA ZŁOTY GROŃ - na wieczór znów mamy typ polski, ale jednak trochę odbiegający od standardu. Po pierwsze wyciąg to prawdziwy ekspres. Po drugie trasa jest szeroka. Naprawdę szeroka. A knajpa jest ... u góry.

RZYKI PRACIAKI - fajny ośrodek (dwa krzesła, dwie trasy), ale z kilkoma wadami. Po pierwsze niby blisko z Katowic, ale dojazd jakimiś ścieżkami i przez zakorkowane miasta (Oświęcim) wyklucza szybki wypad po pracy na przykład w piątek. Do tego nie da się dojechać pod wyciąg (skibusy) i jest problem z parkingami. Trzecią wadą jest zatłoczenie. Przyciąga łatwa niebieska trasa u góry oraz brak konkurencji w okolicy. Ale mimo to, ośrodek jest fajny.



wtorek, 21 listopada 2017

Dwa stymulatory wzrostu gospodarczego

W Polsce w ostatnim czasie mamy bardzo widoczny konsumpcji. Przekłada się to w znaczącym stopniu na wzrost gospodarczy. Co spowodowało ten boom konsumpcyjny i ruch w gospodarce? Wydaje się, że stymulatory były dwa:
  • Stymulator nr 1 - niskie ceny paliw. Czytaj: niższe koszty prowadzenia biznesu, niższe koszty podróży konsumentów, co z kolei przekłada się na ilość pieniędzy w portfelu; 
  • Stymulator nr 2 - podaż pieniądza. Czytaj: efekt programu Rodzina 500 plus, co w bardzo istotnym stopniu przełożyło się na ilość pieniądza na rynku.
Niestety jeden z tych stymulatorów powoli wysiada. A wręcz zmierza w kierunku bycia hamulcowym. Według danych BM Reflex zebrane średnie ceny paliw (dane z 16 listopada) kształtują się następująco:
  • ON - 4,60 zł/l
  • PB95 - 4,73 zł/l
  • PB98 - 5,01 zł/l
  • LPG - 2,17
Oczywiście do cen sprzed kilku lat jeszcze wiele brakuje (pamiętamy niemal 6 zł za l ON). Ale ceny są już dziś znacząco wyższe, niż niedawno bywało. Warto przypomnieć, że rząd jeszcze kilka miesięcy temu obiecywał nowy podatek o nieznacznej wartości 20 gr/l, co miało podnieść cenę ON do maks. 4,20 zł/l. Ponieważ, jak wiemy, obecny rząd dotrzymuje obietnic, mamy więc zrealizowany wzrost cen, szkoda, że jego skala jest nieco wyższa, niż zapowiadano. Bez nowego podatku...

Z jednej strony wzrost gospodarczy i niskie bezrobocie. Z drugiej radykalny wzrost zadłużenia państwa, systematyczny wzrost opodatkowania (składki ZUS przedsiębiorców, likwidacja kwoty wolnej dla normalnie zarabiających ludzi oraz zapowiadany wzrost składek ZUS dla najwyższych wynagrodzeń) oraz obawy o utrzymanie w ryzach cen (inflacja). A warto pamiętać, że naród często głosuje portfelem.

Jest jeszcze jeden wątek: beneficjenci. Jak nie wiadomo o co chodzi, to ... wiecie co. Tak, jak na podniesieniu cen ubezpieczeń zyskało kontrolowane przez SP PZU:

[tys. zł] IV Q 2016 I Q 2017 II Q 2017 III Q 2017
Przychody ze składek 4 841 000 5 072 000 5 275 000 5 502 000
Przychody z lokat 952 000 1 674 000 1 373 000 2 801 000
Zysk netto 638 000 940 000 506 000 700 000

tak na wzroście cen paliw zyskał kontrolowany przez SP Orlen:

[tys. zł] IV Q 2016 I Q 2017 II Q 2017 III Q 2017
Przychody 22 902 000 22 875 000 23 025 000 24 730 000
Zysk netto 1 789 000 1 920 000 1 541 000 1 603 000
[dane z bankier.pl]

poniedziałek, 20 listopada 2017

Gospodarka (nie)rynkowa

Z Interii o polskiej giełdzie kapitałowej:


"Wymazanie z tabeli notowań Synthosu ma wymiar symboliczny. Czołowy prywatny przedsiębiorca ustępuje miejsca państwu. Odjęcie od kapitalizacji rynku ponad 6 mld zł spowoduje, że udział kontrolowanych (także pośrednio) przez państwo spółek w wartości rynkowej wszystkich krajowych firm podskoczy do 49 proc. Wśród wysokorozwiniętych rynków - tak od września przyszłego roku będzie nas klasyfikować agencja FTSE - nie ma drugiego, na którym państwo miałoby tyle do powiedzenia, nie tylko w warstwie regulacyjnej. W branży chemicznej, po opuszczeniu GPW przez Synthos, inwestorzy będą mieli do wyboru już tylko dwie duże prywatne spółki: Ciech i PCC Rokitę. Będą też mogli kupić akcje kontrolowanej przez państwo grupy Azoty.
Ale Michał Sołowow nie jest jedynym inwestorem, który opuszcza giełdę. Do końca października z GPW zniknęło już w tym roku 19 spółek. Debiutów było jedynie dziewięć, choć w tym zdarzyły się dwie duże emisje. W kwietniu na rynku pojawiła się sieć sklepów Dino, sprzedając wcześniej akcje o wartości ponad 1,6 mld zł. W lipcu niemal 4,4 mld zł pozyskali od inwestorów udziałowcy spółki zarządzającej siecią telefonii komórkowej Play. To była największa prywatna oferta akcji w historii naszego rynku. Nie zmienia to tego, że po raz pierwszy od 14 lat więcej spółek zniknęło z głównego parkietu GPW, niż się na nim pojawiło"

Przy okazji przypominam swoje artykuły sprzed lat o roli państwa w gospodarce:




niedziela, 19 listopada 2017

Gdzie na narty z nabliższym sezonie? Co się dzieje w polskich ośrodkach (1)

Co nas czeka tej zimy? Cztery lata temu w grudniu mieliśmy atak ciepła (do 15 st. C.). Trzy lata temu absurdalny ciepły deszcz, który zmył cały śnieg nawet z alpejskich stoków. Dwa lata temu znów lato w grudniu. Rok temu jako-tako, ale bez szału. To w pogodzie, na którą nie mamy wpływu. A co w infrastrukturze. Cieszą inwestycje, w tym nie tylko w nowoczesne wyciągi, ale także (a może przede wszystkim) w jakość tras (równanie, szerokość) oraz poszerzanie systemów naśnieżania. Niżej mały przegląd tego, co dzieje się w ośrodkach do 200 km od Katowic. Dziś pierwszy odcinek i opis ośrodków, gdzie nastąpiły zauważalne zmiany.


SZCZYRK - SON

Największa i najistotniejsza inwestycja od lat w polskich górach, szeroko opisana w tym tekście. Nowa gondola i dwie nowe i bardzo nowoczesne kanapy, do tego każdy nowy wyciąg pociągnął za sobą inwestycję z budowę lub rozbudowę co najmniej dwóch tras. Czyli łącznie sześć odnowionych lub nowych tras, wszystkie o długości ok. 2 km i co najmniej 350 m różnicy poziomów, w tym dwie oświetlone. Jeśli inwestycja zostanie oddana do użytkowania w terminie, czeka nas przełomowy sezon w Szczyrku. Niestety z wysokimi jak na Polskę cenami, ale tego chyba należało się spodziewać.

SZCZYRK - COS

Zamieniono dolne wolne dwuosobowe krzesło na nowoczesną i szybką czwórkę. Ośrodek też walczy o budowę naśnieżania zjazdu do samego dołu (FIS). Brakuje kilkuset metrów instalacji. Jak się nie uda, zostanie nam fajny teoretycznie ośrodek, ale pod warunkiem, że spadnie dużo naturalnego śniegu. I bez porządnych tras na samym dole (łąki, raz szerokie, raz skrajnie wąskie). To sprawy do naprawienia w przyszłości.

SZCZYRK - BESKID

Zostanie oddana do użytku czarna trasa wzdłuż wyciągu, co wreszcie powinno odciążyć wąskie gardło na połączeniu tras czerwonej i niebieskiej, gdzie tworzyły się nieziemskie muldy i dochodziło do kontuzji.

BIAŁKA TATRZAŃSKA

Nastąpi oczekiwane połączenie Kaniówki z resztą ośrodka i domknięty system tras. Sprawi to w miarę krótki (400 m) wyciąg orczykowy. Gratulujemy. Białka to pierwsza w Polsce zamknięta huśtawka narciarska, takie nasze małe Trzy doliny.

ŚNIEŻNICA

Po zamianie krzesła na szybsze stacja wreszcie obiecuje oddanie dla narciarzy gotowej od lat, choć wąskiej, alternatywnej trasy pod wyciągiem. Coś przestawiono i będzie można wpuścić tam ratrak.

KIELCE - TELEGRAF

W Kielcach inwestycja "inaczej". Zdemontowano tam krzesło. Podobno jest szansa na ... zainstalowanie orczyka.

SIENNA - CZARNA GÓRA

Najlepszy i największy ośrodek zachodniej polski kupił cały zestaw nowych armat. Może wyeliminują błędy z zeszłego sezonu i zniknie ziemia z wyrąbanej po kilku godzinach nadmiernego tłoku czerwonej na stoku Czarnej Góry oraz być może wreszcie będzie przez cały sezon czynna alternatywna czarna? Do naśnieżanych tras na Żmijowcu nie ma się co czepiać. Ale może naśnieżą te na końcu ośrodka?


sobota, 18 listopada 2017

Niewykorzystany potencjał narciarski. Mały lodowiec w Czechach. Pradziad

Zalety miejsca są oczywiste:
- 1492 mnpm.
- Śnieg od grudnia do maja, a w środku zimy bywa, że jest go nawet 2-3 m.
- Piękne widoki.
- Jazda pod potężną wieżą o wysokości 150 m z możliwością wjazdu windą na taras widokowy na 75. metr.
- Mapka też wygląda całkiem przyzwoicie:

I tyle. Trzeba jednak wiedzieć, że dziś to ośrodek ta wytrwałych i zatwardziałych "konserwatystów", taka "komuna" w XXI w., który ma istotne wady. Jakie wady? Jest ich wiele. Wymieńmy te najistotniejsze:
- Skrajne niedoinwestowanie infrastruktury narciarskiej, coś takiego jak Szczyrk przed inwestycjami. W tym wyciągi pamiętające czasy kwitnącej komuny. Nie ma tu ani jednego krzesła, ani jednej gondoli.
- Coś, co w "cywilizowanym" świecie narciarskim jest nie do pomyślenia, czyli brak ... połączenia między wyciągami. Transport? Jaki transport? A pieszo, to się nie chce? Od parkingu górnego (w razie braku miejsc transport skibusami z Karlowej Studanki) do wyciągu E (Barborka) trzeba drałować jakieś ... 1,5 km.
- Trasy są krótkie lub bardzo krótkie. Od 250 m do 850 m.
- Najdłuższa trasa A stanowi swego rodzaju atrakcję i jednocześnie curiosum. W połowie przecina ją ... szlak turystyczny na szczyt Pradziadu i ścieżka transportowa do wyciągu Barborka. A trzeba trafu, że trasa jest trudna (czarna) i trzeba czasem solidnie hamować, aby nie zrobić ... bigosu z turystów. Nie jestem pewien, jak rozwiązano problem pierwszeństwa, ale zakładam, że jednak wyższość nad pędzacymi narciarzami mają piesi. Ale ci sami piesi muszą z kolei uważać, na wjeżdżających do góry orczykiem. Bo ten przecież nie zwolni.
- Nazwa Ośrodka "Pradziad" jest nieco myląca. Ośrodek mieści się bowiem pod Pradziadem, ale dość daleko od szczytu. Na sam szczyt prowadzi łagodnie wytyczona droga. Jej pokonanie z parkingu na szczyt zabiera ambitnym narciarzom około godziny z nartami na plecach.
 

Tyle zalet i wad stanu rzeczywistego. Przy czym już pobieżna weryfikacja zdjęcia z wieżą oraz mapy sprawnym narciarskim okiem daje nam potencjalny obraz znakomitego ośrodka narciarskiego. Takiego, jak ten:

Oczywiście od czasu do czasu słyszy się o pomysłach unowocześnienia infrastruktury w ośrodku. Pewnie, jak i w innych miejscach, problemów jest wiele. Ale jeśli nic nie zostanie zrobione, za jakiś czas wobec upływu czasu wyciągi czeka śmierć techniczna, trasy zamknięcie przez służby dopuszczające, a cały ośrodek opuszczenia przez dziś już przyzwyczajonych do innych standardów narciarzy. Zostaną biegacze i turyści piesi. A ich tamże jest i tak zawsze wielu. Czy tradycje narciarskie Pradziada przetrwają? Zobaczymy.



Świat finansów. Clarkson o systemach emerytalnych i funduszach inwestycyjnych c.d.

"Podczas tegorocznych wakacji przeczytałem książkę (...) Zatytułowana jest Colossus i opowiada o amerykańskim imperium, wykazując, że już teraz przepaść między tym, co Ameryka ma, a tym, czego potrzebuje, by zaopatrywać swoich seniorów.

(...)

Jeśli więc spędziliście ostatnie 40 lat chomikując "na stare lata" i "czarną godzinę" 30 funtów tygodniowo, to być może daliście się zrobić w konia.

(...)

Co więcej skąd wiecie, że ludzie, którym powierzyliście swoje oszczędności, będą rozsądnie nimi gospodarować? Skąd wiecie, że nie zrobią skoku na kasę, nie wydadzą wszystkiego na jacht, a później z niego wyskoczą?

(...)

Wiara w to, że minister skarbu ma specjalny, odrębny fundusz, przeznaczony wyłącznie na emerytury, jest tak naiwna, jak przekonanie, że podatek drogowy jest wydawany na drogi. Bo nie jest. Idzie na komputery dla publicznej służby zdrowia i na cywilną administrację państwową, która zatrudnia więcej ludzi, niż wynosi liczba mieszkańców Sheffield."

Jeremy Clarkson. Świat wg Clarksona 2. Insignis. Wydanie II. Str. 176-179

Komentarz MS: Oczywiście nie ma żadnego "rzeczywistego" funduszu. Nasze przyszłe emerytury to tylko "zapis księgowy". Podobnie, jak zawiązana księgowo rezerwa na przyszłe deputaty węglowe, z której właśnie związki zawodowe Jastrzębskiej Spółki Węglowej domagają się wypłaty realnych środków, których przecież w przedsiębiorstwie nie ma.

piątek, 17 listopada 2017

Sowieci mistrzami mistyfikacji. Operacja "Trust"

Sztuczna opozycja w Związku Radzieckim - polski pomysł w służbie komunizmu

"Historycy spierają się, kto wymyślił "Trust". Wszystko jednak wskazuje na to, że było to dzieło polskich renegatów. Jedni badacze wskazują na samego szefa Czeka Feliksa Dzierżyńskiego, inni na jego zastępcę Wiaczesława Mienżyńskiego. Jeszcze inni uważają, że pomysł narodził się w przewrotnym umyśle porucznika Wiktora Steckiewicza.
(...)
Siatki MOCR [rzekomej opozycji - MS] rzekomo oplatały całą Rosję sowiecką. W konspiracji miały być zaprzysiężone tysiące rosyjskich patriotów pracujących we wszystkich newralgicznych instytucjach komunistycznego państwa. W urzędach, fabrykach, Armii Czerwonej, a nawet na Kremlu. Ta olbrzymia armia konspiratorów szykowała się do puczu, który miał przywrócić stary porządek. Potrzebowali jednak wsparcia od emigracji...

Mistyfikacja trafiła na podatny grunt: emigranci marzący o powrocie do ojczyzny i obaleniu czerwonego reżimu, połknęli haczyk. Agenci GPU mówili zaś to, co biali chcieli usłyszeć.Emigranci (...) nie rozumieli, że GPU - które wszędzie miało swoje uszy i oczy, nigdy nie pozwoliło na powstanie jakiejkolwiek konspiracji.
(...)
W ten sposób antykomunistyczna emigracja nie tylko zaczęła finansować sowieckie służby, ale ale również dała się całkowicie zinfiltrować komunistom.
(...)
Na Zachód zaczęli przyjeżdżać z oficjalnymi wizytami przywódcy konspiracji [z kraju, w którym nie można było pojechać do innego miasta bez bumagi - MS]. Między innymi generał Potapow, który zażądał od emigrantów ... 25 mln dolarów. I zapewnił, że dzięki tym pieniądzom w pół roku MOCR obali bolszewizm.
Dziś trudno uwierzyć, że wszystko to nie wywołało podejrzeń emigrantów.
(...)
W efekcie tych wszystkich działań biała rosyjska emigracja została całkowicie sparaliżowana i przestała stanowić zagrożenie dla bolszewików. Skłócona, zinfiltrowana i naszpikowana agentami - znalazła się pod pełną kontrolą GPU. Pierwszy cel operacji "Trust" został osiągnięty.
(...)
Najważniejszą ofiarą, która wpadła w sieci "Trustu", nie byli jednak wcale biali emigranci. Były nią europejskie służby wywiadowcze [także niestety polskie - MS].
(...)
Oddział II utrzymywał współpracę z MOCR do samego końca." (Str. 298-311)




Sowieci Zychowicza. Komunizm

Znana dziś na całym świecie metoda rekrutacji osób biernych, ale wiernych

"Stalin obawiał się, że któregoś dnia bezpieka stanie się potężniejsza niż partia i partii się pozbędzie. (...) Stalin starał się zabezpieczać przed taką ewentualnością. Wybierał do Czeka ludzi z marginesu społecznego, przestępców, osoby, które w przeszłości dopuściły się strasznych czynów. Dzięki wiedzy na ten temat mógł ich kontrolować. Zarazem to on zapewniał im immunitet. Gdyby Stalin nagle zniknął, straciliby parasol ochronny i pewnie wszyscy trafiliby do więzienia." (Str. 70)

Katyń mógł stać się przyczyną rozpadu koalicji antyhitlerowskiej

"Przede wszystkim Katyń był katastrofą wizerunkową. Stalin usiłował się wówczas przedstawiać jako obrońca pokoju i demokracji, który walczy z potwornym Hitlerem. Aż tu okazuje się nagle, że bestialsko wymordował tysiące obcokrajowców, i to jeńców wojennych. Odkrycie mogił katyńskich w 1943 roku było dla Sowietów wielką wpadką. Nie ma wątpliwości, że została ona dogłębnie przeanalizowana. Świadczą o tym choćby próby naprawienia błędów i obarczenia winą Niemców - słynna komisja Burdenki czy heca na procesie Norymberskim." (Str. 173)

Komunizm w praktyce

"Życie człowieka sowieckiego było pasmem udręk. Katastrofalne warunki mieszkaniowe były tylko jedną z nich. Ale nie jedyną. Związek Sowiecki był krajem permanentnego głodu i permanentnego niedoboru wszelkich możliwych towarów. Większość czasu wolnego ludzie spędzali w nie kończących się ogonkach. Do sklepów, do stołówek, po kartki żywnościowe. Gdy wreszcie udawało im się coś kupić - jakość produktów była zatrważająca." (Str. 375)

czwartek, 16 listopada 2017

Świat finansów. Clarkson o systemach emerytalnych i funduszach inwestycyjnych

Lekcja finansów:

"Nikt nawet nie zająknął się o tym, że towarzystwo inwestycyjne może stracić moje pieniądze, tymczasem tak właśnie się stało. W zeszłym tygodniu dostałem list z informacją, że zgromadzone fundusze nie spłacą hipoteki, i żebym coś z tym zrobił, jeśli chcę zachować dom.

Dlatego właśnie nie płacę składek emerytalnych. Byłaby to kompletna i oczywista strata czasu, ponieważ w ten sposób powierza się pieniądze bandzie gości w garniturkach, którzy są zbyt głupi, aby dostać robotę w bankowości czy agencji nieruchomości."

Cytat ze Świata wg Clarksona 2. Insignis. Wydanie II. Str. 38

I coś pozytywnego z gospodarki


środa, 15 listopada 2017

Futbol stanął na głowie. Czterokrotni mistrzowie świata nie jadą do Rosji


Jest dobrze, czy źle?

Maleje bezrobocie, rośnie produkt krajowy brutto. Gospodarka kwitnie. Mamy efekt wrzuconego do systemu pieniądza, czyli programu Rodzina plus. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie te dane:



Dane w mld zł Państwowy dług publiczny (PDP) Przyrost długu
p.a.
Wzrost PKB
p.a.
I kwartał 2014 r. 782,1 - -
II kwartał 2014 r. 793,6 - -
III kwartał 2014 r. 802,1 - -
IV kwartał 2014 r. 826,8 - -
I kwartał 2015 r. 848,2 8,5% 4,0%
II kwartał 2015 r. 858,2 8,1% 3,4%
III kwartał 2015 r. 876,4 9,3% 3,8%
IV kwartał 2015 r. 877,3 6,1% 4,2%
I kwartał 2016 r. 899,3 6,0% 2,5%
II kwartał 2016 r. 937,0 9,2% 3,0%
III kwartał 2016 r. 939,6 7,2% 2,2%
IV kwartał 2016 r. 965,2 10,0% 3,0%
I kwartał 2017 r. 974,8 8,4% 4,2%
II kwartał 2017 r. 977,2 4,3% 4,4%




To źródło "nowej szkoły ekonomicznej", która uczy, że "dług jest dobry", jeśli tylko jesteśmy w stanie spłacać raty. Nie polemizuję z tym, boję się tylko, abyśmy "nie obudzili się z ręką w nocniku"! Martwi też, że do I kwartału 2017 r. przyrost długu był znacznie szybszy, niż wzrost PKB. Czyli gospodarka faktycznie pędzi, ale za pożyczone pieniądze, które (być może) kiedyś trzeba będzie oddać, chyba, że państwo ogłosi w razie nastania kolejnego kryzysu bankructwo. 

wtorek, 14 listopada 2017

Biznes państwowy contra biznes prywatny w praktyce. Interes życia na autostradach

Jedna strona medalu (zyski z systemu pobierania opłat)


"Jak chwali się ministerstwo, zyski cały czas rosną i będą rosły w miarę włączania do systemu kolejnych odcinków dróg. Dzisiaj jest ich ponad 3300 km. Rekordowy był ubiegły rok, w którym zysk KFD wyniósł 1 mld 377,1 mln zł."

Druga strona medalu (rekompensaty za przejazd dla "prywaciarzy"


"Udało się także ustalić, że 2016 roku z KFD do zarządcy dwóch prywatnych autostrad A1 i A2 popłynęło aż 1 mld 555 mln zł."

Saldo całego interesu z punktu widzenia państwa (w tym kierowców i podatników)


"Znowu to o około 177 mln więcej niż wpływy z całego systemu Viatoll."

Próba zrozumienia sensu interesu

Czyli stworzono system poboru opłat wymagający budowy bramownic, zatrudnienia ludzi, dystrybucji urządzeń dla kierowców. Ale okazało się, że część (niewielka) autostrad jest "prywatnych". Stąd, aby system działał kompleksowo, "prywaciarzom" przysługuje zwrot za samochody, które przejechały w ramach systemu. Następnie państwo dzięki temu systemowi (w całym kraju) w 2016 roku zgromadziło niemal 1,4 mld zł. Po czym wydało niemal 1,6 mld zł na wspomniane rekompensaty. Nie ma co - toż to interes życia. Dla kogo? Oczywiście prawdziwym beneficjentem systemu Viatoll nie jest państwo, beneficjentami nie są kierowcy (oni za to płacą), są nimi na pewno za to "prywatni" zarządcy małych (w ogólnej skali) odcinków autostrad w Polsce.

Źródło: LINK TUTAJ