piątek, 27 sierpnia 2021

Cambio dolor... Model rozwoju osobistego, czy taki z Wielkim Nadzorcą? Niestety, praw ekonomii nie da się zadekretować

Ze względu na znaczną aktualność (zasypywanie problemów w gospodarce pieniędzmi, iście socjalistyczna koncepcja Nowego Polskiego Ładu, ograniczenia obywatelskie wobec wielkiego zagrożenia... dwustoma wykrytymi przypadkami covidu w Polsce dziennie), przypominam mój artykuł z Blogu o ryzyku, prawie i energetyce (wówczas na nim publikowałem) z 2016 r. (LINK):


Cambio dolor por libertad


Wolność! Wolność gospodarcza! Albo model z Wielkim Nadzorcą, którym jest państwo. Co lepsze? Odpowiedź zależy od klienta. Klient mało wymagający woli żyć wygodnie. Jeśli Wielki Nadzorca zapewni mu podstawowe potrzeby (praca, jako tak płaca, spokój) wówczas jest on zadowolony. Klient wymagający woli być niezależny. Bo klient wymagający zainwestował w siebie i chce czegoś więcej. Ale klientów wymagających jest mniej. I to decyduje o postępowaniu zarządu takiej firmy, jak państwo. Stąd też oczekiwanie, aby państwo pełniło rolę Wielkiego Nadzorcy: zapewniło miejsca pracy, ratowało upadające zakłady, chroniło obywateli przed stratami finansowymi, repolonizowało banki, wypłacało zasiłki, narzucało ceny urzędowe i wprowadzało szereg innych regulacji. I nasze państwo powoli staje się Wielkim Nadzorcą, na wzór Jeszcze Większego Nadzorcy w postaci Unii Europejskiej, która daje i odbiera fundusze na słuszne cele.

Problemy z takim podejściem są niestety co najmniej dwa:

- Klient wiedząc, że istnieje Wielki Nadzorca, nie mobilizuje się na własną kreatywność, lecz ustawia pod wymagania tegoż Wielkiego Nadzorcy. Zamiast produkować rzeczy, które są przydatne rynkowo, produkuje rzeczy, na które Wielki Nadzorca ustanowił granty lub za które „płaci” on inną „walutą”.

- Gospodarka po czasie zaczyna piszczeć i kwiczeć. Dlaczego? Bo – po pierwsze- robienie rzeczy bez sensu, ale na które są granty, musi się odbić na pozycji takiego przedsiębiorstwa, jakim jest państwo (zgodnie z opisaną przeze mnie Metodą Panny Marple* oraz – po drugie – ekonomia to system naczyń powiązanych. Robienie biznesu nie polega na rozwiązywaniu prostych zadań matematycznych. Obniżka CIT przeprowadzona przez rząd premiera Millera przyniosła „niespodziewanie” wzrost wpływów budżetowych, a podwyżka VAT przeprowadzona przez rząd premiera Tuska przyniosła „niespodziewanie” spadek wpływów budżetowych.

Po prostu praw ekonomii nie da się zadekretować lub zdyscyplinować ustawowo. One są, jakie są. Warto to zrozumieć.

*Metoda Panny Marple (MPM) - analiza problemów na bazie świata w pigułce - w oryginale: na bazie wioski St. Mary Mead


Cambio dolor por libertad

Cambio heridas por un sueño

Que me ayude a continuar

Cambio dolor, felicidad

Que la suerte sea suerte

Y no algo que no he de alcanzar

 

Natalia Oreiro

Tłum:

Zamienię ból na wolność

Zamienię rany na marzenie

Które pomoże mi trwać

Zamienię ból, [na] szczęście

Niech szczęście będzie szczęściem

A nie czymś, czego nie mogę osiągnąć


środa, 25 sierpnia 2021

Czy powrót do normalnej pracy to problem?

Praca biurowa

W dobie tłumów w Zakopanem, nad morzem, tłumów na meczach (podobno 50 proc. widowni wchodzi z paszportami covidowymi, ale kto to tam wie, kto to tam... sprawdza), wydawało mi się, że niewiele mnie już zdziwi.

Tymczasem, jak donosi Dziennik Zachodni:


"Pracownicy boją się powrotu do swoich biurek w firmach!

(...)

Ponad 70 proc. zapytanych przewiduje powrót do pracy stacjonarnej.

(...)

Okazuje się, że powrót do biura stresuje pracowników. Według badania sondażowego aż 44 proc. zdalnych będzie odczuwało stres na wiadomość o powrocie. Co drugi ankietowany uważa, że pracownicy powinni sami decydować o terminie powrotu."


Jakby to skomentować? Może tak:

Czy Wy, tzw. pracownicy zdalni, boicie się covidu, czy normalnej pracy?
Wasz strach świadczyć może tylko o jednym: praca zdalna nie była równie wydajna jak stacjonarna. To pierwsze.
A drugie: nie rozumiem problemu. Jako uczestnik sektora w pełni prywatnego, jestem otoczony ludźmi, którzy od dawna już pracują w trybie stacjonarnym. I wierzcie mi – tematem biznesowym w tych stacjonarnych biurach nie jest strach przed covidem.

Tyle.

Zakopane tego lata

niedziela, 22 sierpnia 2021

Słowo o roszczeniach izraelskich do polskiego majątku. Pan feldkurat nic wam nie da

Są takie momenty w historii kraju i świata (tym razem moralny i militarny rozpad imperium Stanów Zjednoczonych Ameryki połączony z roszczeniami Izraela do Polski za... wojnę), że nie ma sensu wielce rzeczywistości komentować, wystarczy się posłużyć cytatami z księgi czasów wszech:

 

 

— Przyszedł pan po pieniądze dane mi na weksel, jeśli się nie mylę? — zapytał feldkurat swego gościa.

— Tak jest, mam nadzieję…

Kapelan westchnął.

— Człowiek znajduje się niekiedy w takiej sytuacji, że nie pozostaje mu nic innego, tylko mieć nadzieję. (...) Niech pan nie traci nadziei i ufa stale, że spłacę panu tysiąc dwieście koron, gdy w kieszeni mam niecałych sto.
— Mój Szwejku, mnie to wszystko zaczyna już nudzić — rzekł feldkurat, jakby nie dostrzegał gościa. — Myślałem, że nas ten człowiek zabawi, że opowie nam jakieś anegdotki, a on chce, żebym wam rozkazał nie wtrącać się do tej sprawy, chociaż mieliście z nim już dwa razy do czynienia. Wieczorem w wigilię dnia tak ważnego, gdy trzeba skupić wszystkie myśli i uczucia wokół Boga, zamęcza mnie jakąś idiotyczną historią o nędznych tysiąc dwieście koron. Odwraca myśl moją od spraw wyższych i chce, abym mu jeszcze raz powiedział, że mu teraz nic nie dam. Nie będę z nim więcej rozmawiał, aby mi nie zepsuł reszty tego świętego wieczoru. Powiedzcie wy mu, Szwejku: „Pan feldkurat nic panu nie da”.

Szwejk wypełnił rozkaz, wrzaskliwie powtórzywszy te słowa nad uchem gościa.

Ale wytrwały gość nie ruszył się z miejsca.

— Zapytajcie, Szwejku — nalegał kapelan — jak długo ten jegomość zamierza rozsiadywać się tutaj.

— Nie ruszę się stąd, dopóki nie otrzymam swej należności — twierdził z uporem wytrwały człowiek.

Kapelan wstał, podszedł do okna i rzekł: — W takim razie oddaję go wam, Szwejku; róbcie sobie z nim, co się wam podoba.

 

I Szwejk (po raz trzeci tego dnia) zrzucił natręta ze schodów. 

 

piątek, 20 sierpnia 2021

Taliban w Polsce? Pozytywy i negatywy. Aspekty ekonomiczne


— Czy Polskę mogą podbić talibowie? Czy regulacje przez nich stosowane (przypominam: prawo koraniczne) mogłyby zostać zaadoptowane do naszego sytemu prawnego i ekonomicznego? — zadaję sobie pytanie.

— Maciek, fantazjujesz — odpowiada mi rozsądna część świadomości.

— Czy na pewno? Amerykanie przed nimi uciekają w popłochu, tak szybko że z samolotów odpadają ludzie, w zasadzie należałoby napisać, że oni nie tyle uciekają, co [cenzura] — podpowiada moja wyobraźnia. I dodaje: — Może chwilowo po rozpadzie USA przejmie zarządzanie nad nami niemiecki Führer (niemieckie rzeczowniki powinno się pisać po niemiecku z dużej litery) lub ruski car, ale docelowo, przy tym zachodnim braku zasad oraz braku woli jakiejkolwiek walki i wschodnim ubytku ludności, prędzej lub później od Podhala po Kaszuby rządzić będą talibowie i – konsekwentnie – do ustawy zasadniczej i innych ustaw nad Wisłą trzeba będzie zamiast dyrektyw unijnych implementować prawo szariatu. To nie fantazja, to realna wizja przyszłości.

Zastanówmy się więc rozsądnie, bez analizowania tych wszystkich bzdurnych praw człowieka, praw kobiet, Black Lives Matters, Greenpeace'ów, itp., co to oznacza np. dla systemu prawa i dla gospodarki.


Lekcja 1 - Ratunek dla systemu emerytalnego - wzrost wskaźnika dzietności. 500 plus przestaje być potrzebne


Co zrobić, aby zwiększyć dzietność kobiet w Polsce, uratować system emerytalny, uratować budżet, uratować polskość Polski? Odpowiedzi w poważnym dyskursie są różne: zmniejszyć bezrobocie (od lat występuje związek między pewnością zatrudnienia i wskaźnikiem dzietności), ściągnąć imigrantów z Ukrainy, płacić więcej socjalu – to dominujące odpowiedzi.

Tymczasem wszelkie znaki wskazują, że wprowadzenie prawa szariatu... z miejsca załatwi problem. Szybki przegląd rzeczywistości w krajach gdzie panuje demokracja i w krajach gdzie życie toczy się pod wytyczne Koranu wskazuje na to, że w krajach żyjących wg Koranu wskaźnik dzietności kobiet jest – delikatnie mówiąc – znacząco wyższy. W analizowanym Afganistanie wynosi on 4,72, w Pakistanie 3,53, nawet w nieustanie bombardowanej z Izraela Strefie Gazy 3,54. Dla porównania w Polsce jest to tylko 1,39. Link do danych: KLIKNIJ TUTAJ!

Wniosek: 

  • Wprowadzenie prawa szariatu uratuje nasz system emerytalny, budżet i polskość Polski.


Lekcja 2 - Uczelnie


Tu spodziewane zmiany też będą rewolucyjne, ale będą miały swoje pozytywy i negatywy. Jest oczywiste, że studentów (a raczej: studentek) ubędzie mniej więcej o 50 proc. Wynika to z prostej zasady: kobiety nie będą już miały wstępu na uniwersytety. Jak to może wpłynąć na poziom nauczania? Różnie: to uczelnie będą musiały walczyć o studentów, bo uczelni u nas dużo, a studentów ubędzie. Może więc nastąpić w pierwszej fazie upadek poziomu, ale docelowo – może być tylko lepiej. Czymże jest bowiem polska uczelnia? Otóż jest po prostu takim oficjalnym stacjonarnym tinderem, miejscem kojarzenia par. Studenci (i studentki) w związku z tym nie zajmują się w ogóle nauką, zajmują się tylko imponowaniem płci przeciwnej, zdobywaniem doświadczeń miłosnych oraz organizacją imprez, na których można zdobywać doświadczenia miłosne. Zmiana polegająca na istnieniu już tylko uczelni dla jednej płci (bez znaczenia której, tak się jednak składa, że prawo szariatu nadaje szansę na naukę mężczyźnie), z miejsca zlikwiduje te patologie i studenci zajmą się już tylko nauką. Docelowo będziemy więc mieli znakomitych naukowców. Cóż, będą to niestety tylko faceci.

Wniosek: 
  • Poziom kształcenia początkowo spadnie, ale docelowo powinien być wyższy.


Lekcja 3 - rynek pracy


Kwestia pierwsza jest taka, że bezrobocie... zniknie całkowicie. Z rynku pracy zniknie bowiem nagle cały segment pracowników (czytaj: pracownic). Ale pojawią się też problemy. Poważne problemy. Otóż:
  • Sparaliżowana całkowicie, przynajmniej na jakiś czas, będzie praca wszelkich urzędów.
  • Nie będzie miał kto prowadzić w Polsce księgowości.
  • Nie będzie miał kto sprzedawać w sklepach, podawać jedzenia w restauracjach i uśmiechać się do klientów.
  • Sparaliżowane zostaną usługi krawieckie, fryzjerskie i wiele innych.
  • Nie będzie z kogo poskładać nawet reprezentacji olimpijskiej.

Nie wiem, panowie, jak wam to powiedzieć, ale my (to znaczy wy i ja) będziemy musieli się nauczyć pracy urzędniczej, dowiedzieć się co to jest PIT-72 oraz CIT-16, nauczyć składać raporty pisemne z naszej pracy, zacząć odróżniać aktywa od pasywów i nauczyć się wreszcie (z czym mają poważny problem nawet w ministerstwie od finansów) czym się różnią przychody od dochodów.
Jest nawet gorzej. Otóż będziemy musieli siąść za ladą, nauczyć się nosić 10 potraw naraz do stolika i jeszcze na koniec do [cenzura] nędzy, jeszcze uśmiechać się do klientów. Na szczęście naszymi jedynymi klientami w tych knajpach będą też sami faceci. Będziemy się musieli też nauczyć biegać 4 x 400 m, bo inaczej trener Matusiński nie będzie miał z kogo stworzyć sztafety olimpijskiej... kobiet.

Wniosek:
  • W tym przypadku trudności będą zdecydowanie większe i nierozwiązywalne tak łatwo. Prawdopodobnie trzeba będzie na parę lat zawiesić pobór podatków i zrezygnować z zakupów.

Życie codzienne


Na koniec napiszę o wpływie nowych zasad na życie codzienne. Otóż:
  • Trzeba będzie zutylizować wiele samochodów, oczywistym bowiem jest, że prawa jazdy wszystkich kobiet zostaną automatycznie unieważnione.
  • Za to jazda po drogach zrobi się przyjemniejsza, ształy bowiem jak z bicza strzelił po prostu znikną. Będzie się jeździło po polskich drogach równie [cenzura] jak w pierwszych miesiącach pandemii.
  • Nie będzie można posłać córki po wódkę do sklepu, ani dać sobie chwilę oddechu w domu (i włączyć mecz w TV), gdy żona jedzie na fitness. Te udogodnienia znikną. Sorry panowie, ale za prawami idzie też obowiązek. Kobieta nie ma prawa wyjść sama z domu, co oznacza, że jak jej nie wyprowadzicie, to będzie rządziła telewizorem non-stop. I nie myślcie, że sobie nie poradzi. Arabki sobie radzą z zarządzaniem swoimi facetami doskonale, to co dopiero Polki.
  • Z tą wódką to, nie wiem jak to napisać kulturalnie, w ogóle będzie większy problem. Nie będzie nawet jak w Szwecji (ograniczona liczba sklepów, drożyzna), będzie gorzej. Allach (i mułłowie) nie toleruje pijaństwa. Prawo szariatu oznacza, znów nie wiem jak to napisać, CAŁKOWITĄ ABSTYNENCJĘ. Nie dość, że będziecie więc skazani na pobyt swojej lubej w domu bez przerwy, to nadto nie będziecie mogli dla równowagi umysłu nawet porządnie się schlać żubrówką. Produkcja żubrówki zostanie zlikwidowana, a produkcja własna śliwki przez górali skonfiskowana przez policję moralności.
  • Nie będziecie też, panowie, mieli żadnych kochanek. To, że WASZA luba siedzi z wami w domu, to oznacza, że INNE lube też siedzą w domu. Czytaj: WSZYSTKIE! Jeśli jednak któraś inna się w wami spotka w cztery oczy, zostanie nieuchronnie ukamieniowana z powodu donosu INNYCH KOBIET, tak jak to działa w innych postępowych krajach z prawem szariatu jako konstytucyjnym. A pamiętajcie: inne kobiety zawsze wszystko widzą i wiedzą, to cecha urodzeniowa tego plemienia. Są bystre jak strumyk i (jeśli trzeba) złośliwe jak kotki – zwłasza dla... innych kobiet.

Tyle na dziś.

czwartek, 19 sierpnia 2021

Orlen, Tauron, PGNiG muszą podpalić sklep sąsiada. Bo inaczej sami zginą

 — Komunizm musi opanować cały świat, bo inaczej nie przetrwa  — głosił towarzysz Lenin. Jego marsz na świat jednak załamał się u wrót Warszawy. 

Wiedział o tym też towarzysz Stalin, on był skuteczniejszy, opanował pół świata, ale – no właśnie – tylko pół. Więc komunizm nie przetrwał.

 — Wyobraźcie sobie, że istnieją dwa sklepy obok siebie. W jednym reglamentacja, panie w brudnych fartuchach za ladą, towar lekko przestarzały, za to drogi. W drugim uśmiechnięte ekspedientki, kolorowo, czysto, wszystko co potrzeba na półkach, nadto jest w nim... dwa razy taniej niż w sąsiedztwie. Co może zrobić właściciel tego pierwszego sklepu? Otóż ma dwa wyjścia. Pierwsze – może stanąć na głowie i zreformować swój sklep, podjąć rękawicę i stanąć do rywalizacji. Drugie – może podpalić sklep sąsiada — tłumaczył istotę zjawiska znany doskonale w Polsce pisarz Suworow.


— Utworzymy narodowe czebole, nasze Orleny, Taurony, PGNiG–i opanują rynek dla dobra społeczeństwa, Polski, świata i zaproponują narodowi bezpieczne stałe ceny. Zresztą w razie czego będziemy to nadzorować, kontrolować i reagować — wymyślił Naczelnik Państwa.

I pomysł swój zaczął realizować, tylko, że wskutek struktury własnościowej (jednak to spółki nie Skarbu Państwa, ale giełdowe), przynależności do Unii Europejskiej (ta żąda istnienia wolnego rynku w branżach, w których działają te spółki), w ogóle konstrukcji prawa (także polskiego) opanował tylko 3/4 świata (czytaj: polskiego rynku), ale (to kluczowe) nie całość. 

Skutek? 

  • Orlen jest absolutnym dominatorem na rynku paliw, ale nadal istnieją inne małe sklepy. Wobec nieuniknionej drożyzny w Orlenie (nieuniknionej, bo brak konkurencji zawsze do niej prowadzi, to nie przyczyna, to rezultat), można nadal nabywać paliwa na stacjach innych marek. 
  • Tauron jest absolutnym dominatorem na południu Polski w zakresie sprzedaży energii elektrycznej. Ale wobec nieuniknionej drożyzny (już wiecie, skąd się wzięła), można nadal nabywać wiadra prądu od innych sprzedawców. Nie ma tych niezależnych sprzedawców dużo, ale są, istnieją. Nadto są dziś – o zgrozo – wiele tańsi. Wiem, bo sam kupiłem.
  • PGNiG jest absolutnym dominatorem na rynku gazu w Polsce. Ale wobec nieuniknionej drożyzny (wiecie), można nadal kupić ogrzewanie od innych sprzedawców. Nie ma ich dużo, ale są. Nadto są dziś – o zgrozo – wiele tańsi. Wiem, bo sam kupiłem.

Pionierem problemów współistnienia dwóch sąsiednich sklepów była Poczta Polska. Gdy uwalniano rynek pocztowy, konkurencji opłacało się dokładać ciężarków do listów, a i tak była tańsza niż nasza narodowa poczta. Oczywiście powierzenie listów sądowych jednostce bez placówek lub z placówkami u szewca (sam w takiej list musiałem odebrać) nie spodobało się narodowi (i Naczelnikowi Państwa pewnie też), ale jednak pokazało, że wygrana z Pocztą Polską cenowo jest nie tylko możliwa, ale niemal pewna.

Wyobraźcie sobie, że budujecie budynek, dość duży, niech będzie że jest to na ten przykład hotel. Zgłosiły się do realizacji dwie firmy.
  • Pierwsza – to firma budowlana zatrudniająca 100 osób, w tym 10 budowlańców, 10 kierowników nadzoru, 20 dyrektorów, 40 sekretarek dla tych dyrektorów (pracowałem kiedyś, choć krótko i lata temu, w firmie, w której każdy ważny dyrektor miał nie jedną, ale dwie sekretarki) oraz 20 innych osób funkcyjnych (księgowość, kadry, działy raportujące jeden do drugiego). Średnia pensja w tej firmie wynosi 10 tys. zł miesięcznie.
  • Druga – to firma budowlana też zatrudniająca 100 osób, w tym 90 to budowlańcy wszelkich specjalności, 5 to kierownictwo, 5 to osoby funkcyjne. Średnia pensja w tej firmie to 5 tys. zł miesięcznie.
Jak myślicie, kto nie tylko taniej, ale i lepiej, szybciej, sprawniej wybuduje Wam ten hotel?

Wniosek? Takie firmy jak Orlen, Tauron, PGNiG mają trzy wyjścia: dwa cudowne i jedno zwykłe. 
  • Pierwsze cudowne (to najbardziej pożądane)  polega na tym, że zejdzie z Niebios Matka Boska i sama obniży ceny. Nie zejdzie? A to szkoda. 
  • Drugie cudowne polega na tym, że te spółki z kapitałem państwowym same się zrestrukturyzują i podejmą walkę konkurencyjną. Nie zrestrukturyzują się? A to szkoda.
  • Zwykłe polega na tym, że podpalą sklep sąsiada. I to jest najprawdopodobniejszy scenariusz.

W związku z tym firmy, które stanowią konkurencję dla wspomnianych jednostek już mogą dzwonić po straż pożarną lub wydać pieniądze, masę pieniędzy, na zabezpieczenia przeciwpożarowe. Bo inaczej spłoną, tzn. państwo wyznaczy im takie reguły, że nie będą miały prawa podjąć gry konkurencyjnej. Bo co by było, gdyby na wolnych rynkach jednak wygrały? Może się też tak zdarzyć, że straż pożarna (regulatorzy rynku – też jednostki państwowe) będzie gasić ogień benzyną.

Jak to było?
— Komunizm musi opanować cały świat, bo inaczej nie przetrwa.

No właśnie!

środa, 18 sierpnia 2021

Skąd się wzięła inflacja?

Inflacja wg danych GUS. Zjednoczona Prawica
przejęła władzę w warunkach deflacji,
aktualnie musi zarządzać krajem
w warunkach najwyższej od lat inflacji.
A będzie prawdopodobnie... tylko gorzej


— Skąd się wzięła inflacja? — zapytacie.

— Z nadmiaru pieniędzy na rynku — brzmi podręcznikowa odpowiedź.

Tyle, że do tej pory to tak nie działało. Rządy, banki centralne, banki komercyjne – oni wszyscy drukowali (współcześnie należałoby raczej stwierdzić: multiplikowali klikając w klawisze komputera) od lat tzw. pusty (czyli niemający pokrycia w niczym) pieniądz i nic. Poprzednia multikreacja (zasypanie kryzysu finansowego właśnie pustym pieniądzem zamiast reform) doprowadziła wręcz do deflacji. 

— Dlaczego? — zapytacie.

— Ponieważ ta multikreacja wówczas nie poszła wprost do ludzi, tylko poszła na mechanizm pokrycia wirtualnym pieniądzem rzeczywistych długów państw, banków, korporacji — odpowiadam. I dodaję: — Nadto świat w tym samym czasie ogarnęła moda na powstawanie szeregu nowych usług, których wcześniej nie było. Ilość nowych usług powstawała szybciej od wchłaniania nowego pustego pieniądza przez gospodarkę, więc inflacji nie było, za to mieliśmy właśnie deflację.

Ale to już przeszłość.

— A dlaczego teraz jest inaczej? — zapytacie.

— Fundamentalne przyczyny są aż trzy — tłumaczę. 

I wymieniam:
— Pierwsza (inicjacyjna) – opóźniony efekt programów socjalnych związanych z podażą pieniądza w Polsce. To w ekonomii (ze szczęściem dla polityków) po prostu tak działa. Dziś drukujesz – za pięć lat dostajesz efekt tego drukowania. Nie natychmiast (to ważne – polityk może ogłosić, że nic złego się nie stało), nie nawet za pół roku czy rok, ale za parę lat. 

— Druga (krytyczna) – totalny etatyzm, eliminacja konkurencji dla firm z kapitałem państwowym – co musiało zaowocować nieefektywnością gospodarczą zarządzania (liczył się efekt polityczny, strategiczne interesy państwa – cokolwiek to może znaczyć, a nie ekonomia) w tych firmach, a nieefektywność gospodarczą w firmie zarządzanej politycznie zawsze przerzuca się w cenie na klienta. Jak wszystko inne.

— Trzecia (niekrytyczna, niemniej uwalniająca lawinę) – lockdown i niepewność gospodarcza. Po prostu dzięki lockdownowi (i w konsekwencji – niepewności gospodarczej) nagle zamiast wzrostu ilości usług i biznesów mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym: firmy się zwijają lub po prostu zostały zamknięte, nadto boją się co dalej, więc nie inwestują. Nagle obudziliśmy się w świecie, gdzie (wszyscy, globalnie) korzystamy z mniejszej ilości różnych usług niż dwa lata temu i... jakoś żyjemy. Tyle, że w tle mamy efekt kuli śniegowej: dużo pieniądza na rynku i mała aktywność biznesów (brak podaży usług) – no i mamy inflację.

Oficjalnie inflacja dziś to 5 proc. Tyle, że wszyscy wiemy, że nasz koszyk inflacyjny (rzeczywisty normalnego obywatela i przedsiębiorcy) jest inny niż oficjalny. W tle mamy drastyczne wzrosty cen (na pewno wyższe niż 5 proc., czasem... wielokrotnie):

- energii elektrycznej (zwłaszcza dla biznesu);

- gazu (zwłaszcza dla biznesu);

- paliw samochodowych na stacjach;

- materiałów budowlanych.

Cennik "Gaz dla biznesu" PGNiG - czerwiec 2021

Ten sam (a jakże inny) cennik - sierpień 2021


To wszystko są elementy raczej rozkręcające inflację niż ją zwijające. A jeśli na stałe zostaną przeniesione w taryfach (to już się dzieje), dotkną także ceny każdej usługi, każdego dania w restauracji, każdego produktu w sklepie spożywczym. Stąd, na razie, jest dobrze, bo źle to będzie już wkrótce...

— A jak ochronić siebie i swój biznes (jego zyski, stabilność, spokój społeczny) przed skutkami inflacji? — zapytacie.

— Wkrótce o metodach napiszę w artykule do czasopisma Controlling i Zarządzanie? — odpowiem.

poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Oby było, jak było! Ale to już było!

 

— Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.


... i z tego założenia wychodzi dziś większość naszych rodaków. Tymczasem przypomnę, że powieściowy autor cytatu z tym przesłaniem na ustach powędrował na... szubienicę.



— Oby było, jak było (przed pandemią) — życzy sobie wielu rodaków. Tyle, że sprawy poszły tak daleko, że to już niemożliwe.

Bo posypało się wiele filarów dotychczasowego życia. Dla młodszych ode mnie – dotyczy filarów istniejących od zawsze:

  • swobodne przekraczanie granic;
  • swobodne podróżowanie po kraju (przypominam: hotele były pozamykane);
  • swobodny dostęp do służby zdrowia;
  • udział w wielu wydarzeniach bez formalności – ot, kupujesz bilet – idziesz;
  • swobodne korzystanie z usług, w tym rekreacji (przypominam: usługi rekreacyjne były pozamykane);
  • normalna edukacja.

Ludzie strasznie pogubili się w tym wszystkim, w każdym razie co najmniej czują się zagubieni. Jedni lecą do punktów szczepień i po paszporty covidowe, aby móc odwiedzać swoje dzieci w Wielkiej Brytanii, inni próbują się jakoś dostosować do wymogów szkolnych swoich dzieci (tylko jakie one będą), jeszcze inni uciekają w góry lub na wyjazd prywatny (w tym roku apartamenty na zadupiu to chyba hit wakacji), wszystkich chyba dotknął strach, co jeszcze nas czeka (lub wymyśli min. Niedzielski), bardzo wielu reaguje... agresją. Połowa narodu (wyszczepiona legalnie) nie potrafi się dogadać z drugą połową (niewyszczepioną). Widziałem już, jak ludzie reagują agresją na tle różnic w poglądach na covid. I wcale nie dotyczy to tylko jednej strony konfliktu. Ogólnie: wszyscy (nawet jeśli o tym nie wiedzą) reagują agresywniej na wszystko: vide sytuacja ze śmiercią zatrzymanego (ależ to nieprofesjonalna interwencja) podczas interwencji policji w Lubinie, gdzie agresją wykazała się i policja, i demonstranci.

Ale na naszych oczach przekroczone już zostały granice rzeczy nie do pomyślenia. Otóż już mieliśmy lub mamy m.in. (a to tylko wycinek) takie sytuacje:
  1. Aby przekraczać swobodnie granice państw, trzeba mieć nie tylko dowód osobisty lub paszport, ale teraz też... zaświadczenia o szczepieniach na jedną z wielu – konkretną chorobę. Trzeba też wypełniać stosy formularzy, informować o miejscu pobytu i planie pobytu.
  2. Rozważane są (o tym się głośno mówi) rozwiązania zmuszające obywateli do wykonania odpowiednich czynności. Już nakazano nam chodzić w maskach, teraz rozważa się przymus pewnych zabiegów medycznych.
  3. Już istnieją branże, w których aby skorzystać z usług, trzeba wykazać się odpowiednią bumagą medyczną (koncerty).
  4. Rolnicy z Chochołowa musieli do swoich pól położonych tuż za granicą... dojeżdżać ok. 50 km.
  5. Jadąc tranzytem przez Słowację, musisz trzymać się określonych dróg tranzytowych.
  6. Wymaga się też od podróżujących instalowania specjalnej aplikacji śledzącej. Podobna aplikacja jest używana w Polsce dla osób będących na kwarantannie.
  7. A propos kwarantanny – w areszcie domowym są zamykani ludzie bez wyroków sądowych, nawet bez... nakazów sądowych.
  8. Trudno ma biznes, bo nie sposób dziś przewidzieć, co będzie np. jesienią i zimą działało i na jakich warunkach, a co nie (patrz: stacje narciarskie). Pomysł, że np. paszport covidowy rozrusza turystykę udał się... może w jednej czwartej. Rozruszał: krajową lub do państw, gdzie tych paszportów... nie wymagają.

Ale to już było:
  1. W ZSRR aby jechać z miasta do innego miasta trzeba było mieć bumagę.
  2. Przekraczanie granic było trudne, stało się w długich kolejkach, trzeba było wypełniać szereg zaświadczeń, mieć też różnego rodzaju przepustki.
  3. Obywatel miał w dowodzie (dziś: paszport covidowy) wpisane szereg informacji: stan cywilny, miejsce pracy, wiele innych.
  4. Dozwolone było tylko to, na co pozwalała władza, a nie że można to, co nie jest zabronione.
  5. Kontrolujący milicjant mógł wszystko, a nie że obywatel z nim dyskutuje. Do władzy obywatel odnosił się z pokorą i z (uzasadnionym) strachem.


Komunizm jest jak niejaki Bouszek z Libni, albo wizerunek min. Niedzielskiego ogłaszający w telewizorze fatalną sytuację w związku z wariantem Zeta. Kopem wyrzucasz go z domu, a on wraca. I jak można było przewidzieć, znów wrócił:

— Posłusznie melduję, panie feldkurat — wtrącił Szwejk — że ten pan jest taki wytrwały jak niejaki Bouszek z Libni. Osiemnaście razy w ciągu jednego wieczora wyrzucili go u Exnerów, a on po każdym wyrzuceniu wracał, że niby zapomniał tam fajkę.

 

Bez paszportów covidowych i w stolicy niewyszczepienia. Tylko skąd te tłumy?

Turystyczna stolica Podhala – Zakopane. Aż strach tam jechać, tak tam (zdaniem rady przyrządowej) niebezpiecznie. 

A spróbujcie tych ludzi jeszcze raz zamknąć:


















środa, 4 sierpnia 2021

Dlaczego przedsiębiorca płaci więcej podatków, składek i kosztów ryzyka niż pracownik? Tłumaczę oczywiste ekspertom rządowym!


Rządowi winno być wstyd za szkalowanie
drobnych polskich przedsiębiorców,
którzy harują na utrzymanie swoje
oraz rzeszy (kilka milionów w skali kraju)
pracowników
Nie potrafię przejść obojętnie, wobec informacji zamieszczonej na oficjalnej stronie rządowej tak jawnie i bezpośrednio (patrz na dole artykułu) szkalującej drobne działalności gospodarcze w Polsce. Mam rekontrę dla tych panów lekkich obyczajów, którzy wymyślili ten skok na kasę MŚP w ramach szczegółowych rozwiązań w Nowym Ładzie.

Otóż informuję panów z rządu (bo to głównie panowie - tak się składa), że drobny przedsiębiorca w Polsce wcale nie ponosi niższych obciążeń niż etatowiec, on ma obciążenia wyższe, gdyż:

* jest źródłem tak wam potrzebnego VAT-u;

* utrzymuje pracowników, za których państwo nie musi płacić zasiłków;

* płaci składki swoje (niezależnie od tego, czy zarobi, czy nie);

* rozlicza podatki i składki swoich pracowników - ponosząc koszty tego rozliczenia;

* płaci dodatkowo składki pracodawcy za pracowników - ok. 20 proc. wynagrodzenia brutto;

* jeśli osiągnie dochód (nie mylić z dochodem etatowca - to nie to samo) - płaci podatek od tego dochodu;

* ponosi jeszcze koszty różnych koncesji, płaci też (w określonych działalnościach) akcyzę;

* odpowiada całym swoim majątkiem (a nie do 3 pensji) za swoje czyny, odpowiada całym swoim majątkiem (także prywatnym) za zobowiązania firmy;

* nakłada się na niego szereg obowiązków BHP-owskich, sprawozdawczych, innych - które kosztują;

* ponosi pełną odpowiedzialność za zachowania pracowników w firmie (vide odszkodowania firm za mobbing w firmie - płaci firma, nie mobbingujący).


Tymczasem pracownik etatowy:

* negocjuje z pracodawcą pensję netto - i nic więcej go nie interesuje;

* ma być w pracy - nie odpowiada za swoją pracę, pełną odpowiedzialność ponosi pracodawca, jedynie za zawinione szkody może ponieść odpowiedzialność w wys. do 3 pensji;

* oczekuje po prostu co miesiąc wynagrodzenia za swoją pracę, nie jego zmartwieniem jest zdobycie środków na tę wypłatę, nie jego zmartwieniem jest, czy firma zarabia, czy nie.


Zastanawiam się, skąd wziął się ten planowany (na szczęście jeszcze to nie prawo obowiązujące) skok na kasę przedsiębiorców. I mam odpowiedzi:

1) Nowy Ład był nie po to, aby go wprowadzić, on miał cel sondażowo-wyborczy, czytaj: na tegoroczne jesienne wybory. Cel sondażowy nie wyszedł, wyborów więc nie będzie, trzeba coś z tym zrobić, aby się nie skompromitować.

2) Na wyższą kwotę wolną (której wcześniej nie dało się wprowadzić w o wiele mniejszej kwocie) i w praktyce na emeryturę bez podatku (rozumiem dopieszczanie tej grupy - to cel wyborczy) trzeba skądś wziąć pieniądze. A jak mówił red. Warzecha z rozmowie z prof. Dudkiem, możliwości kreacji "pustego pieniądza" już się chyba skończyły.

3) No to skąd wziąć? Korporacje? Te w Polsce mają zapewnioną bezkarność. Nie da się ich tknąć. Firmy państwowe? Te mają być beneficjentem NPŁ, a nie płatnikiem. Od dobrze zarabiających etatowców? Ależ to właśnie pracownicy firm państwowych z.. silnymi i krzykliwymi związkami zawodowymi. Kto został? Otóż został tylko... drobny przedsiębiorca do strzyżenia, jak zawsze.

4) Całość wpisuje się w "linię partii". Test tajemnicą poliszynela, że sam Prezes ma, oględnie mówiąc, złe zdanie o "prywaciarzach".

5) "Linię partii" też odzwierciedla... uderzenie w samorządy. "Rząd nasz, samorząd wasz!" - tak wygląda obecny stan posiadania w polityce w Polsce. Niższe podatki i wyższe składki, to więcej pieniędzy dla władzy centralnej (naszej) i mniej dla samorządowej (waszej). Genialne. "Dobijemy samorządy!" - wymyślono na jakiejś naradzie partyjnej.


Niestety "linia partii" nie widzi skutków długofalowych. A jakie one będą? Otóż:

1) Część (bogatsza, mająca zaplecze prawne) przedsiębiorców przekształci biznesy (np. na spółki kapitałowe).

2) Ale znaczna część po kilku miesiącach płacenia wyższych haraczy po prostu nie da rady i zamknie biznesy, często prowadzone od czasów ustawy Wilczka. A córki, synów, wnuczki i wnuków ci ludzie wyślą... na pracę etatową w korporacjach i firmach państwowych - to będą beneficjenci NPŁ.

3) Słynna polska przedsiębiorczość... zniknie. Na dziś mamy 2 mln drobnych aktywnych biznesów. Za parę lat te budki z zapiekanką, kramy z ciuchami i busiki nad Morskie Oko po prostu znikną. 

4) Nikt normalny nie będzie prowadził działalności gospodarczej w Polsce. Chyba, że... w szarej strefie. I w ten sposób władza, która chwaliła się likwidacją szarej strefy po szkodliwych rządach liberałów, tenże szarą strefę odbuduje i wzmocni, przy okazji robiąc prezent zagranicznym korporacjom.

Cytuję za stroną rządową i...
nie mogę wyjść ze stanu zdumienia!

Szok! 

Bez paszportów covidowych. Na granicy Dolnego i Górnego Śląska. Głębinów. Sanktuarium św. Rity

Głębinów położony nad Jeziorem Nyskim i bardzo blisko pięknej – długiej, szerokiej, czystej i piaszczystej – plaży. 

Główną atrakcją Głębinowa jest sanktuarium św. Rity – patronki spraw... beznadziejnych.

Oto Głębinów:






poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Bez paszportów covidowych. Na granicy Dolnego i Górnego Śląska. Pałac Marianny Orańskiej


Pomysł na wypad turystyczny może nie był oryginalny – raczej z tych pewniaków – niemniej pałacu Marianny Orańskiej nie widziałem od ok. dwóch dekad, a te dwie dekady, możecie mi wierzyć, robię różnicę. 

Na dziś już wiele odnowiono, ale, co pokażę w drugiej części relacji fotograficznej, wiele rzeczy jeszcze pozostaje do zrobienia. Na pierwszy rzut oka – nie ma takich milionów, których nie pochłonęłaby renowacja pałacu, ale też żaden z tych milionów nie idzie na zmarnowanie.

Najpierw pokażę to, co już jest ładne:











A teraz to, co jeszcze wymaga inwestycji: