niedziela, 29 stycznia 2017

Biznes czy misja?

Na portalu stadiony.net można się natknąć na bardzo interesujący punkt widzenia nt. inwestycji sportowych:

"Priorytetem dla miasta są teraz te inwestycje, na które możemy uzyskać pieniądze z Unii Europejskiej; na stadion ich nie dostaniemy. I to jest zadanie dla nowej spółki sportowej – Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji – która musi znaleźć źródło pieniędzy. Oczywiście będzie na pewno wkład własny miasta, bierzemy pod uwagę wypuszczenie obligacji albo zaciągnięcie przez MOSiR kredytu. Ale też spółka powinna ubiegać się o sponsorów. Przecież KGHM w Lubinie wybudował stadion dla Zagłębia całkowicie z własnych funduszy" – mówi cytowany przez „Gazetę Wyborczą” prezydent Płocka Andrzej Nowakowski, jakby spoglądając w stronę lokalnego odpowiednika KGHM, koncernu Orlen.

Ropa za stadiony. Chiny zwyciezcą ... Pucharu Narodów Afryki

W Gabonie trwa Puchar Narodów Afryki. Ciekawostką imprezy jest fakt, że bez względu na to, kto wygra ją sportowo, zwycięzcę biznesowego i politycznego już mamy. Otóż na tym tle wygrali Chińczycy. Pomogli "na własny koszt" w budowie obiektów na imprezę. Na własny koszt? Chyba jednak nie! Wg cioci Wikipedii Gabon ma następujące zasoby naturalne: ropa naftowa, mangan, uran, złoto, drewno, rudy żelaza, energia wodna. Transakcja była prosta i logiczna: my wam wybudujemy stadiony, wy nam dacie prawo eksploatacji tego, co tam akurat macie. Długoterminowa korzyść dla Chin, igrzyska dla aktualnie panującego wodza i jego pobratymców. Interes życia. Może nawet władze Gabonu będą teraz nosić lepsze zegarki, od naszego byłego ministra?

Telegram otrzymany z Niemiec po konkursie drużynowym w Willingen

Gratulacje STOP Fundusze unijne STOP Układ z Schengen STOP Fabryka VW pod Poznaniem STOP Lidl w Polsce STOP Paulaner STOP Fakt, Dziennik Zachodni i prasa kobieca STOP Opel w Gliwicach STOP Andżelika Kerber jest urodzoną Niemką STOP Lewandowski jest produktem niemieckiej myśli szkoleniowej STOP Lewandowska ma urodzić w Monachium STOP Zapewniamy o naszej przyjaźni STOP Nasze Bratwursty są najlepsze na świecie STOP

sobota, 28 stycznia 2017

Przegląd prasy. To nie ja jestem szowinistą!

ROMANS W PRACY? NORMALKA. REAKCJA? SZOWINISTYCZNA!

Wszelkie kodeksy korporacyjne z całą pewnością zabraniają romansów w pracy. A mimo to, mamy - co pewnie ludzkie - takie przypadki, jak wyjazd pana prezesa z panią wiceprezes do Portugalii. No, cóż, chciałoby się rzec. Życie! Ale nie to stanowi clou tematu. Jest nią reakcja na zdarzenie. Jak donosi Fakt, ze stanowiska wyleciała oczywiście ONA, natomiast ON nadal pozostał prezesem! A wydawałoby się, że "do tanga trzeba dwojga"? W tym momencie nikt nie ma prawa już nikogo nazwać męskim szowinistą. Bo największymi szowinistami są członkowie postępowej i nowoczesnej (nawet w nazwie) partii.

ODWAŻNE SCENY W FILMIE O WISŁOCKIEJ. ODWAŻNE?

Prasa w wielu tytułach lansuje film Sztuka kochania będący biografią Michaliny Wisłockiej. Sceny grane przez aktorkę Boczarską nazywa się powszechnie "odważnymi". Odważnymi? To wszystko już było. Przepraszam za neologizm, ale czy można się "jeszcze bardziej rozebrać"? Od kilku lat schemat na sukces filmowy jest jeden: pokazujemy seks, nimfomanki, romanse, singli i singielki. Przyznam z męskiego punktu widzenia, że to fajne od czasu do czasu zobaczyć jakąś ładną rozebraną aktorkę. No właśnie, od czasu do czasu. I obok fantastycznego scenariusza. Generalnie to mam wrażenie, że przemysł filmowy nastawił się kompletnie na dojrzewających nastolatków (bo czyż nie jest dobrym pomysłem randka w kinie) oraz na starszych kompletnie niedojrzałych (bo inaczej założyliby rodziny) singli. Przemysł filmowy założył, że "normalsi" już do kina nie chodzą, bo albo nie mają czasu, albo muszą wydać kasę na przykład na edukację dzieci. Być może zresztą żyjemy w społeczeństwie, gdzie "normalsów" jest mniejszość i stają się oni "innymi".

PRZY JAKIEJ ULICY MIESZKASZ? A CO ZA RÓŻNICA?

W Siemianowicach odbywa się dekomunizacja ulic. Zmieniono nazwy aż czternastu. Władze - w słusznej sprawie - dokonują cięć niewłaściwych nazwisk, a mieszkańcy narzekają. Drodzy włodarze Siemianowic! To było do przewidzenia. Przeciętny mieszkaniec ma w nosie, czy mieszka przy ulicy Lenina, Piłsudskiego, Stalina, czy Łupaszki. Takie problemy rozpalają tylko polityków. Nazwa, jak nazwa, jakkolwiek brutalnie by to nie brzmiało. A zmiana dokumentów kosztuje. A zmiana adresu powoduje też inne perturbacje, na przykład problemy z dotarciem przesyłek pocztowych. Rozwiązanie? Chyba tylko jedno: w miarę stała dyktatura. Bo co będzie, jak władza znów się zmieni? Ja już przeżyłem wiele zmian. Urodziłem się w czasach, kiedy Polska graniczyła z ZSRR, Czechosłowacją oraz NRD. A na wczasy nasi rodacy jeździli do Jugosławii. Dziś ... żadnego z tych krajów nie ma na mapie.
Słyszałem kiedyś historię o rozmowie kierowcy ze starszym mieszkańcem Zabrza:
- Dzień dobry, Panie, gdzie tu jest ulica Wolności?
- Wolności (myśli) Wol-noś-ci... a ... a ... wiem: Adolf Hitler Straße! To tu, na prawo!

środa, 25 stycznia 2017

Możliwa jest sytuacja, w której Polakom nie będzie się chciało w ogóle pracować

Cytat nr 1:

"Rekordową liczbę 1,3 mln pracowników ze Wschodu, głównie z Ukrainy, chciały zatrudnić w 2016 r. polskie firmy na podstawie uproszczonej procedury oświadczeń stosowanych przy zatrudnieniu sezonowym - wynika z szacunkowych danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. To o dwie trzecie więcej niż w 2015 r., który też przyniósł skokowy wzrost popytu na imigrantów.(...) Zapotrzebowanie na pracę cudzoziemców wzrosło o dziesiątki tysięcy osób w budownictwie, transporcie i przetwórstwie przemysłowym. Ponad dwukrotnie zwiększył się popyt w gastronomii i hotelarstwie."
http://niezalezna.pl/92752-coraz-wiecej-pracownikow-ze-wschodu

Cytat nr 2:
"W poniedziałek wiceminister rodziny i pracy Stanisław Szwed oznajmił, że zasiłek w wysokości 1000 zł wejdzie w życie najpóźniej od początku 2018 roku, a podwyżka będzie kosztowała budżet pół miliarda złotych. Jak tłumaczył, podwyżka zasiłków jest naturalna po podniesieniu płacy minimalnej i ustaleniu najniższej stawki godzinowej."
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/podwyzszenie-zasilku-dla-bezrobotnych,14,0,2240526.html

Przyznam, że mam kłopot ze zrozumieniem tej zbitki dwóch informacji, w której jedna podważa logikę drugiej. Jeśli bowiem:
- Wersja a) w Polsce jest duży problem ze znalezieniem pracy, to dlaczego rząd nie zablokuje tych pozwoleń i być może wówczas nastąpi poprawa na rynku pracy.
- Wersja b) w Polsce jest tak duży problem ze znalezieniem chętnych do pracy, że trzeba ich sprowadzać ze "Wschodu", to podnoszenie zasiłku dla bezrobotnych jest bez sensu. Oznacza to, że do UP nie idzie się w celu znalezienia pracy, tylko po zaświadczenie lub zasiłek. W takim przypadku zasiłki dla bezrobotnych należałoby po prostu zlikwidować.
Przyznam też, że z własnych obserwacji raczej skłaniałbym się ku wersji b.

Rozumiem intencje rządu, który myśli o godnym życiu obywateli. Także tych niezaradnych. Tylko, czy droga do celu jest właściwa? W każdym razie, na logikę, należałoby albo otwierać się na pracowników ze "Wschodu" (czyli działać "pro" w kwestii zatrudnienia) albo podnosić zasiłek dla bezrobotnych (czyli działać "pro" w kwestii socjalnej). Połączenie tych dwóch działań może przynieść skutek katastrofalny. Po prostu Polakom nie będzie się chciało w ogóle pracować. Po połączeniu wszystkich świadczeń socjalnych legalna lub nawet nielegalna praca przestanie być w ogóle opłacalna. Wychowamy pokolenia roszczeniowe i nastawione na to, że państwo "ma dać".

Dobrymi pomysłami czasem jest piekło wybrukowane. Choć to brutalne postawienie rzeczy, ale jeśli Unia Europejska zatopiłaby pierwsze dwie łajby z "imigrantami", po czym oświadczyła, że zatopi każdą następną, paradoksalnie uratowałoby to wiele istnień ludzkich. Ciekawe, czy ktoś zliczył, ilu ludzi potopiło się na tych bieda-łajbach, próbując dopłynąć do unijnego raju, gdzie "Mutti" obiecała "kasę dla każdego"?

sobota, 21 stycznia 2017

Komu lepiej powierzyć pensję 300 tysięcy zł miesięcznie - piłkarzowi Legii, czy osobom zarządzającym RP?

Komu lepiej powierzyć pensję 300 tysięcy zł miesięcznie - piłkarzowi Legii, czy osobom zarządzającym RP?

PRIMO: REAKCJA SPOŁECZNA

1. Powierzenie pensji 300 tysięcy zł miesięcznie prezydentowi RP lub premierowi RP (który, nb. jest kobietą) wywołałoby powszechne oburzenie społeczne i skutkowałoby produkcją szeregu artykułów o rozpasaniu władzy.
2. Powierzenie pensji 300 tysięcy zł miesięcznie osobie posiadającej umiejętność jako takiego kopania okrągłego przedmiotu nie wywołuje niczyjego oburzenia. Ponadto kibice Legii pewnie cieszą się ze wzmocnienia składu i po cichu są też dumni, że ich klub odjechał reszcie Polski w wartości kontraktów.

SECUNDO: POŻYTEK SPOŁECZNY

1. Powierzenie pensji 300 tysięcy zł miesięcznie prezydentowi RP lub premierowi RP (który, nb. jest kobietą) nie ma większego pożytku społecznego. W obu przypadkach mamy do czynienia z osobami dość skromnymi. Istnieje dość znaczące prawdopodobieństwo, że ludzie ci, zamiast uczciwie wydawać kasę na "życie jak w Madrycie", po prostu zaczęliby ją oszczędzać. Ponadto prezydent mógłby ją w części wydać na tak zbożne cele, jak wsparcie uczelni krakowskich, czy cieplejsze ubranie na występy publiczne dla Dody. A premier na ratowanie górnictwa. Mogłoby się okazać, że mamy do czynienia z nienasyconymi pożeraczami środków (poza Dodą, być może), które nie trafiłyby później do obiegu gospodarczego.
2. Powierzenie pensji 300 tysięcy zł miesięcznie osobie posiadającej umiejętność jako takiego kopania okrągłego przedmiotu ma potężny sens gospodarczy i jest dobre dla budżetu. Piłkarze zasadniczo natychmiast wydają pieniądze na "konsumpcję". Dzięki nim opłaca się prowadzenie salonów samochodowych, ze szczególnym uwzględnieniem marek BMW i Porsche, prowadzenie luksusowych hoteli SPA, kasyn oraz wielu innych pożytecznych interesów. Kasa trafia w obieg. A za nią państwo ściąga VAT, akcyzę i ZUS od pensji kosmetyczek świadczących usługi dla WAGs i ... samych piłkarzy.

WNIOSEK: Osobą właściwą do otrzymywania wysokiego wynagrodzenia z pewnością jest każdy piłkarz. Osobami właściwymi na pewno nie są natomiast tacy ludzie, jak prezydent RP, premier PR, profesorowie uczelni, wynalazcy, czy nauczyciele.

Specyfika prawa w Polsce. Władza nie wierzy obywatelom. Obywatele nie wierzą władzy i nie wierzą w trwałość prawa

Nowe prawo znosi obowiązek uzyskania zgody na wycinkę drzew na działkach należących do prywatnych właścicieli. Łagodzi też wymogi, które trzeba spełnić, by uzyskać zgody na ścięcie drzewa w pozostałych przypadkach. Skutek? Z początkiem roku piły poszły w ruch. Samorządowcy, zwłaszcza z dużych miast twierdzą, że wyraźnie wzrosła skala wycinki na prywatnych działkach. Zwłaszcza tych, które mogą posłużyć za teren pod inwestycje. Główny powód: właściciele nie wierzą, że tak liberalne prawo utrzyma się długo i spieszą się.

Wyżej cytat z "Interii"

Kometarz:

Charakterystyczne jest, że po uchwaleniu jakiegoś dowolnego prawa, Polacy nie wierzą w jego trwałość. Tymczasem ustawa "o wycince drzew" jest pierwszym od lat krokiem w kierunku budowania prawa według postulatów Cejrowskiego i ludzi do niego zbliżonych poglądami. Czyli:
- Dajcie obywatelom samym decydować o ich losie. Ludzie zasadniczo nie są durniami i nie będą sami sobie szkodzić. Zresztą człowiek wolny jest naprawdę "wolny", jeśli to on sam decyduje o swoim losie, o miejscu posadzenia drzew na własnej (sic!) działce i o dniu, kiedy należy te drzewa zamienić na wsad opałowy lub materiał na szafę.

Jest też druga strona medalu. Ludzie w Polsce do tego stopnia nie ufają (żadnej!) władzy, że naprawdę gotowi są sami sobie zaszkodzić. Skoro bowiem przez chwilę obowiązuje prawo pozwalające wycinać drzewa, to w razie czego wytną te, które wyciąć trzeba oraz ... wszystkie pozostałe, bo ... pewnie za chwilę to prawo "skasują" i już pewnie "nigdy" nie będzie wolno niczego wycinać.

Niestety obserwacja życia gospodarczego trochę potwierdza rację obywateli. Weźmy na przykład kwestię stawek podatkowych. Dziś są takie, a nie inne. A jakie będą za 2-3 lata? Wyższe? Niższe? Kto wie?

Dziś obowiązuje program 500+. Czy będzie obowiązywał za 10 lat? Kto wie?

Szkoły są w stanie permanentnej reformy. Co parę lat zmienia się system. Dziś znów mamy wielką zmianę, wracamy do modelu "za komuny" (ale trzeba przyznać, że wówczas dobrze kształcącego) 8+4. Żeby nie było, tą reformę popieram w 99 procentach, pozostawiając 1 procent na inną wizję: 6+6. Ale czy za 10 lat będzie nadal obowiązywał obecnie wprowadzany model, mimo, że np. Polską będzie rządzić zupełnie inna formacja, dajmy na to Postępowa Partia Feministyczna lub Zielona Polska? Kto wie, ale raczej jest to wątpliwe?

Politycy dziwią się, że wydatki inwestycyjne w Polsce są niższe, niż planowano. A ja się dziwię, że ... oni się dziwią. Jeszcze dużo pracy czeka władzę (dowolną) nad budową zaufania obywateli do niej.

piątek, 20 stycznia 2017

Brak rozsądku? I co z tego? To przecież polska piłka nożna

Lata cięcia kosztów, walki (wcale niełatwej) wielu klubów o "zdobycie" licencji, nadawania przez komisje licencyjne ujemnych punków - to charakteryzowało naszą piłkarską ekstraklasę. Odreagowywała ona najpierw czasy charakteryzujące ją cytatem: "nikt ci nie zapłaci tyle, ile obieca ci Widzew", a potem czasy Polonii Wojciechowskiego, który ściągnął do jednego klubu zbór rodzimych "gwiazd" - czytaj rekordzistów kontraktowych. Zresztą i dziś rzeczywistość jest skrzecząca. Trzeszczy w Chorzowie, "szukają inwestora" w Kielcach, trwa bojkot spotkań Górnika Łęczna w ... Lublinie, jakieś zmiany szykują się też w krakowskiej Wiśle. Ale jest jedno zdarzenie, które rozłożyło ten trend do rozsądnego oglądania każdej wydanej złotówki. To awans sportowy i - przede wszystkim - finansowy Legii do Ligi Mistrzów. Powiało kasą i zaowocowało typowym warszawskim "gestem". Skutek? Jak "donosi" Intenet właśnie Artur Jędrzejczyk, czyli gracz niezły, ale - umówmy się - żaden nowy Beckam ani nawet Lubański, został najlepiej w historii zarabiającym graczem naszej ligi. Zaproponowano mu - bagatela - 800 tysięcy euro, czyli ok. 3,5 mln mln zł rocznie. Składa się to na miesięczną pensję ok. 300 tysięcy zł. Przy czym za "Jędzą" niemal podąża poziomem (zarobków, rzecz jasna) jeszcze kilku piłkarzy Legii. Niestety w naszej lidze zawsze znajdzie się ktoś, kto złamie zasady zdrowego rozsądku. Kiedyś był to Widzew, potem Wisła (niedawno gasiła roszczenia byłych "gwiazd"), Polonia i jeszcze parę innych klubów. Teraz robi to Legia. Wbrew realnej pozycji polskiego futbolu klubowego. Wbrew rankingom EUFA. Wbrew widocznemu bardzo niskiemu poziomowi sportowemu całej ligi, gdzie szereg zawodników ... nie potrafi przyjąć piłki pod presją. Czym to się skończy? Ano pewnie bankructwami iluś klubów za kilka lat. No i pewnie, paradoksalnie, niekoniecznie samej Legii!