niedziela, 8 kwietnia 2018

Kto ma rację?

20 października 2016 roku:
Z analiz przeprowadzonych przez Jastrzębską Spółkę Węglową wynika, że nie ma możliwości uzyskania przez KWK „Krupiński” dodatnich wyników w przyszłości, nawet przy założeniu stopniowego wzrostu cen węgla – napisał w odpowiedzi na interpelację poselską minister energii Krzysztof Tchórzewski.
27 marca 2018 roku:
W sprawie kopalni Krupiński współpracujemy z funduszem private equity z Wielkiej Brytanii, który specjalizuje się w górnictwie. Nie ujawniamy jego nazwy publicznie, ale Ministerstwo Energii ma tę wiedzę. Chodzi o to, żeby likwidacja nie poszła za daleko, bo chcemy reaktywować kopalnię, a nie budować ją od nowa. Atrakcyjność tego projektu polega na tym, że kopalnia Krupiński jest już zbudowana - mówi George Rogers, dyrektor zarządzający Tamar Resources.
Kto ma rację? Bardzo trudno to ocenić z zewnątrz, zwłaszcza, gdy się nie zna faktów dotyczących inwestora, jego zamiarów i jego możliwości finansowych. Ale nie ma to znaczenia, bo - prawdopodobnie - nigdy się tego nie dowiemy. Czuć bowiem wyraźną "niechęć" ministerstwa do tego inwestora oraz każdego innego:

5 kwietnia 2018 roku:
Kopalnia Krupiński jest od roku całkowicie wyłączona z ruchu, ale można ją kupić jako mienie pogórnicze - oznajmił minister energii Krzysztof Tchórzewski. Jego zdaniem ponowne uruchomienie kopalni może kosztować 1 mld zł. To znacznie więcej, niż zakłada potencjalny inwestor. (...) Jak mówił Tchórzewski, prośba przewodniczącego związku zawodowego o zorganizowanie spotkania jest dla ministra energii wiążąca, ale do tego "kogo się na to spotkanie doprasza", to on się "nie wtrąca". (...) Wcześniej resort energii informował, że oczekuje od przedstawicieli strony społecznej i Tamar informacji m.in. o zakresie wysokości kapitałów i strukturze akcjonariatu Tamar, danych prezentujących potencjał spółki - także finansowy - oraz stosownych gwarancji bankowych. "Rozmowy nie mają na celu podjęcie decyzji ws. KWK Krupiński" - podkreśliło ministerstwo, dodając, że rozmowy są pozytywną odpowiedzią na prośby strony społecznej i kontynuacją dialogu w sprawach działań restrukturyzacyjnych w sektorze górniczym.
A ja się zastanawiam, czym ryzykuje sama kopalnia, jej pracownicy i jej właściciel, czyli pośrednio państwo? Wydaje się, że niczym. Nawet jak inwestor okaże się "oszustem", to co najwyżej i tak likwidowana kopalnia nie uruchomi wydobycia. A jak uruchomi, będą miejsca pracy i powstanie trochę "rynku". Więc gdzie tkwi problem? Być może w tym, że po trudnych przekształceniach sektora ministerstwo raczej nie zamierza ryzykować powstania konkurencji dla państwowych monopoli w górnictwie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz