czwartek, 24 września 2020

Wpływ "pandemii" na gospodarkę będzie jednak potężny i - prawdopodobnie - długofalowy


Za Onetem:

"Z wizyt w kinie i teatrze zrezygnowało 47 proc. Polaków, tyle samo mniej chętnie odwiedza galerie handlowe, a 46 proc. nie tak często jak wcześniej bywa w restauracjach - wynika z badania zrealizowanego na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor."

(...)

- Wyraźnie widać, że w ostatnim czasie wszyscy zachowujemy się inaczej. Po części bierze się to z obaw o własne bezpieczeństwo i ryzyko zarażenia, ale także z troski o nie do końca pewną sytuację domowych budżetów. Swoje robi rosnąca liczba zachorowań na COVID-19 oraz chęć ograniczania wydatków nawet na wszelki wypadek, bo gospodarka przecież ma się nie najlepiej. Dwie trzecie badanych osób mówi, że koncentruje się dziś na zaspokajaniu elementarnych potrzeb, ogranicza wyjazdy i wszelkiego rodzaju ekstrawagancje – zwraca uwagę cytowany w informacji prezes BIG InfoMonitor Sławomir Grzelczak."

A ja widzę jeden ... pozytywny efekt. Panie niesamowicie dziś dbają o ... podkreślenie urody oczu! 

Jeszcze jeden krok! Na mecze Lecha (te w pucharach) patrzy się dziś świetnie


Lech Poznań zawsze był drużyną, którą warto było oglądać w pucharach. Mecze z Panathinaikosem Ateny, FC Barceloną, Olympique Marsylia (nie licząc rewanżu, gdzie piłkarzy Lecha po prostu ... podtruto) i wiele innych na długo pozostaną w pamięci kibiców.

Ostatnie lata to jednak same kompromitacje polskich drużyn w pucharach. Część spodziewana, ale część wynikała z wyjątkowego braku koncentracji oraz typowo polskiego rozliczania poprzedniego sezonu (ach te pieniądze) na początku poprzedniego. Krótko mówiąc, polskie drużyny przegrywały w tej Europie mecze z drużynami lepszymi, podobnymi klasą, jak i ... dużo słabszymi. Ale - być może - idzie ku dobremu.

Zarówno Lech Poznań (wyniki w pucharach: 3-0, 3-0, 5-0!), jak i Piast Gliwice (zobaczymy dzisiaj!) sprawiają dziś wrażenie drużyn wyjątkowo właśnie na europejskich rozgrywkach skoncentrowanych. Może i kosztem wyników w lidze, ale - moim zdaniem - to dobrze!

Bo gdzie można zarobić prawdziwe pieniądze? Gdzie wypromować piłkarzy? FC Barcelona nie kupiłaby swego czasu Stoiczkowa, gdyby nie to, że ten w meczu pucharowym nastrzelał jej bramek, że hej!

No właśnie.

Na razie przyznam, że mecze lechitów ogląda się wyjątkowo fajnie!

Dziennikarstwo jednomyślne daje dziś korzyści, ale długofalowo to kres zawodu

Klątwa Hanlona: 

"Nigdy nie tłumacz kombinacją lub złą wolą tego, co można po prostu wytłumaczyć zwykłą głupotą!"

Dziennikarze są dziś jak kibole

Sytuacja na rynku prasy wygląda dziś tak jak w polityce, a w polityce jak w sporcie: albo grasz w którejś drużynie na dobre i na złe, albo ... nie masz pracy. Zazwyczaj czytając artykuł na pierwszej stronie już wiesz, co będzie i na ostatniej, i w środku. Jakiś guru wyznaczył temat numeru, a usłużni żołnierze opisują wszystko tak jak trzeba i z narracją jak trzeba:

— To jak, redaktorze naczelny, piszemy teraz, że ten przekop jest zły, czy dobry? — pytają ostatnio w "Gazecie Wyborczej".

— Na razie nic nie piszemy, bo jeszcze nie wiemy. Jeszcze ci z unii nie dzwonili, jak mamy pisać — pewnie brzmi odpowiedź. To nie piszą.

Tymczasem ostatnie dni przynoszą ciekawy dysonans poznawczy przy lekturze prasy "prawicowej", przy czym wygląda na to, że prasa jeszcze w jakimś stopniu pozostała prawicowa, bo ich partia w parlamencie zrobiła się już lewicowa nie tylko gospodarczo (tak jest od lat), ale też ideologicznie, co dla wielu Polaków mających serce po "prawej stronie" chyba jest nie do przełknięcia.

Tylko tygodnik "Sieci" zachował się jak trzeba (?), widać, że redaktor Karnowski wie, skąd się biorą pieniądze, i że niekoniecznie jest to drukarka. Jest to portfel "Prezesa". W redakcji dyskusja była pewnie taka:

— To jak, redaktorze naczelny, piszemy teraz, że te futrzaki to interes bez znaczenia, dajemy artykuły o gnębieniu zwierząt, no i piszemy, że redaktor Ziemkiewicz jest agentem Wójcika? — zapytali tamże ostatnio.

— Jeszcze nie dzwoniłem do "Prezesa", ale to chyba oczywiste — brzmi pewnie odpowiedź. W konsekwencji tygodnik Sieci, poza artykułami pani Łosiewicz (wychowuje gromadkę dzieci chodzących do różnych szkół, więc jej kontakt z rzeczywistością i problemami "zwykłego człowieka" jest większy niż kolegów z redakcji) nie nadaje się do czytania.

Tymczasem muszę pochwalić (o dziwo) redaktora Sakiewicza. Albo zapomniał zrobić odprawę o "JEDNOMYŚLENIU", albo naprawdę toleruje u siebie pluralizm. A może po prostu pan redaktor jest na tyle bystry, że z góry zakłada, iż "wojna o futrzaki" może mieć wcale niejednoznaczne zakończenie?

W każdym razie w tym tygodniu Gazeta Polska w ramach numeru zawarła co to futrzaków ... różne stanowiska, w zależności od strony numeru i dziennikarza. Redaktor naczelny w tytule wstępniaka pisze:

"NIE GŁOSOWALIŚMY NA WASZE KARIERY, GŁOSOWALIŚMY ZA POLSKĄ"

Na stronie 29. mamy z kolei typowy artykuł "pod ustawę" Jacka Liziniewicza, który czyta się jak propagandową wrzutkę:

"Grupa krzykliwych futrzarzy z pieniędzmi wypowiedziała wojnę rządowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Obserwowałem ich przygotowania do tej wojny latami, i trzeba powiedzieć, że nie marnowali czasu."

Aż mnie bolą zęby od tego czytania. Co by tu odpowiedzieć usłużnemu redaktorowi? Może tak:

— Panie pseudoredaktorze usłużny Liziniewicz! Abstrahując od biznesu ściśle futrzarskiego, z którym ja (proszę to sprawdzać do woli) nie mam żadnego związku, otóż Pan się myli! To nie futrzarze wypowiedzieli wojnę rządowi i Jarosławowi Kaczyńskiemu, to rząd i Jarosław Kaczyński wypowiedział dziś wojnę futrzarzom praktycznie stawiając ich w sytuacji legislacyjnego zamknięcia ich biznesów.

I mógłbym dodać:

— Panie pseudoredaktorze usłużny Liziniewicz! A co by Pan napisał, gdyby nagle rząd i Jarosław Kaczyński zamknął z dnia na dzień biznes prasowy, bo przecież (to szybki przykład):

— Redaktorzy mieszają ludziom w głowach, a pożytecznym jest np. w spółkach państwowych i urzędach pracować, a nie czytać prasę. Nadto na druk prasy idą drzewa, a my - to znaczy "Zjednoczona Prawica" - jesteśmy teraz "zieloni"!

Tę inicjatywę "ludzie" by też pewnie poparli, bo dziś nieczytających jest grubo więcej niż czytających, a ci nieczytający mają o czytających pewnie nie najlepsze zdanie. W każdym razie jakaś narracja by się znalazła.

Ale na stronie 45 "Sieci" w artykule Jana Pospieszalskiego czytamy coś zupełnie innego:

"HALO! TU ZIEMIA!

Chyba was wszystkich porąbało! To pierwsza reakcja, na jaką mogłem się zdobyć, gdy w piątek włączyłem Polskie Radio. "Koalicja prawie nie istnieje", zapowiedź "pakowania biurek" i jeszcze ostrzej o dyscyplinowaniu posłów (ani słowa o racjach tych, którzy nie poparli ustawy o ochronie zwierząt).

(...)

Wirus autodestrukcji okazuje się silniejszy niż zdrowy rozsądek, racja stanu, dobro Polski, a nawet instynkt samozachowawczy.

(...)

Upokorzenie często zamyka drogę do kompromisu, bo w polityce liczy się też honor."

Warto też zacytować odkrycie redaktor Łosiewicz (pisałem wyżej, że to babka z większym kontaktem z ziemią niż jej kumple) dla internetowego "wPolityce.pl":

"Z politowaniem patrzę na tych wszystkich poważnych ludzi, którzy okładają się po głowach łopatkami niczym dzieci."

Na koniec jest i moja konkluzja. No tak, polityka wygląda dziś jak zabawa w piaskownicy. To smutne. Kondycja moralna polityków jest, jaka jest. Ale w tle "zabija się" po prostu słowo pisane , prasę - a w konsekwencji - i książki. 

Po co mam bowiem sięgać po słowo pisane, jeśli z góry będę wiedział, co tam znajdę? Dobry kryminał (i każdy inny tekst) musi w sobie zawierać tajemnicę, zagadkę, musi zmusić czytelnika do myślenia. Tymczasem dziś drukujemy wszystko pod dwa istniejące w kraju plemiona myślowe. "Przekonujemy przekonanych" - jak to kiedyś ktoś bardzo trafnie ujął.

Dziś relacje polityczne, z życia (bo życie też jest przecież polityką), niemal każde czyta się dokładnie tak jak relacje z "grzybobrania" dwóch grup kibolskich. "Czerwoni" twierdzą, że to oni wygrali, a tamci palili wrotki, "Niebiescy" - odwrotnie. W ogóle to "Czerwoni" podobno używają sprzętu. "Czerwoni" twierdzą, że mają gigantyczną przewagę "na mieście", z czym nie zgadzają się "Niebiescy", dowodząc, że 8 na 10 dzielnic jest ich, a te dwie to zdobędą do kilku lat, stosując tak skuteczne metody, jak osobiste przekonywanie na wizytach w mieszkaniach, że nie warto trzymać z "Czerwonymi".

I tak to wygląda, niestety. Jeśli się nie zmieni, słowo pisane umrze, bo musi umrzeć. Ten kryminał jest zbyt przewidywalny.

wtorek, 22 września 2020

Co robić, jak spada sprzedaż? Odpowiedź dają wodociągi w Katowicach. Należy ... podnieść cenę

 


Aktywność społeczna w wielu dziedzinach życia spadła. Ludzie mniej korzystają lub w ogóle nie korzystają między innymi z:

  • zajęć sportowych;
  • wycieczek;
  • przejazdów biznesowych;
  • konferencji;
  • szkoleń;
  • wakacji pod palmami
  • i wielu innych rzeczy.

Bezwzględnie musi to mieć wpływ (negatywny) na przychody i zyski wielu przedsiębiorstw, a w konsekwencji na PKB kraju.

Drogi przedsiębiorco! Co więc robisz, gdy spada ci sprzedaż, masz mniejsze przychody i zagrożona jest rentowność działalności:

a) szukam nowych klientów i nowych rynków zbytu;

b) ograniczam koszty tam, gdzie to oczywiste oraz później tam, gdzie to możliwe, w skrajnym przypadku nawet zwalniam ludzi (w ostateczności - bo zwolnienie, a potem przyjęcie kosztuje);

c) wrzucam nietknięte koszty w cenę produktu, czytaj: podnoszę cenę tak, aby "rachunek mi się zgadzał";

d) proszę państwo polskie lub samorząd o wsparcie.


Wodociągi w Katowicach ani myślały przeczytać "a" i "b". Od razu przeszły do "c". A nie wykluczam, że jak "c" nie pomoże (paskudni mieszkańcy nierozumiejący rozterek menedżerów wodociągów mogą zrobić im psikusa i zacząć ... oszczędzać wodę), to - jestem tego pewien - przejdą do "d".

Nie ma to jak pracować nie na prywatnym!

Link do artykułu o wodociągach: https://katowice24.info/spada-zuzycie-wiec-bedzie-podwyzka-cen-wody-i-odbioru-sciekow-w-katowicach/


sobota, 19 września 2020

Polacy są za ekologią ... tak ogólnie

Teza tytułowa nasunęła mi się w toku wojny (dla nich - wydaje się - bez sensu) w rządzie. Gdyby bowiem zapytać dowolnego Polaka:

— Czy uważasz, że nastawienie na ekologię jest słuszne?

Odpowiedziałby z dużą dozą prawdopodobieństwa:

— No pewnie, że tak!

To nic nie kosztuje, a jest społecznie i dla duszy właściwe.


Ale gdyby tego Polaka zapytać dodatkowo:

— Czyli jesteś gotowy zapłacić za energię elektryczną dwa razy tyle co teraz, jesteś gotowy zapłacić za żywność dwa razy tyle co teraz, zrezygnujesz z wątróbek drobiowych, krupnioków [pol. kaszanka] i żymloków [pol. bułczanka], z przelotów wakacyjnych na Kretę samolotem, a jeśli będziesz chciał kupić samochód, to proszę, w ofercie będą elektryczne: malutki już od stu pięćdziesięciu tysięcy złotych w promocji?

— No coś pan zwariował?



Moim zdaniem "Naczelnik" ogłaszając swoją partię "taranem rewolucji lewackiej" chyba zamówił złe sondaże - właśnie takie ogólne. 

Moim zdaniem z tą naszą ekologią (co nie przeszkadzało podpalać wysypisk, jak to w Sosnowcu) i prawami zwierząt (co nie przeszkadzało wyrzucać kotów i psów z domów jak wybuchła rzekoma epidemia) jest tak, jak ze stosunkiem Polaków do Unii Europejskiej. Otóż ogólnie prawie każdy jest za. Chcemy bowiem być ludźmi Zachodu, a nie Wschodu, a sama unia kojarzy nam się z kasą na autostrady, z kasą dla rolników oraz z bogactwem Niemców.

— Czyli jesteś za ograniczeniem praw polskich firm transportowych, za całkowitą likwidacją górnictwa w Polsce i w konsekwencji za bezrobociem na Śląsku, za likwidacją co najmniej kilkunastu elektrowni w kraju, za przyjęciem tysiąca Hassanów i Mehmetów konkretnie w twojej gminie, za legalizacją eutanazji na twojej babci?

— No coś pan zwariował?

No właśnie. Co było do udowodnienia.


Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze

 "Ludzie zaczynają postępować racjonalnie dopiero wówczas, kiedy wszystkie inne metody zawiodą."

"Jeśli będziecie wymagali tylko posłuszeństwa, zgromadzicie wokół siebie samych idiotów."

"A z idiotami nie wygracie, bo dysponują oni nieznaną wam bronią strategiczną - własną głupotą."

"Łatwiej i taniej jest mieć własne zdanie niż własną willę. A mimo to więcej ludzi ma własną willę niż własne zdanie."


Tymi cytatami można podsumować to, co dzieje się ostatnio w polityce: najpierw w opozycji, teraz w ugrupowaniach rządzących. Nie ma w tym teoretycznie wielkiej logiki. Ale mowa o ludziach dorosłych, którzy przecież mają prawo obywatelskie szkodzić sami sobie - nic na to nie poradzimy.

Tyle, że być może ten brak logiki, przynajmniej w poczynaniach liderów Zjednoczonej (?) Prawicy (?), która pokochała ekologię i stała się nagle partią lewacką, jest pozorny. Szukając przyczyn zwykle warto odnieść się do popularnego przysłowia - tu w tytule artykułu. Czy widzimy tu jakikolwiek związek z pieniędzmi? Tak, tak i jeszcze raz: tak! Tłumaczy to artykuł w Rzeczpospolitej, cytuję tytuł i tzw. lead:


"Odbudowa gospodarki przez klimat i cyfryzację

Polska dostanie 23 mld euro z unijnego budżetu na program odbudowy i zwiększenia odporności gospodarki po pandemii. Ale ponad jedną trzecią musi wydać na inwestycje związane z klimatem."


Dalej w artykule czytamy o konkretach. A te dotyczą działań wpisanych do warunków otrzymania pieniędzy - dotyczy to wszystkich unijnych beneficjentów funduszu. Są to:

  • przyspieszenie rozwoju wykorzystania odnawialnych źródeł mocy;
  • poprawa efektywności energetycznej, w tym termomodernizacja;
  • promowanie czystych technologii w transporcie;
  • rozwój światłowodowego internetu;
  • cyfryzacja administracji;
  • rozwój tzw. "chmury";
  • szkolenia.

Jak widać, pod płaszczykiem walki z COVID wzmocnione zostaną różne interesy Gatesa, Zuckerberga i podobnych. To ciekawe.

Ale ciekawsze jest coś innego:
— Czy rząd Morawieckiego zawarł pakt z ekologią i sprzedał za unijne srebrniki nasze futra (jesteśmy potentatem światowym), górnictwo (jesteśmy potentatem europejskim), fabryki produkujących tradycyjne samochody i silniki różnych marek (jesteśmy potentatem europejskim) i pewnie parę innych branż?
— Wszystko wskazuje na to, że tak.


Będzie ciekawie, bo ludzie dziś nie są tak potulni, jak w latach 90. Wówczas przyjęliśmy do wiadomości, że nie ma w ogóle innego kapitalizmu niż ten likwidujący fabryki i miejsca pracy. Myślę, że teraz:

"Będzie, będzie zabawa, będzie się działo..." 



"Lex bezkarność". Tu chodziło nie tylko o polityków, to miało być prawo dla lekarzy nieprzyjmujących pacjentów z udarami i zawałami

Dziś trochę prawa na ... granicy prawa. Procedowana i odstawiona do zamrażarki ustawa o bezkarności związanej z działaniem w celu przeciwdziałania COVID-19 rozpętała burzę w kierunku polityków chroniących "swoich" urzędników. Tak, to zasadne. To budzi mój sprzeciw. Jak znam urzędników, to zasadniczo działają oni w ramach obowiązujących procedur, a nie wbrew nim, jak - podając przykład - służby graniczne w państwach południa Europy przepuszczające imigrantów ... wbrew procedurom.

Ale mało kto zwrócił uwagę na inny aspekt: ta ustawa miała chronić lekarzy. I tu budzi się mój jeszcze większy opór. Służba zdrowia i praca w niej to przecież ... służba ludziom. 


Tymczasem lekarze potrafili ostatnio:

  • nie przyjąć pacjenta z udarem, bo nie ma pewności, czy nie ma COVID-u (znam taki przypadek);
  • nie przyjąć pacjenta z zawałem, bo jw. (pisano o tym w prasie);
  • a teraz przeszli na teleporady zamiast badania pacjentów.

Moim zdaniem to łamanie zasad służby, bo przysięga Hipokratesa do czegoś zobowiązuje. Ale to też łamanie prawa. I powoływanie się na COVID niczego nie zmienia.

Lekarze, którzy odmawiają leczenia nie powinni mieć dalszego prawa wykonywania tego zawodu. A że przyjęcie pacjentów jest niebezpieczne? No ... jest, zawsze jest. Taki wybraliście zawód. Przecież nie poszliście do niego dla pieniędzy, poszliście dla służby, prawda?

I dygresja: znam wielu wspaniałych lekarzy (dużo więcej niż tych niewspaniałych), i ww. przypadki są dla nich nie do pojęcia. Brużdżą w ich wizerunek bez ich winy.

Dobrze, że ta "ustawa o bezkarności" (na razie) nie przeszła!

piątek, 18 września 2020

Rynek mocy

 Cytuję za portalem Interia.pl:

"Do rachunków za prąd będzie doliczana "opłata za utrzymanie mocy w energetyce". W 2021 roku dodatkowe kwoty zapłacą gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy. Szacuje się, że nowa danina uszczupli portfele użytkowników energii o 5,4 mld zł w skali roku. Zyski mają być przekazane na modernizację i budowę nowych bloków energetycznych.

Każdy końcowy odbiorca prądu będzie ponosił "opłatę mocową". Wynika ona z kosztów mocy elektrycznych zakontraktowanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne. Innymi słowy, jest to opłata za stałe utrzymywanie zdolności wytwórczych. Elektrownie będą wynagradzane za pełną dyspozycyjność."


 Link: Pełna treść artykułu



czwartek, 17 września 2020

Ważne daty

Ważne daty dla przedsiębiorców i ich kosztów:

27 października 2020 r.

- zawarcie umowy o zarządzanie PPK

- dla firm zatrudniających >20 pracowników

10 listopada 2020 r.

- zawarcie umowy o prowadzenie PPK

- dla firm zatrudniających >20 pracowników

1 stycznia 2021 r.

- wejście w życie ustawy o rynku mocy

- dla wszystkich klientów zakładów energetycznych


1 stycznia 2021 r.

- rozpoczęcie procedury przystąpienia do PPK

- dla firm z ostatniego etapu >10 pracowników

oraz dla sektora finansów publicznych


Czy jesteś przygotowany?


Futrzaki to niebezpieczny precedens. Co jeszcze będzie wkrótce zakazane?



— To tylko - w zależności od szacunków - od tysiąca do czterech tysięcy miejsc pracy. Wszyscy dobrzy ludzie powinni to poprzeć. To kwestia człowieczeństwa — głosi partia rządząca niemal (niemal, bo są tzw. "wyłomy") jednym głosem.
I w tej kwestii partia rządząca zaprzecza sama sobie i wystawia złe świadectwo samej sobie. Przecież ona ma wpływ na:
  • przepisy odnośnie zasad przechowywania zwierząt i postępowania ze zwierzętami;
  • działania licznych podległych pośrednio władzy instytucji kontrolnych;
  • możliwości regulowania zasad przyznawania pozwoleń na działalność.

Jeśli przyjmiemy fakty wskazane wyżej, wówczas procedowany zakaz hodowli zwierząt futerkowych (poza wyjątkami) tworzy niebezpieczny precedens. Władza pokazuje bowiem, że może nagle, ot tak, być może ze względów etycznych lub innych "ważnych dla kraju" pozbawić dochodów i pracy KAŻDEGO!

Dlaczego każdego? Bo która branża nie jest nieetyczna, niestrategiczna dla kraju lub przeszkadzająca w osiągnięciu jakiegoś celu społecznego? Odpowiadam: KAŻDA!

Na dzień dobry pójdą:
  • górnicy
  • oraz energetycy.

Górnictwo jest niedobre, bo tak chce lewicowy i ekologiczny "świat". Ale tak się składa, że polskie górnictwo ma znaczący udział w rynku światowym, na na rynku europejskim jesteśmy (obok - uwaga - Niemiec!) potentatem. Podobnie jak w branży futrzarskiej, obok ... Danii. Ale Dania - oczywiście - "ma odpowiednie warunki chowu", rzecz jasna: w narracji.


Energetyka już teraz "skręca w lewo i ku ekologii". Polska Grupa Energetyczna (potentat w branży w Polsce) ogłasza tubalnie wszem i wobec, że wkrótce będzie "zielona". Nie chce już niedobrego węgla, nie chce elektrowni węglowych (które państwowe firmy w ostatnich latach wybudowały od zera lub wyremontowały, za w sumie - bagatela - kilkadziesiąt miliardów złotych).

Pomijając już fakt, że "rząd oszalał" (jak piszą wyborcy partii rządzącej w komentarzach do niemal rządowego portalu wPolityce.pl - polecam przegląd pod artykułami o "ustawie futrzarskiej" i innych "zielonych pomysłach"), całość stanowi bardzo niebezpieczną realizację interesów OBCYCH zamiast POLSKICH. Bo jeśli nie będzie przemysłu futrzarskiego w Polsce, to rozwinie się on w bardziej przyjaznym biznesowo (a nie dla zwierząt) kraju. Jeśli nie będzie wybycia węgla w Polsce, to będzie ono kwitło w bardziej przyjaznym biznesowo (a nie ekologii) kraju. Nie zlikwidujemy "zła". My tylko to zło wyeksportujemy gdzieś indziej, w dodatku ze szkodą dla PKB i miejsc pracy w Polsce.

Dlaczego zagrożony jest KAŻDY biznes? To proste. Dla zamknięcia z dnia na dzień ZAWSZE znajdą się argumenty. Oto przykłady, tylko kilka, taka nowa "piątka ku prawie i sprawiedliwości świata":

- TRANSPORT DROGOWY - niedobre ciężarówki rozjeżdżają żaby i jeże, w dodatku kopcą i zatruwają środowisko;

- HODOWLA TRZODY CHLEWNEJ - w zasadzie czym (poza niby nietrzymaniem norm sanepidowskich) różni się to od hodowli zwierząt na futra?
- PRALNIE - strasznie dużo detergentów trafia do "środowiska";
- LOTNISKA I SAMOLOTY - strasznie dużo paliwa zużywają, w dodatku to ce-o-dwa;
- HUTNICTWO - tu już nie ma co gadać, wobec takiej polityki ekologicznej zamknięcie tej branży jest w zasadzie przesądzone.

A jeszcze w tle jest przyszła skłonność (lub raczej zniechęcenie) przedsiębiorców do inwestowania, czyli wydawania pieniędzy w celach długoterminowych. Przedsiębiorcy już dostali po zębach:
  • niestabilnością zachowań i cen wielu rynków (główna przyczyna małej skali inwestycji w czasach boomu);
  • licznymi nowymi parapodatkami (PPK, wzrost płacy minimalnej, składek ZUS, podatek od deszczu, wzrost cen energii el., wkrótce dalszy wzrost ww. cen - rynek mocy);
  • a teraz jeszcze licznymi ograniczeniami lub całkowitym paraliżem działalności w związku ze stanem epidemicznym.

A teraz jeszcze dodatkowo rząd im mówi:
 — Nie znacie dnia, ani godziny...

środa, 16 września 2020

TVP mówi, że turystyka w Polsce ma się dobrze dzięki bonowi turystycznemu. To prawda ekranu, nie faktu

TVP twierdzi, że polska gospodarka przechodzi kryzys wirusowy bezobjawowo, a nawet polska turystyka dzięki bonowi turystycznemu ma się znakomicie. Na bazie własnych obserwacji, przyznam: nieco odmiennych, nie podzielam tego entuzjazmu. Moim zdaniem zdjęcia z kolejki ludzkiej do wejścia na Śnieżkę to obraz wyrwany z kontekstu, w dodatku w szczególnych okolicznościach: piękna pogoda w wolnym od pracy dniu.

Generalnie może i nie jest źle, ale wiele branż ucierpiało - delikatnie mówiąc - nieco mocniej niż standard pokazuje. Otóż nadal nie działają "normalnie" między innymi takie aktywności jak:

  • turystyka zagraniczna;
  • w ślad za ww. loty czarterowe;
  • w ślad za ww. przewozy autokarowe;
  • turystyka biznesowa: spotkania, konferencje, szkolenia;
  • branża sportowo-rozrywkowa;
i w jakimś stopniu też:
  •  turystyka krajowa, która po prostu stała się inna: krótkie przejazdy, niekorzystanie z ofert pozanoclegowych, czasem i bez noclegów, boom głownie na domki i apartamenty.

Moje obserwacje potwierdza Dziennik Polski, w którym czytamy o Krakowie:
"2311 turystów zagranicznych nocowało we wszystkich krakowskich hotelach w całym drugim kwartale 2020 roku. Rok wcześniej było ich 315 708, czyli ... 137 razy więcej. To pokazuje skalę dramatu, z jakim muszą się zmierzyć właściciele obiektów nastawionych dotąd głownie na obsługę cudzoziemców. W miejscach skoncentrowanych na turystach krajowych spadek ten był znacznie mniejszy, bo "tylko" osiemnastokrotny: z 634 199 do 43 414 osób."

W zasadzie nie ma potrzeby dalej tego komentować. Tu nie pomoże żadna "tarcza", a i perspektywy są nijakie.


 Liczba gości w hotelach w Krakowie 
 Okres/liczba   II kwartał 2019   II kwartał 2020   Wzrost/spadek 
 Turyści zagraniczni                  315 708                        2 311    -99,27%
 Turyści krajowi                  634 199                      43 414    -93,15%
 Razem                  949 907                      45 725    -95,19%



Cóż, wydaje się, że rząd przed uruchomieniem drastycznych środków walki z COVID-19 powinien zapytać społeczeństwo:

— Rodacy! Czy dla ochrony własnego zdrowia przed straszną chorobą [która nie okazała się jednak w praktyce gorsza niż dotychczas istniejące "na rynku"] jesteście gotowi ponieść konsekwencje w postaci możliwej utraty pracy, dochodów, możliwości podróżowania, wyjazdów zagranicznych i swobodnego korzystania z wielu usług?

Nie przypominam sobie takiego referendum, ani nawet sondażu...

Dowcipy o nich są prawdą. Do policji nadal przyjmują durniów

Agresywny tłum atakuje policjantów?
Ze szkolenia policyjnego:
— Co należy zrobić, gdy na mecz między drużynami, których kibice może nie żyją w przyjaźni, ale też mają zawarty mały pakt o nieagresji, odbywający na stadionie o pojemności w sumie (w dobie COVID-19) 450 miejsc, przybyło ok. 2 tysiące kibiców gości (na zaproszenie kibiców gospodarzy w komplecie zajmujących wspomniane miejsca), którzy w pobliżu są trzymani za płotem i coś tam sobie śpiewają? Tłum jest o dziwo grzeczny mimo braku możliwości obejrzenia meczu (patrz: pojemność) i składa się głownie z "pikników", w tym z rodzin z dziećmi. Tylko paru narwanych po dwóch godzinach siedzenia zaczyna szarpać płotem. Co należy zrobić?
— Dla dobrej zabawy (przecież jest nudno) należy potraktować tłum gazem! A potem, jak już prowokacja się uda, należy do kibiców strzelać! Wówczas na pewno będzie zabawa.
Tak sobie wyobrażam odprawę durniów z sobotniej akcji "Mecz".

Wbrew temu, co napisała policja w komunikacie, najpierw był gaz, a potem przedmioty lecące w stronę stróżów prawa (prawa?). To wiemy, bo w dzisiejszych czasach są komórki, jest internet i są możliwości kręcenia filmów z tej hecy. Nie ma wątpliwości, że dowodzący tą akcją jest durniem.

Stróżów prawa się jeszcze zapytam:
— A co by było, gdybyście trafili na naprawdę bojowych i agresywnych do bólu kiboli?
— Wtedy byśmy uciekli. My atakujemy tylko słabszych — pewnie by odpowiedział dowodzący akcją "Mecz".
Warto spojrzeć, w kogo nasi dzielni stróże "dają" tym gazem

Należy się oderwać od wszelkich sympatii i antypatii. Ta akcja była drastycznie nieprofesjonalna i ... niebezpieczna. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by wskazać błędy policji w zarządzaniu ryzykiem w tej sytuacji. Nie trzeba też wielkiej wyobraźni, by przenieść tę sytuację na inne zdarzenia życiowe. Od służb mundurowych w Polsce oczekujemy profesjonalizmu, dobrego wyszkolenia i radzenia sobie w trudnych sytuacjach, także z tłumem. Radzenia sobie tak, aby było możliwie bezpiecznie. A nie prowokowania tłumu. Prowokowanie tłumu i wywoływanie zamieszek nie powinno być rolą służb.

Komuś wyraźnie brakło profesjonalizmu i mam nadzieję, że odpowie za to służbowo. Policja konna, która rozjeżdżała w 2017 r. ludzi na murawie, już poszła w niebyt!
W tle odbył się mecz. Na zdjęciu kibice gospodarzy


wtorek, 8 września 2020

Nowe uderzenie w ceny energii elektrycznej. Tym razem będzie ... drożej. 1 stycznia wchodzą w życie przepisy o rynku mocy

Uwaga! Ustawa o rynku mocy wchodzi w życie od 1 stycznia 2021 r.


Walka z COVID jak reprezentacja Brzęczka. Trzeba po prostu zmienić taktykę

— Ależ ta Holandia jest niebezpieczna. Najważniejsze to nie stracić bramki — powiedział trener piłkarzom na odprawie.
— W ogóle futbol jest niebezpieczny, rywale są tacy szybcy, ich podania są tak celne. Ale spróbujemy się nie dać: przeszkadzają wszyscy. Włączamy tryb nadzwyczajny i robimy akcję pod kryptonimem "Autobus"! Macie zakaz oddawania strzałów, siania jakiegokolwiek zagrożenia i w ogóle ofensywy — dodał jeszcze.

Cóż! Byliśmy dzielni, ale w sumie ... nie udało się. 90 minut totalnej obrony okazało się taktyką niemal skuteczną. Mogło się udać (było blisko), ale skończyło się na 0-1. Oznacza to, paradoksalnie, że ... Holandia była ... słaba. Potwierdzili to zresztą Włosi, wygrywając z nią 1-0. Oni lepiej od Polaków znają zastosowanie słowa "catenaccio".

Potem próbowaliśmy powtórzyć niezłą taktykę (skoro z Holandią "omal" się nie udało) z Bośnią i Hercegowiną*, ale ... jeszcze bardziej się nie udało, bo straciliśmy bramkę znacznie wcześniej niż z Holandią. I gdzieś ok. 35 minuty coś się z głowach Brzęczka i piłkarzy pozmieniało. Najpierw nieśmiało, potem z lekkim niedowierzaniem, że przeciwnik nie jest taki mocny, potem ze strachem, czy nie dostaną bury od trenera w przerwie, ale jednak piłkarze ... zaczęli ... normalnie grać w piłkę. I okazało się, że można wygrać mecz także przekraczając połowę przeciwnika. No, jest ryzyko, że stracimy także drugą bramkę, ale w końcu ktoś zrozumiał, że ... inaczej się nie da.

— Ależ ten COVID jest niebezpieczny. Najważniejsze to uniknąć zarażenia — mówi nam rząd, lekarze i - przede wszystkim - media.

No cóż. W walce z COVID nie przegrywamy już 0-1, ale wręcz 0-3. I jeśli nie zmienimy taktyki, będzie nokaut.

0-1 było po pierwszym zarażeniu. Nie udało się uniknąć choroby w ogóle.

0-2 było, gdy nie pomogło totalne zamknięcie ludzi i gospodarki. I niech mi tu nie insynuuje bezczelny pan Czabański, że cmentarze nie były zamknięte (tak prawił w "Sieci"), bo realnie były. Wiem, restrykcje były bezprawne, ale odwoływanie się do tego przez "kumpla rządu" to skrajna bezczelność. Bezczelność, bo ja widziałem policję lepiącą mandaty za próbę ... umycia samochodu na myjni w Czarnym Lesie. Widziałem też straż miejską patrolującą park, czy ... nikt do niego nie wchodzi. I tę bitwę przegraliśmy. Choroba nie zniknęła.

0-3 jest teraz. Trzeciego gola wbiły nam statystyki. Zrobiliśmy ludziom totalne więzienie przy 300 zakażeniach dziennie w kraju, a obecnie notujemy o kilkaset więcej.

No cóż. Przegrywamy już jak Dudek w Stambule. Jest 0-3 do przerwy i dalsze propagowanie taktyki pn. "Autobus" nie ma sensu.

Panie Brzęczek, o przepraszam: Morawiecki, należy coś zmienić! Należy przejść do ofensywy!

Na czym ta ofensywa ma polegać? Nie, nie na żadnej szczepionce, gdyż szczepionka NIGDY nie leczy tego co będzie, tylko to co BYŁO. A wirus mutuje. Nie ma więc szczepionki na PRZYSZŁE mutacje. Szczepionka może być lekiem na duszę (strach społeczny), ale raczej nie na ciało.

Należy się więc zachować inaczej. W ogóle ... odwrotnie do bieżącej polityki. Otóż należy:

Czy istnieje lekarstwo, które zabija wirusa grypy?
  • budować odporność społeczną przez zdrowy tryb życia: turystykę, pływanie, wycieczki górskie;
  • budować odporność społeczną przez ... maksymalizację kontaktów międzyludzkich: sympozja, mecze, koncerty;
  • ale też zachować pewne środki higieny, które przydadzą nam się zawsze: mycie rąk, dezynfekcja w sklepach, restauracjach.

Ludzie czekają na lekarstwo na COVID. Tyle, że wystarczy sprawdzić, jak działa dowolne lekarstwo. Lekarstwo nie zabija bezpośrednio niczego, w tym też wirusa. Lekarstwo (każde) po prostu pobudza organizm do walki z chorobą.

Nie musimy czekać na lekarstwo. Możemy je sobie sami wytworzyć w naszym organizmie. Jak? Poczytaj wyżej!


*) Informacja dla tegorocznych maturzystów (pokolenie "klęski") jest taka, że Bośnia i Hercegowina to ... jeden organizm państwowy, choć podzielony na trzy nacje: Chorwatów (zamieszkują głównie Hercegowinę), Serbów - mających w ramach kraju swoją autonomiczną "Republikę Serbską" oraz Boszniaków, czyli ... jugosłowiańskich (b. kraj Słowian na południu Europy) muzułmanów. Kwestie religijne w Bośni i Hercegowinie mają zresztą fundamentalne znaczenie. Chorwaci to katolicy, Serbowie - prawosławni, Boszniacy - muzułmanie. 

wtorek, 1 września 2020