niedziela, 29 kwietnia 2018

Trzeba równać do najlepszych

Rysiek miał posrane życie, ale był wielkim artystą
W stołecznym mieście Krakowie miało miejsce wydarzenie nietypowe. Mało znana w Polsce kapela muzyczna o nazwie Metallica próbowała naśladować mistrzów - podali publiczności utwór Wehikuł czasu wielkiego Dżemu:
Posłuchaj: Metallica. Wehikuł...

Szkoda, że Hetfield nie spróbował Modlitwy, to dopiero byłaby jazda. W końcu to chyba najlepszy wokalnie utwór Ryśka:
Posłuchaj: Dżem. Modlitwa

Gdzie nie na wakacje. Anglia

Wraz z tak zwanym długim weekendem majowym rozpoczyna się na dobre sezon turystyczny. Gdzie wybrać się na wakacje?

− Ja to bym chętnie pojechał do Anglii − usłyszałem od członka rodziny na jakiejś rodzinnej imprezie? 
Do Anglii? − zdziwiłem się. − A po co tam jechać? Byłem, widziałem, nie polecam!
Flaga Anglii
Na tym dyskusja zakończyła się. Natomiast po głębszej analizie osób w otoczeniu okazało się ku mojemu zdumieniu, że chętnych do tak szalonego pomysłu jest wielu. 
− Ach ten Buckingham Palace! Ach ten Trafalgar Square! − mówi niejeden marzycielsko.
− To zobaczcie sobie te miejsca w TV Kura i wystarczy − odpowiadam! − Rozumiem jeszcze tych, co mają tam dzieci i chcą je odwiedzić, to naturalne. Ale po wuja z własnej woli turystycznie jechać do Anglii? Nie pojmuję. 
− Ale co ci nie pasuje? − padają pytania.
− Wszystko − niezmiennie odpowiadam.
− Ale co konkretnie?
− Dobra już tłumaczę:

Po pierwsze paskudne jedzenie. Angielki nie potrafią gotować. Potrafią spieprzyć nawet tak rokujące nadzieje potrawy jak mięso z kartoflami. Mięso jest przystrojone puddingowym sosem, a kartofle to zazwyczaj puree z tytki. Na śniadanie pudding czekoladowy, na obiad pudding porzeczkowy, na kolację pudding ze składników nieznanego pochodzenia, na samo przypomnienie robi mi się niedobrze. Ja wolałem tego nie jeść i schudłem w Anglii solidnie.
Po drugie uroda Angielek. Niech was nie zmylą filmy z Rebeką Hall. To ewenement. Zasadniczo po ulicach angielskich miasteczek chodzą pasztety. Źle ubrane, z wyraźną nadwagą (ach te puddingi) i z typowo brytyjskim (czytaj dalekim od uśmiechu) wyrazem twarzy. Zanim więc pojedziesz na wczasy do Anglii, przyjrzyj się kolejce do samolotu lecącego do dowolnego miasta tego kraju z dowolnej destynacji turystycznej. Jak zobaczysz tam ładną kobietę, natychmiast zadzwoń, może zmienię zdanie. Nie jest to przypadek, że Angole tak mocno interesują się futbolem. Oni po prostu wolą mecz zamiast seksu ze swoją małżonką. Nie jest to też przypadek, że Angole podbili swego czasu pół świata. Pal sześć surowce, niewolnicy i te bzdury. Oni po prostu znaleźli w swych koloniach piękne kochanki.
Po trzecie angielska pogoda. Chcesz zobaczyć Buckingham Palace oraz Trafalgar Square? To musisz liczyć na cud. Bo zasadniczo i tak ich nie zobaczysz, bo będzie ci przeszkadzała typowo angielska mgła ograniczająca widoczność do pięciu metrów. A na pięć metrów nie pozwolą ci podejść. Oczywiście możesz mieć szczęście i zamiast mgły spotka cię rzęsisty deszcz. Aplikacja Weź parasol jest tam wyjątkowo przydatna. A jeśli trafisz na wybrzeże, wiedz, że są tam piękne plaże, na których ... nikt się nie kąpie. Dlaczego? Temperatura wody, głupcze!
Uff, wystarczy. Argumentów mam więcej, w tym wyjątkowa pogarda ze strony Angoli - objawiana dobrymi radami - dla cudzoziemców.

Turysto! Najpiękniejszym kawałkiem Anglii nadal pozostaje Gibraltar. Tam możesz jechać, choć pamiętaj, że tamże załatwiono polskiego premiera. Nie jest to więc życzliwy teren dla Polaków.



Ekonomia. Strajki i żądania budżetowe to nie problem, to skutek

Mamy w Polsce rząd prawicowy tożsamościowo oraz lewicowy gospodarczo, co - jakby się z tym nie kłócić - zasadniczo odpowiada poglądom większości społeczeństwa. Zostawmy sprawy religii, feminizmu oraz stosunku do marszałka/dyktatora/niepotrzebne skreślić Piłsudskiego na boku i zajmijmy się kwestiami ekonomicznymi. Socjalistyczne podejście do gospodarki odpowiada społeczeństwu z dwóch zasadniczych przyczyn:
- pierwsza: bo społeczeństwo mamy pokryzysowe i nie jest ono przyzwyczajone do mocnej pozycji pracowników, a słowo liberalizm kojarzy mu się z biedą i bezrobociem;
- druga: bo społeczeństwo mamy nie do końca świadome ekonomicznie, większość wręcz uważa, że pieniądze biorą się ... skądś, być może z drukarki; nawet badanie wykonane przez prorządowe czasopismo wskazuje, że mało kto wie, skąd się wzięły pieniądze na program Rodzina 500 plus.

Rząd więc tworzy taką gospodarkę, jaka społeczeństwu odpowiada: socjalistyczną. Mamy odwrót od prywatyzacji, mamy budowę państwowych monopoli, mamy wyraźną niechęć do przedsiębiorców innych, niż państwowe konglomeraty.

Tymczasem w kapitalizmie to "wredny kapitalista" decyduje o ukierunkowaniu i przeznaczeniu własnych środków. Kieruje się własnym interesem ekonomicznym, a sprawy społeczne poważa co najwyżej na tyle, na ile musi.

Natomiast w socjalizmie to szeroko rozumiany "urzędnik" decyduje o ukierunkowaniu i przeznaczeniu środków przedsiębiorstwa. Kieruje się własnym interesem społecznym, a sprawy ekonomiczne poważa co najwyżej na tyle, na ile musi.

Okazuje się jednak, że społeczeństwo (nie tylko polskie) nie jest głupie. Skoro socjalistyczny gospodarczo rząd ustawił się jako "pan i władca" środków pieniężnych, jako zawodowy rozdawca "temu da, a temu nie", to społeczeństwo w takich warunkach postanowiło przyjąć reguły gry. I zamiast wziąć się do pracy, co musiałoby zrobić u "wrednego kapitalisty", postanawia różnymi metodami wymusić sprawiedliwe w swoim (własnym) rozumieniu decyzje "urzędnika".

Za sobą mamy roszczenia górników (załatwione odpowiednio siedmio i dziesięcioprocentową podwyżką w PGG i JSW), na dziś protest niepełnosprawnych oraz legalny/nielegalny/niepotrzebne skreślić strajk pilotów w firmie LOT.

Te strajki i roszczenia to nie są problemy do rozwiązania wybuchłe znikąd, to jest po prostu skutek przyjętej polityki gospodarczej. I - obawiam się - to dopiero początek. A co przed nami? Ano na przykład:
- strajk nauczycieli, przecież im się też należy;
- gromy na Orlen i dekret prezesa "wzięciu na siebie" jakichś kosztów, jak cena litra benzyny, jak za poprzedników, przekroczy mityczną granicę 5 zł;
- nie jestem pewien, czy ratownicy medyczni są dobrze wynagradzani;
- zresztą pielęgniarki też;
- ponadto wraz ze wzrostem ceny benzyny pracownicy wszystkich firm państwowych, a już w szczególności tych przynoszących straty lub żyjących z monopoli, zauważą inflację i pewnie też zażądają podwyżek płac co najmniej takich, jakie mają miejsce w firmach prywatnych.

Rząd przyjął na siebie rolę ekonomicznej matki wszystkich Polaków. Obawiam się, że trudna to rola, a nieco wyrośnięte już dzieci mogą się okazać bardzo niewdzięczne za dotychczasowe wychowanie. Jak to zresztą w wielu rodzinach bywa.

sobota, 28 kwietnia 2018

Hej, heja, heja. Polacy mistrzem hokeja

Stało się to, co się stać musiało. Polacy wylądowali z hukiem w trzeciej lidze światowego hokeja. Przy okazji chciałem rzec, że nie ma w tym żadnego przypadku. To efekt generalnego bajzlu w polskim hokeju, gdzie:
  • Zarząd podaje się do dymisji na samą myśl o rozliczeniach finansowych;
  • W kształcie i regulaminie ekstraligi ciągle się miesza;
  • W ekstralidze grają kluby, które nigdy do niej nie awansowały;
  • Wyrzucano w ekstraligi kluby, które się w niej utrzymały;
  • Na przemian zamykano i otwierano ligę;
  • Był taki sezon, że I ligę tworzyły ... dwa zespoły;
  • Kadra wygląda, jak zbieranina z łapanki;
  • Kadrowiczom zapłacono tylko ... jakąś część zaległości;
  • Naturalna fabryka produkcyjna hokeistów w Podhalu straciła znacząco na wydajności;
  • Związkiem rządzą układy, układy i układy.
A mi jest żal, że leją nas tacy rywale, jak Kazachstan, Włochy, Wielka Brytania i Węgry. Pamiętam bowiem IO w Calgary i równe boje z ... Kanadą i Szwecją.
Oni potrafili grać w hokeja

Roz-dwa-trzi lecemy!

Łomot w piątek, łomot w sobotę - to jest aktualny obraz drużyny Ruchu Chorzów. Albo, używając totolotkowej terminologii: szóstka w piątek, szóstka w sobotę. Nawet najstarsze hanysy nie pamiętają aż tak dziadowskiej postawy czternastokrotnego mistrza Polski.

W Chorzowie zbliża się czas rozliczeń i czas refleksji. Włożono mnóstwo sił w restrukturyzację długu klubu, a ... zapomniano o drużynie. Trudno było bowiem wierzyć, że odpowiedni poziom sportowy zapewnią piłkarze, którzy nie potrafią trafić do pustej bramki po minięciu bramkarza. Co zrobią władze miasta i władze klubu? Bedą utrzymywać spółkę realizującą układ z wierzycielami na trzecim szczeblu rozgrywkowym? A może spróbują podążyć drogą Widzewa? Tylko że - przypominam - Widzew dysponuje nowoczesnym stadionem.

Wydaje się też, że bez względu na inne okoliczności i własne motywy działania, jeśli Ruch spadnie kłopoty będzie miał prezydent Kotala. Po pierwsze mieszkańcy mogą wystawić mu czerwoną kartkę w wyborach. Po drugie, jeśli spółka jednak zostanie pozamiatana, zaczną się mnożyć pytania o wyłożone grube miliony złotych, efekt tego wyłożenia oraz beneficjentów całego bajzlu. Jedyne co może jeszcze podziałać na jego korzyść to realne, nie pozorne, rozpoczęcie budowy stadionu. Stadionu na dziś - nie łudźmy się - co najwyżej dla ekipy grającej na trzecim szczeblu rozgrywkowym.

Ale może się mylę. Rok temu pogrążyłem już Górnika w moim artykule, po czym on sam zaczął jakoś zwyciężać, a wszyscy jego rywale w grze o awans dostali kompletnego powiązania nóg. Może?

Zielona wyspa por favor

Cytuję za Money.pl:
"Deficyt budżetu państwa w 2017 r. wyniósł 25,4 mld zł. To zaledwie 42,7 proc. wartości planowanej w ustawie budżetowej - pochwaliło się Ministerstwo Finansów, prezentując wstępne, szacunkowe dane. Zeszłoroczny deficyt był niższy o 20,8 mld zł w stosunku do deficytu zrealizowanego w 2016 r. i okazał się jednym z najniższych w ostatnich latach.
- Tak niski deficyt nie jest zaskoczeniem i ukształtował się na oczekiwanym poziomie. Jest on efektem m.in. bardzo dobrej ściągalności podatku VAT - powiedziała minister finansów Teresa Czerwińska, cytowana w komunikacie."

Tymczasem, jak podaje Interia (o strefie euro):

"Dane pokazują, że sytuacja cały czas się poprawia. W ciągu 12 miesięcy dług publiczny wszystkich krajów eurolandu zmalał z 89 proc. PKB do 86,7 proc. PKB. Części państw udaje się wypracowywać nadwyżkę budżetową. Wśród nich najwyższą, bo prawie 4-procentową (w relacji do PKB) ma Malta, nieco ponad 2 proc. mają Cypr, Luksemburg, NiemcyHolandia, natomiast GrecjaLitwa mają powyżej 1 proc. PKB nadwyżki w swojej kasie. Zrównoważonym budżetem może pochwalić się Słowenia. Niemal wszystkie z pozostałych krajów strefy euro miały w ubiegłym roku deficyt poniżej progu 3 proc. PKB. Zdecydowana większość mieściła się w widełkach pomiędzy 0 a 1 proc. - do tej grupy należą Estonia, Irlandia, Łotwa, Finlandia, Austria, Belgia i Słowacja."
 
Części państw udaje się wypracowywać nadwyżkę budżetową. Wśród nich najwyższą, bo prawie 4-procentową (w relacji do PKB) ma Malta, nieco ponad 2 proc. mają Cypr, Luksemburg, Niemcy i Holandia, natomiast Grecja i Litwa mają powyżej 1 proc. PKB nadwyżki w swojej kasie. Zrównoważonym budżetem może pochwalić się Słowenia.

Czytaj więcej na http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/panstwa-eurolandu-z-coraz-nizszym-dlugiem-siedem-z-nich-z,2565568,2156?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Aktywny marketing jest dobry, o ile idą za nim w jakiejś części fakty. Niestety, nie żyjemy na dziś pustyni, a już na pewno nie na pustyni informacyjnej.
Części państw udaje się wypracowywać nadwyżkę budżetową. Wśród nich najwyższą, bo prawie 4-procentową (w relacji do PKB) ma Malta, nieco ponad 2 proc. mają Cypr, Luksemburg, Niemcy i Holandia, natomiast Grecja i Litwa mają powyżej 1 proc. PKB nadwyżki w swojej kasie. Zrównoważonym budżetem może pochwalić się Słowenia.

Czytaj więcej na http://biznes.interia.pl/makroekonomia/news/panstwa-eurolandu-z-coraz-nizszym-dlugiem-siedem-z-nich-z,2565568,2156?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

Pośmiewisko ekstraklasy przerywa urlopy i jedzie na finał PP

Czy ESA37 to dobry system? Ma na pewno wiele wad, a dodatkowo co jakiś czas mamy drużyny, które dostarczają morza argumentów przeciw niemu. Dwa lata temu Ruch Chorzów po "cudownym" dostaniu się do górnej ósemki zafundował rywalom cały arsenał prezentów i sam sobie wakacje. W tym sezonie na wakacjach jest już od jakiegoś czasu Arka Gdynia.
Dokładnie ostatnim występem tej drużyny przed wakacjami były zwycięstwo z Legią, w zasadzie zapewniające arkowcom bezpieczną przewagę punktową nad strefą spadkową. Jeśli ktoś nie wierzy, przypominam wyniki "owieczek północy" po tym meczu:

Lechia - Arka 4-2
Arka - Lechia 1-2
Sandecja - Arka 3-1
Arka - Piast 1-5

W sumie warto pogratulować Siemaszce i spółce tak wczesnych wakacji. Jednak w tej fantastycznej sytuacji jest jeden zgryz; otóż wkrótce nastąpi przerwa w urlopach na żądanie pracodawcy, na szczęście tylko na jeden dzień. Trzeba będzie schować klapki, wyjść z basenu i jeszcze raz się wysilić i pobiegać trochę w finale PP przeciwko Legii. Współczujemy!

Aby nie czepiać się tylko Arki, warto przyjrzeć się też wynikom pierwszych dwóch kolejek grupy mistrzowskiej. Najpierw solidarne porażki faworytów, następnie solidarne zwycięstwa gości do zera oddające to, co "zgubili" kolejkę wcześniej. Wypisz, wymaluj wymarzone wyniki dla każdego bukmachera. Ale, domniemam, to zupełny przypadek.

A w tle coś z serii "kto bogatemu zabroni". Cytuję za Onetem:
Link do artykułu tutaj
"Plan był prosty. Legia dostaje za darmo niezłego piłkarza, przejmuje część jego kontraktu (płaci około 200 tys. zł miesięcznie), zawodnik promuje się w Polsce, latem wraca do Włoch i zmienia klub. Na pozostanie w stolicy Polski szanse były niewielkie – w Italii zarabia ponad milion euro rocznie. Koszty sprowadzenia Brazylijczyka zwiększyło rozwiązanie kontraktu z Maciejem Dąbrowskim. 31-letni stoper widział, co się święci i – po transferze Williama Remy’ego oraz Mauricio – zdawał sobie sprawę, że wiosną będzie najwyżej rezerwowym. „Porozumienie stron” wyglądało tak, że były zawodnik Zagłębia Lubin dostał osiem pensji i wrócił do poprzedniej drużyny.
A Mauricio, który przed przyjazdem do Warszawy kilkanaście dni nie trenował w Rzymie, bo szykował się do transferu, do dziś nie może przebić się do składu. W tym roku Legia rozegrała 13 meczów – piłkarz spędził na boisku pół godziny w ligowym spotkaniu z Lechią (3:1) oraz kilkadziesiąt sekund w rewanżowym półfinale PP z Górnikiem (2:1). Więcej minut rozegrali np. Mateusz Żyro i Łukasz Turzyniecki. Mauricio na pewno nie tak wyobrażał sobie pobyt w Warszawie."

Czy ja muszę to szambo oglądać? Niestety muszę. Jestem wychowany na futbolu, konkretnie na polskim futbolu, a mecze Realu z Bayernem mnie ani ziębią, ani grzeją. I na takich jak ja zbudowany jest ten biznes. Niestety, mam tego świadomość, ale nic na to nie poradzę. I takich durniów, jak ja, jest niestety jeszcze wielu.




piątek, 13 kwietnia 2018

Zacznie się wkrótce sezon turystyczny

Wchodzenie w klapkach na Sokolicę nie jest zalecane!
Zrobiło się ciepło. Naprawdę ciepło oraz słonecznie. To oznacza, że wkrótce zacznie się w polskich górach, na polskich lotniskach i nad polskim morzem sezon turystyczny.

Oto kilka rad dla rodaków, którzy ruszą w trasę.

GÓRY
  • nie zabieraj klapek, nawet na szlak nad Morskie Oko;
  • wysoko w Tarach może nie być zasięgu;
  • nawet jeśli będzie, nie skupiaj się na Orlej Perci na robieniu zdjęć swoim smartfonem;
  • zdarza się, że późnym wieczorem robi się ciemno i zimno.
LOTNISKA
  • nastaw się na przebijanie przez tłum, już w zeszłym roku lotniska pobiły rekordy frekwencji;
  • nawet jak lubisz adrenalinę i słuchania swojego nazwiska przez megafony, to i tak nie stawiaj się na lotnisku na 15 min. przed odlotem, ze względu na rekordy frekwencyjne raczej przegrasz tę loterię;
  • lane piwo na lotnisku naprawdę kosztuje 15 zł, to nie prima aprilis;
  • kupionego wcześniej piwa w sklepie naprawdę nie przeniesiesz przez kontrolę bagażu podręcznego.
 MORZE
  • 100 zł na drobne wydatki starczy ci na ... 10 minut, to wcale nie jest znaczący pieniądz, wiem, że wspierasz lokalny biznes, to znaczy nie lokalny, tylko ... warszawski, bo właściciele budek nadmorskich to w 90 proc. warszawiacy;
  • lepiej nie wskakuj na wariata po piwie do morza, bo ono może być trochę ... zimne;
  • to, że parawan jest twój, nie oznacza, że wykupiłeś tę piaszczystą nieruchomość na własność i nie możesz tam robić co chcesz;
  • godzinne gapienie się z otwartymi ustami na rozebrane Niemki też nie jest uprzejme.

Futbol. Odrabianie trzybramkowych strat. Bez takich spotkań dyscyplina by umarła

Forza Roma!
Masz więcej możliwości, lepszych i ciężko trenujących zawodników, świetnego trenera i wszelkie atuty w swoich rękach. Do tego wygrywasz pierwszy mecz trzema bramkami. W zasadzie, to na rewanż mógłbyś wystawić rezerwy.

Masz słabszych piłkarzy, mniejsze możliwości i przegrałeś pierwszy mecz trzema bramkami. Czego ci trzeba, aby rewanż miał sens? Otóż, jak pokazuje życie, kilku rzeczy naraz:
  • wiary w to, że potrafisz odrobić straty;
  • złej taktyki przeciwnika pewnego wypracowanej przewagi i niegrającego normalnego meczu;
  • paniki przeciwnika, jak już zaczynasz go dochodzić;
  • odrobiny szczęścia.
 To wszystko powoduje, że rywal zapomina, że przecież potrafi grać w piłkę.

Takie dwumecze, jak ubiegłoroczny Barcelony z PSG i tegoroczne Romy z Barceloną i Juventusu z Realem są solą futbolu. Burzą zastane układy i są jedynym lekarstwem na to, aby Liga Mistrzów nie stała się totalnie nudna. Bez niespodzianek futbol byłby nieoglądalny.
Tylko Buffona żal!
 A ostatnio tych niespodzianek w futbolu jakoś tak brakowało. Zwłaszcza w ligach. Ostatnie lata w Polsce to triumfy Legii lub Lecha, w Niemczech Bundesliga stanowi rozgrywki o wicemistrzostwo Niemiec, we Włoszech zawsze triumfuje Juventus, w Hiszpanii (i w Lidze Mistrzów z zasadzie też) Real lub Barcelona z krótką przerwą na impertynenckie Atletico, w Szkocji od lat wygrywa Celtic, w Anglii aktualnie najbogatszy (co się zmienia na szczęście), w Grecji od lat na czele Olimpiakos. Nudno, jak urodzinach u babci.

Może teraz coś się zmieni? I MŚ w Rosji wygra na przykład Polska? Niewiele niestety na to wskazuje. Po pierwsze to turniej. Po drugie wykazują braki kondycyjne nawet w meczach towarzyskich. Po trzecie Polakom brak dobrej ławki rezerwowych. Ale może się mylę?
A może to Polacy "rozwalą system"?

niedziela, 8 kwietnia 2018

Przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Ciekawych? Raczej przerażających

Wir haben Angst und sind allein. Gott weiß ich will kein Engel sein!
Z przeglądu prasy internetowej: 

21-letni Adrian Bawarski został przyłapany podczas używania rządowej limuzyny do celów prywatnych – jeździł wzdłuż wybrzeża odwiedzając kolejne kurorty i zaczepiał młode dziewczyny mówiąc „Wezmę Cię na tylnej kanapie”. Według relacji świadków uwiódł w ten sposób kilka kobiet. Starał się ukrywać twarz przed naszym reporterem.

W czasach politycznej nawalanki, w której uczestniczy niemal każdy Polak, w której też trzeba się zdeklarować, czy jesteś za "liberalnymi kombinatorami", czy  "narodowo-populistycznymi socjalistami", w ogóle nie mam zamiaru się odnosić do polityki i oceniać czynu syna posła, który doskonale wpisuje się w klimat ponadczasowy istnienia rozbrykanej młodzieży. Myślę, że każdy młody człowiek miał w życiu jakieś wybryki, mniejsze lub większe, wśród których przejażdżka samochodem tatusia nie jest ewenementem.

W całej tej sprawie zastanawia mnie natomiast zupełnie co innego, mianowicie te konkretne słowa z artykułu:
...zaczepiał młode dziewczyny mówiąc „Wezmę Cię na tylnej kanapie”. Według relacji świadków uwiódł w ten sposób kilka kobiet.

Nie da się tej skuteczności (sic!) tak prymitywnej zagrywki wytłumaczyć inaczej niż chyba tym, że istnieją kobiety, które lubią zdecydowanych facetów, a nie jakieś miękkie kluchy. Ale i tak świadczy to o zupełnie nowych trendach "na rynku", gdzie wyszukany podryw, inteligentna rozmowa, kwiaty dla podrywanej i tego typu bzdury kompletnie tracą na znaczeniu. Dziś zajeżdża się beemą na plażę i woła: "Hej, mała, chodź tu i wskocz choć na tylną kanapę!".

Brrr! Aż mnie trzepie z braku chociaż odrobiny pozorów romantyzmu. Wiedziałem, że prędzej, czy później, takie czysto niemieckie podejście do związków damsko-męskich może "wejść" do Polski. Ale że już...:

− Komm! Helmut! Und weiter machen! − sagt achtzehnjährige Helga.
Utwór Engel grupy Rammstein odnosił się do rozpasania niemieckiej młodzieży